Tytuł: ŻYCIEM PISANE… VOL. 3
Autor: WYDANIE ZBIOROWE
Data wydania: 01.12.2024
ISBN: 9788368343069
Wydawnictwo: DC BOOKS
Kategoria: POEZJA
Stron: 116
Zamów tutaj 🛒 tomiki Kochani możecie zakupić bezpośrednio u poszczególnych autorów
do czego serdecznie zachęcam
Przyszła pora na podsumowanie roku 2024. Co takiego się wydarzyło? 💙
Rozkład gatunkowy książek (zrecenzowanych książek):
Wydanie zbiorowe
Z tomiku: Poezja w blasku Świąt
Wydawnictwo Ridero
🌹W świerkowej sukni🌹
Stała przy oknie w zielonej sukience
wielka choinka ubrana w łańcuchy,
bombki, ozdoby, było tego więcej,
tak dla otuchy.
W zwierciadle szklanych niewinnych aniołów
królował uśmiech, rozszerzał źrenice,
dwanaście potraw podanych do stołu,
wszystko to widzę.
Stała w salonie świerkowa panienka,
każdy cukierek był nowym przesłaniem,
los ciężkich doznań w te dni szybko pękał,
łagodząc pamięć.
Mandarynkowe powietrze kusiło,
makowa babka, orzechy laskowe,
było tak ciepło, rodzinnie i miło,
musiałaś odejść.
I nadal stoi w świerkowej sukience
cisza ubrana w melodię kolędy,
choć dusza tęskni i płacze wciąż serce,
widzę twój błękit
oczu wpatrzonych tak czule, niewinnie,
mienisz się, mamo, brokatem, jak kiedyś,
byśmy na nowo mogli znów dziecinnieć,
nie czując biedy.
Stoi przy oknie zielona nadzieja,
ma twoją suknię świerkowych przemyśleń
i każde święta miłością chce sklejać,
nim gwiazda błyśnie.
🌹Jak pachnie miłość🌹
ponad moją głową noc zimowa
suchym szelestem rozpala zmysły
gdzieś daleko żal serca się schował
trzy boginie na spacer już wyszły
razem z nimi też gwiazda promienna
szlakiem mlecznej drogi wędrowała
tam pasterze i dziecina senna
miłość szybująca jak śnieg biała
miłość cierpieniem mawiają poeci
aniołowie łzy wczoraj mi skradli
śnieżne bałwany lepią już dzieci
a pomarańcze pachną jak diabli
🌹Idealne święta🌹
Zamykam oczy i widzę,
Zamykam oczy i słyszę.
Dalekie wspomnienie świątecznego wieczoru,
Który spędzałam z bliskimi pospołu.
Dom pełen ludzi wesołych, roześmianych.
Takich, dla których nie ma żadnych granic.
Siadają przy stole, śląc sobie życzenia
Zdrowia oraz wszelkiego powodzenia.
Cieszą się sobą, swoją obecnością,
A wszystko, co robią, czynią z radością.
Mają ku tej radości prawdziwe powody:
Mają dużo jedzenia, nie brakuje im wody.
Starcza na ubrania, drobne przyjemności.
To skromne, ale istotne powody radości.
Najważniejsze jednak, że siedzą pospołu
Przy świątecznej kolacji, u wspólnego stołu.
Sztućce brzęczą w rytm świątecznych kolęd,
Stukają talerze, kieliszki wprowadzają zamęt.
Mrugają na choince lampki kolorowe,
A całe otoczenie robi się bajkowe.
I nie zmienia tego nawet ton rozmowy,
Który nie zawsze jest spokojny ani pokojowy.
Jednak ludziom przy stole wcale nie przeszkadza
Różnica poglądów i odmienne zdania.
Dzięki odmienności dyskusja jest żwawa,
Nawet gdy zbyt gorąca, to jednak ciekawa.
Nikt sobie nie ubliża, nie okazuje wrogości,
Bo wszyscy się szanują i czynią to z miłości.
Otwieram oczy i widzę,
Otwieram oczy i słyszę.
To tylko mrzonki i odległe wspomnienia.
Przepis na rodzinne święta bez cierpienia.
🌹Wigilia🌹
Mam swój kawałek raju
z samotną filiżanką.
Ułożę sianko, a na nim opłatek.
Z tych dni
niecodziennych wymoszczę posłanie
Nowo Narodzonemu.
Goździki powbijam w pomarańcze,
jeszcze kompot z suszu…
i usiądę do Wigilii…
Czas zacząć — już w lustrze
przegląda się pierwsza gwiazda.
Czeka pusty talerz na wędrowca.
Biorę do ręki opłatek, dotykam dłonią
serca.
Nie, nie jestem sama, przecież On się narodził.
🌹Śnieżynki miłości🌹
W ciszy nocy, w białym lesie
dwie śnieżynki wiatr uniesie.
Każda inna, lekko drżąca,
każda lgnie do światła słońca.
Jedna jasna, pełna blasku,
druga drobna, z nutą piasku.
Każda z chłodnym pięknem własnym,
lecz w samotnym niebie jasnym.
Zimny wiatr je wciąż rozdziela,
tańczy wokół, smutek ściela,
lecz choć różne, w jednym locie
do siebie ciągną sercem w krocie.
Gdy w półmroku się spotkały,
znalazły ciepło w chwili małej,
każda inna, lecz spleciona,
odtąd w tańcu już złączona.
Więc choć z chłodu świat ich cały,
w tej miłości zajaśniały.
Dwie śnieżynki — różne, bliskie —
niosą ciepło, choć tak śliskie.
I tak w ciszy nocy lśniły
dwie śnieżynki, co się złączyły.
Różne, lecz w jedności stałe,
tak jak serca — doskonałe.
🌹Wigilia🌹
nastała zima,
a w szopce skrzynki pocztowej
narodził się list — Dobra Nowina,
choć nie było u mnie listonosza;
strzegł tego listu anioł
w uwitym tam sobie gnieździe
z białego anielskiego włosia
nowina brzmi, że zrodził się Bóg
w ukryciu, w ciszy
i największej w roku ciemności,
niechaj więc Światłość
rozpręży swe członki
i śmiało się tutaj rozgości,
a ja dam opłatek Boskiemu Stworzonku,
zrodzonemu nie w polu,
lecz pośród świerka korzonków
w komunii domowej, w podzięce,
dzielę się tym opłatkiem z bliźnimi
jak rozrywaną po kawałku swą szatą,
tak mi się łamie wzruszone serce
w palcach mych bliskich i w życzeń ich słowach,
aż opłatek drży i topi się w ręce —
delikatny i płochliwy jak owad
Wydanie zbiorowe: Wacława-Leokadia Adelstein, Maciej Antoszczuk, Basia Baranowska-Zając, Magdalena Bawej, Kazimiera Duraj, Aneta Jasłowska, Ewa Klajman-Gomolińska, Anna Koprowska-Głowacka, Elżbieta Kowalczyk Maternia, Urszula Krajewska-Szeligowska, Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz, Anna Malinowska, Ireneusz Mazia, Jakub Niklas, Janusz Olearnik, Izabela Panopulos, Szymon Różycki, Grzegorz Sierocki, Magdalena Szałaj, Andrzej Wróblewski, Joanna Zawadzka-Sieradzka.
Magia Wigilijnej Nocy
.
Gdy pierwsza gwiazda na niebie zabłyśnie
Opłatkiem się podzielimy w szczerych życzeń sile
Zasiądziemy razem przy stole wigilijnym
Gdzie ciepło ogniska rozgrzeje nam dusze
.
Choinka jaśnieje blaskiem świętej chwili
A kolędy rozbrzmiewają pełne wzruszeń
Niech miłość i pokój otulą nas wszystkich
By magia tej nocy trwała jak najdłużej
.
Przy jednym stole – bliscy i przyjaciele
Łamiąc się opłatkiem życzliwość składamy
Niech zdrowie szczęście i dobrobyt płyną
W tę cichą świętą wigilijną godzinę
---
Jagoda Buch
P.S. Zaczytanego kolejnego roku 😘
Owi Wookz-Sawi
Z tomiku: Iluzja chaosu
Wydawnictwo Sorus
🌹Imperatyw🌹
Co chcesz dostrzec w moich oczach, patrząc wzrokiem uporczywym?
Wczoraj byłeś niczym heros – dzisiaj jesteś… martwym żywym.
Jeszcze nie tak dawno biło w Tobie źródło altruizmu…
Dzisiaj myśli Twe spętane powrozami konformizmu.
W stronę wyzwań niebosiężnych pierwszy szedłeś pewnym
krokiem…
Dziś spoglądasz na nie z dala obojętnym, mętnym wzrokiem.
Umysł Twój był niczym twierdza dla kompleksów i słabości…
Lecz powoli go oplotły gęste ciernie niepewności.
Płonął w Tobie zapał wielki, aby zmieniać wszystko wokół…
Ale z ognia tego został tylko szary, brudny popiół.
Wiem – Ty wciąż szukałeś sensu… I go nie znalazłeś w życiu.
Wątpliwości są przyczyną egzystencji Twej w ukryciu.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ewolucja, w kości grając, z gwiezdnych pyłów świat stworzyła
I zupełnie przez przypadek oczy nasze otworzyła.
Dzisiaj szepce, by dni dane wykorzystać należycie.
Posłuchajmy tego szeptu – mamy przecież jedno życie.
🌹Dzikość🌹
Jesteś odbiciem moich męskich pragnień – we mnie ukrytych,
gdzieś na dnie mej duszy…
Które w niewoli trzymam bezustannie, bo szczerzą zęby i stawiają
uszy…
Czy aby zamek w kłódce nie przerdzewiał – tej, co łańcuchy
spina pożądania,
By zerwać mogły się w szaleńczym tempie, biegnąc ku Tobie,
gdy nic nie przesłania
Drogi… I celu, którym jest spełnienie w ogniach rozkoszy
dzikiej i namiętnej,
Która, uśpiona w studni mych popędów, czeka cierpliwie –
wolnej, permanentnej
Zgody na taniec warg mych na Twych ustach, zachwycającą
wędrówkę mych dłoni…
Po udach smukłych, nagich, gdzie rozpusta – mrużąc figlarnie
oczy – chce zniewolić
Mój trzeźwy umysł… Duszę… Moje ciało… I chce bezwzględnie
na więcej pozwalać…
I w spontanicznym przymierzu z szaleństwem – wszystkie
potrzeby w jedną chce zespalać;
Tę najsilniejszą z pierwotnych instynktów, której nie sposób
długo powstrzymywać;
Która potrafi – bez żadnych oporów – zdrowy rozsądek biegle
oszukiwać.
Nim objęć burza i deszcz pocałunków, co rozsiewane wiatrem
podniecenia…
W całości rozum w posiadanie wezmą, niepostrzeżenie, jakby
od niechcenia
Wnikając w ciało przyjemnością wielką, co tak żarliwa
i nieposkromiona –
W otchłań ekstazy spadniesz, tak po prostu… intensywnością
doznań zaskoczona.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Żar zuchwałości – tlący się w mej głowie – ogrzewa myśli
bezczelne i śmiałe,
Że od iskierki płomienie wzniecone – pochłonąć mogą wszak
połacie całe…
Jestestwa mego i palącej żądzy, by ciała Twego skosztować
słodyczy;
Mieć Cię w ramionach i obawy mroczne rozjaśnić blaskiem
zgody, co dotyczy…
Relacji prostych, aczkolwiek splątanych: moich intencji,
zaufania Twego –
W tej samej łodzi pod prąd nieśmiałości płynących rzeką
pożądania mego.
🌹Inercja🌹
Coraz szybciej umykają nam chwile w ślepej mroku gonitwie
po dniu.
Choć staramy się dogonić je… – tyle z tego, że zostajemy bez tchu.
🌹Miłość🌹
Ty i ja…
Połączeni niewidzialnym łańcuchem ogniw tęsknoty i przyjaźni…
Daleko od siebie i zarazem tak blisko, że serca nasze domem
są nam wspólnym…
Z diamentowymi myślami, co się ze sobą splatają ponad stratosferą
ludzkich pragnień…
W samym centrum Piękna…
Ty i ja… Ja i Ty… My…
Chwilą jedynie jesteśmy, lecz chwilą w całym Wszechświecie
najcudowniejszą…
Chwilą, która właśnie trwa.
Ty i ja.
🌹Horyzont🌹
Tęsknię…
Do prostego życia, ludzi z krwi i życzliwości…
Czekających miejsc odkrycia pełnych prawdy i miłości.
Mocno wierząc, że istnieją – po kres dni pragnę ich szukać.
W sercu z wielką wciąż nadzieją do drzwi wielu będę pukać.
Tam, gdzie człowiek będzie bratem serca swego subtelności,
Tam spojrzenia ludzkie – katem będą… mojej samotności.
Kornel Wroński · Filip Podzoba
Z tomiku: Drogi nagich dusz
Wydawnictwo Sorus
🌹Zbudźcie mnie🌹
Piotrowi P.
.
.
W zabrudzonych szczelinach pająki,
ciecze jadowite po gardle spływają,
ręce mięso wpółżywe rozgniatają,
karnawał cierpień przesłaniają maski.
Zasyfione rany rozdrapują języki długie,
lasy proszą się o ognistą anihilację,
wariaci klną na Boga i życia sytuację,
groźby żałośnie oddają nasz czas żałobie.
Kółko przeplatane kaftanem niewolnictwa,
współczująca nienawiść cechą mego bractwa,
rozsypują się nadziei i szczęścia dziedzictwa.
Świat nie jest przeciwko mi – ostateczna wiara…
Rozstępująca się ziemia otchłań dla mnie otwiera,
motłoch w piecu dusze męczenników spala.
🌹Demonologia🌹
C11H15NO
.
.
Gwiezdny pył ukryty w worku,
dziś skradniemy bogom wieczór.
W skrzydłach demonów mroku
wzlecimy ponad emocjonalny mór.
Miejskie latarnie ścieżki oświetlały,
drogi donikąd prowadzą zmęczone ćmy,
pięści chodniki stagnacji pokruszyły.
W kosmicznym deszczu się obmyjemy.
Diabły do uszu ciepłe szeptały słowa,
pozwalały czerwieni natury kwitnąć,
obietnice wzajemne, by zacząć od nowa,
z przeszłości ciężarem mogłem się minąć.
Oddałem w ofierze część swojej duszy,
jest teraz z wami, nikt jej nie usłyszy.
🌹Smutek🌹
Czarne serce bije pod ziemią,
sączy się nafta i pokłady smoły,
brudne chodniki, trudy, mozoły,
szklane oczy za ostro świecą.
Wszystkie drogi do prochu prowadzą,
nosimy ostatnie codzienności okruchy,
w ciałach zepsutych fizjologii rozruchy.
Kiedyś nasze dusze robaki zjedzą.
Sam nie wiem, czego tu szukać,
chyba ludzi podobnych sobie,
by razem zwracać wzrok do nieba.
Lecz niebezpieczna to jest potrzeba,
bo zaraz krawężnik da znać o Tobie,
kiedy gwiazda pomogła zapominać.
🌹Dziękuję🌹
Adrianowi J.
.
.
Płaczę kroplą deszczu, umieram smutkiem niebios,
niosę w sobie mglistą łzę zachmurzonego księżyca.
Zostanie po mnie jedynie niedopalony papieros,
mimo, że przenika mnie melancholia całego świata.
Srebrzysta Luna zza chmur się czasem wyłania,
przekazuje mi wiersze pisane Waszą miłością.
Aura tego uczucia to niewysłowiona poezja,
nasycam się nią, wraz z całą moją marnością.
Widowisko świateł uderza mnie swą jasnością,
wnikam w jej istotę i staję się złotym gromem,
Pęka nieboskłon, kiedy tryskam całą mocą
i uderzam w skałę, żegnając się z mym ciałem.
Po co bierzesz je w swoje silne ręce?
To szczątki moje, popiół na wietrze…
🌹Monada🌹
Kacprowi Ł.
.
.
Chciałbym się przed Tobą obnażyć,
nie myśląc o tym, co może się zdarzyć.
Być jak świadomość czysta i wolna,
której jestestwo się wśród przestworów rozciąga.
Móc w nagości w siebie się przeobrazić
i w Twym istnieniu, rozpadać się i marzyć.
Umrzeć w Twoich najcieplejszych ramionach,
przerodzić się w niebyt, nieświadom końca.
🌹Tylko na chwilę🌹
Dagmarze K.
.
.
Zanim podążysz za całym chorym tłumem,
przed tym, jak pożegnasz się z aniołem stróżem.
Proszę, spójrz w moje oczy dziwnie przeszklone…
Wiem, to straszne, widać w nich jedynie wojnę.
Lecz, gdy spojrzenia nasze spotkają się,
chciałbym, abyś weszła na moją ścieżkę.
Choć raz uroniłbym szczęśliwą łzę…
Dla Ciebie odsłonię wtedy zbolałą duszę
i zawrócę z dotychczas obranej drogi,
pójdę tam, gdzie rzuci nas świat szeroki.
Uwierzę w każde słowo mimo woli,
niech słodkie kłamstwo mnie ukoi.
Przez sekundę będę z Tobą i zapomnę o samotności,
potem odejdziesz, ukochana, a ja umrę z miłości…
Renata Skórnicka
Z tomiku: Uśpieni
Wydawnictwo Warszawska Firma Wydawnicza
🌹Uśpieni🌹
Zapomnieliśmy, że w ogrodach
wieczornej ciszy światło tańczy.
Miłość w dwudziestym pierwszym wieku
ma kształt uschniętej pomarańczy.
Zapomnieliśmy, jak świat światem,
przed snem do ucha szeptać baśnie.
Ledwie umiemy na dobranoc
łagodzić polityczne waśnie.
Zapomnieliśmy, w jakim bólu
przyszło nam rodzić wspólną wolność.
Nie pamiętamy, jaki gniew
budziły słowa: „Wam nie wolno”.
Zapomnieliśmy, że poezja
powstaje z prochów pokolenia.
I ono jest. Tworzy się znów.
Szuka swych dróg, słów i natchnienia.
Zapomnieliśmy… słabi ludzie.
Pamięć ulotna jest, nietrwała.
Poetów czas nadchodzi znów,
by chociaż część nas przetrwała.
🌹Embrion🌹
Poezja we mnie
boi się urodzić,
boi się rozkwitnąć
jak czerwona róża,
jak niewinna brzoza,
jak dziecko rozkoszne.
Kuli się tak cicho
i nie śmie oddychać
ze strachu przed ludźmi.
A przecież mogłabym
ją podziwiać
jak czerwoną różę.
Mogłabym ją objąć
ramionami czule
jak niewinną brzozę.
Mogłabym przytulić
do serca głębokiego
jak dziecko rozkoszne.
I już tak dorosłą
oddać strasznym ludziom.
🌹Miejsce🌹
Jest taka przestrzeń
w mojej ciemności,
w której pogrążam się cała.
Nie słyszę krzyku.
Nie czuję złości.
Jestem bezbronna i mała.
Jest taka przestrzeń
w mojej ciemności,
do której klucz tylko ja mam.
I nie otwieram
przygodnym gościom.
Najlepiej czuję się sama.
Jest taka przestrzeń.
Ciepła i cicha.
Mogę przytulić się w nocy.
Nie ma nieszczęścia.
Nie ma zazdrości.
Nie potrzebuję pomocy.
Nie wejdziesz do mnie
prosto z ulicy.
Nikt obcy tutaj nie bywa.
Jest taka przestrzeń
wyłącznie moja.
Poezją się nazywa.
🌹Zmora senna🌹
Przebłysk nieznanego
w głowie myśl swą plecie.
Śnię i sen zamglony
ciało moje gniecie.
Rozbudzona jawa
daje przyzwolenie
na sen o błogości,
na senne olśnienie.
Gdzie zjawa tej nocy
czar wygrywa ducha,
tam czas się zatrzymał
i w napięciu słucha.
Słucha o nieznanym,
co w duszy się budzi,
niewidoczne oku,
zbyt senne dla ludzi.
Sen mój dziwny płonie,
duszę się, żar studzę.
W okrutnym pożarze
palę się i budzę.
🌹Czas jarzębin🌹
Czerwona jak kropla krwi
na sznurek nanizana.
Koral z jesiennym liściem
gdzieś w gąszczu zaplątany.
Tańczy w przymglonym świetle,
w podmuchu wiatru z nieba.
W dłoni ucieka przez palce
na ziemię czarną jak heban.
Ziemia kocha odcienie
czerwieni w bladej poświacie
i twarze kobiet spłonionych,
schowanych za białym kwiatem.
Kwiaty dał im miłośnik
jarzębin i kochania,
w ciepły, jesienny wieczór,
gdy księżyc wszystko ochraniał.
🌹Śmierć🌹
umieram sto razy dziennie
umieram cicho w zachwycie
spacerem
chwilą słońca
nad miastem
żółtym liściem
w jesieni zenicie
i umieram powoli przewlekle
tuli do mnie się cisza nieśmiała
tłumu
chwil słońca
nad miastem
kilku dźwięków
które cicho wydała
tak umieram w dzień
czasem nocą
pełną
ciszy dobrej
bez tłumu
kilku dźwięków
co w ciszy tej psocą
Jerzy Domerecki
Z tomiku: Po prostu. Wiersze dla ciebie
Wydawnictwo Warszawska Firma Wydawnicza
🌹KLAN RAPACKICH - ARTYŚCI🌹
To plemię artystyczne – aktorów, śpiewaków, malarzy, pisarzy.
Za głowę całego klanu uchodził Wincenty – aktor tysiąca twarzy.
Jeden z największych aktorów w dziejach teatru polskiego.
Z klanem Rapackich związany jest klan Bolesława Leszczyńskiego.
To zięć Wincentego, aktor, barwna postać warszawskiego światka.
Z kolei Andrzej Bogucki – wnuk Wincentego;
Pedagog, śpiewak operowy – bardzo znany z tego,
Że był pierwszym w Polsce aktorem piosenkarzem.
„Polskim Chavalierem i nastroju malarzem”
To on tuż przed wojną (proszę tego nie zapomnieć),
Był wykonawcą piosenki „Jakże szkoda lata i pięknych wspomnień…”.
🌹ZACZAROWAŁAŚ MNIE🌹
Zaczarowałaś mnie w ptaka Tatr
I teraz wznoszę się z podmuchem.
Zaczarowałaś mnie w halny wiatr,
Szalony robię zawieruchę.
Wyczarowałaś dla mnie karetę, sto koni,
Bat tęgi, długi i zwinny,
Który serce po szczytach goni
W nieznane uczuciom krainy.
Miałaś w sobie kwiat paproci
A urodę iście cygańską.
Miałaś w sobie wzór miłości;
Miłość romantyczną, pańską.
W tobie tkwiły wszystkie cechy
Uplecione z kruszców cennych;
Smutki, radości, a nawet uciechy,
Które były jak wiatr zmienny.
Miałaś oczy z wolnej toni,
Które mijały się zielonością.
Twój wzrok tak mnie uronił,
Że żyłem nieziemską miłością.
🌹JAKA JESTEŚ🌹
Jaka jesteś w mojej wyobraźni.
Jesteś we mnie – mam rozdwojenie jaźni.
Jesteś perłą srebrną z Morza Czerwonego
Jesteś skarbem z kruszcu złotego.
Ptakiem wszystkich barw z dalekiego kraju.
Nimfą morską, boginią z nieziemskiego raju.
Promieniem słonka rażącego silą.
Mym marzeniem, które się nigdy nie spełniło.
Ranną rosą okrytą srebrną wodą.
Erotyką Leśmiana, Mickiewicza odom.
Twe włosy miękkie wiatrem rozwiane
Zachęcające, by poznać rzeczy skrywane.
I usta namiętne ze znakiem zapytania,
Jakby pytały o prawo do zakochania.
Jesteś z tym wszystkim całym poematem
Ubranym w poezji przebogatą szatę,
Najszlachetniejszych kruszców, bogactwo kolorów.
Słowem – jesteś dziewczyną godną wzorów.
Ubraną w suknię białą ze śniegu skrzącego.
Na głowie wieniec ze słonka złotego
I choć masz nadzieję z przychylnością nieba.
Lecz nie jesteś tą, której mi potrzeba.
🌹LATO ODCHODZI🌹
Odchodzi lato.
Niepostrzeżenie.
W sadach bogato,
W sercach wspomnienie,
Jak u poety.
Odchodzi lato
Niestety.
Z nieba błękitem,
Z polem zielonym,
Z ciepłą nocą,
Miłym świtem.
Odchodzi – po co?
Czy nie widzicie,
Że lato ucieka
Jak górska rzeka
O świcie.
Lecz nie ma co się smucić,
Przyjdzie jesień – czar wróci.
🌹SZŁA JESIEŃ🌹
Szła jesień ociężale,
A z nią wrzesień
Październik, listopad.
Nieśli ze sobą
Radości i żale,
Trochę słońca, deszcz,
A nawet grad.
I wiatr grający jak Bach,
Stukający w szyby
Naprawdę i na niby.
🌹NIWY🌹
Jedni tęsknią za morzem.
Inni w górach są szczęśliwi.
A są tacy i to w większości,
Co podziwiają niwy.
Niwy – czyli równiny.
Płaskie lub pofałdowane.
Kształtne jak dziewczyny
Wieczorem lub nad ranem.
Stworzone w różnych kolorach.
Pocięte polami i lasem.
Zmienne o różnych porach
(Najpiękniejsze jesienią – tak nawiasem).
Tam dnie i nocą
Rzeki się toczą
Cicho i leniwie.
Więc można wypocząć
Zdrowo i szczęśliwie.
Tak więc jest rzeczą oczywistą
Mój drogi turysto,
Ze jak chcesz poznać krajobraz prawdziwy,
To szukaj doznań w krainie niwy.
Anna Nazar
Z tomiku: RÓŻO Z OGRODU WYOBRAŹNI
Wydawnictwo Gens
🌹Tajemnica🌹
Najwyższy akord
wygrany na strunie
serca
zęby w rozchylonych
rozpękniętych wargach
złoty kurz zaklęty
w promieniu słońca
zawieszony w kąciku
oka
spazm
uwięziony w krtani
łza
zastyga na pochyłości
policzka
mięśnie stężałe
od pragnień
nozdrza drażniące
zapachem róż
-poranek-
pełen leniwych
przebudzeń
odkrywania
miejsc sekretnych
słodkich tajemnic
rozkoszy…
🌹Sen🌹
W fioletowej pościeli
sny kolorowe mieszkają
drobnymi kwiatkami
rozkosznie otulają
na łące wrzosowej
usnęli
pod głowę szyszki
sosnowe włożyli
wrzosowo
sośniano śnili
nie chcieli się
obudzić
🌹Retrospekcje poranne🌹
Poranek leniwy
tramwaj nie dzwoni
budzik wyłączony
powieki podpuchnięte
usta obrzmiałe
słodkie przeciąganie
głośne ziewanie
szukanie przynależności
prysznic zabawką
dziecinną igraszką
masaż pieszczotą
wspólne śniadanie
słodkie południe
czas galopuje
słonik witrażowy
cieszy się szczęściem
błogosławione razem
pora rozerwać ciała
nasycone rozkoszą
przeczuwają
rozstanie
nie chcą…
🌹***🌹
Dziękuję że byłeś
dałeś się zaprosić
na długie miesiące
serca zaiskrzyły
jak płatki śniegu
pod uliczną latarnią
oczy zabłysły srebrem
na granatowym niebie
a pyłem księżycowym
oprószyły się powieki
słowa koiły
raniły
zostawiały
radość
ból
z premedytacją
zabijaliśmy się
dzień po dniu
by się ocknąć
w samotności
bez granic
🌹Chwytam🌹
ostatnie promyki
lata w gęstą
siatkę rzęs
nitki babiego lata
wplatające się
we włosy
mgły sunące
nad polami w otwarte
szeroko oczy
klucze żurawi
z jasiennym klangorem
w chwytliwe dłonie
tęsknotę
w zakamarkach
głębokich serca
w otwarte usta
chwytam słowa
co kłamią
pieszczą
kołyszą
jak jesienny wiatr
🌹Miłość nie odchodzi🌹
To nic
że nie jesteśmy razem
a los
zgotował rozłąkę
to nic
że odszedł ktoś
miłość przecież
trwa nadal
zamknięta
w muszli serca
ukryta
w zakamarkach duszy
zapisana
kodem wspomnień
których ciepło
grzeje
pustkę dni
miłośnie nie odchodzi
z człowiekiem
Anna Hayder
Z tomiku: Droga do uśmiechu
Wydawnictwo Warszawska Firma Wydawnicza
🌹MODLITWA🌹
Powiedz, Zielonooki
Której wiary trzeba do modlitwy?
Obojętne? Wszystkie są dobre?
Czy każdy może prosić, by każdy dostał po trochu,
czy oni muszą prosić dla mnie?
Jakim cudem wierzy żołnierz zabity?
I jak to do diabła możliwe, że gadam z Tobą bez
wiary?
🌹ROŚLINY ROSNĄ, a na niebie garby🌹
niebo jasne, spokojne
pamiętasz, jak bawiliśmy się w chmury?
wielbłąd
dwugarbny
chyba
jasny, puszysty, miękki
patrzeć i patrzeć
traci wyrazistość
jeden garb czy dwa?
pysk się wydłużył, czaszka zdziurawiła
ulotne garby, głowy, oczy, postacie
jak ja na twoim niebie
🌹BORYS🌹
Jesteś dobrym człowiekiem.
Masz prawo czuć się patriotą i chcieć dobrze
dla swojego kraju.
Masz prawo czuć potrzebę pomocy Ukrainie wbrew
swemu krajowi.
Wiatr wieje mocno i szybko, zmienia wszystko
po wielokroć w jednym życiu.
Nie trzeba nikogo nienawidzić, nie ma nakazu
nikogo kochać.
To twoje życie.
🌹PRZEZ OSIEDLE DYSKRYMINACJI🌹
Pewnemu dziecku z miejscowości Wesoła
Dano znać, że renomowana ta szkoła
Woła, męczy, wciąż pyta – co to remo… znaczy
Tata zajęty bardzo. Po remoncie – tłumaczy.
Wystarczyło, spokój, już nie woła.
Z pewnym młodym panem spod Krakowa
Na żaden temat nie da się podyskutować
Z wyglądu kawał draba
A kłóci się jak baba
Ciepły, dobry, a śladów słuchu nie zachował
Pewna Pani w drodze do Słowacji
Chciała trafić do PKP stacji
Nie udało się - nie trafiła
Bo na rondach zjazdy liczyła
Nie dla bab chyba cuda nawigacji…
Pewna panna z Warszawy za młodu
W promocji wzięła kieckę, bez powodu
Zapłaciła ceny połowę
I zapewniam was, daję głowę,
Że ma wynik po stronie przychodu
🌹K.I. GAŁCZYŃSKI🌹
Wyciąga szyję w pobliżu Przysuchy
Żyrafa w kropki, za nią cztery karaluchy
Polska centralna wysoko mierzy
Jasne więc, że tam żyrafa bieży
Lecz po cholerę nam karaluchy? Do poduchy?
Czerwona rzodkiewka znad Czarnej Hańczy
Inna od reszty, dla odmiany tańczy
- Jakim cudem – pyta zboże
Głupieś. Najnormalniej może.
I to jak. Bez żadnych figur oszukańczych.
Odważny pszczelarz Cym z Kaszub nie zmyka przed
rojem
Raczej się ekscytuje pszczelich barw przekrojem
Ma w duszy siłę, by się nie bać
Ma w koszu wszystko to, co trzeba
No, chyba że użądlą… to w długą i miodu nie poje.
Warszawianka grzecznie kochała wróbelka
Wyprowadzała co rano na spacer w szelkach
W końcu wzięła ją też ta cholera
Co w każdej babie musi wzbierać
Gdy on skrzydła rozwija tylko przy butelkach
Doireann Ni Ghriofa
Z tomiku: Skry na mrok
Wydawnictwo Biuro Literackie
🌹Fragment wyrwany z Księgi Deszczów🌹
Tak więc rozedrzyj
zasłony
i opiewaj
deszcz.
Jak przewleka
nas szybko
przez
podwójne
słowa,
ten deszczowy dar.
Otwórz usta,
wymawiaj
mur,
gdzie chmura,
nie,
gdzie lśnienie,
ach,
gdzie piach.
🌹Pod miastem. Światło w jaskini🌹
Winda zjeżdża do piwnic,
gdzie parking,
którego ciemne ściany
w bazgrołach i bliznach po ospie.
Na końcu korytarza
jaskinia: kapliczny mrok.
Nie migocze tu
żadna świeczka,
tylko na ekranie
wyświetla się modlitwa
powtórzona w każdym
parkomacie:
Wprowadź zmianę.
Wyświetla się, lśni.
🌹Fałszywi przyjaciele🌹
Historia po irlandzku to gwiazda.
Uczyć po irlandzku to księżyc.
Światło po irlandzku to strata.
Sekret po irlandzku – zgliszcza.
Może dlatego
niebo wabi nocą wzrok
i uczy nas, przy byle świetle,
które wciąż roziskrza mrok.
🌹Obłączki🌹
Mimo że z chwili na chwilę ciemniało,
czy mogliśmy popaść w rozpacz,
gdy doszło do nas, że są obłączki
na każdym paznokciu?
Dziesięć małych księżyców
roziskrza nasz uścisk,
ślizg światła, które, gdy trzymamy się,
chociaż mrok, za ręce, wciąż trwa.
🌹List do nieznajomego, który przeprowadzi sekcję mojego mózgu🌹
Twoja praca ciągnęła się miesiącami,
w ruch szły nożyce i skalpel,
ciąłeś łokieć i knykieć,
więzadła i płuco.
Słyszałam, jak wzdychasz, gdy rano
ściągałeś moją twarz jak maskę.
To dla ciebie dłutem
rozwarto mi czaszkę, dziś możesz
podważyć moją kość czołową,
a zobaczysz mózg,
zimny, szary, pod twardówką
i błoną pajęczynową.
Na tę chwilę, mój drogi nieznajomy,
przygotowałem ci dar, to podwójne słowo –
foscladh – które może (a) otwierać
i (b) niebo błyskawicą rozświetlać.
Pamiętaj, że kiedy nożykiem wejdziesz mi
do mózgu, neurony odpalą
i błysną nad twoim zsiwiałym krajobrazem.
Mózg twój buchnie jasnością,
żywą, nieujarzmioną, a ja –
ja będę tym światłem.
Magdalena Piasek
Z tomiku: Przebudzenie
Wydawnictwo Sorus
🌹Skromność🌹
Oczy pełne przepychu mamy,
Swój świat zaburzamy,
Cenzury już nie znamy.
Jak swe dzieci wychowamy?
Nagie słowiki śpiewają wciąż,
Moje ciało może oglądać tylko mój mąż.
Gwiazdy już nie wiedzą, czym błyszczą…
Wizerunkiem talent swój niszczą…
W skromności siła, niech każdy to wie!
Nie wszystko da zatuszować się…
Media powinny przykładem być,
Rozwagą i kulturą świecić.
🌹Przejście🌹
Żuczki w pędzie na betonowej ulicy,
Zaślepione, głuche w ciszy
Nad zebrami przelatują,
Jak cienie się snują.
Stukot metalu się zaczyna…
I czyja to wina?
Jak ćmy światłem zwabione
Biegniemy na oślep, nierozejrzane,
Jak zombi spowolnione…
Przejścia często nieoświetlone –
W ostatniej chwili wielki wrzask,
Za późno zobaczyłem blask.
Moja wina, a nie jego –
Niech przestroga będzie dla tego,
Co przez zebrę gna
I o świecie zapomina…
🌹Praca🌹
Wszyscy chcą kierować,
Nie ma z kim pracować.
Co się stało?
Stado wilków się zleciało!
Nie pozwól im żerować na sobie,
Niech zobaczą bratnią duszę w tobie.
W pracy jedność musi być,
Inaczej tak nie da się żyć.
Większość swego czasu spędzamy tam,
Nikt tutaj nie może zostać sam.
Jeden cel łączy nas,
Szanujmy ten wspólny czas…
🌹Miasto🌹
Piękne miasto mamy –
Wszędzie tylko bloki stawiamy.
Gdzie nie spojrzę, to widzę blok…
Czuję się, jakbym miał wyrok.
Zaparkować nie mam gdzie,
W głowie to nie mieści się!
Tutaj mamy banki, lekarzy, apteki, sklepy –
Wszystko jest bez podniety.
Drogi wyją bezustannie,
Czuję się jak na sawannie.
Czy coś w końcu zaskoczy mnie?
Bez tlenu tu skończymy źle.
🌹Świat🌹
Wszyscy mówią, że świat się zmienia…
Dajmy naszym sercom siłę istnienia.
Tak naprawdę zmieniamy się my.
I to my ten świat zmieniamy.
Natura jaka była, taka zostaje.
To my zapominamy, dlaczego on powstaje.
Ciągle chcemy czegoś nowego,
Nie szanujemy ładu dobrego.
Dziś w dobrobycie tracimy życie…
Pieniądz na szczycie
Nie dba o dobro globalne.
Co z tego, że to niemoralne?
Na dłuższą metę tak żyć nie da się,
Żadna maszyna nie zastąpi cię.
To my sami niszczymy ten świat –
Jeszcze trochę i będzie nas brak…
Wacława Leokadia Adelstein
Z tomiku: Naucz mnie fruwać
Agencja Wydawnicza Gajus
🌹Wiosenne marzenia🌹
Przez mgły woalkę i natury mocą
Różana zorza wita świat radośnie,
Na strunach zmysłów wygrywa miłośnie
Wiosenną nutkę słowik ciepłą nocą.
Wieczorem koncert orkiestry skrzypcowej,
W objęciach wiosny tańczysz z cykadami,
Figlarny zefir włosów kosmykami
Igra w poświacie nocy księżycowej.
Miłości siłą unosisz swe skrzydła,
Gdy wiatr wiosenny serenady nuci,
W obłokach fruniesz wprost w Erosa sidła.
Wiosenna miłość przeminie, nie wróci,
Zostanie tylko wspomnień nić pobladła.
Pokoju duszy zakłócą widziadła.
🌹Jesienny wietrzyk🌹
Tam, na skalniaku pachnące wrzosy
błyszczą w perełkach porannej rosy.
Cienkie niteczki babiego lata
jesienny wietrzyk misternie splata.
W jasne fiolety figlarnie dmucha,
szuka wśród kwiatów psotnego druha.
Węszy i tropi, wieje i hula,
goni robotne pszczółki do ula,
które nie bacząc na fochy jego
na tropie miodu są wrzosowego.
Ostatnie krople do ula niosą
razem z miodową poranną rosą.
Cała przyroda płonie czerwienią,
opadłe liście złotem się mienią.
W promieniach słońca co dzień na nowo
skrzą się begonie na bursztynowo.
Nagle poczułam podmuch dość silny,
w uszach gwizd jakiś i ucisk dziwny…
To ten swawolny, figlarny skrzat
moją apaszkę mi z głowy skradł.
🌹rozstania🌹
płomyk znicza
zadygotał i zgasł
niby niechcąco
zdmuchną go lekki wiatr
jak życie
co przeminęło
i tylko zadumane drzewa
nucą obumarłą ciszą
kołysankę do wiecznego snu
🌹dobre słowo🌹
jak perełki rozsypały się
i przepadły
szargane przez życie
te miłe
często niewidzialne gesty
dwoję się i troję
szukając ich wszędzie
nie będzie to łatwe
ich ślad na zawsze zanikł
na satynowej karteczce
wykaligrafowane
leżą gdzieś w kącie samotnie
i czekają
może ktoś kiedyś zatęskni
i pieszczotliwie jak klejnoty
do szkatułki schowa
nigdy go nie jest za dużo
- dobrego słowa
🌹Kolorowy świat🌹
Życie jest barwne jak tęcza,
Każdy dzień w innym kolorze,
Wybierz więc tylko swą barwę,
Steruj na szerokie morze.
Życie jest jak kalejdoskop.
Często potrzeba zachęty.
Drogę ci wskaże rozsądek,
Rzuć się odważnie w odmęty.
Wytrwale walcz z falą losu.
Gdzieś błąka się szczęście twoje.
Nocą imieniem cię wzywa,
Otwiera rajskie podwoje.
Daleko na horyzoncie
Razi twój wzrok łuna świateł,
Upiorna cisza dokoła,
Głębiny pełne widziadeł.
Wrze w porcie życie jak w ulu,
Kończy się podróż daleka,
Zarzuć kotwicę głęboko,
Przyszłość na ciebie tu czeka.
🌹dziwny ten świat🌹
marzymy o czymś,
co nieosiągalne
biegamy za czymś,
co całkiem banalne
wokół nas nieprzeparte mury
całkiem iluzorycznej natury
których architektem
my sami
zadekowani za
potiomkinowskimi wsiami
Bożena Denys-Trela
Z tomiku: Ludzie w biegu
Wydawnictwo Sorus
🌹Zapach🌹
Czeremchy zapach w ogrodzie
wyostrzył życia smak
Zatrzymał jak przechodzień
i teraz znowu myślę tak:
Granice stawiać czy forsować
Burzyć czy wolno puścić je
Mosty rozwalać czy budować
Jaki kształt życia moim jest
Czy zapach mój się mnie wypiera
Gdzie jest mojego życia kres
Czy to ja miejsce swe wybieram
Czeremcha z nocą kłócą się.
Czy mieć dwa domy to dwa groby
Czy może jeden lepiej mieć
W końcu się budzę zbyt zmęczona
by odpowiedzi znaleźć sens…
🌹Spotkanie🌹
Opowiem Ci, jak się spotkamy
Wylejemy potok słów
Twoje hmmmm i moje ściany
Zbudujemy wiersz bez słów
Wzrok w pędzie drogowskazem będzie
Prowadził całość
Pytania nasze przecież znamy
Potrzebny tylko deszcz i mgła
Mamy tęsknoty nasze stale
Rzeźba, malarstwo wieczne są
Wzrok zawsze gospodarzem będzie
Nawet gdy czasu braknie nam
Pomilczeć przecież też możemy
Tak przed podróżą czasem bywa
Wieża też czasem bywa krzywa
Choć droga prosta się wydaje
Pomilczeć przecież też możemy
🌹Miasto🌹
prowadzony tęsknotą wracam do ciebie
Miasto
kolorem jasnego nieba
gdy słońce budzi świt
zapachem mi odpłacasz
Miasto
kawą w przydrożnym barze
chcę cię całe pamiętać
Miasto
by z tobą wiecznie być
czuję bruk pod stopą
próbuję znaczyć ślad
schodzę do twych katakumb
w ciszę co wieczność trwa
wiem że miłość jest jedna
Miasto
jedna
jedyna i już
nie oddam tego nikomu
zostań wybaczaj wróć
🌹Wrażliwość🌹
W chaosie ludzkich spraw rodzi się MAŁA wrażliwość
dziecięca jeszcze tak…
tak jakby jej nigdy nie było
W chaosie świata spraw rodzi się wrażliwość
krnąbrna i taka oporna
jakby broniła się
W chaosie ludzkich żądzy rodzi się podła złośliwość
MAŁA jest jakby pierwsza…
na podium stanąć chce…
MAŁA już zawsze pierwsza…
wojny, upadki pokona
MAŁA ludzka wrażliwość
żeby zachować TWARZ
🌹Kolejny dzień🌹
Codzienny dławiący poranek ujawnia życia cierń.
Odbijasz się od ściany, nikt nie zatrzyma Cię.
Świat bronić Ci się każe. Gladiatorem masz być.
Nóż w ręku Ci pomoże. Miał uratować Cię.
Gniew oczy Ci zakrapla, ulica każe biec.
Zerwane w chaosie myśli i przypadkowy cel.
Co wtedy myślałeś samotny, gdy serce przestało bić.
Co czułeś, czy tylko strach? Wstydziłeś się za ludzi?
i ilu takich nas?
🌹Dylematy🌹
Dzisiejszy poeta jesienią u progu życia lata
myśli gubi w natłoku codziennych prostych spraw
Przerzuca słowa w zeszytach
Żuczka dostrzega w kleksie
Słyszy apel o świcie…
A przecież to tylko ptak
Wulkan w głowie powraca
Pragnienia wyrzuca treść
Myśleć o przemijaniu nie chce
Ma przecież czterdzieści lat
Kawa już dawno wystygła
rozpierzchły się myśli gdzieś
Wrzuca do Odry wspomnienia
Ciszy czuje treść
Wraca spokojnie do domu i dalej pisze.
Mój stan umysłu się poprawia – myśli poeta
Wzrokiem wodzi słońca cień
Czy na obczyźnie też tęskniłbym za słońcem?
Maciej Blacha
Z tomiku: A poezja nas uniesie
Wydawnictwo Warszawska Firma Wydawnicza
🌹Kim jestem🌹
Jestem jak morze pełne ryb
Woda to żywioł z którym rezonuję
Jestem nasionkiem rośliny
Które ku światu kiełkuje
Jestem jak liść porwany przez wiatr
Który na ziemię nigdy nie spadł
Jestem nadzieją
Która żyje w Was
Jestem powietrzem dla
Którego niczym jest czas
Lecz cóż prawda jest taka
Że jestem tym wszystkim
Tylko w chwili uniesienia
Na co dzień jestem
Człowiekiem bez wątpienia
🌹Docenić życie🌹
Czasem wydaje nam się
Że z bólu umieramy
Nie mówię o bólu fizycznym
Lecz tym co go w sercu mamy
Często w stylu komicznym
Życiowe role odgrywamy
Ale to tylko dlatego
Że zbyt mocno się staramy
Być może zbyt głęboko
Nazbyt intensywnie
To wszystko przeżywamy
Ale tak naprawdę
dopiero wtedy życie doceniamy
Kiedy troszeczkę umieramy
🌹Stare drzwi🌹
Otwieram drzwi
Kolejny raz te same
Całe we krwi wymazane
Otwieram drzwi
Dobrze mi znane
Ze złą przeszłością powiązane
Otwieram drzwi
Ciężkie piwnicze
Uwalniam wspomnienia liczne
Otwieram drzwi
Stare zmurszałe
Za nimi cierpienia niemałe
Otwieram drzwi
Po raz kolejny te same
Choć są mi dobrze znane
Otwieram drzwi
Pokryte ciemną sadzą
Które donikąd już nie prowadzą
Niektórych drzwi lepiej
Nigdy nie otwierać
Bo po ich otwarciu
Świat zaczyna umierać
🌹Choroba miłości🌹
Zastanawiają się nad tym
Ludzie przez długie lata
I nadal nikt tego nie wie z nas
Że miłość to największa choroba świata
Która atakuje dwoje na raz
🌹Głębia czy dno🌹
A gdy już zaślepiająca rzeczywistość mgła opadnie
A serce niczym supernowa
na miliardy drobin się rozpadnie
I zdasz sobie sprawę że uczucia
wcale nie osiągnęły głębi lecz spoczywają na dnie
A my rozeszliśmy się po świecie
A miłość gdzieś na krańcach tego świata kona
Choć nie umarła jeszcze
bo tli się, że może jednak znowu się spotkamy
Gdzieś na tańczącej morskiej fali…
A cisza i szum w rytm „Hymnu to the Sea” się scali
Bylebyśmy tylko po latach się nie spotkali
I tego co się nie stało obyśmy obaj nie żałowali
🌹Czas wachty🌹
Cień fali w mroku znika
Ogrom wód wokół niezmierzony
Lekka bryza chłodem przenika
Poprzez tysiące mil zamglonych
Glob księżycowy drogę maluje
Na horyzoncie azymut wyznaczając
Srebrzyste sklepienie powoli kształtuje
Coraz to więcej blasku dając
Światła latarni z oddali mrugają
Przez łachy mgły się przedzierając
Przed niebezpieczeństwem ostrzegają
Pobliskie statki sygnały dźwiękowe wysyłając
Z bezpieczną prędkością się poruszają
O swojej pozycji znać dając
Na radarach wzajemnie się obserwują
A czasem na radiu komunikują
A ponad nami skrzydlaty jarmark ptactwa morskiego
Szybując w przestworzach nieba owego
Kwileniem umila czas wachty
Rozpraszając powoli mgliste płachty