Podobno Bóg w akcie stworzenia wlał duszę w człowieka. Tchnął w ulepione z gliny ciało cząstkę siebie. Dał mu zdolność rodzenia innych ludzi. W gruncie rzeczy uczynił nieśmiertelnym. Każde ludzkie dziecko niesie w sobie zapis doświadczeń milionów lat i nieskończenie wielu istnień, jak w metafizycznym łańcuchu DNA. Dopóki rodzą się dzieci, trwa człowiek. Jednak rodzenie zostało uznane za funkcję przygnębiająco podstawową, fizjologiczną. A człowiek pragnął b y ć bogiem, nie tylko aspirować do ubóstwienia. Zapragnął odcisnąć swoje dłonie w materii wszechświata równie znacząco jak Bóg. Przestał być sam dla siebie cudem. Chciał się wyzwolić, przekroczyć schemat tworzenia jedynie w obrębie swojego gatunku. Zaprojektował istoty niemożliwe - doskonałe, praktycznie niezniszczalne. Tak jak dusza artysty widoczna jest w jego dziele, tak i jego ograniczenia.
Ceremoniał pustyni. Olga Bartnik, str. 111