Podróż samochodem trwała pięć długich godzin. Dla Luny, która nigdy wcześniej nie jechała tak długo, każda minuta zdawała się wiecznością. Wystarczyło spojrzeć na jej pyszczek, żeby dostrzec rosnące zdenerwowanie. Każda mijająca chwila przybliżała ją do granicy wytrzymałości – a mnie razem z nią.
Lunę musiałam trzymać na kolanach przez całą drogę. Z początku próbowała się jakoś ułożyć, ale z czasem stawała się coraz bardziej niespokojna, a ja czułam, jak jej pazurki wbijały się w moje nogi, zostawiając kolejne ślady. Co godzinę robiliśmy przystanek – mała chwila oddechu dla niej i dla mnie, choć to ledwo pomagało.
Po drodze nie byłam w stanie zliczyć siniaków, które mi się pojawiały, ani tego, ile sierści osiadło na moich rzeczach. Właściwie to przestałam zwracać na to uwagę, skupiona wyłącznie na tym, by uspokoić Lunę i dotrwać do końca tej podróży.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Zmęczona, pełna sierści i siniaków, wysiadłam z samochodu, a Luna ostrożnie postawiła pierwsze kroki na stabilnym gruncie. I wtedy, ku mojej radości, zobaczyłam, jak na jej pyszczku pojawił się pierwszy od dawna, ulotny „uśmiech”. Wyglądała, jakby sama nie mogła uwierzyć, że ta długa podróż wreszcie dobiegła końca.
Obie odetchnęłyśmy głęboko – z ulgą i wdzięcznością, że to już za nami. Jeszcze chwilę kręciłyśmy się obok samochodu, rozprostowując nogi, a potem ruszyliśmy w trójkę poszukać czegoś do jedzenia. Ten moment sprawił, że wiedziałam: wszystko było warte tej ulgi, którą w końcu czułyśmy razem i ten jej "uśmiech" pod stołem mówi dosłownie wszystko...
Po obiedzie wybraliśmy się nad morze. Słońce leniwie zbliżało się ku horyzontowi, a plaża rozciągała się przed nami spokojna i prawie pusta. To była pierwsza chwila spokoju po tej długiej podróży, a jednocześnie moment pełen nowości – zwłaszcza dla Luny.
Kiedy dotarliśmy bliżej wody, Luna przystanęła, wyraźnie zaskoczona. Pierwsza fala podpełzła pod jej łapki, a ona cofnęła się, niepewnie patrząc na to dziwne, ruchome zjawisko. Zaczęła obchodzić wodę z ostrożnością, badając teren łapą, jakby chciała zrozumieć, co to właściwie jest.
My z zapartym tchem obserwowaliśmy jej reakcję – nie mieliśmy pojęcia, jak zareaguje. Fale były dla niej czymś zupełnie nowym, zupełnie innym od tego, co znała. Jednak po chwili w jej oczach błysnęła ciekawość, a na pysku pojawił się wyraz odwagi. Jakby chciała powiedzieć: „Dobrze, spróbuję jeszcze raz”.
Luna, po początkowej niepewności, zaczęła stawiać coraz pewniejsze kroki przy brzegu. Z każdą chwilą nabierała odwagi, a jej śmiałość rosła w miarę, jak fale łagodnie dotykały jej łap. Najpierw lekko przystanęła, ale widząc, że woda nie jest taka straszna, zaczęła śmielej podchodzić bliżej, dając się obmywać nadbiegającym falom.
Było w niej coś z odkrywcy – uczyła się tego nowego świata z każdą chwilą, przekonując się, że ten ruchomy, tajemniczy żywioł może być całkiem przyjazny. Wkrótce zaczęła nawet gonić cofającą się wodę, jakby próbując ją złapać, a na jej pysku widniał ten rozbrajający wyraz ciekawości i zadowolenia. Cieszyliśmy się razem z nią, obserwując, jak szybko oswaja się z morzem, jakby zawsze było jej częścią.
Po długim spacerze i zwiedzaniu urokliwego Jarosławca postanowiliśmy zatrzymać się na zimne piwo w małym barze przy plaży. Luna ledwo zdążyła znaleźć wygodne miejsce na ławce, gdy zmęczenie w końcu ją pokonało. Padła obok nas, rozciągnięta jak długa, z głową wspartą na łapkach. Wyglądała, jakby w jednej chwili przeniosła się do świata snów, odpływając daleko od zgiełku dnia.
Pozwoliliśmy jej odpocząć, ciesząc się widokiem, jak spokojnie zasypia. W końcu po tym pełnym emocji dniu, nawet największy odkrywca zasługuje na chwilę wytchnienia. Po krótkiej drzemce ruszyliśmy w stronę hotelu, a Luna, choć nadal nieco ospała, ożywiła się na widok znajomego pokoju. Ledwo weszliśmy, a ona już wskoczyła na łóżko, jakby chciała nadrobić każdą minutę snu przed kolejnym dniem przygód.
W końcu to 9-letnia dama – doświadczona, ale i zmęczona po dniu pełnym nowych odkryć i wrażeń.
Jan Kołodziejski
Z tomiku: Maruda
Wydawnictwo Sorus
🌹Prośba🌹
Dajże mi, Boże Łaskawy,
ten jeden talent niezwykły,
bym martwym usta otworzył,
tak do milczenia przywykłym.
Natchnij mnie mocą mądrości,
bym przekuł słowa na frazy.
Wskaż drogę pośród nicości,
bym wydarł z pustki wyrazy.
Niech wieki we mnie przemówią.
Uczyń mnie głosem umarłych.
Chcę słyszeć śpiewy przegranych,
przekazać mądrość upadłych.
🌹Romantyzm🌹
Marzę o świecie bez nieprawości,
topię w utopii ludzką naturę.
Chociaż przed laty zdałem maturę,
ciągle powtarzam błędy przeszłości.
Ty, Rewolucjo! Matko przemiany,
daj się wychwalać nieosiągalna.
Abyśmy mogli, gdy przyjdzie walka,
na barykadach pisać peany.
Gdy kula znajdzie pierś Romantyka
(ach, chwilo miła, kiedy nadejdziesz?),
przez ciało, serce i duszę przejdzie,
lecz przed ideą wolności zatrzyma.
Łatwo jest marzyć o walce i śmierci.
Śmierć jest na chwilę, walka trwa wiecznie.
🌹Sonet wampirzy IV🌹
W nieśmiertelności bez prawa wyboru,
zamknięty w krypcie, czekając zachodu,
patrzę na wszechświat odarty z koloru.
Przeklęty pomiot wampirzego rodu.
Nie moją wolą krwawe pocałunki
na szyjach kobiet znalezionych świtem.
Krew niewiniątek zastępuje trunki,
zło Nosferatu przestaje być mitem.
Choć nienawidzę siebie każdej nocy,
ciągle uciekam w ciemności przed słońcem.
Pragnę przetrwania z całej mojej mocy,
przedłużam wyrok nazywany końcem.
A czasem myślę, w otchłani chroniony,
czy idąc ku słońcu, usłyszę „zbawiony”?
🌹Bestiariusz słowiański🌹
Z cmentarzy zedrą świętą ziemię.
Trupy ogryzą aż do kości.
Nie spłoszą ich zniczy płomienie,
ni modły do nieskończoności.
Srebro jest argumentem zwady,
gdy cię dopadną trupojady.
Spod grobu łapa się wyłania.
Wychodzi na żer ta przeklęta,
skazana w klątwie polowania,
dziewczynka u chrztu pominięta.
Ofiara i sprawczyni zgonów –
Strzyga – bogini nocnych łowów.
Totem na czaszkach i piszczelach.
Wataha białych wilków wyje.
Swój byt ukrywa w mrocznych kniejach.
Ze zwłok wśród korzeni żyje.
Stąpa po czarnej darni pieśni,
Leszy, Król Olch, herold złych wieści.
🌹Zachód🌹
W purpurze Królowa
schodzi z nieboskłonu.
Wśród drzew huczy sowa,
strach pcha nas do zboru.
Król wita ją czule
w objęciach z błękitu.
Ich stopy – ślad w mule.
Wszechwładcy Zenitu.
To jest ich spotkanie.
Ostatni światła krok.
Morze – słońca kochanie.
Zapanował mrok.
Tkwię w chwili spokoju
wśród szumu i śpiewu.
Po dniu pełnym znoju
oczyszczam się z gniewu.
🌹Psy Jeruzalem🌹
Psy pod murami Jeruzalem
kryją się w cieniu świętych bram.
Podłe, zapchlone i pogardzane,
w oczach ich dawny pozostał szał.
Psy pod murami to nie pielgrzymi,
nie dla nich wszakże Święty Gród.
Choć już otwarto bramy przed nimi,
nie postawiły ni kroku w przód.
Lecz kiedy zabrzmi larum na murach,
kiedy nareszcie przyjdzie wróg,
zerwie się każdy! Wszak po to czuwał,
by oddać życie za Chrysta Grób.
Psy pod murami Jeruzalem
wyją o walkę, pragną krwi.
To, co nadejdzie, dobrze im znane –
one spełniły już swoje sny.
🌹Requiem żołnierzy poległych🌹
Ze smutkiem staję nad grobem
poległych za słuszną sprawę.
Spojrzeniem zimnym i chłodem
odganiam oczy ciekawe.
Z rozpaczą myślę: „Przepadli,
nie wróci ich wola Boga.
Swych bliźnich z nadziei okradli.
A gdzie przed zemstą jest trwoga?”.
Słuszność sprawy historia
ocenia, bada i mierzy.
I z czasem tylko wspomnienia
krążą nad grobem żołnierzy.
Modlę się za nich bez słowa,
ślę wciąż pochwały do nieba,
aby ich wizja szalona,
nie zakłóciła wspomnienia.
Jakub Hauber
Z tomiku: Moje próby poetyckie
Wydawnictwo Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
🌹Lot i sen🌹
Nie wiem na ile to w naszą godność godzi
Spotkamy się jakbyśmy pamiętali moment
swojej śmierci i swoich narodzin.
Jak Odyseusz przemierzający sztormy i szerokie wody,
jesteś przy tym dla mnie źródłem odświeżenia i ochłody.
Nadludzka więź nas łączy i rozdziela,
nawet gdy Cię nie wołam i Ciebie nie ma.
Przy całym znudzeniu życiem, którego mam i nie mam dosyć,
Jesteś jedyną osobą, która potrafi mnie jeszcze zaskoczyć,
Zapomnijmy o sobie nasza prawda niech trwa jednak wiecznie.
Niemożliwe jest ją opisać lub wypowiedzieć.
Przyjdę w porę kiedy nadejdzie czas.
Przyjdę w porę i nieśmiałe powiem „cześć” w twoich snach.
Wszystko płynie tak jak płynie rzeka,
Jeśli będziesz gotowa, będę na Ciebie czekał.
🌹Pochwała niewiedzy🌹
Zapomniany kapitan tonącego statku,
Swój świat będzie miał na dnie
i nic innego mu nie dane.
Mały statek po nieznanych wodach płynie,
Morskie opowieści samotnego marynarza nigdy nie poznane.
Żyje w snach i je ma tylko dane.
Nie wiadomo kto w życiu może być w tym czasie przegranym.
Czy to on ułożył życie?
Czy tylko czytał, co Bogu z kart leci.
Nie wiem nie chciałbym wiedzieć.
Niewiedza jest błogosławieństwem dla ludzi
o małych i dużych głowach.
Znajdziesz ją w cieniu wiatru,
gdzie Bóg i diabeł głowę chowa.
🌹Oczy śmierci🌹
Zamykam oczy – dwie turkusowe kropki na czarnym tle,
których nie da się przeskoczyć.
Czy to wilk? Czy śmierć puka do drzwi.
Turkusowe spojrzenie nie blednie,
Nie mówi mi nic.
Otwieram oczy i żyję dalej,
Może powinienem się przestraszyć.
Nie wiem, nie interesuje mnie to wcale.
🌹Czeluści ciemności🌹
Ciemność oplata człowieka, który maszeruje
w ciemności i śmierci.
Brak uczuć i emocji
Świat głupców i złodziei stoi otworem.
Droga przez ciemną dolinę,
w której prościej jest o pomoc prosić
a życie wyraźnie zacząć unosić,
mroczne i mdłe uczucia głęboko skryć
i żyć jakby w czerni za szkłem.
Najgorszy w tym wszystkim brak zrozumienia,
obłąkani ludzie nie mając nic do powiedzenia.
Może mówią zbyt niewyraźnie,
może są szaleni lub zgubni lub po prostu mają bujną wyobraźnię.
Czasem się niestety gubię, gdyż wielka moja wrażliwość,
Lecz umysły szaleńców poniekąd pojmuję.
🌹W wielkim mieście🌹
Znowu ktoś zniknął z powiewem wiatru,
który każdą substancję przenika.
W wielkim mieście
szklane słońce
ogromne budynki prześwietla.
Niech dotrze na gryzipiórków biurka jak najprędzej,
strzępiących metodycznie białe kartki aż do skutku.
Wyjdą i zobaczą świat,
który swą wartością daje porządnie w kość.
Może nikt mi nie uwierzy, lecz rad jestem myśli,
że wrócą do swych biurek jako prawdziwi artyści.
Czytadło: Co zainspirowało Panią do zostania pisarką? Czy pamięta Pani moment, kiedy postanowiła, że pisanie stanie się Pani drogą życiową?
Patrycja Żurek: Tak, pamiętam ten moment. Było to w 2013 roku, podczas wakacji. Usłyszałam wtedy kilka gorzkich słów na swój temat i zdałam sobie sprawę, że muszę coś zmienić w swoim życiu. Pisanie miało być tą drogą do zmiany. Kiedy nie miałam pracy na etacie, pisałam, gdy dzieci były w szkole. Teraz, z racji większej liczby obowiązków, brakuje mi stałej rutyny, więc piszę wtedy, kiedy znajduję na to czas.
Czytadło: Jak wygląda Pani codzienna rutyna pisarska? Czy ma Pani określony plan dnia, kiedy pracuje nad nową książką?
Patrycja Żurek: Pisanie to moje życie, więc staram się być z nim w ciągłym kontakcie. Kiedy nie piszę, to czytam. Spaceruję, bo to świetnie oczyszcza umysł. Spotykam się też z przyjaciółmi – równowaga jest dla mnie kluczowa.
Czytadło: Czy są pisarze, którzy mieli duży wpływ na Pani twórczość? Kogo uważa Pani za literackich mistrzów?
Patrycja Żurek: Uwielbiam Stephena Kinga. Jako nastolatka chciałam pisać jak Margit Sandemo i Lucy Maud Montgomery. Moją ulubioną książką jest „Atlas zbuntowany”, ale zawsze chciałam znaleźć własny głos, więc staram się nie czerpać bezpośrednich inspiracji.
Czytadło: Jakie książki najbardziej wpłynęły na Pani życie i twórczość? Czy są takie, do których często Pani wraca?
Patrycja Żurek: Z pewnością „Atlas zbuntowany”, a także „Bastion” i „Ręka mistrza” Kinga, „Mistrz i Małgorzata”, „Ania z Zielonego Wzgórza”, „Łaskawe” i wiele innych. Kiedy odkrywam wyjątkową książkę, trudno wrócić do tych „zwykłych” – to wyróżnia te najlepsze.
Czytadło: Jakie są Pani największe marzenia, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym?
Patrycja Żurek: W życiu prywatnym marzę o spokoju i otaczaniu się pozytywnymi ludźmi. Zawodowo marzę o zdobyciu prestiżowej nagrody literackiej.
Czytadło: Gdzie znajduje Pani najwięcej inspiracji – w naturze, muzyce, sztuce czy może w podróżach?
Patrycja Żurek: Inspiracje są wszędzie – w przypadkowych rozmowach w tramwaju, parku, w książkach, mediach społecznościowych, rozmowach, pracy czy w domu.
Czytadło: Co zainspirowało Panią do napisania „Leśnej obietnicy”?
Patrycja Żurek: „Leśna obietnica” powstała na prośbę wydawcy. To właśnie wtedy narodził się pomysł na książkę.
Czytadło: W książce „Leśna obietnica” pojawia się motyw starosłowiańskich wierzeń i paktu z boginią Dziewanną. Skąd zainteresowanie tą tematyką?
Patrycja Żurek: Fascynuje mnie wszystko, co nietypowe, dawno zapomniane, a co warto odkryć na nowo. Uwielbiam wplatać w moje książki takie „smaczki”. W ten sposób trafiłam na starosłowiańskie wierzenia, które pojawiają się w „Leśnej obietnicy”.
Czytadło: Dlaczego zdecydowała się Pani wprowadzić motyw niepełnosprawności w „Leśnej obietnicy”?
Patrycja Żurek: Uważam, że to ważny temat społeczny. W każdej książce staram się poruszać kwestie, które zmuszają do refleksji.
Czytadło: Mistyczny las odgrywa w książce „Leśna obietnica” ważną rolę. Jakie znaczenie ma przyroda i magia w Pani twórczości?
Patrycja Żurek: Uważam, że przyroda jest kluczowa w życiu człowieka – bez niej zginiemy. W moich książkach staram się to podkreślać. Poruszam temat ochrony Ziemi, zwierząt i tego, jak niszczymy nasz jedyny dom.
Czytadło: Żaneta, główna bohaterka „Leśnej obietnicy”, przeżywa wiele trudnych momentów. Jakie były Pani emocje przy pisaniu jej losów? Czy utożsamia się Pani z tą postacią?
Patrycja Żurek: Żaneta miała wzbudzać emocje – z jednej strony irytować, a z drugiej budzić zrozumienie. Chciałam, by była ludzka, a nie idealna, bo bohater książki powinien być autentyczny.
Czytadło: Jak wyglądał proces tworzenia „Leśnej obietnicy”? Czy było coś szczególnie trudne lub wymagające?
Patrycja Żurek: Pierwszy tom pisał się praktycznie sam. Historia płynęła naturalnie i powstała w ciągu zaledwie kilku tygodni. Nie było trudnych momentów ani zwątpienia.
Czytadło: Zakończenie książki jest pełne dramatyzmu. Czy planuje Pani kontynuację tej historii lub rozwinięcie wątków z „Leśnej obietnicy”?
Patrycja Żurek: „Leśna obietnica” będzie miała jeszcze dwie części. Druga jest już napisana, a nad trzecią właśnie pracuję.
---
Wywiad został przeprowadzony w ramach współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem Dragon.
Czytadło: Czy postaci w książce „Co z nami…” mają swoje pierwowzory w prawdziwym życiu czy są całkowicie fikcyjne?
Aneta Kozińska: Postacie są w większości fikcyjne, choć mają pewien niewielki element rzeczywistości. Każdy autor, tworząc bohaterów, dodaje coś od siebie – nie tylko w charakterze postaci, ale także w elementach takich jak miejsca, przedmioty czy też ulubione książki i muzyka.
Czytadło: Która z postaci w książce „Co z nami…” jest Ci najbliższa i dlaczego?
Aneta Kozińska: Najbliższe są mi Maria i Kamila, bo wierzę w siłę kobiet. Obie przeszły przez wiele trudnych momentów, ale nie poddały się, postawiły wszystko na jedną kartę i w końcu stały się paniami swojego życia. Ich przyjaźń, która narodziła się w skomplikowanych okolicznościach, również jest niezwykle istotna. Kto czytał książkę, wie, o czym mówię, a kto nie – zachęcam do przeczytania obu części.
Czytadło: Czy tworząc wątki dotyczące związków, czerpałaś inspirację z obserwacji relacji międzyludzkich w swoim otoczeniu czy też z własnych doświadczeń?
Aneta Kozińska: Choć większość wątków jest tworem mojej wyobraźni, piszę o trudnych tematach, które w pewnym stopniu każdy z nas zna. Zatem częściowo inspirowałam się obserwacjami, które odpowiednio dostosowałam do potrzeb fabuły.
Czytadło: W książce "Co z nami..." temat komunikacji (lub jej braku) odgrywa kluczową rolę. Jak ważna według Ciebie jest otwartość i szczerość w budowaniu relacji?
Aneta Kozińska: To zależy od naszych osobowości i tego, kim jesteśmy. My, kobiety, często mamy tendencję do mówienia o przeszłości, ponieważ nie chcemy mieć przed sobą tajemnic. Oczekujemy tego samego od naszych partnerów. Jeśli mamy do czynienia z osobą godną zaufania, która zachowa te informacje dla siebie, jest to idealne. Gorzej, gdy ta wiedza zostanie wykorzystana przeciwko nam. Na początku relacji trudno to ocenić, dlatego uważam, że pewne rzeczy warto zachować dla siebie, aż do momentu, kiedy będziemy pewni partnera. Dopiero wtedy można usiąść i otwarcie porozmawiać.
Czytadło: Jak, Twoim zdaniem, zmieniła się dynamika związków i relacji międzyludzkich we współczesnym świecie, w kontekście rozwoju technologii i komunikacji cyfrowej?
Aneta Kozińska: Każda nowość niesie za sobą konsekwencje – zarówno pozytywne, jak i negatywne. Technologia miała ułatwić nam utrzymywanie kontaktów i usprawnić pracę, ale, niestety, stała się mieczem obosiecznym. Wiele aplikacji miało nam pomagać, lecz ostatecznie nas rozleniwiło. Zamiast spotkań twarzą w twarz, wystarczy krótka rozmowa wideo, co z czasem osłabia relacje. Ludzie stali się wygodni, a obecny tryb życia nie sprzyja nawiązywaniu trwałych związków. Niestety, szybko uzależniamy się od technologii, a to zmusza nas do refleksji: czy chcemy pozostać ludźmi czy stać się robotami?
Czytadło: Jakie rady miałabyś dla osób, które stoją przed trudnymi decyzjami w swoich związkach, podobnymi do tych, z którymi mierzyli się bohaterowie książki "Co z nami..."?
Aneta Kozińska: Podstawą każdego związku jest rozmowa, a niestety, w wielu relacjach tego brakuje. Czasami zwykłe pytanie "jak ci minął dzień?" może być początkiem głębszej, trudniejszej rozmowy. Dla mnie związek powinien być partnerski – nie chodzi o oczekiwanie, że druga osoba zrobi wszystko za nas i to jeszcze z uśmiechem. Każdy z nas ma lepsze i gorsze dni, ale kluczem jest rozmowa i próba zrozumienia siebie nawzajem. „Co z nami...” to książka o poszukiwaniu i walce o siebie. Mam nadzieję, że pomoże choć jednej osobie uwierzyć, że nie ma sytuacji bez wyjścia i zawsze warto walczyć – najpierw o siebie, a potem o związek.
Czytadło: Jakie były największe wyzwania podczas pisania „Co z nami…”? Czy któreś z nich szczególnie utkwiło Ci w pamięci?
Aneta Kozińska: Największym wyzwaniem było wplecenie wątku z mojego debiutu – „Splotów”, tak aby oba teksty ze sobą współgrały. Momentami pojawiały się chwile zwątpienia, ale po przeczytaniu pierwszych recenzji zrozumiałam, że wszystko jest na swoim miejscu.
Czytadło: Jakie znaczenie ma dla Ciebie literatura? Czy są książki, które miały duży wpływ na Twoją twórczość?
Aneta Kozińska: Czytanie mnie uspokaja i przenosi do innego świata – w zależności od gatunku, w który się zagłębiam. Daję szansę każdej książce, licząc, że odnajdę w niej coś, co zostanie w mojej pamięci i że autor skłoni mnie do refleksji. Niestety, nie zawsze tak się dzieje... W tworzeniu staram się podążać własną ścieżką i unikać inspiracji innymi twórcami. Jednak czytelnicy, którzy znają powieść J.L. Wiśniewskiego „S@motność w sieci”, mogą dostrzec pewne podobieństwa do mojej drugiej książki – albo odwrotnie. W czasach, gdy Wiśniewski pisał swoją powieść, ucieczka w wirtualny świat była czymś nowym i rzadkim. Dziś jest to o wiele bardziej powszechne.
Czytadło: Jakie są Twoje osobiste odczucia po wydaniu książki "Co z nami..."? Czy reakcje czytelników były zgodne z Twoimi oczekiwaniami?
Aneta Kozińska: Tak, książka spotkała się z pozytywnymi reakcjami. Wiele osób napisało mi, że znalazło w niej coś dla siebie lub że tekst zmusił ich do refleksji nad własnym życiem i przyszłością. To dla mnie bardzo ważne, bo pokazuje, że warto poruszać trudne tematy i pisać książki, które prowokują do myślenia.
Czytadło: Czy pracujesz nad nowym projektem? Jeśli tak, czy możesz zdradzić, o czym będzie Twoja kolejna książka?
Aneta Kozińska: Tak, pracuję nad nową książką i mam już nawet tytuł. Będzie to historia o zupełnie innym charakterze, bardziej psychologiczna. Jednak znając siebie, może się zdarzyć, że zanim wydam tę, ukaże się inny tekst, nad którym również pracuję.
---
Wywiad został przeprowadzony w ramach współpracy z autorką Anetą Kozińską.
Czytadło: Pani wiersze są pełne refleksji o przemijaniu i ulotności chwil. Czy to poczucie przemijania wynika z osobistych doświadczeń czy jest to bardziej ogólna obserwacja ludzkiego życia?
Małgorzata Mirosławska: Kiedy byłam młodsza, podobnie jak wiele innych osób, nie myślałam o tym, że rzeczy, które wydają się stałe – bliscy ludzie, codzienne chwile – mogą kiedyś odejść. Dopiero kiedy straciłam ukochane osoby, a ktoś mi bliski poważnie zachorował, zaczęłam bardziej intensywnie odczuwać, jak nieuchronne są zmiany w naszym życiu. To sprawiło, że przemijanie stało się dla mnie czymś namacalnym, czymś, co wręcz czuję na co dzień. W takich momentach zdajemy sobie sprawę, że nasz czas na ziemi jest ograniczony. To uświadomienie nie przychodzi nagle, ale rośnie w nas, gdy zaczynamy dostrzegać, jak ulotne są chwile i jak kruche jest nasze istnienie.
Przemijanie dotyka nas, kiedy życie nagle się zmienia w sposób, na który nie mamy wpływu. W takich momentach stajemy twarzą w twarz z kruchością życia, a to zmienia naszą perspektywę. Te doświadczenia skłaniają do głębszej refleksji i sprawiają, że zaczynamy bardziej świadomie przeżywać każdą chwilę, doceniać obecność innych ludzi i to, co mamy teraz. Chociaż moje wiersze wynikają z osobistych przeżyć, są także echem ogólnych, uniwersalnych obserwacji na temat ludzkiego życia i jego nieuchronnego przemijania, które dotyka każdego z nas. W wierszach staram się uchwycić tę refleksję, która jest zarówno osobista, jak i uniwersalna, bo przecież każdy z nas, prędzej czy później, musi zmierzyć się z przemijaniem.
Czytadło: W Pani poezji pojawia się wiele motywów nostalgii i tęsknoty. Za czym Pani tęskni najbardziej? Czy pisanie pomaga Pani oswoić te emocje?
Małgorzata Mirosławska: W mojej twórczości często pojawiają się motywy nostalgii i tęsknoty za beztroskimi czasami dzieciństwa i młodości, kiedy byłam naprawdę szczęśliwa. Brakuje mi tych pięknych i dobrych chwil. Najbardziej tęsknię za miejscami i momentami związanymi z domem rodzinnym, za atmosferą, która już nie wróci. Kiedy wracam do tych miejsc, widzę, że zmieniły się pod wpływem czasu. Jednak w mojej pamięci chcę zachować je takimi, jakimi były wtedy, kiedy je przeżywałam.
Pisanie jest dla mnie sposobem na oswajanie tych emocji. Dzięki niemu mogę powracać do tamtych chwil, odtwarzać w sobie obrazy przeszłości i zachowywać je w pamięci. To rodzaj podróży w czasie, która pozwala mi chronić te wspomnienia przed zapomnieniem. Pisząc, mogę wrócić do chwil, które są dla mnie szczególnie cenne i na nowo je przeżywać, co daje mi poczucie bliskości z tym, za czym tęsknię.
Czytadło: W wielu Pani wierszach pojawiają się motywy natury, takie jak lasy, łąki, wiatry. Czy przyroda odgrywa szczególną rolę w Pani twórczości i życiu prywatnym?
Małgorzata Mirosławska: Ponieważ przyroda odgrywa wielką rolę i ma ogromne znaczenie w moim życiu prywatnym, znalazła również ważne miejsce w mojej poezji. W swoich wierszach piszę tylko o tym, co zostawia we mnie głęboki ślad, co jest dla mnie naprawdę istotne. Przyroda zawsze była obecna w moim życiu.
Wychowałam się na wsi, gdzie za moim domem rósł las. Wystarczyło otworzyć furtkę i zrobić kilka kroków, by znaleźć się na leśnej, piaszczystej ścieżce. Do dziś pamiętam głos kukułki, pohukiwanie sowy w nocy i widok saren, które zimą podchodziły na podwórze, by skubać siano. Wspominam również falujące na wietrze zboże, nad którym ptak zawiesił swój lot oraz kwieciste łąki. To wszystko są obrazy mojego dzieciństwa – elementy natury, które głęboko zakorzeniły się w mojej pamięci i znalazły odzwierciedlenie w moich wierszach.
W mojej poezji las, ten za domem z mojego dzieciństwa, pojawia się często, podobnie jak łąki, pola i piaszczyste ścieżki, które były częścią codziennych spacerów. Te obrazy natury, które noszę w sobie, są nieodłącznym elementem mojej twórczości, bo to dzięki nim doświadczyłam bliskości z przyrodą.
Natura niezmiennie odgrywa w moim życiu niezwykle istotną rolę. Drzewo rosnące za oknem nazywam "moim", bo czuję z nim głęboką więź. To osobista relacja, która przynosi mi spokój, ukojenie i poczucie harmonii, podobnie jak obrazy z dzieciństwa. Natura, jej wyjątkowość nieustannie karmi moją twórczość. Przyroda była, jest i będzie dla mnie ważna – nie tylko jako źródło inspiracji, ale również jako przestrzeń, w której odnajduję wytchnienie i wewnętrzną równowagę.
Czytadło: W wierszu „Kocham życie” wyraża Pani wielką miłość do życia. Co sprawia, że czuje się Pani tak głęboko związana z życiem i jego pięknem?
Małgorzata Mirosławska: Wszyscy, na swój sposób, kochamy życie i trzymamy się go kurczowo, choć nie myślimy o tym na co dzień. Życie mamy tylko jedno, dlatego staram się przeżywać je jak najlepiej. Skupiam się na tym, co pozytywne i każdego dnia uczę się dostrzegać te dobre strony. Zrozumiałam, że zamykanie się w smutkach i żalach sprawia, że umykają nam cenne chwile – a życie staje się o wiele piękniejsze, kiedy dostrzegamy to, co dobre. To nie znaczy, że jestem ciągle szczęśliwa i trwam w nieustannej euforii. Jak każdy człowiek, mam lepsze i gorsze dni, chwile zwątpienia, rezygnacji i smutku. Uczę się jednak, jak radzić sobie z tymi trudnymi momentami. Są one naturalną częścią życia. Nie unikam smutku, ale staram się go nie zatrzymywać.
Choć może to brzmieć jak frazes, naprawdę wierzę, że życie jest cudem, którego często nie doceniamy. Teraz, gdy widzę, jak moje życie zbliża się do horyzontu, jeszcze bardziej doceniam każdy dzień i każdą chwilę. Wiem, że jest jeszcze wiele rzeczy, które chciałabym zobaczyć, doświadczyć, nauczyć się. Szczególnie ważne jest dla mnie, by jak najdłużej być blisko mojej rodziny i obserwować, jak dorastają moje wnuki, jak idą w dorosłe życie. W moim wierszu wyrażam pasję i zachwyt nad różnorodnością życia. Chcę je przeżywać w pełni, doświadczając wszystkiego, co ma do zaoferowania. Przemierzam kręte ścieżki, przenikam głębiny ziemi i przeszywam przestrzeń nieba, by poczuć to, co w życiu najcenniejsze – radość, pasję i spełnienie. To podróż nie tylko przez świat zewnętrzny, ale także duchowe doświadczenie, które daje mi siłę, by przekraczać własne granice i cieszyć się życiem z całego serca.
Tutaj można posłuchać piosenki stworzonej do mojego wiersza: https://radioglosliteracki.pl/piosenki/kochamzycie.mp3
Czytadło: Jakie są największe wyzwania, z jakimi mierzy się Pani jako poetka? Czy trudno jest oddzielić życie prywatne od literackiej twórczości?
Małgorzata Mirosławska: Najtrudniejszym momentem był pierwszy krok – pokazanie swoich wierszy publicznie. To jak zaproszenie obcych ludzi do mojego wewnętrznego świata, do osobistych przeżyć i emocji, co wiąże się z ryzykiem bycia ocenianym. A przecież nikt z nas nie lubi być oceniany, zwłaszcza negatywnie, a taką opcję też musiałam wziąć pod uwagę. Każdy krytyczny głos potrafi dotknąć, bo uderza nie tylko w warsztat, ale też w nas samych, w nasze uczucia. Każdy wiersz, który piszę, jest niezwykle osobisty – to podróż przez moje emocje, pragnienia, smutki i radości. Poezja to nie tylko akt twórczy, ale także rodzaj wyznania, odsłonięcia się przed światem. Z jednej strony, oddaję ludziom część siebie, z drugiej jednak muszę pilnować, aby zachować pewien obszar prywatności, który jest tylko mój. Nie wszystko da się przelać na papier, nie każdą sferę życia chcę odkrywać przed innymi, ponieważ nawet w sztuce potrzebne są granice, które chronią naszą intymność.
Dodatkowym wyzwaniem, z którym się zmagam, jest promowanie siebie i swojej poezji. Brakuje mi zdolności do "rozpychania się łokciami", do autopromocji, która wydaje się dzisiaj konieczna. To trudne, zwłaszcza dla kogoś, kto woli wyrażać siebie przez słowa i wiersze, a nie przez marketingowe strategie. Chociaż rozumiem, że pokazanie swojej twórczości szerszej publiczności jest ważne, to nadal pozostaje to dla mnie obszarem, w którym się uczę.
Równocześnie nieustannie poszukuję balansu między moim życiem prywatnym a literacką twórczością. Nie chcę, aby jedno dominowało nad drugim. Staram się znaleźć równowagę, w której mogę być sobą – zarówno w roli poetki, jak i w codziennym życiu.
Czytadło: Czy któryś z wierszy w tomiku jest Pani szczególnie bliski? Czy wiąże się z nim jakaś szczególna historia?
Małgorzata Mirosławska: Każdy z moich wierszy jest dla mnie ważny, ponieważ każdy z nich zawiera cząstkę mojego życia, moich doświadczeń, przemyśleń i emocji. Jednak rzeczywiście, są takie utwory, które mają dla mnie wyjątkowe znaczenie i to z różnych powodów. Wiersze "Dziękuję" i "Sen o domu", "Rozmowa" pochodzące z tomiku „To tylko ja” są mi szczególnie drogie, ponieważ przywołują wspomnienia związane z domem rodzinnym i z mamą. Każdy z tych wierszy jest jak podróż w czasie, do momentów pełnych ciepła i nostalgii, co sprawia, że są one dla mnie wyjątkowo ważne. Wiersz "Pożegnanie" choć dotyka bardzo bolesnych przeżyć jest szczególny. Mówi o tym jak trudno rozstać się z kimś bliskim.
Można go posłuchać pod linkiem: https://radioglosliteracki.pl/piosenki/pozegnanie.mp3
Z kolei wiersz "Drzewo", który powstał jako jeden z pierwszych, otworzył we mnie chęć dalszego pisania. To dzięki niemu poczułam, że chcę kontynuować tę poetycką podróż, więc ma on dla mnie szczególną wartość jako początek czegoś nowego.
Do posłuchania: https://radioglosliteracki.pl/piosenki/drzewo.mp3
Mogłabym wymienić wiele innych wierszy, ponieważ każdy z nich opowiada jakąś historię – moją historię. Każdy jest odzwierciedleniem mojego życia na różnych jego etapach. Szczególnie cenię te utwory, które pokazują, jak moja poezja zmienia się i ewoluuje wraz ze mną. To dowód na to, że wciąż się uczę i rozwijam jako autorka. Wiersze takie jak „Kocham życie”, „Dotyk” czy „Będę” pochodzą z mojego drugiego tomiku poezji pt. „Zamknięte w słowach”, który ukazał się w lipcu tego roku. Są one dla mnie świadectwem tego rozwoju i dowodem na to, że poezja to żywy proces, który zmienia się wraz ze mną. Każdy nowy wiersz daje mi radość, ponieważ widzę w nich ciągły postęp i odkrywam nowe obszary mojej wrażliwości.
Czytadło: Czy są jakieś poetki lub jacyś pisarze, którzy mieli szczególny wpływ na Pani twórczość? Jakie książki lub autorzy są dla Pani najważniejsze?
Małgorzata Mirosławska: Na różnych etapach mojego życia towarzyszyli mi różni twórcy. Jako nastolatka namiętnie czytałam poezję Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej, Wisławy Szymborskiej i Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Pamiętam małe, kieszonkowe tomiki, które zawsze miałam przy sobie. Gdy jeździłam na studia, w czasie podróży często po nie sięgałam. Mam je do dziś i nadal wracam do tych wierszy. Całkiem niedawno na nowo odkryłam twórczość Bolesława Leśmiana. Chociaż, jak wielu z nas, poznałam jego poezję w szkole średniej, dopiero kilka lat temu, na koncercie poezji śpiewanej, doświadczyłam jej prawdziwej głębi i magii.
W połączeniu z muzyką poezja Leśmiana nabrała zupełnie nowego wymiaru – było to dla mnie niezapomniane, niemal mistyczne przeżycie. Podobną fascynację odczuwam, sięgając po twórczość Zuzanny Ginczanki, a także cenię poezję Juliana Tuwima. Nie ograniczam się jednak do jednego ulubionego poety. W poezji szukam tego, co w danym momencie najbardziej do mnie przemawia – czasem to delikatność, innym razem ironia, melancholia lub głębokie filozoficzne refleksje.
Jeśli chodzi o prozę, również trudno mi wskazać jednego najważniejszego autora. Czytam różne gatunki i dzieła różnych pisarzy. Uwielbiam prozę, która porusza, zmusza do refleksji i pozostawia ślad na dłużej.
Czytadło: Jak wygląda Pani proces twórczy? Czy pisze Pani regularnie czy czeka na momenty inspiracji?
Małgorzata Mirosławska: Mój proces twórczy opiera się głównie na momentach inspiracji. Nie jestem w stanie pisać na zawołanie, tak jak niektórzy pisarze, którzy mają wyznaczoną godzinę i miejsce, gdzie codziennie siadają do pracy. Do mnie wiersz musi "przyjść" sam, a najczęściej przynoszą go chwile spokoju, kiedy mogę się wyciszyć i skupić na otaczającym mnie świecie. Często inspiruje mnie piękny widok za oknem, wschód słońca podczas jazdy samochodem czy muzyka, którą słyszę. Zawsze są to chwile, gdy jestem sama – wtedy najwięcej widzę i słyszę. Bardzo lubię długie spacery po lesie czy polnych drogach, bo to tam odnajduję najwięcej inspiracji. Gdy słowa przychodzą, muszę je zapisać natychmiast, bo po chwili nie potrafię ich już odtworzyć. Dlatego dyktafon w telefonie to mój niezastąpiony towarzysz – zawsze mam go przy sobie, gotowy do uchwycenia tych ulotnych myśli.
Czytadło: Wiele Pani wierszy dotyka tematów takich jak miłość, tęsknota, marzenia. Jakie wartości i uczucia są dla Pani najważniejsze w życiu prywatnym?
Małgorzata Mirosławska: Dla mnie najważniejszą wartością w życiu prywatnym jest rodzina i więzi, które tworzą się między bliskimi. To one dają mi poczucie stabilności i wsparcia. Wiem, że niezależnie od różnic zdań, zawsze mogę liczyć na swoich bliskich, a oni na mnie. Rodzina to fundament, który trzyma nas razem w trudnych chwilach i dzieli radości, nawet jeśli czasem mamy inne poglądy czy podejścia do różnych spraw. Bardzo cenię również uczciwość i tolerancję. Wierzę, że relacje oparte na szczerości, otwartości i wzajemnym szacunku są podstawą zdrowych i trwałych więzi. Ważne jest dla mnie, by w relacjach zachowywać autentyczność i akceptować różnorodność, zarówno w myśleniu, jak i odczuwaniu, co daje przestrzeń do wzajemnego zrozumienia.
Jednak myślę, że najważniejszą wartością w życiu jest miłość – i to w szerokim tego słowa znaczeniu. Miłość nie tylko do drugiego człowieka, ale także do świata, natury, sztuki, a nawet samego siebie. To właśnie miłość jest motorem napędzającym wszystko, co piękne. Daje nam siłę, inspiruje do tworzenia, popycha do działania i pozwala dostrzegać wartość w małych rzeczach. Dzięki miłości potrafimy docenić chwile, budować relacje, marzyć, a przede wszystkim po prostu być ludźmi – pełnymi empatii, zrozumienia i otwartości na innych.
Czytadło: Jakie ma Pani plany na przyszłość w kontekście literackim? Czy możemy spodziewać się kolejnych tomików poezji lub innych projektów literackich?
Małgorzata Mirosławska: Cały czas piszę, bo jest mi to potrzebne, choć obecnie tworzę mniej intensywnie niż na początku mojej literackiej drogi. Nowe wiersze wciąż jednak powstają. Jeśli chodzi o plany, mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się wydać kolejny tomik – pomysł już jest, a materiał zebrany. Wkrótce pojawi się także coś zupełnie innego, niezwiązanego z poezją. Ten projekt jest w trakcie realizacji, ale na razie zostawię go jako niespodziankę. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, bo życie często pisze własne scenariusze. Mam wiele marzeń i pomysłów związanych z pisaniem – czas pokaże, co z tego wyniknie.
Dla mnie najważniejsze jest, by pisanie wynikało z wewnętrznej potrzeby, a nie z narzuconych sobie planów czy presji. Nie chcę zakładać, że muszę zrealizować konkretny cel. Niczego nie muszę – tworzę, gdy czuję, że to właściwy moment. Pisanie musi być dla mnie naturalnym procesem, a nie obowiązkiem.
Na koniec pragnę zaprezentować jeszcze jeden piękny utwór, który powstał do mojego wiersza: https://radioglosliteracki.pl/piosenki/cisza.mp3
---
Wywiad został przeprowadzony w ramach współpracy z portalem pisarzepolscy.pl
Izabela Rusz
Z tomiku: Czarna kawa
Wydawnictwo Sorus
🌹BORDERLINE🌹
Kocham i nienawidzę
Jestem choć mnie nie ma
Wciąż patrzę wciąż nie widzę
Tylu tu ludzi ja nadal sama
Smutna radosną mam minę
I nie wiem która to prawdziwa ja
A świat mój ma na imię
- osobowość BORDERLINE
🌹DEPERSONALIZACJA🌹
Gdzie jestem?
Nie nie moje ciało
Gdzie jestem JA?
To wszystko wokół
To film czy prawda?
Czym jestem ja?
Gdzie jestem ja?
Czy to ciało należy
Naprawdę do mnie?
Czy to mój oddech?
Czy to moje dłonie?
A gdy mnie spytasz
Co słychać?
Tak ci odpowiem:
Wciąż tonę
🌹DZIEŃ PO🌹
Leżę i zastanawiam się nad tobą
A właściwie to staram się nie myśleć
Myślenie o tobie jest zbyt bolesne
Jesteś we wszystkim wokół mnie
Staram się nie myśleć o przegranej
Wygrałeś w mojej własnej zabawie
W mojej grze polegającej na śmierci
Wygrałeś pozostawiając cierpienie
Tego chciałeś od początku prawda?
Zniszczyć mnie zobaczyć jak płaczę
Każde „kocham” i „jesteś ważna”
Każde twoje słowo było kłamstwem
Jeśli tak właśnie czują się moje ofiary
To nie chcę już więcej w to pogrywać
Moja karma mnie wreszcie dopadła
Szkoda tylko że za twym pośrednictwem
🌹OPCJA🌹
Jeśli bycie razem
Oznaczało ból
A bycie osobno
Cierpienie
Czy istnieje opcja
Która sprawi że
Będziemy szczęśliwi?
🌹ZMYSŁY🌹
Zamykam oczy i biorę głęboki oddech
Przenoszę się do innego świata do innego wymiaru
gdzie szaleją moje zmysły
Pod palcami czuję chłód zmarzniętej
kory drzewa o które się opieram a pod stopami
wilgotną ziemię
Słyszę szum wody lejącej się z wodospadu
opadającej z głośnym pluskiem na taflę jeziora
którego brzegi pokryte są lodem
Szelest liści pieszczonych podmuchami
orzeźwiającego chłodnego wiatru
Sarnę cicho przebiegającą nieopodal miejsca w
którym się znajduję
W powietrzu unoszą się przeróżne
zapachy. Czuję mokrą korę drzew których wiele
tutaj jest
Czuję deszcz gotów spaść w każdej
chwili
Ziemię pachnącą nadchodzącą zimą
Gdy otwieram oczy znajduję się nadal w
magicznym królestwie
A ja jestem jego królową
Akaśa
Z tomiku: Plan
Wydawnictwo Sorus
🌹***🌹
Nie rozumiem tego jak się boję
jak panika mnie pochłania
znów gdy mnie osacza
znów bez ruchu i opcji
znów przez silniejszego
i znów
nie rozumiesz tego jak się boję
nikt nie zna tej gwałtowności
dopóki go nie sparaliżuje
dopóki nie będzie płonąć
nie mogąc się ruszyć
🌹***🌹
Nie czuję się
zawisłam gdzieś w pół świecie
bez woli, pragnień, chęci
mam w sobie dziwną energię
zbyt skupiona by zrobić cokolwiek
trwam
każda czynność wydaje mi się bezcelowa
nie ma dalszej drogi
znów złapałam się na ucieczce
choć tak chciałam wrócić
nie czuję przestrzeni
potrzebuję celu
to jest mój cel
kwitłam jak pączek w już rozwiniętym kwiecie
nie czułam, że muszę go gonić
jedynie dopełnić
skąd bierze się ta niecierpliwość?
Dlaczego jest tak dominująca?
Muszę znaleźć mój ogród, który będzie kwitł razem ze mną
jego róże będą idealne
i idealne tylko dla mnie
🌹***🌹
Zawsze mi jest wstyd
gdy nazywam się sztuką
lecz tylko z tych ram nie chcę uciekać
nie potrafię
wiem
nie umiem ograniczać
choć jesteś nieskrępowana
nie umiem ubrać Cię w nic
zawsze mi wstyd
🌹***🌹
Życie nie jest trudne
ani bolesne
to my
my stworzyliśmy tę rzeczywistość
jak każde stworzenie świata musimy żyć dla siebie
nie dla osiągnięć i sukcesów
nasz postęp tylko zabija
nie dla dzieci
nigdy nie zobaczysz szczęścia, jeśli będziesz na nie ślepy
nie dla boga
pewności nie masz, ale możesz zaufać sobie
nie bój się
nie ma na to czasu
🌹***🌹
spokojnie…
powoli…
trzeba w końcu być uważnym
delikatnie…
troskliwie…
OSTROŻNIE
przecież nigdy nie wiadomo
ale czasem
rzucam się w otchłań doświadczeń
gotowa na to co mi życie da
tu i teraz
byle szybko bo pędzę dalej
i jak najwięcej
nie ważne co
podołam
wszystko jest dobre, jeśli się wie
dawaj
więcej
ach…
jest piękny…
idealny w swych proporcjach
subtelny w swojej gwałtowności
zmysłowy
opanowany
dostojny
nieomylny
przerażający
dziwny lecz pociągający
mój
mój demon
Małgorzata Mirosławska
Z tomiku: Zamknięte w słowach. Tomik drugi.
Wydawnictwo Autorskie
🌹Życie zamknięte w słowach🌹
Swoje życie zamknęłam w słowach,
tęsknoty spisałam na białych kartkach
i zamiast żyć, czekałam na życie,
i zamiast kochać, kochałam się w bajkach.
Bałam się, czy tam swe szczęście odnajdę,
czy je zobaczę, czy znajdę to, na co czekałam.
Dni rzuciłam na wiatr, grający
w przestworzach,
i wiatrem pobiegłam boso w te lasy szumiące.
Wzbiłam się ponad łąki zielone w kroplach
rosy lśniące,
ponad łany zbóż morzem wzburzonym
falujące,
i nie wiem, czy to były kłosy zbóż dojrzałych,
czy moje włosy, w które palce wplotłeś,
mój kochany.
I byłam ciszą, cichszą niż cisza w obłokach
płynąca…
i byłam słowem w słowach dźwięczącym
i byłam myślą w twoich myślach wędrującą…
29.10.2023 r.
🌹Kocham życie🌹
Płynąć szczerym pragnieniem,
tajemnym nuceniem.
Wody nurtów niezdobytych,
sterem tęsknot…
Krzyczeć: kocham życie!
Kochać sercem w namiętności,
drobinami szczęścia się zachwycić.
Krętą ścieżką biec przed siebie,
coraz dalej, coraz głębiej.
Wnętrze ziemi przenicować,
przestrzeń nieba przeszybować,
niczym żagiel ciąć obłoki.
Gonić fale niedościgłe,
żyć kochaniem, kochać życie
i przekraczać gwiazd granice.
11.02.2024 r.
🌹Migawki szczęścia🌹
Oczy błądzą w milczeniu jak wiersz
nieśpiesznie pisany,
Głębokie myśli snują się jak tajemnice
w starym manuskrypcie.
Miłość zyskuje nowe barwy,
ukryte w niuansach gestów,
A szczęście to drobne migawki, które
przemykają między palcami.
Stajesz w bezruchu, naiwna i głupia, jak słowa
piosenki
I miłość wydaje się śmieszna, a szczęście takie
małe,
Że trudno je dostrzec w cieniu ludzkich
twarzy.
Dłonie znów pustka osaczy, wsiąknie w skórę
i kości.
Wypełni krwiobieg jak atrament wieczne pióro
I płynie jak rzeka w swym biegu
niespokojnym,
Nic nie powstrzyma lawiny czasu pędzącego
nieubłaganie.
W dłoniach nadzieja, jak perła ukryta w muszli
na dnie morza.
1.10.2023 r.
🌹Na krawędzi🌹
Jestem na krawędzi, trwam
Między westchnieniem a ciszą,
Co gubi dźwięki bytu.
Między świtem a zmierzchem marzeń
Zakamuflowana w niemych szeptach.
Między ciepłem nieistniejących dłoni
W nieuchwytnym dotyku
Ogrzewam wspomnienia bezimienne.
Między dwoma światami
Istnienie w absurdzie tonie
W zakamarkach czasu i przestrzeni.
Między szmerem ciszy
Głuchej jak bezdźwięczna otchłań.
Między wargami uwięzionymi w słowie
Uwięzione w zapomnieniu usychają.
Niewypowiedziane litery
Zmieniają sens zapisanych słów.
20.01.2024 r.
🌹Wspomnienia🌹
W klepsydrze czasu świat zamknął
wspomnienia,
ziarenka piasku przesypuje bezwiednie.
A moje myśli szukają twojego wspomnienia,
a moje ręce szukają ciepła rąk twoich.
Czas pozamieniał wskazówki,
tarczę zegara wykrzywił niezgrabnie
i wszystko było, i niczego nie ma.
I wszystko trwało w iluzji oka,
gdzie czas spleciony z marzeniem gości.
2.01.2024 r.
🌹Barwy Ziemi🌹
krajobrazy moich snów
sięgają po horyzont twoich dni
najważniejsze są nasze nadzieje
najpiękniejsze wspomnienia
świat odkrywa przed nami
całą paletę barw
wystarczy wymalować słońce na niebie
obłoki płynące po bezkresnym błękicie
sad pełen pachnących jabłek
i dom pomiędzy drzewami
7.07.2023 r.
🌹Marzenia🌹
Mokną marzenia za oknem,
Zziębnięte, drżące,
Spływają kroplami deszczu po szybie,
Ścigając się nieustannie,
Nieustannie giną w pogoni.
Marzenia małe, drobne, codzienne,
Takie uszyte na miarę zwykłego człowieka,
Marzenia dnia codziennego,
Uśmiech kochanej osoby,
Ciepło dni, w których miłość dojrzewa.
Marzenia – rozmowy o niczym,
Mierzonej obecnością drugiego człowieka,
Ogromne marzenia – iluzja i mrzonka,
Rodzą się w samotności, w ciszy nocy
I giną jak ćmy w płomieniach świecy.
Biegną wysoko w gwiazdach, wędrują,
Chcą dotknąć serc tajemnicy,
Zanurzyć dłonie w cieple drugiego człowieka,
Duże czy małe, jednako odległe,
Nieosiągalne w świecie cienia.
14.02.2024 r.
🌹Wędrowiec absurdu🌹
W oparach absurdu
nurza się osłupiały rozsądek,
odbija od ścian pustego pokoju.
Myśli rozpadają się
na miliony drobnych okruchów
jak szyba w zetknięciu z kamieniem.
Nikt już nie zdoła poskładać dni
w kalejdoskopie obrazów przeszłości.
Rozum każe iść dalej,
każdego dnia zaczynam podróż od nowa,
idę do przodu drogą wyboistą.
Twój cień o krok za mną,
w ciszy podąża
i będzie trwał aż do końca.
1.08.2023 r.
---
Tu kupisz 🛒 e-mail: [email protected]
---
Sandra Jaworska
Z tomiku: Haiku cztery pory roku
Wydawnictwo Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Rafał Hubaj
Z tomiku: Limeryki lekko niegrzeczne
Wydawnictwo PS CEZARY PAPAJ
zakupić można na stronie samowydawców
Wydanie zbiorowe
Z tomiku: Zmysłowa. Almanach I
Wydawnictwo AGAZAH
🌹***🌹
w błękitnej przestrzeni oczu
przybywasz
kreśląc mapę marzeń
wyznaczasz
drogi do przejścia
ścieżki do przedeptania
wytyczasz cel podróży
nie słysząc Ciebie
i nie widząc
zanurzam się w przeźroczystość chwili
białe piórko w znieruchomiałej przestrzeni
zabiera mnie
na jedno niemrugnięcie oczu
i
na jeden zatrzymany oddech
w trwający
bezczas
🌹Erotyk🌹
Namaluj mnie Kochanie
nagą pośród zieleni
z kwiatami we włosach
tylko Twoją.
Niech wiatr dotyka
moich piersi, bioder
Zajrzyj w głąb mojej duszy
zachwyć się niebem w oczach,
piekłem w czerwieni ust
Namaluj mnie Kochanie
taką tylko dla Ciebie
dotykaj mnie spojrzeniem
pędzlem na białej karcie
I kochaj mnie
za to, że mnie nie dosięgniesz.
23 listopada 2006
🌹***🌹
Pędzlem zanurzonym
w kolorowych farbach
malowała jego ciało
Delikatnie jak malarz
muskający płótno
Ruchem
nie do końca zdecydowanym
Ramiona tors i dalej
Uległ jej fantazji
Przyjmował barwne naznaczenia
Bez ruchu
w zdziwieniu i zadziwieniu
Ramiona rozłożył niczym ptak
pragnący wzbić się w powietrze
Objął Wenus
Rozkosznie zamknął w ramionach
jakby chciał ujarzmić harcujące motyle
i mrówki które skryły się pod skórą
Prześcieradło i jej skóra
przejęły od niego część barw
15.01.2024
🌹Artysta🌹
Na fotografii mojego ciała
łąka kwietna
zrywasz kwiaty
splatasz czule
upajasz się wonią lata.
Na widokówce mojej twarzy
morze pocałunków
fale westchnień
unosisz się na policzkach
spływasz łzą szczęścia.
Na obrazie mojej dłoni
linia szczęścia
pędzel trzymasz mocno
malujesz naszą drogę
prostą bez wybojów.
🌹Obecność szeptu🌹
Racz być nocą przy mnie
i szeptem bezbrzeżnym
być może lubieżnym
przejedź mi po plecach.
Potem delikatnie
zagraj –
przejrzę na oczy
na koniec
rozplotę –
choć nigdy nie miałam
warkoczy
🌹#bzowebezeceństwa🌹
bez bezczelnie mnie uwodzi
bezgranicznie wonią mami
pożądliwie myśli pieści
bzowymi feromonami
bez skrupułów i bez miary
zmysły bez beztrosko łechce
już opętał – rzucił czary
i zniewoli mnie jak zechce
w bzowym zagajniku magia
tatuaże cień maluje
bez krępacji – sprośnie wzorki
gdy beztrosko tu flirtuję
🌹Spóźniony🌹
mocno spóźniony
pukasz do moich drzwi
kwiaty czekoladki
nie to nie ty
krótkie westchnienie
płonący wzrok
ciepłe dłonie
tulące dreszczem
mocny pocałunek
stęsknionych ust
miało być wczoraj
albo i wcześniej
jest dzisiaj
i szept krótki
urwany w pół słowa
„jeszcze pokochaj”
powoli zasypiam
ty patrzysz zmęczony
świat zawirował
w ciele stęsknionym
🌹Sen czy jawa?🌹
We wspomnieniach już odległych
Na hamaku z pierzastej trawy
Moje serce rozbierałeś na kawałki.
Moje uda rozchylone
Moje usta nawodniona
Nasze ciała połączone
W tym uścisku.
Czy to tylko wyobraźnia?
Czy to żywe jest wspomnienie?
Czy to prawda, czy pragnienie niespełnione?
Byłeś blisko i ja byłam
Byłeś we mnie a ja w tobie.
Moje ciało, twoje ciało
Jeden płomień.
🌹***🌹
Nie wiesz co czuję, gdy jestem daleko
smak wiatru zapach liści
promienie światła, które padają wraz cieniem
czuję każdą kroplę deszczu
inaczej niż Ty czujesz
bo ja czuję tylko w pamięci doznań
szalonych chwil kiedy byłam blisko Ciebie…
tam gdzie każda kropla deszczu mówiła,
że jesień idzie
każdy podmuch wiatru zwiastował zimę…
Nie wiesz co czuję, gdy jestem daleko,
bo Ty jesteś zawsze blisko tam,
gdzie pachnie słodkim latem…
🌹***🌹
Szelestem wirujących liści
dotykasz mych dłoni
Zawieją śnieżną przeszywasz
me ciało
Białym puchem otulasz
moją duszę
Jasnym promieniem
ogrzewasz serce
Na wielkich skrzydłach
orła unosisz mnie w
przestworza zapomnienia
Zanim opuszczę łzę
zmieniasz ją w brylant
Kropelkami wody
i tchnieniem wiatru
pielęgnujesz moje włosy
Tylko my to widzimy
i czujemy
Bo tylko my
poznaliśmy tajemnice istnienia
Damian Warda
Z tomiku: Nieuniknione emocje życia
Wydawnictwo Sorus
🌹Czas🌹
Ile ma znaczenia sekunda w minucie
Upływająca każda godzina w dobie
Znikające kartki, dni z kalendarza na ścianie
Jeszcze chwileczkę!
Jeszcze chwilunię!
Niech zatrzyma się świat
W teraźniejszości, skoro nie w przeszłości
Niech nie biegnie tak szybko jak opętany wir
Ach, i te oczy moje zalane łzami tęsknoty i żalu
Wpatrzone w listy z tamtych lat
Było
Minęło, i nie wróci już tamten czas
🌹Tak niewiele, a tak dużo🌹
Do szczęścia niewiele potrzeba…
Miejsca dla dzwonków wietrznych
Otwartych okien, krajobrazów
Posmaku kawy, wieczorów ciepłych…
Snu głębokiego, radości, które dzielą
I ciebie
Nadajesz wszystkiemu koloru, lecz to
Już nie jest niewiele
🌹Cztery kierunki życia🌹
Każdy z nas, idąc przez życie
Musi patrzeć w cztery kierunki
Przed siebie, aby wiedzieć, dokąd idzie
Za siebie, aby wiedzieć, skąd idzie
Pod nogi, aby nikogo nie deptać
Rozglądać się dokoła siebie,
Aby zobaczyć, kto idzie obok nas
W trudnych
Chwilach naszego życia
🌹Trzy słowa🌹
Są trzy rzeczy, które nie wrócą
Czas, słowa i możliwości
Są trzy słowa, które mogą cię zniszczyć
Oszustwo, duma i niewybaczenie
Są trzy rzeczy, których nie można stracić
Nadzieja, cierpliwość i szczerość
Ale są trzy rzeczy, które są warte najwięcej...
Miłość, rodzina, przyjaźń
🌹Noc🌹
Księżyc – piękna noc zapada
Księżyc bajki opowiada
Wszystkie gwiazdy go słuchają
Bo na piękny sen czekają
Więc bez żadnych zbędnych słów
Życzę tobie miłych snów
Lorian Ain`dal
Z tomiku: Opowieści krwi i mchu
Wydawnictwo Autorskie
🌹Pieśń zimowej nocy🌹
dzień wrze w metalowym więzieniu
śni o śniegu, śni o krwi
umierając powoli z uśmiechem na pokrytej bliznami twarzy
wylewając gorące łzy w majestacie głodnego słońca
cisza wtopiona w mrok, bezszelestny ruch skrzydeł
kojąca pieszczota mroźnego wiatru
pieśń, której nikt nie słyszy
pieśń niemych kosów i ślepych jeleni
pieśń zimowej nocy
która drży w sękatych dłoniach drzew -
- pradawnych strażników północy
🌹Póki morza nie wyschną🌹
powiedziałem ci, że nie jestem z ciała i kości
ale z gwiezdnego pyłu i posoki drzew
powiedziałem ci, że nie jestem z tego świata
ale z księżycowych mórz i słonecznych rozbłysków
powiedziałem ci, że nie czerpię z miejskiego mroku
ale z leśnych zakątków i czarnych jezior
powiedziałem ci, że nie jestem człowiekiem
ale twoja dusza wypiła deszcz moich snów –
błędnych ogników wiodących na manowce
i kręgów w samym sercu puszczy
- by roztrzaskać się na miliony kryształowych odłamków
każdy wbity w moje serce, sączący gniew i światło dnia –
w miejsce mojej nocy
w miejsce moich cieni
- każdy to kropla martwych łez
każdy to kielich pełen krwi
🌹Wiedźmy starych czasów🌹
moja siła pochodzi z marmurowych ruin
które oddychają cicho w kołyskach z mchu
moja moc pochodzi z płonących liści
i płomieni malujących runy na pergaminie nocy
moje sny mieszkają w zapomnianych otchłaniach
i studniach wypełnionych pradawną ciemnością
wzywam bogów tam, gdzie nikt nie słyszy ich imion
ukrytych przed nowym wiekiem; świateł rozpadających się
świątyń
nigdy nie zniknęliśmy
rośniemy jak nowe życie między blaskiem ulicznych lamp
pomiędzy pustymi oczami martwych budynków
rodzimy powietrze i wiatr
oddychamy ogniem i ziemią
by namalować błyszczące gwiazdy pod twoimi powiekami
tchnąć bryzę w twoją duszę
wiedźmy starych czasów
tańczące pomiędzy eonami
prześlizgując się przez szczelinę do nowego świata
by uwolnić wichurę z jej żelaznych kajdan
🌹Nasze słodkie grzechy🌹
obudziłaś we mnie smoka
stworzenie z węgli i płomieni
z dziką ciemnością w miejscu serca (leśna bestia, śpiewająca
pradawne pieśni)
istotę z ponadczasowego lasu, pożądającą twego słońca
Sprawiłaś, że zapragnąłem twojej krwi
zapragnąłem twojego słońca i księżyca, postrzępione
krawędzie uczuć
ciemniejsza strona miłości, słodki sok niebezpieczeństwa
kąpiemy się w gwiazdach i roztopionym złocie
w czerni i szkarłacie, wypływających z naszych otwartych żył
potrzebujemy ognia – dzikiego jak nasz duch
potrzebujemy nocy – aby pić z naszych słodkich grzechów
Lorian Ain`dal
Z tomiku: Opowieści krwi i mchu
Wydawnictwo Autorskie
🌹Klejnoty🌹
jesteśmy klejnotami w koronie północy,
ciemnymi obsydianowymi łzami ze światła księżyca i krwi
falującymi na powierzchni smutków, zakłócającymi sen nocy
jesteśmy rozdartą skórką młodego słońca,
czarnymi ognikami płonącymi na zapomnianych wzgórzach,
dziećmi opalizującej mgły i księżycowego pyłu
dotykamy śmiertelnych szaleństwem; panujemy nad opuszczonymi
kręgami i labiryntami pośród gór
jesteśmy ostatnim pocałunkiem bogini,
oślepiającym naturę swoim blaskiem, pokrywającym jej serce
okładem z mchu i mokrych liści