Pewnego popołudnia, jak co dzień, emeryt Protazy oglądał wiadomości w telewizji. W ich trakcie poczuł suchość w gardle. W tym celu udał się do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. W pewnym momencie usłyszał informację o nadciągającym huraganie i możliwości wystąpienia trąb powietrznych. Protazy, nie wychodząc do końca z kuchni, zerknął do pokoju, w którym stał telewizor. Zobaczył z daleka na ekranie ogromny lej tornado, który unosił do góry dachy domów, wyrywał okna i drzwi, łamał drzewa, przesuwał samochody.
Ta przerażająca wizja wywołała u Protazego stan poważnego niepokoju. Nie wiedział bowiem, kiedy huragan zbliży się do jego domu i jak duże szkody wyrządzi. Emeryt uznał że nie ma chwili do stracenia i, mimo że było już późne popołudnie, postanowił zrobić odpowiednio duże zapasy żywności. Postanowił też uszczelnić okna taśmą samoprzylepną, aby uniknąć przenikania porywistego wiatru do wnętrza mieszkania. Również i szyby wymagały zabezpieczenia. Jego zdaniem najlepszą metodą byłoby zasłonięcie ich kawałkami kartonu.
Protazy sporządził listę niezbędnych zakupów. Po założeniu tradycyjnego stroju wyjściowego, czyli trzydziestoletniego garnituru, różowej koszuli, niebieskiego krawatu w zielone grochy, butów na skórzanym obcasie i ciemnozielonego beretu emeryt wyszedł z domu do pobliskiego sklepu. Po drodze myślał o tym, jakie produkty należałoby kupić w pierwszej kolejności. Niewątpliwie najwyższy priorytet należał się dżemowi morelowemu jako największemu przysmakowi Protazego. Do tego powinien zakupić odpowiednią ilość chleba. Perspektywa spędzenia paru dni w mieszkaniu bez możliwości wyjścia na zewnątrz powodu szalejącego huraganu powodowała konieczność dokonania zakupów na większą niż zwykle skalę. Zakup mąki też wydawał się być uzasadniony. W warunkach izolacji można by ją wykorzystać na pieczenie placuszków, którymi już kiedyś poczęstował mieszkańców bloku.
Po przyjściu do sklepu Protazy raźno udał się do odpowiednich półek, prowadząc przed sobą sporych rozmiarów wózek. Najpierw włożył do niego dziesięć słoików z dżemem morelowym. Potem dodał do tego pięć bochenków chleba i tyle samo kilogramów mąki. Wkrótce w wózku wylądowało też pięć kilogramów cukru i dwie duże paczki herbaty. Poza tym dwie tubki pasty do zębów, krem do golenia, dziesięć rolek papieru toaletowego i dziesięć jednorazowych golarek.
Gdy emeryt zbliżył się do kasy z tak imponującymi zakupami, pani ekspedientka, która znała z widzenia Protazego i wiedziała, co zwykle kupuje, spytała zdziwiona:
– Co się stało, że pan dziś ma tak załadowany wózek? Gdzie pan jedzie w podróż?
– Ależ skąd – odparł Protazy – nigdzie nie jadę. To pani nic nie słyszała?
Nadchodzi wielki huragan. Trzeba go przeczekać w mieszkaniu, bo pewnie wszystkie sklepy będą pozamykane.
– Co pan powie? – z niepokojem odparła kasjerka. Nic o tym nie słyszałam, ale może faktycznie zrobię większe zakupy, jak skończę pracę.
Przezorny emeryt wziął ze sobą dwie ogromne torby. Wypełnił je po brzegi i tak obładowany wolnym krokiem wracał do domu. Przechodził koło kiosku i pomyślał, że warto byłoby kupić kilka gazet, żeby mieć co czytać przez okres trwania huraganu.
– Pewnie żadne dzienniki nie będą się ukazywać, więc można kupić kilka tygodników – pomyślał sobie Protazy.
Wszedł więc z trudem do kiosku, ciągnąc za sobą wyładowane torby. Poprosił
o pięć różnych tygodników. Pani kioskarka, która również znała zwyczaje zakupowe emeryta, też bardzo się zdziwiła:
– Co się stało, że kupuje pan aż pięć tygodników. Nigdy pan takich gazet nie kupował. Raczej jedną codzienną gazetę i to tę najtańszą.
– Proszę pani – z niepokojem w głosie odparł Protazy. Nic pani nie słyszała? Nadciąga wielki huragan, więc trzeba się odpowiednio zabezpieczyć.
– Huragan? Nie słyszałam, ale może ma pan jakieś najnowsze wiadomości -odrzekła kioskarka.
Gdy zobaczyła wielkie torby pełne zakupów, które emeryt postawił przy ladzie, też przyznała, że powinna zrobić odpowiednie zapasy.
Po kilku minutach emeryt dotarł do swego bloku. Przy wejściu spotkał dozorcę, który rozmawiał z dwoma lokatorami. Wszyscy spojrzeli ze zdziwieniem na Protazego taszczącego z wysiłkiem te torby.
– Cóż to za zmiana wydarzyła się, panie Protazy, że robi pan takie zakupy? – spytał dozorca.
– Jeszcze się nie wydarzyła, ale niedługo się wydarzy – odpowiedział drżącym głosem emeryt. Nadciąga wielki huragan z trąbami powietrznymi i trzeba się jakoś zabezpieczyć na ten czas. Przecież całe życie w mieście będzie sparaliżowane. Wszystkie sklepy zostaną zamknięte i musimy to jakoś przeczekać.
Dozorca i lokatorzy popatrzyli na emeryta i potem na siebie. Z ich wyrazów twarzy wynikało, że powinni zaraz udać się do sklepu w tym samym celu, co Protazy.
Wkrótce wiadomość o huraganie biegła z ust do ust i niebawem sklep zapełnił się klientami, którzy brali z półek to, co tylko wydawało się im niezbędne do przetrwania okresu huraganu.
Robił się wieczór i Protazy chciał jeszcze wyjść po raz drugi, aby zakupić materiały do zabezpieczenia okien. Stwierdził jednak, że wydał wszystkie pieniądze, jakie miał przy sobie. Musiał zatem udać się do banku, aby zabezpieczyć się w nowe zasoby gotówki. Za oknem było już ciemno i nadchodziła noc. Emeryt postanowił więc, że nazajutrz z samego rana uda się do banku, aby pobrać dodatkową sumę pieniędzy.
Noc spędził niespokojnie. Dręczyły go upiorne sny. Widział wielką trąbę powietrzną przetaczającą się za oknami jego mieszkania. Szyby trzeszczały i wydawało się, że za chwilę pękną, a niszczycielską trąba wyssie wszystko z pokoju razem z nim samym. Na szczęście ocknął się, gdy było już widno. Z ulgą uświadomił sobie, że wszystko to było snem. Sen się skończył, ale groźba wystąpienia huraganu w rzeczywistości nadal istniała.
Przezorny emeryt założył więc znów swój oficjalny strój i wczesnym rankiem udał się do banku. Był oczywiście pierwszym klientem, który pojawił się po otwarciu placówki.
– Dzień dobry – powiedział po dojściu do okienka – chciałbym prosić o wypłatę.
Gdy podał sumę, pani kasjerka była zdziwiona. Protazy często do niej przychodził i zawsze brał niewielkie kwoty, a teraz życzył sobie prawie trzykrotnie więcej. Emeryt, widząc zdziwienie na twarzy kasjerki, zaczął tłumaczyć powód takiej decyzji:
– Potrzebuję teraz większej gotówki na zakupy, żeby zabezpieczyć się przed huraganem – wyjaśnił Protazy.
– Przed jakim huraganem? – spytała zaciekawiona kasjerka.
– Pani o tym nie słyszała? Przecież wkrótce ma dotrzeć do nas ogromny huragan z trąbami powietrznymi. Gdzie pani wtedy cokolwiek kupi? Wszystko będzie pozamykane – tłumaczył jej Protazy.
– Tak? – zdziwiła się kasjerka. W takim razie też muszę pomyśleć o większych zakupach.
Po wyjściu z banku Protazy udał się do sklepu. Zakupił pięć rolek taśmy samoprzylepnej. Poprosił sprzedawcę o pięć niepotrzebnych opakowań kartonowych i wrócił do domu. Od razu rozpoczął zabezpieczanie otworów okiennych i drzwi balkonowych. Szyby zasłonił kartonami, które przymocował taśmą. Okleił ją również wszelkie okolice zamków w oknach i drzwiach.
W mieszkaniu zapanował mrok, ale Protazy włączył światło i zrobiło się widno. Uświadomił sobie w tym samym momencie, że przecież tego światła może nie być, jeśli huragan uszkodzi elektrownię.
Wyszedł zatem po raz kolejny do sklepu, aby kupić świeczki i latarkę. Zakup trwał dość długo, bo w środku zobaczył wielu klientów intensywnie opróżniających sklepowe półki. W ostatnim momencie chwycił pozostające jeszcze na półce trzy świeczki i jakąś niewielką latarkę. Kolejka do kasy była gigantyczna. Stojący przed nim klienci dyskutowali o skutkach, jakie mogą być następstwem huraganu.
– O – pomyślał Protazy – widać teraz, że nie tylko ja zabezpieczam się przed huraganem.
Gdy tak posłuchał tych rozmów, to zorientował się, że klienci dowiedzieli się o huraganie od kasjerki, której o tym powiedział Protazy. Tak więc uznał, że to on był tym pierwszym, który przekazał wiadomość o zbliżającym się niebezpieczeństwie.
Po zakupie świeczek i latarki emeryt powrócił do domu. Włączył telewizor, aby dowiedzieć się czegoś nowego o zbliżającym się kataklizmie. Właśnie zaczynały się wiadomości, w których informowano o skutkach huraganu, ale nie w jego mieście, lecz za oceanem. Według prognoz pogody żadnego huraganu w jego miejscu zamieszkania nie będzie.
Pechowy emeryt był zły na siebie, że nie do końca wysłuchał pierwszego komunikatu o huraganie. Wszystkiemu winne było suche gardło i herbata, którą parzył w kuchni i przez to niedokładnie usłyszał wiadomości przekazywane w telewizji. Protazy myślał tylko, jak pokaże się na oczy ludziom, których wprowadził w błąd.
Fot. Czarek Papaj