13.06/23 r. musiałam podjąć najgorszą do tej pory w moim życiu decyzję - o uśpieniu pupila co za tym idzie skróceniu męki Kędzika. Mimo podjętej tygodniowej walki podawania jedzenia, picia oraz leków, czyszczenia pupy i obmywania, niestety, nie udało się go uratować. Nad czym ubolewam ogromnie. Z dnia na dzień chudł. Zdjecia rentgenowskie potwierdziły kamienie przez to krwawienia i problemy z oddawaniem moczu i pojawienie się problemów ze stolcem.
Jestem strasznie przygnebiona. Nie sadziłam, że tak silne emocje będą mną targać. Cieszę się i dziękuję pani weterynarz, że mogłam mu towarzyszyć w tych ostatnich chwilach do zaśnięcia, by nie czuł się samotny i niekochany. Mógł się przytulić jak zawsze do swojej pamci.
Jest to niewyobrażalnie ciężkie przeżycie, ale dla niego to było jedyne wyjście by nie cierpiał.