Teraz zaś przytulając Mirandę, czując drżenie miłości jaką go obdarowała i widząc upojenie jego pocałunkiem wiedział, że tego właśnie szukał. To była ta świętość, którą skrywał na dnie serca, nigdy się do tego nie przyznając.
Dopiero gdy uniósł twarz, dziewczyna odważyła się na niego spojrzeć, a wtedy pomyślał, że żadna kobieta nie promieniałaby tak nieziemskim szczęściem, jakby słońce i wszystkie gwiazdy użyczyły jej swego blasku.