- To były naprawdę wspaniałe dni! - wyznała impulsywnie.
Odwróciła się do niego i zaskoczona stwierdziła, że jego twarz jest bliżej, niż mogła się tego spodziewać.
Ujrzawszy wyraz jego oczu, znieruchomiała.
Pomimo światła powozowej lampy przenikającego do wnętrza, oboje wydawali się jedynie tajemniczymi cieniami. Zaczęło narastać w niej dziwne podniecenie.
Oddychała z trudem, czując niewidoczną obręcz ściskającą jej gardło.
Jednocześnie ogarniała ją fala ciepła i zachwyt, jakby znalazła się z markizem na scenie i właśnie podnoszono by kurtynę.
- To los zrządził, że się spotkaliśmy - powiedział markiz głębokim głosem.