Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu.
Potem wyciągnął ku niej ręce.
-Chodźmy do ogrodu. Tutaj może nam ktoś przeszkadzać.
Wziął ją za rękę, a Letycja myślała, że cud, na który
czekał, właśnie się ziści, i płomyk nadziei tlący się
w jej sercu już nigdy nie zgaśnie.
Wyszli w milczeniu oszklonymi drzwiami,a Letycja wiedziała, że prowadził ją w kierunku "ogrodu ziół",
gdzie siedzieli poprzedniej nocy .