Karina Frankowska
Z tomiku: Ja dziś nie tańczę, ja czekam.
Wydawnictwo Ridero
🌹***(moje słowa)🌹
moje słowa
nie są po to, by je lubić,
czy wielbić
nie są wskazówką,
ani radą
nie są czymś, czego nigdy
nie zapomnisz,
nie są tez grą w berka,
której zadaniem jest dawanie
radości dzieciom
moje słowa
są spowiedzią małej dziewczynki,
której iskierka miłości
otworzyła oczy
na piękno świata,
która wreszcie
nauczyła się latać
Karina Frankowska
Z tomiku: Ja dziś nie tańczę, ja czekam.
Wydawnictwo Ridero
🌹***(próbuję pisać)🌹
próbuję pisać,
ale jak dobrać wyrazy,
by serce przelać na papier,
by dotknąć słowami ust,
a może pisanie to
też całowanie
bez udziału warg?
to pieszczoty literami,
z udziałem nagich emocji?
czy wiersz to rozmowa
między kochankami,
w języku zrozumiałym
tylko dla nich?
wydech
wdech
🌹***(dziś rano)🌹
dziś rano
między 4 a 6,
stworzyłam wiersz,
pozbawiając go
swoich emocji
zmieniłam słowa,
zniesmaczone
ckliwymi porównaniami
wygładziłam smutek,
by wieczorem,
mógł błyszczeć spokojem
dziś rano
między 4 a 6
ten wiersz skonał,
pozbawiony
ciemnej strony
nadającej charyzmę,
i osobowość
pozbawiony cząstki mnie
🌹***(znalazłam na drodze)🌹
znalazłam na drodze
słowa,
zniszczone, zabłocone
milczące i głodne
cudze,
ograniczane przez ludzi,
ganiane przez hałas,
uciszane przez świat
smutno patrzyły na mnie
mówiąc,
że żadne z nich
nie przetrwa w milczeniu
bo muszą mówić,
krzyczeć,
wypluwać z sienie emocje,
bo są jak organizmy złączone
nieśmiertelnością liter,
spytałam je o miłość,
czy ona przetrwa w ciszy –
nie odpowiedziały,
zabrakło im słów
🌹***(chciałabym dziś)🌹
chciałabym dziś
zmienić świat,
a udało mi się tylko
zmienić powłokę na kołdrze
chciałabym narodzić się
na nowo,
ale trudno mi uwierzyć
(najtrudniej umiera się pierwszy raz)
chciałabym prawdy,
a wypluwam z ust
kłamstwa, tony kłamstw,
zapakowanych w kolorowe papierki
spoglądam w okno,
ale to nic nie zmieni,
patrzę w zgaszony punkt
szukając jasności
🌹***(cichutko tańczyła)🌹
cichutko tańczyła,
wirując w takt wiatru,
łyżeczka,
mała, malutka
to właśnie dla niej
usiadłam przy stoliku,
króciutkiego życia
dziś już jej nie ma,
bo tylko na moment
trafiła do mojej filiżanki,
na chwilę wrosła
w mój dzień
tylko we śnie
wciąż słyszę jej wołanie
*dla przedwcześnie zmarłej córeczki
🌹***(mam prawie dziesiąt lat)🌹
mam prawie dziesiąt lat,
a zdążyłam ledwie
wziąć kilka oddechów,
wypowiedzieć
czterdzieści parę słów,
przyoblec tysiące masek
wciąż jedna z wielu:
mieszkanek miasta,
słuchaczek mew,
obserwatorek życia,
patrzę przez okna
pełne zawieruchy,
na lustra z twarzami,
czekającymi uwolnienia
mam prawie dziesiąt lat
i idę przez życie
nie robiąc hałasu,
wciąż jako jedna
z(nie)wielu
🌹***(nie pamiętam uczuć)🌹
nie pamiętam uczuć
z wczorajszego dnia,
nie mam zapisanych obrazów
pod powiekami
oczy wciąż zamknięte
na podobieństwo nocy,
oddech ciepłym powietrzem
na podobieństwo dnia
zasznurowane usta
zachłannie łapiące promienie,
rozpoczęty chwilę temu
zabieg bipartycji serca trwa,
niezmiennie trwa
🌹***(sekcja zwłok po śmierci poety)🌹
sekcja zwłok po śmierci poety
przebiega spokojnie i leniwie,
(do)słownie
bez przenośni
najpierw z głowy
wyskakują westchnienia,
krążąc po sterylnej sali,
niczym dmuchawce
wysyłane w świat podmuchem
potem z serca wyskakuje to,
co spać nie dawało –
dwie miłości, czasem dziesięć,
tych pierwszych
i tych, które chcą być ostatnie
poecie nie leży nic na wątrobie
wszystko powie za życia,
więc jej ruszać nie trzeba
niech zostanie w spokoju
🌹***(patrzę na ręce)🌹
patrzę na ręce,
przez które przelewają się dni,
jak wieczór za porankiem,
ulica z ulicą,
między palcami
szukam słów,
prawdy w nich szukam,
jednak jej tam nie ma
gdzie jest?
nie w tym wierszu,
nie w tym mieście
czy w tych rękach?
🌹***(kim jesteś?)🌹
kim jesteś?
jestem splotem
życia z życiem,
tchnienia z westchnieniem,
przywiązaniem
większym niż wczoraj,
a mniejszym niż jutro
jestem splecionym
warkoczem zdarzeń,
owiniętym wokół palca
scalającym ciebie
z drugim istnieniem
jesteś wciąż?
Jestem
🌹***(mam 14 lat)🌹
mam 14 lat,
nie znam znaczenia słów
matka, ojciec
to puste wyrazy,
wyrazy – pociski
rzucane przez ludzi
mam 44 lata
między otwarciem,
a zamknięciem losu,
pojawiły się życia,
które współtworzyłam
nie jestem już tylko
kamieniem
ciśniętym na dno,
ani porcelanową figurką
jestem domem,
jestem skrzydłem,
jestem matką
Link do zakupu książki
https://ridero.eu/pl/author/frankowska_karina_ko1sd/
Linki do stron autorki