Anna Nazar
Z tomiku: Żagiew
Wydawnictwo Autorskie
🌹Dotyk🌹
Dotykam ciebie
muśnięciem wiatru
deszczu kropelką
pocałunkiem
słońca
pragnę ciebie
ognistym żarem
serca płomieniem
giętkim ciałem
czujesz?
🌹Słowa (I)🌹
Słowa
jak spadające gwiazdy
muskają wargi pożądliwe
i roztrzepotane serca
mgła osiadła
na rzęsach
plączą się języki
a słowa
jak kąsające owady
twoje oczy
uciekają na boki
kąciki ust
drwią w półuśmiechu
a moje serce
rozdziera ból.
🌹***🌹
Wiatru
burzącego złe myśli
ciepła
które otuli serce
błękitu
w naszych oczach
i słów
co nie ranią
nie kłamią
ale karmią
miłością
- pragnę.
🌹Ja Anna🌹
Dziewczynka w białej sukience
w przejrzyste kwiaty
skacząca na skakance
to ja Anna
dziewczynka brodząca
w potokach deszczu
w podołek zbierająca
okruchy tęczy
to ja Anna
dziewczynka
o rozmarzonych oczach
z głową pełną poezji
to ja Anna
panienka o długich
czarnych włosach
rozdająca wokoło
uśmiechy
to ja Anna
kobieta rozdarta
między poezją a prozą
z sercem na uwięzi
jak ptak w klatce
z rękami pełnymi zakupów
- Anna.
🌹Kwiat serca🌹
W ogrodzie serca
wyhodowałam rzadki okaz
o dziwnym kształcie
i nieznanym zapachu
podlewałam go łzami
karmiła okruchami
wspomnień
teraz z niepokojem
oglądam dziwny kwiat
– wiem –
to roślina wieloletnia
neurastenia
czarny jej kolor
gorzki smak
nieokreślony zapach.
🌹Mój dom🌹
Mój dom rodzinny
rozsiadły jak
purchawka
tętniący terkotem
maszyny do szycia
i ciepłym kaflowym piecem
mój dom rodzinny
pachnący kawą
i smażonej przez ojca
jajecznicy
mój dom rodzinny
już tylko
pojawia się w snach.
Wydanie zbiorowe
Z tomiku: Erato. Era to nowa.
Wydawnictwo Kozienicki Dom Kultury im. Bogusława Klimczuka
🌹Pamięć🌹
więc już ich nie ma
znajomych twarzy pokrytych zwątpieniem
przestraszonych serc szukających nadziei
bagnety kul raniły skrawki ziemi
które w ustach niosły szloch wolności
więc już ich nie ma
krwawe łzy ziemi pokryła tęsknota młodych chłopców
rozpacz matek i ojców
uśpione w czasie
🌹destrukcja🌹
byleby wytrwać
zatrzymać bieg oszalałych myśli
przeczekać noc ciężką jak granit
słowa spadają na oślep i kaleczą pamięć
każda chwila spływa drżącym strumieniem
jak zatruta woda którą muszę czerpać
by nie umrzeć z pragnienia
coraz dalej przesuwam granice bólu
już nie patrzę skąd i od kogo przychodzi
zasklepiam się obojętnieję
echo coraz głośniej powtarza mój lęk
i tylko kolce tarniny przełamują na pół taflę lustra
w której coraz częściej widzę twarz
pokrytą patyną zmierzchu
gdzieś daleko na wietrze kołysze się
postrzępiony warkocz przebaczenia
🌹Antypatia🌹
Nie lubię grudnia
Czasu podsumowań
Liczę zyski i straty
Odwijam ze złotka
Szybkie myśli nietrafione decyzje
Odwroty i zwroty akcji
Relacje płytkie jak duży talerz
Zyski ulotne jak szpitalny eter
Ludzie szykują się do świąt
Ślepną od tanich błyskotek
A ja Lady Decadence
Zamknę się w ciepłym kokonie
Sukienka z cekinami stęchnie w szafie
🌹***🌹
(Mojej Małej Ojczyźnie)
Czas utkał pozory minionych już lat,
pozmieniał spojrzenia księżyca na świat,
stokrotki przy drodze uwiecznił artysta –
nie wróci z podróży bajecznie dzieciństwo,
nie powie: „Dzień dobry”, nie rzuci monetą
i szklanki nie poda co wieczór na mleko.
Nostalgia ciągle dokarmia wspomnienia,
wciąż ciągnie do domu – gdzie Ziemia i Niebo…
🌹Z nadzieją…🌹
Pełne wazony dmuchawców otuliły kolumny
przy murach uśpionego zamku
jeszcze nie zgniły wszystkie opadłe
jabłka
gęsta trawa oplotła ich smukłymi ramionami
wiatr od lat przynosi tu nieodebrane plotki
ulotne chwile zgubiły aromat dawnego sadu
kruchą cegłę po południu odwiedzają jedynie
rozpalone stopy słońca
czas najbardziej widoczny na dachu
na strychu – bawi się w chowanego
unika spojrzenia oczu – zamalował nawet
okna
wieczorami tęskni za harfą…
🌹Przyjaciele to nie ci🌹
którzy pokazali prawdziwe oblicze
zapominając o więzach międzyludzkich
wartościach ważniejszych od chwilowych
zachcianek czy korzyści w jedną stronę
przyjaciel zawsze powinien być niezawisły
nie chowający się za plecami innych
nie zmieniający poglądów pod wpływem chwili
rozumiejący najtrudniejsze sprawy
przyjaciel nie może być chwiejny
jak pogoda wczesną wiosną
kiedy burzowe chmury kłębią się
na nieboskłonie w majowe popołudnie
pozorni wrogowie okazali się przyjaciółmi
podali dłoń w potrzebie pozostali wierni
przynieśli ukojenie zasępionej duszy
trwają do dziś nie pytając o nic
pseudo przyjaciół dawno diabli wzięli
cieszy mnie serdeczność którą poznaję
każdego dnia zapominając o interesowności
daję dobro serca które dzielone mnoży szczęście
🌹***🌹
Boże dźwigam swoje krzyże
bo je przyjąć chciałam
chociaż nieraz narzekałam
ale ich nikomu nie oddałam
ty mnie nimi obdarzyłeś
są moją własnością
dodaj siły bym przez życie
szła z nami z godnością
kiedy jeszcze krzyży
ja nie rozumiałam
to nieraz na nie
sobie narzekałam
ale gdy mnie Boże
utrwaliłeś w wierze
to już na nie
nie narzekam
w ciebie Boże wierzę.
🌹Wiatraki🌹
Te wiatraki które widzisz są bardzo stare
Robią wrażenie
Są symbolem piękna i tego co odchodzi
Ukryta jest w nich dusza
Bo wciąż żyją
Rozdmuchują naszą wyobraźnię
Chłodzą umysł w podejmowaniu wartkich
Postanowień
Są modlitwą do Boga
I metaforą polskich łąk
🌹Trio🌹
Przeszłość przyszłość
teraźniejszość
trzy siostry złączone
trzecia jest nikłą chwilą
drgającym protonem
każdy dzień jest nowy
i różny od siebie
i nas labirynt zdarzeń
nowością kolebie
naszego życia sfera
baldachimem chroniona
zmierza wektorem czasu
od krainy Charona
🌹Ara🌹
Struny naciągnięte,
czekające na dźwięk,
ocierające się o końce palców,
smakujące ciszę…
Zardzewiałe od czasu,
podrapane przez kota,
miau!
Harcerskie okrzyki w tle,
na trzech dźwiękach piosenki,
o życiu...
Nieładnie proste,
niegrzecznie prawdziwe,
kradnące wspomnienia…
Majaczą czasem, gdy odejdziesz od świata…
Gdy koniki polne na łące,
wtedy możesz je usłyszeć…
Dziś nie jest git, ale jest obok Ara!
To papuga,
się schowała!
Kolorowa, wygadana!
Rzeczywistość…
Nie zaśpiewa jak harcerze i nie zagra jak gitara.
Nie zrobi jak kot miau i nie powie „nara”.
Tak już z niej Ara…
🌹Ona i Ja🌹
Zjawiła się jak tsunami
Jak dwie niedopasowane płyty
Ocierające się o siebie
Gdzieś na dnie
Walczące o kolejny metr istnienia
Wibrujące emocją zewnętrznych bodźców
Które uniosą ocean ponad poziom równowagi
By po chwili zalać i zniszczyć wszystko
Po to jest
By po wielkim wybuchu powstało nowe
Witaj w moim życiu kochana
Depresjo.
🌹Ojczyzna państwo kraj naród🌹
Oj, czy zna męskie problemy?
Pań stworzone w białych głowach?
Kraj jak szkło pęka – toniemy…
Na ród ludzki patrzę znowu.
Oj, czy zna męskie problemy?
Autorzy: Iwona Bitner, Halina Markowska Budniak, Agnieszka Cichoń, Maria Komsta, Jelena Jasek, Zofia Kucharska, Andrzej Opiłowski, Zbigniew Szumierz, Kamil Koksa, Maciej Witkowski, Adrian Szary.
Czytadło: Jakie wyzwania napotkałaś podczas pisania opowiadań „Krzesło i inne opowiadania”, zwłaszcza biorąc pod uwagę ich głębię psychologiczną i emocjonalną?
Katarzyna Lewandowska: Opowiadania musiały być we mnie już wcześniej, bo kiedy siadałam do komputera — nie wiedząc jeszcze dokładnie co napiszę — tworzyły się same. Przy żadnej z tych miniatur nie korzystałam z planu, nie miałam więc pojęcia, co podpowie mi wyobraźnia. Czasami historia zaskakiwała mnie samą.
W procesie tworzenia postaci brałam pod uwagę złożoność ludzkiej natury, jej nieprzewidywalność, a także wpływ doświadczeń życiowych na kształtowanie określonych zachowań. Bohaterka opowiadania „Skamieliny” na skutek eksperymentu, któremu została poddana w dzieciństwie, nie potrafi ułożyć sobie życia. Mężczyzna z miniatury „Rabbit Jumping” w odpowiedzi na doznane od ludzi krzywdy traci własną tożsamość, upodabniając się do królika. Brak zrozumienia w związku doprowadza bohatera opowiadania „Pusta dziewczyna” do załamania nerwowego, którego rezultatem staje się zabójstwo kasjera. Nie brakuje tu absurdu, ale czy i w naszym szarym życiu nie można go spotkać?
Pisząc, starałam się poczuć danego bohatera, przez chwilę wejść w jego skórę, zobaczyć świat jego oczami. Czasami były to chwile pełne emocji, nie w każdej skórze było mi wygodnie. Zdarzało się, że odczuwałam niemal fizyczny dyskomfort, czy ból. Jednak były i takie opowiadania, przy których po prostu dobrze się bawiłam.
Samo pisanie opowiadań jest dla mnie niemal zawsze przyjemnością, lubię być zaskakiwana przez samą siebie, więc nie było to żmudne i pełne determinacji ślęczenie nad pustą kartką w oczekiwaniu na tę właściwą myśl, przynajmniej w przypadku większości tych tekstów.
Czytadło: Czy opowiadanie „Przepowiednia” odzwierciedla twoje aktualne myśli i doświadczenia, czy jest to fikcyjny wątek literacki?
Katarzyna Lewandowska: Ciekawe i zaskakujące pytanie. Nie myślałam w ten sposób do tej pory, ale — kiedy się nad tym zastanowiłam — odkryłam dużo zbieżności pomiędzy mną i bohaterem tej miniatury. Być może dlatego, że znaczna część tych opowiadań jest uniwersalna i w wielu postaciach można znaleźć jakiś fragment siebie. Bohaterem „Przepowiedni” jest niewidomy, żyjący samotnie młody mężczyzna, poszukujący — w dość absurdalny sposób — odpowiedzi na pytania o własną przyszłość, o cel własnego życia. Kto z nas nie zadawał sobie w życiu podobnych pytań? W jego poszukiwaniu jest coś, czego doświadcza wiele poszukujących (szczęścia, celu) osób: jakaś chaotyczność i bezradność. Jego samotność wynika bardziej z przekonania o „bezbarwności” własnego życia niż z jego doświadczeń. Myślę, że nie tylko on, ale także wiele innych osób jest pod tym względem niewidomymi. „Nie widzę przeszkód i to największa przeszkoda” - mówi mój bohater. Ta niemożliwość zobaczenia przeszkód może być zaletą lub wadą — w zależności od tego, jak się do tego ustosunkujemy, to często kwestia wyboru. Coś, co odbieramy w sobie jako wadę (na przykład nasza wrażliwość) może stać się naszą siłą. Mój bohater w końcu znajduje swoją przepowiednię — napisaną dziwacznym brajlem na powierzchni tarki do warzyw. Odpowiedź ta pozwala mu nareszcie spać spokojnie. Ja też sypiam spokojnie, bo ją znam. Mam nadzieję, że i czytelnicy będą sypiać spokojnie, gdy ją poznają.
Czytadło: Czy istnieje opowiadanie, które dla Ciebie jest szczególnie ważne lub bliskie sercu? Dlaczego?
Katarzyna Lewandowska: Wiele z tych opowiadań jest dla mnie ważnych, głównie dlatego, że poruszam w nich problemy ludzi spychanych na margines, pomijanych (na przykład niepełnosprawnych, z problemami psychicznymi, w starszym wieku). Zależy mi na dostrzeżeniu osób takich, jak moi bohaterowie i poszerzeniu spojrzenia na ich problemy. Niektóre z postaci dopuszczają się wprawdzie czynów, które ciężko zaakceptować, jednak moim celem nie było ich usprawiedliwienie. Chciałam, żeby moje opowiadania nie narzucały odbioru danej historii, ale by skłoniły do głębszej refleksji. Starałam się, by moi bohaterowie byli wielowymiarowi. Mężczyzna z jednego z moich opowiadań w finałowej scenie okazuje się osobą niepoczytalną, dopuszcza się makabrycznych czynów. Czy jednak – gdy spojrzymy na jego portret pod innym kątem – nie zobaczymy w nim jedynie samotnego, skrzywdzonego przez los człowieka? Czy złośliwe, dokuczające pani Marii pensjonariuszki domu pomocy z opowiadania „Brylanty” nie okażą się pozbawionymi marzeń i złudzeń, wzbudzającymi litość staruszkami, gdy lekko przymrużymy oczy? Ponieważ jestem nauczycielką (i nie tylko dlatego) bardzo ważne są dla mnie opowiadania, których bohaterami są dzieci, ich los jest dla mnie szczególnie istotny. Jeśli jednak miałabym wybrać pośród wszystkich opowiadań jedno, byłby to „Rabbit Jumping”, bo — choć może wydawać się tylko zabawną historią z nieco ekscentrycznymi bohaterami — pokazuje jak bardzo ranić może ludzka bezmyślność, a z nią można spotkać się, niestety, dość często.
Czytadło: Jak postrzegasz rolę sztuki w życiu bohaterów opowiadań?
Katarzyna Lewandowska: Wśród bohaterów moich opowiadań jest kilku artystów. Malwina i jej matka z opowiadania „Płótno” są malarkami, sztuka jest dla nich czymś, co ich najpierw od siebie oddala, a później — łączy, staje się sposobem komunikacji, prowadzącej do (prawdziwej?) bliskości. Malwina wciąż zastanawia się, czy to ona, czy może malarstwo są dla matki na pierwszym miejscu. Sztuka w życiu Malwiny jest dodatkowo czymś w rodzaju terapii. Kiedy opuszcza ją mąż — maluje jego portret, a potem tnie obraz nożem, wyrzucając z siebie wszystkie negatywne emocje. To działanie staje się początkiem jej własnej artystycznej drogi. Choroba matki i jej powolne odchodzenie również znajduje oddźwięk w płótnach Malwiny — malarstwo jest dla niej pamiętnikiem, zapisem własnych przeżyć, odgrywa rolę, jaką mógłby pełnić przyjaciel. Artystą jest również tytułowy „Lalkarz”. Aleksiej Pietrowicz zajmuje się tworzeniem lalek. Sztuka w jego przypadku jest czymś w rodzaju powrotu do przeszłości, ucieczką od codziennego, nieszczególnie udanego życia. Kiedy w podarunku ofiarowuje znajomej dziewczynce jedną ze swoich prac — sztuka staje się też sposobem na nawiązanie relacji. W finałowej scenie „sztuka” staje się czymś w rodzaju wynaturzenia... ale nie będę spojlerować. Także w opowiadaniu „Przepowiednia” sztuka pełni rolę łącznika pomiędzy głównym bohaterem, a jego siostrą, jest wyrazem ich przyjaźni.
Czytadło: Jakie jest Twoje ulubione miejsce i czas na pisanie i dlaczego?
Katarzyna Lewandowska: Miejsce i czas nie mają dla mnie szczególnego znaczenia. Pisałam już w różnych miejscach: w kawiarni, w parku, w pociągu. I o każdej porze, chociaż najlepiej pisze mi się, gdy jestem wypoczęta. Jest jeden warunek: muszę mieć (względną) ciszę.
Czytadło: Czy masz jakieś hobby lub zainteresowania, które Cię szczególnie pasjonują poza pisaniem?
Katarzyna Lewandowska: Pracuję od lat z osobami z niepełnosprawnościami i ta praca daje mi dużo satysfakcji, jest moim świadomym wyborem, mogę więc powiedzieć, że jest moją największą pasją. Mam dość dużo zainteresowań: sporo czytam, maluję — głównie akwarele, chociaż nie są mi obce inne techniki (studiowałam również wychowanie plastyczne i nigdy do końca nie rozstałam się ze sztukami plastycznymi). Swoje prace prezentowałam na kilku wystawach, często znajdują dla siebie nowe domy. Poza tym uwielbiam zwiedzać świat, fotografuję, nie gardzę też sportem. Mam dzięki temu dużo różnych doświadczeń, które czasami znajdują oddźwięk w moich tekstach.
Czytadło: Jaka jest najważniejsza lekcja, jaką wyniosłaś z życia osobistego i która wpłynęła na Ciebie, jako na debiutującą pisarkę?
Katarzyna Lewandowska: Takich lekcji mam na co dzień wiele. Wieloletnia praca z osobami z różnego rodzaju niepełnosprawnościami nauczyła mnie cierpliwości, wytrwałości, pomysłowości — umiejętności, które bardzo się przydają (nie tylko debiutującym) pisarzom na każdym etapie tworzenia książki. Samo pisanie, a później poprawianie tekstu, to zajęcie wymagające czasu, trzeba się zatrzymać i pobyć ze swoimi bohaterami. Ten zbiorek — w jego ostatecznym kształcie — powstawał dość długo. Każde z tych opowiadań — po jego napisaniu — musiało odczekać, żebym mogła spojrzeć na nie świeżym okiem. Niektóre — po takim spojrzeniu — od razu wydawały mi się gotowe, inne — wielokrotnie sprawdzałam i poprawiałam, by nadać im ostateczną formę. „Moje dzieci” uczą mnie też tolerancji i empatii — umiejętności te bardzo przydały mi się podczas pisania tego zbioru opowiadań, bo pozwoliły mi lepiej zrozumieć moich bohaterów, wczuć się w ich sytuację i zaakceptować ich odmienność.
---
Wywiad został przeprowadzony w ramach współpracy z portalem Pisarze polscy.pl
Chwalę się piękną zakładką którą w piątek otrzymałam z naszego serwisu nakanapie.pl 🎁 wyzwanie czytanie, jest przepiękna ❤😍🥰, dziękuję ⚘😘 to już mój czwarty rok i czwarta do kolekcji😊✌
Magdalena Barbara Ćwiklińska-Deryng
Z tomiku: Zwierciadło duszy
Wydawnictwo Pan Wydawca
🌹Kompleksy🌹
Nie wiem dlaczego to robisz
Dlaczego tak zazdrościsz
Obgadujesz
Szykanujesz
Czujesz się gorsza
Niepotrzebnie
Kompleksy
Kiedyś miałam swoje
Nie wychodziłam z cienia
Milczałam i obserwowałam
Tak było wygodnie
Nadal tak jest
Trzeba milczeć i robić swoje
Bo cię zadziobią
Nikt nie chce
Aby ktoś miał lepiej
Jest twoim najlepszym przyjacielem
Dopóki
Nie masz lepiej
Znajdzie dziurę w całym
Podstawi ci nogę
Wytknie najmniejszy błąd
Powie co trzeba
Komu trzeba
Nie lubią cię bo jesteś inna
Wewnętrzna mała dziewczynka
Ciągle dopomina się uwagi
🌹Las🌹
Leśny czar otula nas
Promiennym zawilców urokiem
Wątłe wiosenne kwiaty
Chylą głowy pod podziwu wzrokiem
To co łączy nas to ten las
Oczu blask dłoni dotyk
Piękna i wątła
Nasza miłość jak te kwiaty
Czy przetrwa głupich waśni baty
Gniewne słowa smutek łza
Jedna myśl zła
Co przyszła nie w porę
Niszczy miłości pokorę
Wśród śmiechu wkrada się jak wąż
Jeden grozi wciąż
Chłód deszcz burza grad
Gdzie naszych zawilców sad
🌹Pająk🌹
W ciemnym zakamarku
Gdzieś pod kamieniem
W miejscu tajemnym
Czai się pająk
Z początku głos ma aksamitny
Opowie ci ciekawą historię
Delikatnie i melancholijnie
Sączy słowa miłe dla twojego ucha
By uśpić twoją czujność
Mimo wartkiego wątku opowieści
I czułych słówek
Pod skórą czujesz że to zagrożenie
Ale twoje zmysły poddają się
Delikatnemu rozleniwieniu
I ulegają urokowi
Miłej prezencji
Pająk otacza cię miękkim
Jedwabnym szalem
Twoje zmysły szaleją
Prosisz dalej dalej
Już nie wiesz czy to jawa czy sen
Zasypiasz w ramionach
Wroga i przyjaciela
Sama już nie wiesz
Czy jego słowa to nektar czy trucizna
W każdej chwili czyha atak znienacka
Pająk czai się
Ofiara czeka
🌹Lustro🌹
W pałacu Lodowej wieży
Gdzie nikt sięgną nie może
W komnacie Lęku i Strachu
Książę Cienia żyje
Chłodu i Lodu Król
Co wieczór
Czesze swoje kruczoczarne
Lśniące długie włosy
Grzebieniem z kości słoniowej
Zimnym odblaskiem oka
Z uwielbieniem
Podziwia swoje mroczne
Oblicze
Wpatrując się
W swoje nowe dzieło
Podwójnie
Zwierciadło Prawdy
Lustro to przedziwne
I bardzo przewrotne
Lustro ma wnikać
W głąb duszy
Lecz prawdy o tobie
Ono nie powie
Lecz odbijać będzie emocje i lęki
Jakie wywołuje w tobie
Dany człowiek
Abyś interpretował je
Jako prawdziwe
Nie patrz jednak
Głęboko w nie
Bo łatwo możesz
Dać się oszukać
🌹Bratnie dusze🌹
Oczy
Moc Boga w nich ukryta
Dusza
W wątłym ciele zamknięta
Myśli
Dla innych nieodgadnione
Miłość
Nieprzebrana niedostępna nie w czas
Tajemnica
Zawarta w jednym spojrzeniu
Nieodgadniona
Może
Przebłysk wiedzy pradawnej
Może
Spojrzeniem połączeni
Odgadną kim są
WYDANIE ZBIOROWE
Z tomiku: Primavera. Antologia wiosennych wierszy
Wydawnictwo Fundacja Poetariat
🌹Kolorowy deszcz z nieba🌹
niech spadnie deszcz na białe kwiaty
gdy niebo w palecie kolorów
piegami pokryją się stokrotki i konwalie
okryją się modną parasolką barw
niech spadnie deszcz złotych uśmiechów
na usta smutnych ludzi
ożyje radość w każdym sercu
i tańczyć będziemy i brodzić w kałużach
jak ptaki
w fiolecie świt w różowej tonacji krople
palcami malujemy serca
niech życie zapełni się kolorami
jak rzeka płynie czułości czerwoną wstęgą
🌹Zapach wiosny🌹
zagląda wszędzie
widzę jeszcze szary obraz
myśl budzę dreszczem tęsknoty
oko pełne zachwytu
wiatr
niesie zapach kobiety
wypełnia przestrzeń
nie wiem czy zostanie
wiosna
ile kroków z nią pójdę
ile przeżyję wieczorów
o poranku
uśmiechnę się
że jest
🌹No i wzięła, i zakwitła🌹
Gdzieś w ogrodzie samotnych dusz,
gdzie świeciło pustkowiem,
krzew bujnej wyobraźni rósł
na żyznej polskiej mowie.
Metaforą strasznie leciał,
gdyż bywało, nie powiem,
podlewała go poetka
emocjami w głowie.
Patrzeć tylko, jak to tryśnie
wierszem, słonym niczym łza,
w mowie pięknej, bo ojczystej
i zamiecie nas jak wiatr.
I mimo starań, mimo prób…
rym pod płotem jak pies siadł,
wątek w strofie padł jak trup
- ktoś poetce serce skradł.
No i wzięła, i zakwitła –
i jej dusza, i ta grusza.
Metaforą wnet zastygła
pośród ramion Morfeusza.
🌹Zapominam o tobie🌹
Chwytam noc czułą pieszczotą powiek.
Język czasu zlizał już sól z ran.
Nasza droga, usłana błędami,
zaprowadziła nas donikąd.
Ty szukałeś róży,
ja wolałam być słonecznikiem.
🌹Wspomnień kilka🌹
Muśnięć w sercu delikatnym
tchnieniem w dłoniach przytulonych
biciem w blasku spojrzeń żadnym
mrugnięć w tętnie przygaszonym.
Tyle dotknięć co momentów
brzmienie głosu w oddech zmienia
tyle dróg co zakrętów
chwil nikt już nie docenia.
Takich serc
takich tchnień
takich blasków w oczach twoich
takich ludzi
takich nas
takich wiosen w sercu moim…
🌹Po prostu wiosna…🌹
Wiosna w sercu,
wiosna dookoła –
zew wolności młodych ludzi woła.
Pierwsza nieskalana miłość,
pierwsze zakochanie –
z powiewem wiatru,
świergotem ptaków
wszystko, co pierwsze nastaje.
Jak świat z przyjściem wiosny
do życia się budzi,
tak miłość, jak pąk róży, zakwita
w sercach ludzi.
Nieraz przychodzi podczas
pierwszej burzy,
gdy piorun swą mocą pola poruszy.
Chwila rozpaczy i załamania,
gdy wśród zakochanych nadchodzą
dni smutnego rozstania.
Choć wiosna to tak piękna pora roku,
mająca w sobie tyle magii i uroku,
posiada w sobie tajemnice liczne.
Tylko człowiek zakochany wie,
jaką skrywaną pierwszą miłość
ma na serca dnie.
🌹***🌹
wiosną tak trudno
oswoić w brzuchu
motyle
bo wiosną miłość mózg wrasta korzeniem
sieje spustoszenie
(nie)szczęciem
zalewa neurony
ja wiosennieję
ty wiosenniejesz
my wiosenniejemy
do utraty tchu
motyli…
Pierwszy krok za mną - wydanie własnego tomiku wierszy 😉
Trochę o mnie...
(tu serdecznie dziękuję moim patronkom za przygotowanie pięknych okładek 😍)
O czym jest tomik...
Czas na kilka wierszy... Zapraszam do odsłuchania 😌
Jeżeli bylibyście zainteresowani kupnem tomiku z płytą to zapraszam na allegro
Jordan Mateusz Tomczyk – urodził się w 1990 roku w Gnieźnie. Po ukończeniu studiów w Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych w Poznaniu (kierunek – prawo) opuścił rodzinną miejscowość, by zamieszkać na stałe w Toruniu. Na co dzień pracownik biurowy, a po godzinach również dziennikarz sportowy. W czasach licealnych grywał w zespołach rockowych jako basista. Fan serii gier Assassin’s Creed. W wolnych chwilach pisuje wiersze, opowiadania i jednocześnie pracuje nad kolejnymi książkami. Największy wpływ na jego twórczość literacką wywarli tacy autorzy jak Stephen King, Jo Nesbø i Dmitrij Głuchowski, natomiast jego niedoścignionym wzorem pozostaje Johann Wolfgang von Goethe.
Czytadło: Dlaczego postanowiłeś skupić się na interpretacji postaci Wertera z powieści Johanna Wolfganga von Goethego?
Jordan Tomczyk: Postać Wertera zafascynowała mnie od momentu, w którym po raz pierwszy miałem okazję zapoznać się z dziełem autorstwa Goethego, a było to konkretnie w czasach licealnych. Muszę jednak otwarcie przyznać, że historia ta wróciła do mnie ze zwielokrotnioną siłą, kiedy kilka lat temu sam doświadczyłem podobnej sytuacji, jaka stała się udziałem wspomnianego wcześniej bohatera. Początkowo w ogóle nie planowałem wydać tej książki. Stanowiła ona dla mnie rodzaj nie do końca wówczas uświadomionej autoterapii. Pozytywny odzew ze strony osób, które miały okazję ją przeczytać, przekonał mnie jednak do tego, by podzielić się nią z resztą świata. Tamta sytuacja jest już na szczęście za mną, lecz książka, chcąc nie chcąc, pozostanie ze mną na zawsze, gdyż stała się dla mnie punktem wyjścia do dalszej twórczości literackiej.
Czytadło: Czy Werter mógłby znaleźć inną drogę, aby radzić sobie z trudnościami, zamiast targnąć się na swoje życie? Czy uważasz, że istniała szansa na pozytywne rozwiązanie dla niego?
Jordan Tomczyk: Droga, jaką podążył Werter zawierała w sobie wiele odnóg i gdyby we właściwym momencie wybrał choćby jedną z nich, nie skończyłby w grobie pod dwiema lipami. Mógł nie angażować się w znajomość z Lotą, kiedy tylko posłyszał, że jest ona z Albertem niemal po słowie. Mógł nie wracać do Wahlheim po tym, jak opuścił tę miejscowość, aby rozpocząć działalność konsularną. Mógł wreszcie poprosić Wilhelma, by zabrał go z powrotem w rodzinne strony, kiedy znajdował się już na skraju załamania nerwowego... Przede wszystkim zabrakło jednak kluczowego elementu, który obecnie jest zdecydowanie bardziej rozwinięty i ogólnodostępny, niż w tamtych czasach, a mianowicie... terapii.
Czytadło: Jakie elementy z życia Wertera uważasz za najbardziej uniwersalne i nadal aktualne w dzisiejszym społeczeństwie?
Jordan Tomczyk: Czasy się zmieniły, lecz w gruncie rzeczy zmianie nie uległa natura ludzka. Dziś wiele osób nadal wikła się w dziwne relacje, których nie można nazwać zdrowymi, szczęśliwymi związkami. To właśnie sprawia, że cierpią i przez to też podejmują w swoim życiu wiele błędnych decyzji. Nie zawsze prowadzą one do śmierci, a przynajmniej nie tej samobójczej, ale jednak uciekanie w różnego rodzaju uzależnienia również nie przynosi dobrych efektów. Ten właśnie element przychodzi mi na myśl w pierwszej kolejności. Jest ich oczywiście więcej, ale to raczej temat na obszerny elaborat.
Czytadło: Czy uważasz, że literatura może pełnić rolę terapeutyczną dla czytelników doświadczających trudnych emocji, takich jak nieszczęśliwa miłość?
Jordan Tomczyk: Tak, jak najbardziej. Sam jestem zresztą tego żywym przykładem. Zdecydowanie łatwiej jest poradzić sobie z pewnymi trudnościami życiowymi, kiedy mamy świadomość, że inni też ich doświadczyli, nawet jeśli mowa o postaciach fikcyjnych. Może zabrzmi to trochę jak oksymoron, ale razem cierpi się raźniej i to również uważam za nieodłączny element ludzkiej natury.
Czytadło: Czy istnieje jakaś specyficzna scena w „Wywiadzie z Werterem”, która jest dla Ciebie szczególnie istotna lub emocjonalna?
Jordan Tomczyk: Cóż, w zasadzie cała książka taką właśnie dla mnie jest, lecz gdybym miał wybrać jeden fragment, to chyba ten, kiedy pod koniec Dorian pyta Wertera, czy ten naprawdę nie miał innego wyjścia i musiał targnąć się na własne życie. Nie zdradzę jednak, dlaczego akurat ten moment, ponieważ odpowiedź... znajduje się w książce.
Czytadło: Czy istnieje jakiś konkretny przekaz, który chciałeś podarować czytelnikom poprzez swoją interpretację postaci Wertera?
Jordan Tomczyk: Chciałem przede wszystkim oddać emocje, jakie mi wówczas towarzyszyły, ale jak wcześniej wspomniałem, nie planowałem pierwotnie przekazać tej książki w ręce szerszego grona adresatów. Pisałem ją bardziej dla siebie, przynajmniej w tamtym momencie.
Czytadło: Jakie są Twoje metody pisania? Czy preferujesz określony czas lub miejsce do pisania?
Jordan Tomczyk: Jeśli chodzi o moją twórczość, to opiera się ona w głównej mierze na nagłych przypływach weny. Czasem w mojej głowie pojawiają się luźne myśli, które później zamieszczam w utworze, czasem są to całe zdania, lub nawet poszczególne słowa kluczowe, będące punktem wyjścia do dalszych działań. W takich chwilach chwytam od razu za telefon i wszystko skrzętnie notuję, a gdy mam już gotową lwią część materiału, siadam w wolnej chwili przed komputerem i układam wszystko w zwartą całość.
Czytadło: Czy zawsze marzyłeś o karierze pisarskiej, czy to coś, co pojawiło się w Twoim życiu spontanicznie?
Jordan Tomczyk: Od najmłodszych lat uwielbiałem pisać. Moja mama do dziś przechowuje różne wiersze oraz opowiadania, jakie pisałem, będąc jeszcze w podstawówce. Swoją pierwszą w pełni ukończoną książkę napisałem dość późno, jednak najwyraźniej na wszystko w życiu przychodzi właściwy czas.
Czytadło: Jakie są Twoje największe ambicje jako pisarza?
Jordan Tomczyk: Pisać tak wszechstronnie, jak to tylko możliwe. Pod tym względem chciałbym być trochę takim pisarskim Quentinen Tarantino. On przecież tworzy filmy, które nie tylko mają swój niepowtarzalny, specyficzny klimat, ale również dotykają bardzo zróżnicowanej tematyki. Mam bardzo wiele różnych zainteresowań literackich, poczynając od literatury pięknej, przez klimaty mafijne oraz post-apo, a na horrorach i thrillerach kończąc. Jestem też wstępnie umówiony z pewnym żużlowcem na stworzenie jego biografii. Krótko mówiąc, w swojej twórczości nie chcę ograniczać się wyłącznie do jednego gatunku literackiego.
Czytadło: Czy istnieją inne formy sztuki, które również Cię inspirują?
Jordan Tomczyk: Tak, oczywiście. Przede wszystkim muzyka i to nie tylko ta współczesna, ale również klasyczna, z Szopenem, Mozartem i Vivaldim na czele. Jeśli zaś chodzi o malarstwo, uwielbiam twórczość Salvadora Daliego oraz "Witkacego". Śmiało mogę o sobie powiedzieć, że jestem człowiekiem wrażliwym na sztukę.
Czytadło: Jakie są Twoje główne zainteresowania poza pisarstwem?
Jordan Tomczyk: Wspomniana muzyka, sport z naciskiem na piłkę nożną, historia oraz podróże. Te mogę wskazać jako główne, choć mam ich znaczenie więcej.
Czytadło: Czy muzyka, zwłaszcza rockowa, nadal odgrywa istotną rolę w Twoim życiu i może mieć wpływ na Twoją twórczość literacką?
Jordan Tomczyk: Gitara basowa od pewnego czasu leży odłogiem ze względu na nawał obowiązków, lecz nie oznacza to, że wyrugowałem muzykę ze swojego życia. Ma ona zresztą wpływ na moją twórczość literacką. Czasem zdarza się, że wpada mi w ucho jakieś zdanie, lub nawet wyrażenie z danego kawałka i na jego podstawie tworzę następnie swój wiersz, lub opowiadanie. Muzyka do dziś w mej duszy gra i to już się raczej nie zmieni.
Czytadło: Jakie są Twoje ulubione elementy twórczości Stephena Kinga, Jo Nesbø i Dmitrija Głuchowskiego, które znalazły odzwierciedlenie w Twoich książkach?
Jordan Tomczyk: Są to przede wszystkim elementy grozy, tajemniczości i momentami mistycyzmu. Widać je przede wszystkim w opowiadaniach, które publikuję w Internecie na portalu "Opowi.pl". W sumie to dość ciekawe, bo ogółem nie przepadam za horrorami jako filmami, ale uwielbiam czytać książki osadzone w takich właśnie klimatach. Pisać zresztą też.
Czytadło: Czy Twoja praca jako dziennikarza sportowego wpłynęła na Twoje podejście do pisania literatury?
Jordan Tomczyk: Oczywiście. Dziennikarstwo opiera się przecież w głównej mierze na tworzeniu nowych treści, co pozwala rozwijać własny warsztat dziennikarski. W jaki sposób się to dokonuje? Na przykład poprzez sprawdzanie poprawności użytych w danym tekście wyrazów oraz sformułowań, co stało się w ostatnich latach moją małą obsesją, lecz muszę przyznać, że niezwykle pożyteczną. Praca dziennikarza sportowego wpływa zatem na moją twórczość literacką.
Czytadło: Czy masz jakieś rady dla młodych autorów, którzy również chcieliby podjąć się interpretacji znanych postaci literackich w swoich utworach?
Jordan Tomczyk: Mam takie dwie wskazówki. Po pierwsze: dobre rozeznanie w temacie. Niech poszukują jak najwięcej informacji na temat wybranej postaci i to nie tylko w książce, której ona dotyczy, ale również w różnego typu opracowaniach, ekranizacjach itp. A druga rada? By jedynym ograniczeniem dla nich była wyobraźnia.
Udało mi się przeczytać 7 książek 😜 wartych uwagi czytelnika.
Życzę Wam mnóstwo przygód z waszymi bohaterami i ciągle powiększającej się liczby przeczytanych książek 😁
LITERATURA DZIECIĘCA | 1 |
LITERATURA PIĘKNA | 0 |
KRYMINAŁ/SENSACJA/THRILLER | 1 |
RELIGIA | 0 |
ROMANS/EROTYKA | 1 |
FIKCJA HISTORYCZNA/ROMANS/DRAMAT | 0 |
LITERATURA OBYCZAJOWA, BELETRYSTYKA | 1 |
POEZJA | 3 |
PORADNIK | 0 |
LITERATURA FAKTU/WSPOMNIENIA/BIOGRAFIA | 0 |
HORROR | 0 |
SCIENSE FICTION | 0 |
POWIEŚĆ HISTORYCZNA | 0 |
LITERATURA MŁODZIEŻOWA | 0 |
FANTASY | 0 |
RAZEM STR | 1239 |
proza
IZABELA KRÓLCZYK | OLAV MAŁY TROLL O DUŻYM SERCU | AUTORSKIE |
IZABELA ŁĘCKA | KARBOLAND | SORUS |
KAROLINA ZIELIŃSKA | NOAH. AUSSIE BROTHERS #1 | EDITIO RED |
KRZYSZTOF KLADER | SZEPTY CIEMNYCH WÓD | NOVAE RES |
poezja
JOANNA BARANOWSKA | USŁYSZ W SOBIE? ZACZEKASZ TU? | PS CEZARY PAPAJ |
OLGA BARTNIK | WIATR Z PÓŁNOCY | RKS JANUSZ MUZYCZYSZYN |
GERARD KRZEMIŃSKI | OKRUCHY | FUNDACJA POETARIAT |
Gerard Krzemiński
Z tomiku: Okruchy
Wydawnictwo Fundacja Poetariat
🌹Blizna🌹
trudno jest
walczyć samemu
ze sobą
niełatwo jest
powstać z popiołu
upadek
z pozycji kolan
nie boli tak bardzo
lecz chwytam
pomocną dłoń
rana w sercu
wypalona żegadłem
obojętności
choć już nie boli
pozostanie na zawsze
🌹Marzenia🌹
dzień po dniu
odkładam swe marzenia
na półkę
z książkami do przeczytania
wiem że do nich wrócę
pragnienia ulepione z uczuć
dojrzewają powoli
w cieniu wspomnień
czasu tak mało
marzeń tak wiele
każdego dnia
rodzą się kolejne
tak trudno wybrać
to jedno jedyne
może wszystkie
pozostaną marzeniami
🌹Nadzieja🌹
nie zatrzymuj biegu życia
niech podąża za czasem
zatrzymaj się tylko na chwilę
po uśmiech
po kostkę czekolady
po watę cukrową
ukradzione chwile
smakują najbardziej
ukradzione spojrzenia
dotykają najmocniej
nadzieja przychodzi
z brzaskiem
🌹Nieznajomy🌹
kimże ów nieznajomy
czemu troszczysz się
o jego spokojny sen
czemu swe serce
przed nim otwierasz
przecież go nie znasz
czy to niepokój
sprawia drżenie
czy miłości pragnienie
on zagadką jest
tajemnicą
gdy ją odkryjesz
czar może prysnąć
pokochaj miłością niemożliwą
pozwól sercu drżeć
gdy odwiedzi cię we śnie
🌹Umierałem…🌹
wiele razy
odtrącony
porzucony
umierałem
z każdym wierszem
zawsze bolało
po wielokroć
spalałem się
w uczuciu
bolesny żar
koiły łzy
serce moje
osmalone
pełne blizn
jeszcze żyję
🌹Z innej gliny🌹
zbyt kruchej
by ukroić chleb
zbyt miękkiej
by wbić gwóźdź
zbyt delikatnej
by ugotować strawę
zbyt czystej
by zrobić pranie
zbyt szlachetnej
by zrobić zakupy
zbyt dumnej
by pochylić się
nad szarym życiem
Krzysztof Klader, urodzony 26 września 1979 roku w Polsce (Rzeszów), jest absolwentem Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Rzeszowie. W latach od 2002 do 2005 studiował Edukację Artystyczną na Uniwersytecie Rzeszowskim. W połowie lat 90` założył i współtworzył pierwszą taką grupę streetart`ową w Rzeszowie, która zajmowała się wykonywaniem murali oraz grafiki. To także uczestnik konkursu na Ogólnopolskim Konwencie Twórców Komiksu w Łodzi, a także Rzeszowskiej Akademii Komiksu przy WDK Rzeszów. Na co dzień rysuje, maluje na płótnach, deskach i ścianach. Po pracy lubi słuchać ciężkich, mocnych brzmień. Debiutuje w dziedzinie literatury powieścią z gatunku kryminał/sensacja p.t. ,,Szepty ciemnych wód”.
Czytadło: Co skłoniło Cię do założenia pierwszej grupy streetartowej w Rzeszowie, i jakie były jej najważniejsze osiągnięcia?
Krzysztof Klader: Do założenia grupy streetartowej, skłoniło mnie i przyjaciela – Grzesia Paśkiewicza, kilka czynników i okoliczności. Po pierwsze; w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych w kraju zrobiło się sporo przestrzeni do działania na artystycznym polu. Na przykład w sklepach było już więcej farb, niż tylko biała i czarna. Paleta kolorów była wręcz nieograniczona, podobnie jak wyobraźnia, w której powstawały projekty. Do oficjalnych osiągnieć należy I nagroda w konkursie plastycznym „Ściana” i rok później Wyróżnienie w tym samym konkursie. O „nieoficjalnych” osiągnięciach nie chcę tu pisać, bo „nie ostygła jeszcze farba” na elewacjach kilkunastu budynków, choć minęło już sporo lat. To był wspaniały czas i historia na zupełnie inne opowiadanie.
Czytadło: Jakie wyzwania napotykałeś podczas udziału w Ogólnopolskim Konwencie Twórców Komiksu w Łodzi i Rzeszowskiej Akademii Komiksu przy WDK Rzeszów?
Krzysztof Klader: Udział w Ogólnopolskim Konwencie Twórców Komiksu był o tyle wyzwaniem, że trzeba było wymyślić fabułę, napisać scenariusz i narysować postaci. W szkole z kumplami często wymyślaliśmy takie historie, ale na Konwencie Komiksu obowiązywały krótkie formy. Po przyjeździe do Łodzi i udaniu się na sale wystawowe i prelekcyjne, odnalazłem swoje prace, ale szybko o nich zapomniałem, bo wokół było tyle komiksów, że nie wiedziałem na czym się skupić. Tam też spotkałem i otrzymałem autografy od Grzegorza Rosińskiego i Papcia Chmiela. Sylwetek tych tytanów komiksu, nikomu nie trzeba przedstawiać. W Rzeszowskiej Akademii Komiksu pod kierownictwem Wojciecha Birka, znawcę, a wręcz fanatyka komiksu, poznawaliśmy arkana sztuki komiksowej. Byli goście, prelekcje, wystawy. Świetnie wspominam ten czas.
Czytadło: Jakie są Twoje główne inspiracje artystyczne, zarówno w dziedzinie rysunku, malarstwa jak i literatury?
Krzysztof Klader: To i łatwe, i trudne pytanie. Po przestudiowaniu historii sztuki mam w głowie tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy dzieł i autorów. W rysunku oprę się na kresce komiksowej, a tutaj mistrzowie: Moebius, Bill Sienkiewicz, Todd McFarlane. I robi się coraz trudniej, bo w malarstwie aż roi się od wspaniałych artystów. Inspiracji nie brakuje, a te jeśli właśnie ich potrzebuję, to znajduję je u Jacka Malczewskiego, Zdzisława Beksińskiego, Wojciecha Siudmaka, i wielu innych. Wspomnę tu jeszcze o pracach Wiesława Grzegorczyka w dziedzinie plakatu; gdy oglądam Jego plakaty, to trzymam się za głowę. To Geniusz! A w literaturze? Nie wiem czy to inspiracje, ale dobrze czuję się przy Orwellu, Kafce, Rolandzie Toporze. Muszę to przemyśleć, sporo tu surrealistów…
Czytadło: Jakie są różnice między tworzeniem murali a pracą nad płótnami, deskami czy ścianami w kontekście Twojej sztuki?
Krzysztof Klader: Różnice wynikają z materii, na której się pracuje; zasadniczo największa różnica występuje przy ścianie. Niejednokrotnie wielkość takiej ściany czy muru zmusza do większego rozmachu, dosłownie i w przenośni. No i oczywiście perspektywa i percepcja odbioru dzieła. Obraz na ścianie będzie inaczej postrzegany, niż klasyczny obraz na płótnie, czy desce. Najbardziej lubię pracować na płótnach i dużych formatach. Mogę sobie wtedy poszaleć, choć zawsze, kiedy odchodzę od płótna, czuję na sobie spojrzenia moich profesorów i którzy niezawodnie powtarzają: kolego, może i 2+2 równa się pięć albo trzynaście, ale do cholery wszystko w tym malarstwie musi się zgadzać!
Czytadło: Co skłoniło Cię do zadebiutowania w literaturze, pisząc powieść z gatunku kryminał/sensacja "Szepty ciemnych wód"?
Krzysztof Klader: Do debiutu literackiego skłoniła mnie chęć przeniesienia na karty powieści historia, która od bardzo długiego czasu chodziła mi po głowie. Sam czytając innych autorów, niemal od razu wchodzę w wymyślony przez nich świat. Dwa, trzy zdania i jestem już gdzie indziej. Byłem ciekaw, czy odbiór mojej powieści wśród Czytelników może być podobny. No i okazuje się, że tak. W recenzjach, opiniach i rozmowach z Czytelnikami mam tego potwierdzenie. Jestem z tego powodu bardziej niż szczęśliwy.
Czytadło: Jakie emocje lub doświadczenia chciałeś przekazać czytelnikom poprzez swoją debiutancką powieść?
Krzysztof Klader: „Szepty ciemnych wód” to właściwie same emocje: smutek, radość, gniew, zaskoczenie, odraza, wstręt, duma, ekstaza i wiele innych. To właśnie na emocjach zależało mi najbardziej. Fabuła powieści, miała za zadanie wydobyć ich jak najwięcej. Na samym smutku, radości czy żalu daleko bym nie zajechał. I o tych właśnie emocjach, których w powieści jest znacznie więcej, piszą mi i mówią Czytelnicy.
Czytadło: Jak muzyka, zwłaszcza ciężkie i mocne brzmienia, wpływa na Twój proces twórczy?
Krzysztof Klader: Muzyka. Muzyka! Nie przypominam sobie, żebym stworzył coś bez udziału muzyki. Uwielbiam. Najczęściej towarzyszą mi ciężkie dźwięki Black Metalu, Heavy Rocka i Hard Core. Takiej muzyki słucham od szczeniaka (miałem osiem lat i starszych kolegów, którzy włączyli mi Halloween „Keeper Of The Seven Keys” i powiedzieli, że od tej pory jestem „Metalem”). Później było już z górki: Dragon „Fallen Angel”, Death „Leprosy”, Obituary „The End Complete”. Nasz Kat, Vader, Mgła… a czy muzyka wpływa na mój proces twórczy? Tak, tak, po trzykroć tak!
Czytadło: Czy istnieją konkretne tematy lub motywy, które często pojawiają się w Twoich pracach artystycznych?
Krzysztof Klader: Jeśli pojawia się u mnie pojęcie „często” i jestem w stanie to wyłapać, to natychmiast włącza mi się wielkie, czerwone światło i schodzę z tej ścieżki świadomości. To alert, który zmusza mnie do znalezienia innego rozwiązania, ale tak; operuję motywami - niech to będzie na doraźny użytek – aniołów i demonów. Na tej amplitudzie emocji najwyższe i najniższe wychylenia dobra i zła.
Czytadło: Jakie są Twoje plany na przyszłość w kontekście twórczości artystycznej, zarówno w dziedzinie sztuk plastycznych?
Krzysztof Klader: Obecnie jestem skupiony na napisaniu kolejnej powieści. Mam pomysły na kolejnych dziesięć książek; teraz jest czas na drugą. Jak to się ma, na przykład do malarstwa czy rysunku? No chyba właśnie tak, że niemal równocześnie maluję i rysuję. Łapię się na tym, że nie mógłbym pisać bez malarstwa i nie mógłbym malować bez pisania. W moim przypadku te działania po prostu nachodzą na siebie, przenikają się i mają na siebie ogromny wpływ. Nie potrafię już chyba oddzielić od siebie tych dwóch dziedzin.
Czytadło: Skąd wziął się pomysł na stworzenie postaci Aleksandry Oreanki i jakie były inspiracje do jej stworzenia?
Krzysztof Klader: Od samego początku wiedziałem, że postacią wokół której będzie toczyć się fabuła książki, zostanie kobieta. Dlaczego? Bo moim zdaniem w kobietach jest tak ogromna skala emocji, że mężczyźni mogą tylko o tym pomarzyć. Dla przykładu zestawmy obok siebie wkurzonego faceta i podobnie, kobietę. Mężczyzna (relatywnie) wygląda na wkurzonego, ale u kobiet ta emocja jest spotęgowana do entej (takie mam przekonanie). Facet – niech będzie w literaturze – to prosta konstrukcja. Kobieta? W ich przypadku nieraz piekło zamarzło…
Czytadło: Jakie wyzwania stanęły przed Tobą podczas kreowania atmosfery mrocznego thrillera, zwłaszcza w kontekście serii makabrycznych zbrodni?
Krzysztof Klader: Rzeczywiście. Fabuła to jedno – szkielet, rusztowanie, ale atmosfera to już inna sprawa. I znów – atmosfera, klimat nie dają się zamknąć w konstrukcyjnych ryzach. Mam przekonanie, że są właśnie ulotne, bliżej ducha, niż ciała. Wyzwaniem było takie wykreowanie atmosfery wokół postaci, żeby ich otulała, z czasem gęstniała do tego stopnia, iż bohaterowie będą mieć kłopoty z odróżnieniem tlenu od dwutlenku węgla.
Czytadło: Czy istnieją rzeczywiste zdarzenia lub postaci, które stanowiły inspirację dla fabuły "Szeptów ciemnych wód"?
Krzysztof Klader: „Szepty ciemnych wód” to absolutna fikcja literacka. Wszystkie postaci i zdarzenia są wykreowane w mojej wyobraźni, natomiast niektóre miejsca, mogą się Czytelnikom wydawać znajome, bardzo znajome lub rzeczywiste. Tego będziemy się trzymać. Jestem pewien, że Czytelnik szybko odnajdzie się w realiach powieści.
Czytadło: W jaki sposób proces śledzenia zbrodni Tanatosa i odkrywania kolejnych zwłok wpływa na rozwój postaci Aleksandry Oreanki?
Krzysztof Klader: Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły powieści, ale rzeczywiście, podążanie śladem Tanatosa prowadzi redaktorkę Oreankę w najciemniejsze zakamarki jej niespokojnej duszy. Innymi słowy, obrazy zwłok, okoliczności ich odkrywania stają się źródłem jej psychicznego i fizycznego wyczerpania.
Czytadło: Dlaczego zdecydowałeś się umieścić akcję w środowisku lokalnej redakcji tygodnika? Jakie aspekty społeczne czy zawodowe chciałeś przez to przedstawić?
Krzysztof Klader: Na potrzeby fabuły powieści, umieściłem moich bohaterów w redakcji lokalnego tygodnika. To źródło i niejako centrum wydarzeń. W redakcji zbierają się ludzie, zbiegają informacje, jak w soczewce skupiają się pomysły, idee, relacje. Stąd też wszystko i wszyscy rozbiegają się po kraju, w poszukiwaniu Tanatosa.
Czytadło: Czy postać Tanatosa została stworzona na podstawie rzeczywistych psychologicznych profili przestępców, czy też była to czysta inwencja twórcza?
Krzysztof Klader: Tanatos, to czysta inwencja twórcza. To najbardziej tajemnicza i wielowymiarowa postać. Nawet fizycznie różni się od zwykłych bohaterów. Ani kobieta, ani mężczyzna. O Tanatosie piszę i myślę TO. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że o Tanatosie jeszcze poczytamy i porozmawiamy.
Czytadło: Jakie wyzwania stanęły przed Tobą w kreowaniu psychologicznego portretu Aleksandry Oreanki, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej zmaganie się z własnymi demonami i wizjami?
Krzysztof Klader: Przede wszystkim Aleksandra Oreanka miała mieć w założeniu wielowymiarowy charakter. Targana emocjami i wydarzeniami nie ma lekkiego życia. Jej przeszłość jest znaczona bólem i goryczą. Profil psychologiczny Olki jest dosyć skomplikowany. Nie tylko jej. Generalnie moi bohaterowie – nawet ci drugoplanowi – muszą się składać z mięsa i nerwów. To wszystko ma być ich nierozerwalną składową. Przyznaję, że budowanie postaci sprawia mi ogromną przyjemność.
Czytadło: W jaki sposób pracowałeś nad budową napięcia i atmosfery strachu, szczególnie w kontekście przekazywanych co tydzień lokalizacji kolejnych ofiar?
Krzysztof Klader: Myślę, że to wypadkowa wszystkich książek, które przeczytałem, filmów które obejrzałem i kliku sytuacji, w których na własne życzenie się znalazłem. Konstrukcja fabularna książki – cotygodniowe informacje od Tanatosa – zmusiły mnie do budowania i zwiększania napięcia. Pewnie jak w wielu gatunkowych pozycjach literackich czy filmowych.
Czytadło: Czy są jakieś elementy powieści, które odzwierciedlają aktualne wydarzenia społeczne lub osobiste Twoje przemyślenia?
Krzysztof Klader: Czytelnik może sobie pozwolić na dowolną inetrpretację „Szeptów ciemnych wód”. Utrzymuję, że powieść to czysta fikcja literacka i lepiej, że nie ma w tym przypadku odzwierciedlenia w aktualnych, czy nawet historycznych wydarzeniach. Czy w powieści są moje przemyślenia? O tak! Wszystko to przerobiłem już w swojej wyobraźni.
Czytadło: Jakie są Krzysztofie Twoje plany na przyszłość? Czy masz w planach pisanie kolejnych thrillerów, czy może innych gatunków literackich?
Krzysztof Klader: Jeśli chodzi o plany na przyszłość, to piszę kolejną powieść i będzie utrzymana w klimacie kryminału czy thrillera. Inne gatunki literackie również mam w głowie, ale na razie muszą poczekać w najdalszych zakamarkach mojej wyobraźni. Parę dni temu opowiedziałem pokrótce zaufanej osobie, o czym chciałbym jeszcze napisać, ale po kilku zdaniach gwałtownie mi przerwała mówiąc, że lepiej żeby o tym nie opowiadać i najlepiej nie dotykać pióra. No to chyba jednak napiszę…
- Kim jesteś? - spytała Ola, pochylając się nad telefonem. Musiała powtórzyć, bo pierwsza próba wypadła ledwie słyszalnie.
- Moja tożsamość w tej chwili interesuje wyłącznie policję. Daj im spokój i pozwól popracować, chociaż organy ścigania nie będą mogły odwzajemnić się tym samym wobec ciebie.
Z grubsza potrafię przewidzieć, kiedy będziesz mogła odpocząć, ale w najbliższym czasie nie licz na to. A oni? W końcu biorą za tę robotę niemałe pieniądze i potencjalny sukces w tej sprawie może podnieść słupki zaufania do tej formacji o kilka punktów procentowych. Nie życzę im sukcesu, ale finał może być zaskakujący. Nieprzewidywalny dla wszystkich stron. Zadawaj pytania, Olu, a jeśli nie możesz, to poproś kogoś z milczącego towarzystwa o wskazówkę. Tam, aż kipi od pomysłów, wyrywają się do roboty. Ja słucham.
Kielanowicz wyrwał z notesu kartkę i coś nabazgrał, podsuwając Oreance. Ola musiała tylko odczytać treść:
- Aldona Muszyńska. Gdzie jest ciało? Gdzie są ukryte zwłoki?
Olga Bartnik - W 2022 roku debiutowała zbiorem opowiadań pt. „Ceremoniał pustyni.” Autorka z zawodu historyk i HR – owiec, oprócz opowiadań pisze miniatury literackie, wiersze oraz recenzje. Trzeba przyznać, że ma ucho do języka. Publikowała w wielu czasopismach literackich, między innymi w „Bezkresie”, „Babińcu Literackim” oraz „Biuletynie Literackim” wydawnictwa Anagram. Jest żoną, matką i pisarką. Piękną i brzydką, dobrą i złą, pełną wiary, nadziei i poczucia bezsensu, rozsądku i szczypty szaleństwa, otwartości na ludzi i tęsknoty za ciszą. Na co dzień w dżinsach, sercem wybiera sukienki, a elegancja to dla niej umalowane rzęsy. Swoje obserwacje, myśli, chwile wyraża słowami, a resztę pozostawia w przestrzeni między nimi.
Czytadło: Skąd czerpałaś inspirację do napisania "Wiatru z Północy" i co skłoniło Cię do eksploracji tematów związanych z Północą?
Olga Bartnik: Mieszkam na norweskiej wyspie prawie 12 lat. Wiatr i cisza to pierwsze, co tu odnotowałam. Do wiatru przywykłam, a dzięki ciszy otoczenia, odnalazłam ciszę w sobie.
Jestem realistką z wyobraźnią. Inspiracje czerpię ze świata i sposobu percepcji rzeczywistości. Przykład: piszę o ciszy w górach. Gdy idziesz w góry, to cisza kłuje w uszy. Słyszysz swój oddech. Cisza nie tylko jest i da się doświadczyć. Ona drzemie, czai się, drga, kusi, schodzi do mojego serca...
Czytadło: Dlaczego wybrałaś Panią Specto jako centralną postać w wielu z wierszy? Jakie wyzwania i radości przyniosło jej stworzenie?
Olga Bartnik: Pani Specto to jest oczywiście ukłon w stronę Pana Cogito Herberta. Cogito jest racjonalny i hiperczujący, mocny i świadomy swoich ograniczeń, moralnie zaangażowany i odpowiedzialny za swoje życie. Wiersze Herberta od pierwszych, przeczytanych w liceum wersów, pozostają niedoścignionym wzorem poetyki sensu, celności i prostoty. To jeden z moich ulubionych poetów. Mam nawet tomik polsko-norweski herbertowskiego pióra.
Zastanawiałam się, jaki podmiot liryczny byłby mi najbliższy - buntowniczka, wojowniczka, krzykaczka, cyniczka, stoiczka, komiczka, mistyczka, matka Polka? Nie, żadna z nich. Najbliższa mojemu temperamentowi, osobowości (i niewydumane) jest obserwatorka.
Dlatego Pani Specto, bo specto, spectare... to po łacinie patrzeć, oglądać, obserwować. Dobrze, prosto brzmi. Napisałam kilka wierszy i przyjęło mi się w głowie.
Ciekawa jestem odbioru czytelników😊
Czytadło: Wiersze "Niedźwiedzie polarne" i "W ogrodzie" przenoszą czytelnika w niezwykłe miejsca. Czy te miejsca są dla Ciebie symboliczne, czy może opierają się na konkretnych doświadczeniach lub podróżach?
Olga Bartnik: "Niedźwiedzie polarne" to szybki strzał, można powiedzieć, po odwiedzeniu jednej z galerii sztuki w miasteczku obok. Uderzyło mnie, co tu się uważa za sztukę.
"W ogrodzie", to wiersz osobisty i symboliczny zarazem. W tym sensie i osobniczy, i uniwersalny. Każdy ma na koncie jakąś daninę złożoną na ołtarzu miłości.
Czytadło: Jakie są główne pytania filozoficzne, które stawia "Wiatr z Północy" i jakie odpowiedzi lub przemyślenia chciałaś przekazać czytelnikom?
Olga Bartnik: To jest taka mieszanka świata zewnętrznego i wewnętrznego, świata widzialnego - jakby powiedział Josif Brodski - i ukrytego. Człowiek żyje w obu tych światach i czasem ma trudność oddzielić je od siebie.
Powiem tak, struktura tomiku pomaga - część I mówi o postrzeganiu świata zewnętrznego. Część II to intymny obraz relacji i percepcja od wewnątrz. Część III - to próba spojrzenia z lotu ptaka, na ile potrafię, i próba złapania innej, nadprzyrodzonej perspektywy życia.
Czytadło: Czy Pani Specto jest dla Ciebie swoistym alter ego, czy raczej przedstawicielem uniwersalnych doświadczeń ludzkich?
Olga Bartnik: Zdecydowanie jest mi bliska jako obserwator i komentator rzeczywistości. Czytelnicy zdecydują, na ile jest uniwersalnym doświadczeniem. 😊
Czytadło: Wiersze poruszają kwestie transcendencji. Dlaczego zdecydowałaś się wpleść te elementy metafizyczne w swoją poezję?
Olga Bartnik: Metafizyka to fascynująca, a zapomniana dziś część filozofii, która pyta o kwestie podstawowe, dotyczące istoty i przyczyny bytu. Pyta też o to, co ukryte, tajemnicze, a przeczuwane na podstawie przesłanek, które wyprowadzamy z rzeczywistości. Uważam, że pytanie o Boga jest jednym z tych zasadniczych. Bez zadania tego pytania człowiekowi trudno znaleźć swoje miejsce. A poeta musi pisać o tym, co jego samego dotyczy.
Czytadło: Jakie znaczenie mają dla Ciebie wiersze dotyczące kwestii cywilizacyjnych, takie jak "Lekcja etyki" czy "Cywilizacja"?
Olga Bartnik: Całe nasze życie, obserwujemy, mniej lub bardziej świadomie, że coś się kurczy, obumiera w świecie - najpierw naszych wartości, potem w artefaktach kultury, które te wartości i pracę wytworzyły. Coś się zwątla, coś jeszcze się tli, a coś innego wchodzi w te miejsca. To obserwacja, więcej niż krytyka, bo zmian, które zaszły nie zatrzymamy, możemy za to je zrozumieć.
Czytadło: Czy "Wiatr z Północy" to również forma odniesienia do Twojego własnego życia i doświadczeń, czy raczej bardziej uniwersalny komentarz do ludzkiej egzystencji?
Olga Bartnik: Myślę, że odpowiedź na to pytanie pada już powyżej - oba.
Czytadło: Jakie techniki literackie lub stylistyczne są dla Ciebie najważniejsze w tworzeniu poezji, zwłaszcza w kontekście tego tomiku?
Olga Bartnik: Słowa brzmią, znaczą, tworzą obrazy i skojarzenia, wzbudzają emocje, uczucia. W poezji słowa są najważniejsze.
Uwiłam sobie lata temu osobistą definicję pisarza, w tym poety. To ktoś, kto zna te same słowa, co wszyscy, a inaczej je składa. Podtrzymuję i próbuję składać po swojemu. 😊
Czytadło: Czy istnieją konkretne przykłady postaci lub sytuacji, które były dla Ciebie szczególnie trudne bądź satysfakcjonujące do opisania w "Wietrze z Północy"?
Olga Bartnik: Napisałam kilka wierszy dla męża, dzieci, matki, siostry, dziadka i babci, przyjaciół. One się łączą z najsilniejszymi uczuciami.
Czytadło: Czy masz nadzieję, że czytelnicy znajdą w Twojej poezji konkretne przesłanie lub inspirację do refleksji nad sobą i światem?
Olga Bartnik: Mam nadzieję, że przebrną przez "Wiatr z Północy" - wewnętrzne i zewnętrzne światy myśli. Mam nadzieję, że te myśli będą wystarczająco zrozumiałe i proste, żeby czytelnika dotknąć.
Czytadło: Jakie reakcje czytelników są dla Ciebie najbardziej wartościowe lub satysfakcjonujące w kontekście tego debiutanckiego tomiku?
Olga Bartnik: Każda reakcja, uwaga, komentarz będą cenne i mile widziane. Zapraszam do kontaktu przez mój profil autorski. 😊
Czytadło: Czy praca nad "Wiatrem z Północy" wpłynęła na Twoje spojrzenie na świat i życie w jakiś istotny sposób?
Olga Bartnik: W latach 2019-2022 powoli, organicznie napisałam ponad 150 wierszy. "Wiatr z Północy" to utwory wybrane z tego okresu. Widać tu drogę - przekrój tematów, rozwój warsztatu. Wiersze tradycyjnie rymowane i rytmiczne przeplatają się z wolnymi i ascetycznymi. Dlatego pod każdym umieściłam datę powstania. Zebranie ich, współpraca z redaktorem, wydawcą, patronkami, promocja na pewno wpływają na mnie. Uczą pokory i odwagi mówienia własnym głosem.
Czytadło: Jakie są Twoje plany na przyszłość związane z tworzeniem poezji? Czy możemy spodziewać się kolejnych tomików o podobnej tematyce?
Olga Bartnik: Poezja jest jak skok w przerębel - myśl w pigułce. W odróżnieniu od prozy, którą, powiedzmy, można określić jak pływanie odpowiednio w: jeziorze - miniatury, rzece - opowiadania, morzu - powieści, oceanie - sagi. Skok do lodowatej wody jest ożywczy po wysiłkowym pływaniu w morzu, a to właśnie robię (czyli pracuję nad powieścią). Zatem od czasu do czasu będę wskakiwać w przerębel na mojej Północy.
Dziękuję wspaniałej Patronce za rozmowę 😊
Olga Bartnik
Z tomiku: Wiatr z Północy
Wydawnictwo RKS Janusz Muzyczyszyn
🌹Lekcja etyki🌹
Pani Specto
prowadziła lekcję etyki
dla nastoletnich wikingów
wszyscy ziewali gadali wędrowali po klasie
strasznie przynudzała
o metafizyce
pytaniach podstawowych
sensie życia
tra la la
a oni chcieli wiedzieć
jak wytapia się stearynowe świece
ustala proporcje piasku wody i cementu w betonie
hoduje domowe kryształy
zaprawia steki na grilla
ile ma lat
i czy w kraju z którego pochodzi
dorośli mają netflixa
a młodzi grają w minecraft
na odpowiedź – Polak stworzył Wiedźmina
dyskusje umilkły
zostało siedem minut na dokopanie się
do pytania: kim jest człowiek?
zlepek atomów
idący na czele cywilizacji
świeca która spala się w Jego obecności
styczeń 2021
🌹Boczna uliczka🌹
Zbigniewowi Herbertowi (1924–1998)
To nie wymagało wielkiej odwagi:
Spakować przedmioty.
Zatrzasnąć drzwi bagażówki.
Zjeść ostatnią kolację ze znajomymi,
którzy niebawem zapomną moje imię.
Nakręcić zegar na piątą,
ostatni raz patrzeć na świt nad Odrą.
Zebrać uśpione ciała dzieci,
na główkach krzyże palcem skreślić,
zapiąć pasy bezpieczeństwa.
Wsiąść w samolot,
wylądować na biegunie świata,
gdzie ludzie mówią na wdechu.
Upoić się zapachem twojej skóry.
Nie odróżniać białej nocy od szarości dnia.
Żyć marzeniem kraju na skraju serca.
Patrzeć, jak dzieci rosną na ludzi –
protoplastów nowych rodów.
Zapodziać gdzieś miarę samotności –
kwitnąć pod twoim spojrzeniem.
Rozmawiać ze swoim Bogiem nieswoimi słowami
i czekać, aż wysłucha.
Budować swoje miejsce na Ziemi.
Wypatrywać starych ludzi i cmentarzy –
oswajać myśl, że żyją tam, dokąd idziesz.
Nadać imiona odcieniom tęsknoty –
jak kamieniom, którymi wypełnia się kieszenie.
Zapomnieć, kim się miało być
i stać się kimś innym.
Każdego dnia mieszkać
na bocznej uliczce wolności,
gdzie ludzie nie zaglądają sobie w okna.
grudzień 2020
🌹Wolę🌹
Wolę gdy mówisz o sobie
zamiast bez emocji obierać mnie z uczuć
cedzić słowa
domniemywać
dywagować
rozdrabniać na kompost
ogród zielonych pokrzyw szałwii
i zlanych słońcem
chińskich róż
czekam aż opowiesz o tym
co bezwzględnie wiesz
znasz
co cię dręczy i ośmiela
co w tobie ku mnie
ciąży
lipiec 2022
🌹Wiatr z Północy🌹
Wiatr z Północy nie zostawił we mnie suchej nitki
przekonań
o własnej kondycji
wstałam nieśmiertelna
kopnęłam kapcie pod łóżko
rzucę wyzwanie osiągnę szczyt
endorfinowy deszcz spłucze żal
minionych dni
jakby nie moich
śmiać mi się chce z legend o wieczności
rodzaju ludzkiego
gdy stoję u stóp góry
wspinam się na jej grzbiet – ona trwa
przystaję przy broczącym strumieniu
poję się jego sokami – on połyka moje łzy
zdobywam szczyt – góra nieporuszona
spuszcza ze smyczy północny wiatr
co próbuje wyrwać mi głowę z ciała
i stoczyć jak kamień do swoich stóp
🌹Sad wiśni🌹
Czy mi się śni?
za oknem sad wiśni
oszalał zakwitł mieni się rumieni
ciążą do ziemi kiście pełne czerwieni
grudniowe gałęzie
bez wiosny pąków liści
w nagim pędzie
nie chcą czekać marzyć zwlekać
tylko żyć
Czy mi się śni?
Nie, to naprawdę my.
Kwiecień 2020
Ula Gudel - z urodzenia córka Podlasia, z wykształcenia antropolożka kultury i ekonomistka, z przeznaczenia pisarka, na co dzień mieszka w Emiratach Arabskich. W 2022 roku zadebiutowała książką „Jaszczurka”, pierwszą częścią serii „Dziewczyna bez imienia”.
Czytadło: Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
Ula Gudel: Tak naprawdę od kiedy zaczęłam czytać. Bardzo wcześnie zaczęłam pisać opowiadania, prowadziłam dziennik. Ale transformacja od bujnej wyobraźni dziecka do tworzenia powieści zajęła mi trochę lat… Na swojej drodze spotkałam równie wielu ludzi, którzy zachęcali mnie do podjęcia się tego bardziej na poważnie, jak i takich, którzy byli całkowitymi sceptykami takiej życiowej ścieżki (bo co można na tym zarobić!) Od decyzji do decyzji, kiedy w końcu zaczęłam „poważną” pracę na pełnym etacie, pisanie zeszło na dalszy plan. I tak to trwało do 2022. W maju 2021 roku zmarła bliska mi osoba, mój cioteczny brat, z którym dzieliłam od dzieciństwa swoją pasję do fantastyki. Przez rok próbowałam poskładać sobie to jakoś w głowie i… nie mogłam. Nagle miałam taką wielką dziurę w życiu, tyle przegadanych wątków z „Gwiezdnych Wojen”, tyle nocy spędzonych na graniu i to wszystko nagle jakby zniknęło w przepaści niepamięci. Kiedy wyjechałam na urlop w maju 2022, nagle historia ze mnie popłynęła. To było jak obsesja. W dwa tygodnie zapisałam sześć czy siedem notatników. I to był pierwszy szkic „Jaszczurki”. Hołdem w jego stronę jest nazwa plemienia Azzgotów. To było jego przybrane imię w RPG.
Czytadło: Czy istnieją jakieś książki, które wywarły na Tobie szczególne wrażenie lub miały wpływ na Twoje życie?
Ula Gudel: Któż ich nie ma! Z jakiegoś powodu (może lepiej nie dociekać!) uwielbiam książki, które dotykają ciemnej strony ludzkiej natury, na przykład „Miasto Ślepców” Jose Saramango czy „Nowy, wspaniały świat” Aldusa Huxleya. Te, po których nie można zasnąć, bo czuje się, że odsłoniły jakieś nieznane, nieprzemyślane wcześniej elementy układanki, która składa się na człowieczeństwo. Wydaje mi się, że to jest także przyczyną, dla której klasyczne opowieści, jak greckie mity, wciąż pozostają dla nas inspiracją – świetnie odtwarzają tak odwieczne dylematy, przed którymi stajemy, a także ograniczony wpływ, który mamy na własne przeznaczenie. Połykam też masowo kryminały, stąd pewnie elementy intrygi w „Jaszczurce”.
Czytadło: Czy masz jakieś ulubione miejsce do czytania, które sprzyja Twojej twórczości lub relaksowi?
Ula Gudel: Jako pracująca mama dziecka ze spektrum autyzmu cieszę się każdą chwilą i każdym miejscem, które daje mi nawet pięć minut na bycie z własnymi myślami. Nie mam ich za wiele. Przeważnie piszę i czytam albo bardzo wcześnie rano – około piątej, albo po tym, jak położę córkę spać, późnym wieczorem. Z tego samego powodu od wielu lat jestem też fanką audiobooków. Uprzyjemniają mi codzienne stanie w korkach.
Czytadło: Jakie gatunki muzyczne najbardziej Cię inspirują lub towarzyszą Ci w różnych chwilach życia?
Ula Gudel: Świetne pytanie! Mam kilka list, których słucham, kiedy piszę. Jedna, na której królują Loreena McKennitt, Secret Garden, Dead Can Dance i John Williams. Ale mam oddzielną listę na sceny walki… gdzie mam wszystko, od ciężkiego rocka po „Can’t take my eyes off you” w wykonaniu Frankie Vallie. To właśnie ta piosenka podyktowała mi niejako starcie Eli i Ha’tenga w pierwszym rozdziale „Jaszczurki”. Jestem osobą, która łatwo sobie wizualizuje słowo pisane, dlatego kiedy piszę, od razu przewija mi się przed oczyma film i muzyka jest jego nieodłączną częścią.
Czytadło: Jakie są Twoje ulubione miejsca na podróże? Czy podróże wpływają na Twoją twórczość literacką?
Ula Gudel: Jestem bardzo przyziemną podróżniczką. Urodziłam się na wsi i z pełną dumą mogę stwierdzić, iż wieś ze mnie nigdy nie wyszła. Gdziekolwiek nie pojadę, to zawsze te mniejsze, zapomniane albo w ogóle nieodwiedzane miejsca stają się moimi ulubionymi. Uwielbiam jeździć tam, gdzie mogę zaznać spokoju, natury, pogadać z ludźmi, wysłuchać ich historii. Ostatnio moją ulubioną destynacją stała się Sri Lanka, którą wszyscy przyjezdni traktują jako miejsce, gdzie przemieszcza się z jednego punktu do drugiego. Kiedy jednak zatrzymasz się na chwilę i zdecydujesz na eksplorację okolicy na dłużej, zaczynasz naprawdę rozumieć, jak funkcjonuje ten kraj i ludzie, którzy w nim mieszkają. I takie interakcje naprawdę dają mi inspirację do pisania. Z jednej strony autorzy fantasy mają niby znacznie większą wolność literacką niż pisarze z gatunku powieści historycznej. Niby nie muszą robić dogłębnych badań nad kulturą, którą opisują… jednak tworzenie nowego świata wcale nie jest takie proste i zatrzymanie się jedynie na powierzchni sprawia, że łatwo podważyć całą historię. Podróże są najlepszym źródłem przemyśleń do tego kontekstu. O ile chce nam się spędzić czas na zagłębienie w mikroświat miejscowych i wyjście poza hotel.
Czytadło: Jakie są Twoje zainteresowania poza literaturą? Czy masz jakieś hobby?
Ula Gudel: Wolałabym mieć ich mniej! Jestem, niestety, z natury ciekawska i interesuje mnie zdecydowanie zbyt wiele! Przede wszystkim, od dziecka fascynują mnie opowieści z różnych stron świata – mitologie, bajki. Zbieram je nałogowo. Aha, poczekaj, miała być „nie-literatura”. Komiks zatem też się nie liczy, godzinami mogłabym rozprawiać o Thorgalu… Anime, gry planszowe i rpg, choć nie grałam od lat, ciągle chętnie sprawdzam, co dzieje się w tej sferze. Chciałabym mieć więcej czasu na sport – chodzenie po górach, sztuki walki, jogę. Poświęcam na to tyle, ile mogę, ale zdecydowanie mam niedosyt. Pogodziłam się jednak z tym, że w życiu człowieka są różne etapy. Kiedy jest się nasto- lub dwudziestoparolatkiem, można spokojnie inwestować we wszystkie własne zainteresowania. Potem przychodzi czas na rodzinę, priorytety się zmieniają i ten sam czas zaczynamy inwestować przede wszystkim w relacje z bliskimi. Nie ma co udawać, że pracująca mama dziecka, które wymaga sporo dodatkowej opieki i uwagi, znajdzie czas na codzienne hobby. Napisanie książki było już cudem samym w sobie. Ale dzięki dobremu podziałowi obowiązków z mężem, a także pomocy przyjaciół i rodziny udaje mi się, na szczęście, wygospodarować te chwile dla siebie.
Czytadło: Jak narodził się pomysł na stworzenie serii „Dziewczyna bez imienia” i dlaczego zdecydowałaś się połączyć różnorodne mitologie i folklor w jedną opowieść?
Ula Gudel: „Dziewczyna bez imienia” jest tak naprawdę kontynuacją historii, którą napisałam lata temu, ale nigdy nie opublikowałam. Była to opowieść o tajemniczej dziewczynie, która budzi się w elfim lesie i nikt nie zna jej pochodzenia. „Jaszczurka” jest więc niejako… drugą częścią. Kraj Ha’ami, który mamy okazję poznać głębiej w tej części, jest inspirowany tak starożytną Spartą, jak i kulturą samurajskiej Japonii. Plemię Azzgotów z kolei, które lepiej będziemy poznawać w kolejnych częściach, ma w sobie coś tak z kultu Ameryki prekolumbijskiej, jak i Afryki środkowej. Wiem, wiem, miszmasz! Obawiam się, że to lekkie zboczenie zawodowe… jednym z kierunków, które ukończyłam, była etnografia czy też antropologia kultury, jak zwał, tak zwał. Lubię zadawać sobie pytanie, co by było gdyby… Na przykład, gdyby nie wynaleziono nigdy wielkich religii monoteistycznych, co stałoby się z naszą moralnością? Wiem, że czytelnicy nazywają kraj Ha’ami okrutnym… ale, jeśli spojrzymy na to, jak funkcjonowała większość krain starożytności (a także średniowiecza), to nie odbiega to tak znowu bardzo od „standardu”. Od zarania cywilizacji ludzkość stara się jakoś uregulować własne zachowanie, oddzielić „kulturę” od „natury”. Jedne rozwiązania utrzymują się dłużej, inne popadają w niepamięć lub ulegają modyfikacji. Nie stosujemy już prawa Hammurabiego „oko za oko, ząb za ząb”, a jednak, kiedy stajemy się świadkami np. jakiejś okropnej zbrodni, dalej drzemie w nas taka pokusa. Chciałam pokazać ten dylemat każdej postaci – rozdźwięk pomiędzy prawami, narzuconymi przez ich otoczenie a osobistymi przekonaniami i pragnieniami jednostki. Mam nadzieję, że, choć w jakimś stopniu, to mi się udało.
Czytadło: Jakie elementy mitologii i folkloru najbardziej Cię fascynują Cię i dlaczego?
Ula Gudel: Wytłumaczę to na przykładzie… Ostatnio spędziłam tydzień w Laponii, poza kołem polarnym. Najbardziej fascynującym momentem dnia był dla mnie zachód słońca. Zupełnie inny niż jakikolwiek, który do tej pory widziałam. Wyglądał, jakby słoneczny dysk zanurzał się wprost w morze ognia na horyzoncie. I wtedy pomyślałam… nie powinno nas dziwić, że ludzie tworzyli historie o śmierci i odrodzeniu boga ognia w najkrótszy dzień roku. Jeśli nie wiesz, że Ziemia jest okrągłą planetą orbitującą wokół gwiazdy, jak wytłumaczysz takie magiczne zjawisko? Wydaje mi się, iż źródłem podań i legend była z jednej strony chęć wyjaśnienia zjawisk przyrody, niewytłumaczalnych przez dostępny zasób wiedzy, a z drugiej potrzeba ustanowienia roli człowieka we wszechświecie. Tworzenie historii to dla mnie największy skok cywilizacyjny ludzkości. Do tej pory to magiczne myślenie jest wciąż w nas obecne, choć nie zdajemy sobie z tego często sprawy.
Czytadło: Czy istnieją konkretne mitologie czy tradycje, które miały szczególny wpływ na kształtowanie świata przedstawionego w „Jaszczurce”?
Ula Gudel: Od czego by tu zacząć… wspomniana Sparta, Japonia, Wikingowie, Aztekowie, starożytny Rzym, kultura celtycka… pojawiają się stworzenia dobrze znane miłośnikom high fantasy, takie jak elfy, krasnoludy, smoki… ale w nieco innej interpretacji. Na przykład, smoki jako takie bliższe są ich dalekowschodnim współplemieńcom niż obrazkom z kultury zachodnioeuropejskiej. Są bardziej ucieleśnieniem żywiołów i energii, która płynie we wszechświecie, a mniej latającymi dinozaurami, które zieją ogniem i zbierają skarby. Ale to będziemy odkrywać krok po kroku. W pierwszej części ich obecność, tak jak i innych magicznych istot dopiero się zaznacza, jako że skupiamy się na kraju Ha’ami, a to plemię nie toleruje stworzeń innych niż ludzie.
Czytadło: Jakie wyzwania napotkałaś, tworząc opowieść, która łączy różne kultury i mitologie w spójną całość?
Ula Gudel: Dysonans poznawczy czytelników… a tak na poważnie, to było to dla mnie świetnym wyzwaniem. Nieustannie musiałam zadawać sobie pytanie, czy to ma sens. I wracać do materiałów źródłowych. Co też jedli na co dzień ci Spartanie… jak wyglądały ich łaźnie. Jaki styl walki ma sens dla elfów, a jaki dla krasnoludów… To ostatnie stało się tematem długich dyskusji z moim mężem przy kolacjach, gdyż on trenuje różne sztuki walki od przeszło trzydziestu lat. I z cierpliwością godnej lepszej sprawy godzinami tłumaczył mi, jakie taktyki powinna zastosować osoba niewielkiej postury w walce z większym przeciwnikiem. Aby dobrze oddać funkcjonowanie Ha’ami, sporo rozmawiałam też z kolegami, którzy spędzili lata w armii i opowiedzieli mi o życiu żołnierza. To było dla mnie naprawdę ważne, by dobrze uchwycić realia dnia codziennego.
Czytadło: Czy postaci w serii „Dziewczyna bez imienia” mają jakieś konkretne wzorce lub inspiracje w rzeczywistych postaciach historycznych czy mitycznych?
Ula Gudel: Lubię koncept „przypadkowego bohatera”. W naszej obecnej kulturze, w znacznej mierze kształtowanej przez amerykański indywidualizm, przywiązujemy sporą wagę do osiągnięć jednostki. Jednak czasami jest się po prostu odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu i czasie. Takim zamysłem bawię się w „Jaszczurce”. Jeśli jest historyczna postać, która mi o tym przypomina, wskazałabym tu chyba Joannę d’Arc, przeciętną wieśniaczkę, która stanęła na czele powstania.
Czytadło: Jakie przesłanie chciałaś przekazać czytelnikom, bazując na pytaniu o rolę przeznaczenia w naszym życiu?
Ula Gudel: Wiem, że książki fantasy mają przede wszystkim służyć rozrywce. Jednak miałam nadzieję, że „Jaszczurka” skłoni niektórych czytelników do refleksji na temat źródeł moralności i własnych zasad. Na ile wybieramy wartości, którymi żyjemy, a na ile są nam dyktowane. Dlaczego uznajemy je za słuszne… żyjemy trochę w czasach „bo tak”, gdzie nie ma wiele miejsca na dyskusję, a antagoniści okopują się w rowach własnych przekonań. Ja lubię prowokować sama siebie i debatować z ludźmi o innych przekonaniach. Nie wydaje mi się, że mam jedyny przepis na prawdę. Chętnie słucham innych głosów, nawet bardzo różnych. Jedną z moich ulubionych postaci jest Ha’teng. Wielu czytelników go nienawidzi i traktuje jak kogoś jednoznacznie „złego”. Ja nie widzę go w ten sposób. Ma swoje zasady i swój system moralny, którego się trzyma. W jego świecie ten system ma sens.
Czytadło: Jakie aspekty antropologii kultury wpłynęły na sposób, w jaki przedstawiasz społeczeństwa i ich zwyczaje w książce?
Ula Gudel: Jak wspomniałam, „Jaszczurka” niejako wyszła ze mnie sama i chyba jest wytworem zgromadzonych przez lata doświadczeń. Chyba moją największą wadą, a może zaletą dla części czytelników, jest upierdliwe przywiązanie do szczegółów świata tworzonego w książce. Naprawdę przemyślałam wszystko, od rodzaju broni, przez meble, po to, co bohaterowie mają na sobie i ile razy dziennie jedzą. I opisywanie tego sprawia mi frajdę.
Czytadło : Czy istnieją realne kultury czy tradycje, które miały wpływ na stworzenie plemiennych obyczajów Ha’ami?
Ula Gudel: Elementy kultury Ha’ami można odnaleźć w surowych zasadach funkcjonowania niektórych społeczności nordyckich (np. bezlitosne traktowanie słabych członków plemienia), czy samurajskiej Japonii (zamiłowanie do tradycyjnych zasad, kodeksu działania, sztywne struktury władzy). Ale największą inspiracją była dla mnie starożytna Sparta z jednym wyjątkiem – kobiety w całej Grecji miały ograniczone prawa, nie były obywatelkami równej kategorii. W Rzymie czy Egipcie było już zdecydowanie lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi np. o dziedziczenie czy prawo własności. W przypadku Ha’ami chciałam nieco zmienić ten paradygmat – gdzie z kolei inspiracją były matrylinearne kultury Afryki subsaharyjskiej. Zwłaszcza w plemionach wojowniczych, gdzie mężczyźni ponosili wysokie ryzyko na co dzień, to kobiety musiały być gwarantkami kontynuacji funkcjonowania społeczności i przejąć na siebie wiele obowiązków. Jednym z ciekawszych tematów jest dla mnie też struktura rodziny, gdyż ta również różni się znacznie w kulturach poza kręgiem judeochrześcijańskim. Misjonarze w Ameryce Północnej byli niezmiernie oburzeni rozwiązłością Inuitek, ponieważ małżeństwo nie było praktykowane, a kobiety w pełni dysponowały swoim ciałem. Sukces kraju Ha’ami zależy więc tak naprawdę od utrzymania równowagi pomiędzy kulturą silnego mężczyzny i niezależnej kobiety. Na wszystkich płaszczyznach.
Czytadło: Postacie w "Jaszczurce" są wyjątkowo dobrze skonstruowane.
Jak pracowałaś nad ich charakteryzacją i czy któryś z bohaterów jest Ci szczególnie bliski?
Ula Gudel: Dziękuję! Naprawdę miło mi to słyszeć! Każda z postaci jest mi tak naprawdę bliska… ale żadna nie jest wzorowana na nikim konkretnym. Czasami sobie z nimi pogadam przed pójściem spać. Pomyślę, jakie mieli dzieciństwo. Jakie mają marzenia, aspiracje. Ja bardzo lubię ludzi i tak na co dzień także lubię poznawać różnorodne osobowości. Mogę zdradzić, że mój mąż jest zauroczony Teminą i twierdzi, że to dlatego, iż w największym stopniu mnie przypomina 😊; być może jej praktyczne nastawienie do świata jest rzeczywiście mi bliskie.
Czytadło: Jakie są główne tematy, którymi chciałabyś się zajmować, wprowadzając do fabuły elementy magii i tajemniczych sił?
Ula Gudel: Fascynuje mnie zderzenie cywilizacji z nieokiełznanymi siłami natury. W następnych częściach „Dziewczyny bez imienia” właśnie takich elementów magii będziemy doświadczać – nimfy, syreny, centaury, smoki… stworzenia, które symbolizują niepokorne, kapryśne żywioły i bezradność człowieka wobec nieznanego, a także odkrywanie, jak te żywioły zrozumieć i pogodzić się z ich wpływem, jaką cenę trzeba zapłacić za życie z nimi
w zgodzie.
Czytadło: Dlaczego wybrałaś elfa o imieniu Tallen i tajemniczą dziewczynę Eli jako kluczowe postacie w historii? Jakie cechy w nich widzisz jako najbardziej istotne dla rozwoju fabuły?
Ula Gudel: Tworzenie postaci kobiecych jest jednym z najtrudniejszych zadań pisarskich. Naprawdę, o wiele łatwiej jest wymyśleć męskiego bohatera, który będzie lubiany przez odbiorców. Wiem to z autopsji. Tak niewiele jest postaci kobiecych w fantastyce, które szczerze polubiłam. Powodów ku temu jest wiele, nie chcę się nad nimi rozwodzić. Ilekroć rozmawiałam ze swoimi przyjaciółkami, „którą superbohaterką chciałabyś być?” (tak, mamy takie tematy, nie tylko paznokcie i pieluchy), wiele z nich odpowiadało: „…żadną.
Żadna z nich nie jest kimś, kim chciałabym się stać”. Eli jest młoda. Niedoświadczona. Szczera. Nie jest ani typową twardzielką, nie udaje, że jest mężczyzną. Nie jest też uwodzicielką. Jest zwykła. Ma w sobie wiele skromności i pokory. Ale też niezłomną wolę, lojalność i wierność swoim własnym zasadom. Świat ją weryfikuje. Jej naiwna wiara w lepszą stronę ludzkiej natury napotyka mur oporu żelaznych praw Ha’ami. Było dla mnie naprawdę ważne, by właśnie taka osoba była „wybrańcem.” O Tallenie nie dowiadujemy się zbyt wiele w „Jaszczurce”, ale poznamy go lepiej w kolejnych częściach. Jest Wędrowcem – elfem, który nigdy się nie osiedlił i poświęcił życie na dbanie
o magiczne stworzenia w Zielonym Królestwie. Pewnego dnia natrafił na zagubioną dziewczynę, która straciła pamięć o tym, kim jest. Nadał jej imię Eli i od tej pory stali się nierozłączni. Więcej o ich historii dowiemy się z nadchodzących opowiadań i w kolejnych tomach „Dziewczyny bez imienia”.
Ciekawym wątkiem jest dla mnie zderzenie kultur – sama mieszkałam do tej pory w kilku bardzo różnych krajach i obserwowałam, jak różnie ludzie podchodzą do adaptacji w nieznanych warunkach. Spotkałam się z pytaniami czytelników, dlaczego Eli nie jest bardziej zdecydowana w działaniu, dlaczego decyduje się ufać Teminie czy Periemu. Samotna dziewczyna w kraju, którego nie zna i nie rozumie. Przy pierwszej próbie oporu pobita do nieprzytomności przez wojownika, który ją przesłuchiwał… Jak wielkie musi być poczucie bezradności w takiej sytuacji? Takie rozterki towarzyszyły mi na każdym kroku.
Czytadło: Styl pisarski w "Jaszczurce" jest bardzo płynny. Jak dbałaś o równowagę między opisami świata a dialogami?
Ula Gudel: Dziękuję, ciągle pracuję nad warsztatem. Staram się tworzyć książkę, którą sama chętnie bym czytała. Opisywanie świata nie jest łatwe, zwłaszcza jak ma się wszystko ułożone w głowie, łatwo to przegapić fakt, iż czytelnik nie ma tych wszystkich informacji. Na etapie szkicu miałam bardzo pomocnych przyjaciół, którzy szczerze wytykali mi braki, jeśli tylko czuli niedosyt, np. opisu postaci czy sytuacji.
Czytadło: Czy możesz podzielić się z nami, co zainspirowało Cię do stworzenia zaskakującego finału? Czy miałaś od początku określony kierunek dla losów Ha’ami czy rozwijały się one organicznie w trakcie pisania?
Ula Gudel: Mam przemyślaną całą serię i całość losów głównych bohaterów. Natomiast niektóre wątki poboczne przychodzą bardziej spontanicznie. Finał „Jaszczurki” był zawarty już w pierwszym szkicu książki… obawiam się, że fatum jest nieubłagane. 😊
Czytadło: Czy mogłabyś podzielić się z czytelnikami jakimiś zapowiedziami lub wskazówkami odnośnie wydarzeń lub postaci, które mogą pojawić się w przyszłych częściach serii? Ile planujesz części?
Ula Gudel: W tej chwili mam skończoną drugą część, która czeka na redakcję i trzecią napisaną w trzech czwartych. Ale, jak wspomniałam, „Jaszczurka” jest tak naprawdę kontynuacją pewnej historii. Szczegóły z przeszłości tak Eli, jak i innych bohaterów planuję ujawniać krok po kroku, w opowiadaniach. Zobaczymy jeszcze, w jakiej formie zostaną opublikowane. Przede wszystkim, jestem niezwykle szczęśliwa, że moja powieść pozyskała czytelników, którzy cieszą się z jej odkrywania tak jak ja. Jestem bardzo wdzięczna za wszystkie pozytywne, jak i krytyczne opinie. Ta książka ma dla mnie bardzo osobiste znaczenie, więc to, że przemawia także do innych, jest dla mnie naprawdę ważne. Mam nadzieję, że dalsze losy bohaterów „Jaszczurki” nie rozczarują i dostarczą kolejnych ekscytujących wrażeń!
Joanna Baranowska
Z tomiku: Usłyszysz w sobie? Zaczekasz tu?
Wydawnictwo Autorskie
🌹Ta chwila🌹
Wysłuchaj jej...
łaknie właśnie ciebie...
ta chwila...
zanim niepamięć...
zagłuszy,
wydrze wspomnienia...
pamiętaj...
wspominaj...
bądź,
żyj
i nowe przeżywaj...
🌹Wystawiona do wiatru🌹
Odgadujesz nastrój?
Trochę tu chłodno...
Tu mieszka wystawiona do wiatru...miłość....
dzika,
namiętna,
rozpaczliwa?!
🌹Tętni dobro🌹
Żądasz, by zło odeszło.
Niech dobro zawsze daje ci impuls.
Nie umiesz działać wbrew sobie?
Niegodziwość mogłaby ci zaszkodzić?
Ważne prawdy, które zawsze chronisz...
składają się na twoją nitkę życia.
Bez tętniącego dobra...
twój...
i świata...
koniec.
🌹Kruche🌹
Cicha noc z graniem jednego samotnego muzyka ...serca.
Gaśnie światło powoli,
ciemność usypia oczy.
Co ona może?
Jest inny niż myślała.
Niczego nie jest w stanie smakować z uczuciem.
Niczego nie jest w stanie usłyszeć prawdziwie.
Wszystko mdłe, nijakie, niczyje...
Nadzieje takie kruche...
🌹Pozostała silna🌹
Pomimo życiowego wycieńczenia
ponownie uwolniła swój czas
i idzie pod prąd.
Zadziwiona zwrotami akcji,
naruszającymi jej bezpieczeństwo
zlękła się nieraz.
Będąc przerażona, zapomniała o swoich słabościach.
Pozostała silna.
Strach nie uczynił jej słabą.
Już czas na nią.