Maciej Blacha
Z tomiku: A poezja nas uniesie
Wydawnictwo Warszawska Firma Wydawnicza
🌹Kim jestem🌹
Jestem jak morze pełne ryb
Woda to żywioł z którym rezonuję
Jestem nasionkiem rośliny
Które ku światu kiełkuje
Jestem jak liść porwany przez wiatr
Który na ziemię nigdy nie spadł
Jestem nadzieją
Która żyje w Was
Jestem powietrzem dla
Którego niczym jest czas
Lecz cóż prawda jest taka
Że jestem tym wszystkim
Tylko w chwili uniesienia
Na co dzień jestem
Człowiekiem bez wątpienia
🌹Docenić życie🌹
Czasem wydaje nam się
Że z bólu umieramy
Nie mówię o bólu fizycznym
Lecz tym co go w sercu mamy
Często w stylu komicznym
Życiowe role odgrywamy
Ale to tylko dlatego
Że zbyt mocno się staramy
Być może zbyt głęboko
Nazbyt intensywnie
To wszystko przeżywamy
Ale tak naprawdę
dopiero wtedy życie doceniamy
Kiedy troszeczkę umieramy
🌹Stare drzwi🌹
Otwieram drzwi
Kolejny raz te same
Całe we krwi wymazane
Otwieram drzwi
Dobrze mi znane
Ze złą przeszłością powiązane
Otwieram drzwi
Ciężkie piwnicze
Uwalniam wspomnienia liczne
Otwieram drzwi
Stare zmurszałe
Za nimi cierpienia niemałe
Otwieram drzwi
Po raz kolejny te same
Choć są mi dobrze znane
Otwieram drzwi
Pokryte ciemną sadzą
Które donikąd już nie prowadzą
Niektórych drzwi lepiej
Nigdy nie otwierać
Bo po ich otwarciu
Świat zaczyna umierać
🌹Choroba miłości🌹
Zastanawiają się nad tym
Ludzie przez długie lata
I nadal nikt tego nie wie z nas
Że miłość to największa choroba świata
Która atakuje dwoje na raz
🌹Głębia czy dno🌹
A gdy już zaślepiająca rzeczywistość mgła opadnie
A serce niczym supernowa
na miliardy drobin się rozpadnie
I zdasz sobie sprawę że uczucia
wcale nie osiągnęły głębi lecz spoczywają na dnie
A my rozeszliśmy się po świecie
A miłość gdzieś na krańcach tego świata kona
Choć nie umarła jeszcze
bo tli się, że może jednak znowu się spotkamy
Gdzieś na tańczącej morskiej fali…
A cisza i szum w rytm „Hymnu to the Sea” się scali
Bylebyśmy tylko po latach się nie spotkali
I tego co się nie stało obyśmy obaj nie żałowali
🌹Czas wachty🌹
Cień fali w mroku znika
Ogrom wód wokół niezmierzony
Lekka bryza chłodem przenika
Poprzez tysiące mil zamglonych
Glob księżycowy drogę maluje
Na horyzoncie azymut wyznaczając
Srebrzyste sklepienie powoli kształtuje
Coraz to więcej blasku dając
Światła latarni z oddali mrugają
Przez łachy mgły się przedzierając
Przed niebezpieczeństwem ostrzegają
Pobliskie statki sygnały dźwiękowe wysyłając
Z bezpieczną prędkością się poruszają
O swojej pozycji znać dając
Na radarach wzajemnie się obserwują
A czasem na radiu komunikują
A ponad nami skrzydlaty jarmark ptactwa morskiego
Szybując w przestworzach nieba owego
Kwileniem umila czas wachty
Rozpraszając powoli mgliste płachty