W drugiej połowie dziewiętnastego stulecia we Francji odnotowano nie spotykany dotąd wzrost zainteresowania publikacjami o zjawiskach paranormalnych. Paryż w wyniku okultystycznej gorączki, jaka opanowała całe miasto, zyskał sobie wówczas złowrogą reputację centrum czarnej magii. Władze kościelne były wielce zaniepokojone powszechną modą na kontakty z ciemnymi mocami, która pojawiła się przecież w czasie, gdy anty klerykalizm zataczał coraz szersze kręgi. W takiej atmosferze rozkwitł przerażający ruch zwany satanizmem. Wielu młodych pisarzy spekulowało na temat zjawisk nadprzyrodzonych. Jedną z najbardziej znanych w świecie literackim osobowości był markiz Stanislas de Guaita, poeta, który po lekturze dzieł Eliphasa Leviego popadł w obsesję na punkcie czarnej magii, reaktywował nawet kabalistyczne Bractwo Różokrzyżowców. Człowiek ten całe noce spędzał na studiowaniu tajemniczych manuskryptów oraz starych ksiąg pełnych magicznych zaklęć. Doprowadziło go to do utraty zdrowia i rozumu. Markiz de Guaita zażywał narkotyki. Podobnie czynił poeta Dubus, który doznawał halucynacji, i w końcu, na wpół szalony, zmarł po przedawkowaniu morfiny w pa ryskim pisuarze. Wrogie nastawienie Kościoła katolickiego do ruchu satanistycznego szło w parze z potępieniem masonerii. Papież Pius IX w encyklice z roku 1873 zarzucił wolnomularstwu szeroko zakrojoną dzałalność na rzecz szatana. Bez wątpienia la belle epoąue, jak nazwano ten okres dziejów ludzkości, znajdowała się pod silnym wpływem złowieszczej czarnej magii. Gdy w 1898 roku wybuchły spory wokół osoby Alfreda Dreyfusa, powszechne były obawy, że jego złowrogie knowania miały na celu obalenie porządku publicznego, a być może nawet zniszczenie całej cywilizacji.