Na ustach szejka pojawił się nieprzyjemny uśmiech, który zatrwożył ją bardziej niż słowa.
Objął ją, krzyknęła przerażona. Wtem drzwi otworzyły się. Stał w nich markiz. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że jest ocalona. Arab odwrócił się oswabadzając dziewczynę z uścisku.
Wymknęła się upuszczając książkę i podbiegła do markiza. Chwyciła go za klapy surduta, skrywając w nich twarz. Nie drgnął nawet. Patrzył na stojącego przed nim mężczyznę.
-O co chodzi?- jego głos przeszył powietrze jak bicz...