Dalej droga schodziła ku dołowi i wiła się pośród niewielkich stawów, wypełniających dolinę roztaczającą się u naszych stóp. To zagłębienie terenu pokryte było gęsto różnego koloru kwiatami. Wyraźnie dostrzegałam mieszające się z sobą błękity,
biele i fiolety. Pod wpływem wiatru falowały niczym woda na jeziorze. Wyłaniające się spośród tego kwiecia jeziorka, odbijałby błękit nieba i słoneczne refleksy czerwcowego nieba. Ale to nie to było najbardziej zdumiewające. W centrum tej dolinki stało białe drzewo, które przewyższało wszystkie te rosnące w lesie Obałela. Sprawiało wrażenie martwego, ogołoconego z kory i liści drzewiszcza. Ale jak przyjrzałam się mu dokładniej, dostrzegłam bardzo drobne, falującego na wietrze listki. I nie byłoby w tym ni dziwnego, gdyby te listki nie były przytwierdzone do długich witek, które poziomo unosiły się na wietrze, tworząc coś w rodzaju chmury. Subtelne, eteryczne zjawisko sprawiło, że z moich ust wymsknęły się tylko dwa słowa:
– Bramy Niebios.
Obałel, który dopiero po chwili dostrzegł, że zostałam w tyle, podszedł ku mnie i zapytał:
– Jak ci się podoba nasz Nowy Eden?
– Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Co to za drzewo?
– Bramy Niebios, tak je nazywamy. Pod spodem jest wejście do jaskini, tam to będziesz miała dopiero zwiedzania! Pełno cennych minerałów, wszystko błyszczy się jak u jubilera. Ale dopiero jak przejdziesz ten las za drzewem, odkryjesz prawdziwe
cacko.
– Co tam jest?
– Góry. Wielkie, ośnieżone góry.
– A za górami?
– Jeszcze tak daleko nie byłem. Pewnie jakieś kolejne cuda.
– Ale skąd to tutaj?! Przecież tego tu nie było! Tam jest pewnie granica państwa!
– Wer, jakby ci to powiedzieć… Tutaj nie ma żadnych granic. To już nie jest ten świat, co przed ciemnością. Raj odrodził się, trzeba odkryć go na nowo… I jestem pewien, że ty to zrobisz – to ostatnie zdanie zabrzmiało w jego ustach jakoś smętnie, dlatego popatrzyłam na niego. W jego oczach dostrzegłam dziwną tęsknotę, lecz szybko ją ukrył pod zabawnym uśmiechem, który teraz wydał mi się jedynie maską, zakrywającą jego prawdziwe emocje.
– Coś ci leży na sercu – stwierdziłam.
– Tak, ale to nieważne! – Machnął ręką. – Chodź! Jacek już czeka na nas, dałem mu znać przez Ambrożego.
– Tego latającego stwora?
– Nie nazwałbym go tak, ale… właśnie przez niego.
– Dobrze, zatem chodźmy! – powiedziałam pełna entuzjazmu.
– Ale Wer, jest jeden warunek, i musisz się do niego zastosować – zatrzymał mnie tymi słowy, gdy właśnie ruszałam z miejsca.
– Jaki?
– Nic nie mów. Jeszcze nie czas na twoje pytania. Najpierw pozwól im się z sobą oswoić.
– Czy ci ludzie przeszli jakąś traumę? Mówisz o nich tak, jakby spotkanie ze mną miało im zrobić krzywdę.
– Bo widzisz… jakby ci to wytłumaczyć? Oni myślą, że żyją w Raju, i że nie ma powrotu do tamtego świata. Myślą, że świat już do nich nigdy nie przyjdzie, że brama do tamtego świata została zamknięta i że są osłonięci przed nim na wieki. Ale prawda jest taka, że do Nowego Edenu mają wstęp wszyscy ludzie, którzy pozostali
na ziemi.