(...) W siedemnastym i osiemnastym wieku uważano zaręczyny za ceremonię równie wiążącą jak ślub. Nieprawdopodobieństwem było, aby szanujący się dżentelmen ośmielił się je zerwać, jakkolwiek takie przypadki się zdarzały. Zazwyczaj wtedy jednak w obronie honoru skrzywdzonej damy stawał ktoś z rodziny: ojciec lub brat - i sprawę rozstrzygano na drodze pojedynku. Zaręczyny polegały zazwyczaj na wymianie pierścionków, po której następował oficjalny pocałunek i podanie sobie rąk, co następowało w obecności specjalnie zaproszonych świadków. We Francji ceremonia zaręczyn nie mogła odbyć się bez księdza, natomiast w kręgach angielskiej arystokracji przyjęło się, że wiadomość o zaręczynach ogłaszano w gazecie: początkowo w „London Gazette", a później w „The Times" i „The Morning Post". Wśród starożytnych Żydów traktowano zrękowiny na równi ze ślubem. Niektóre narody europejskie do dziś traktują bardzo poważnie ceremonię oficjalnych zaręczyn. Narzeczeństwa były jednak czasami zrywane, co zazwyczaj polegało na ucieczce przed niechcianym małżeństwem. Sam Wilhelm Zdobywca zakochał się niegdyś w Matyldzie, młodej kobiecie, która została już przyrzeczona komu innemu. Pomimo jego gwałtownego charakteru i ona zapałała do niego uczuciem i została pierwszą koronowaną królową Anglii. (...)