(00:16)
Dobry wieczór i dzień dobry.
Jestem i ogłaszam dzisiaj bal, który już trochę trwa. Moja Małżonka wyjechała z młodszym Synem, a starszy ma nocną zmianę w pracy więc czuję się dzisiaj jak nastolatek, którego rodzice zostawili samego w domu. W tym wieku to jednak nie przekłada się na szaleńczą imprezę, a raczej możliwość ogarnięcia zalegających tematów. Powiesiłem i zainstalowałem dodatkową lampę w łazience, którą kupiłem ze dwa – trzy tygodnie temu, bo nagła zmiana godzin pracy zaburzyła mój wcześniejszy plan. Finanse rodzinne ogarnięte, plany domowych zakupów również więc jestem na czysto. Dzisiaj dodatkowa zmiana z racji samotności przynajmniej w moim odbiorze, nie mam słuchawek, a wszystko leci, na pełnej tego pomieszczenia możliwościach. Drugie to światło, nie jakaś mini lampka podłączona do USB. Full wypas.
Moi Drodzy, 49 na liczniku. Zacząłem czytać, w sumie to już kończę lekturę o Iron Maiden, żeby być na czysto z tematem względem 50 odcinka szwendania. Jak obiecałem, będzie o Iron Maiden i to chyba jedyne spotkanie na które chciałbym się wewnętrznie przygotować. Nie pod względem numerów, ale chcę mieć świadomość, że niczym się nie zaskoczę.
Dzisiaj bez tematu, więc zacznę tak…
Nie, nie mam jeszcze na winylu wrrrrrr… Za dużo tych płyt, które chciałbym mieć na już. Dzisiaj dopiero przesłuchałem świeżutki zakup starego albumu Kinga Diamonda – Conspiracy, który dotychczas znałem tylko z internetowych wersji oraz wcześniejszej, w postaci mp3 z epoki Winampa.
Kolega podesłał mi w ostatnim tygodniu numer Queen. Jak się wczytałem to numer z tych dotąd niezamieszczonych na oficjalnych płytach a pochodzi z okresu 1988 roku podczas powstawania płyty „The Miracle” znanego z utworów – The invisible Man, Breakthru czy I want it All. Oto on…
Numer spoko, choć znamy lepsze. Jako wykopalisko, brzmi świetnie, aż za mocno. Podejrzewam, że takich kwiatków, możemy w przyszłości uświadczyć jeszcze więcej. Czuć, że numer jest podkręcony studyjnymi gałkami do obecnego poziomu, więc brzmi jak jednej z najnowszych. Instrumentalnie lekko, wokalnie bardzo oszczędnie i może dlatego nie dostał się na podstawowy set powstającej wówczas płyty. Niektóre zespoły wydają takie „odrzucone” numery na kompilacjach, albo singlach, wrzucając je na tzw. stronę B.
Muzyczka…
podrzucę teraz zestawienie poprzednich spotkań, jakie miałem przyjemność Wam zaprezentować. Dopisałem do nich po dwa, trzy słowa, żeby w miarę ogarnąć co zawierały.
48. Muzyczne szwendanie - radiowa trójka
47. Muzyczne szwendanie - Black metal
46. Muzyczne szwendanie - running wild
45. Muzyczne szwendanie - numery z radia
44. Muzyczne szwendanie - Van Halen
43. Muzyczne szwendanie - filmowe hity (2)
42. Muzyczne szwendanie - A Smith solo
41. Muzyczne szwendanie - Halford solo
40. Muzyczne szwendanie - Beatlesi
39. Muzyczne szwendanie - Manowar
38. Muzyczne szwendanie - Przegląd gitar
37. Muzyczne szwendanie - Queenspryche
36. Muzyczne szwendanie - Thor i GNR
35. Muzyczne szwendanie - Koncertowe spektakle
34. Muzyczne szwendanie - Filmowe hity
33. Muzyczne szwendanie - Zespoły jednego numeru
32. Muzyczne szwendanie - Westerny
31. Muzyczne szwendanie - Lata 80 wg książki Hendrixa
30. Muzyczne szwendanie - Pudło, granie dźwiękami
29. Muzyczne szwendanie - Testament
28. Muzyczne szwendanie - Pełne albumy
27. Muzyczne szwendanie - Megadeth
26. Muzyczne szwendanie - MTV projekt
25. Muzyczne szwendanie - Numery o wojnie
24. Muzyczne szwendanie - Rapsy, zakrzewienie muzycznego nurtu
23. Muzyczne szwendanie - Kat
22. Muzyczne szwendanie - Ukrainiec z voice
20. Muzyczne szwendanie - Covery
19. Muzyczne szwendanie - Rammstein
18. Muzyczne szwendanie - zmiany wokalistów
17. Muzyczne szwendanie - spotkania na scenie różnych gwiazd
16. Muzyczne szwendanie - poezja śpiewana
15. Muzyczne szwendanie - polski old metal + jack conte
14. Muzyczne szwendanie - bruce dickinson solo
13. Muzyczne szwendanie - DC i zespoły towarzyszące
12. Muzyczne szwendanie - musicale
11. Muzyczne szwendanie - metalowe niemieckie zespoły
10. Muzyczne szwendanie - smyczki, pianina
09. Muzyczne szwendanie - Judas Priest
08. Muzyczne szwendanie - szukanie numeru + czarni wykonawcy
07. Muzyczne szwendanie - klasyka (zeppelin, clapton, deep purple)
06. Muzyczne szwendanie - ozzy + pantera + zakk
05. Muzyczne szwendanie - queen/anaviena/polish metal aliance
04. Muzyczne szwendanie - rock n roll
03. Muzyczne szwendanie - fascynacje/idole od początku
02. Muzyczne szwendanie - przemiany zespołów 1 vs ostatnia płyta
01. Muzyczne szwendanie - założenia projektu
Jak teraz patrzę na tę listę, to uświadamiam sobie, że jest tego sporo. Tematy muzyczne mogą się wyczerpać? Raczej, nie. Mogą przenikać, łączyć się ze sobą, wzajemnie inspirować. Tego chciałbym tu doświadczać.
W „ostatnim” czasie pojawiły się jeszcze dwa nowe numery zespołów, które na scenie goszczą od kilku dekad. W pierwszym przypadku pokazuje mi, że 8 miesięcy temu. To ja mam zapłon w tym przypadku, fakt słyszałem go już kilka razy w radiu, ale nie było okazji żeby go zaprezentować. Perkusista!!! Jeśli ktoś ogląda, to za bębnami siedzi niesamowity muzyk. Mikkey Dee – człowiek, który stukał w King Diamond, spędził przez ponad dwie dekady w Motorhead, okolicznych projektach a dzisiaj pełni funkcję w zespole Scorpions.
Całkiem przyjemny numer, ale następny…
Jeff Beck grał już z kilkoma czołowymi muzykami. Był Clapton, Rod Steward, a nawet Johnny Deep. W ostatnim czasie przyszedł czas na współpracę z człowiekiem, który nie powinien już istnieć. Nie, to żebym mu życzył źle, ale wiek i jakość prowadzonego przez niego życia, już dawno powinna dać się odczuć chociażby w klasie wokalnej. A tu nic. Jakby czas stał w miejscu i chwała mu za to.
Bardzo dobry numer, choć chciałbym zobaczyć moment nagrywania tych wokali. Chłop ma przecież 74 lata. Nic nie insynuuję.
Dobra tyle z nowości, teraz poszwendamy się po starych dźwiękach i to doskonałe wykonanie.
I tu wszystko jest doskonałe, Ex-basista Deep Purple z idealnymi zębami i niesamowitymi wysokimi partiami wokalnymi, Bruce Dickinson (Iron Maiden) w roli gościa, który nie potrafi stać bezczynnie na scenie i zapełnia ten czas kontaktem z publicznością, Panowie za klawiszami robiący mega robotę w postaci zagrywek, niestrudzony perkusista, który również mimo wieku łupie, że można mu składać pokłony, świetny gitarzysta z obdrapaną gitarą po sekcję symfoniczną, która dopełnia ten obraz.
A teraz… W 2012 odbyła się gala z okazji rozdania nagród The Kennedy Centre Honors, wręczanych przez prezydenta USA artystom w uznaniu zasług na rzecz kultury. Tego wieczoru, żyjącym muzykom z Led Zeppelin poświęcono koncert na którym przewinęło się kilku znakomitych muzyków. Niesamowity w tym wieczorze, był dodatkowy bodziec, bo kiedy w loży zasiadali i słuchali bieżących występów członkowie historycznego zespołu, na scenie odbyła się magia rodowodu. Za perkusją usiadł syn oryginalnego bębniarza Led Zeppelin – Jason Bonham. Przeżyjmy to jeszcze raz.
Tak, wiem, że na przestrzeni tych wszystkich spotkań dokonuję powtórzeń, ale dzisiaj właśnie taki mam dzień, tzn. noc i nic na to nie poradzę. Takie szwendanie nieprawdaż?
Tego zespołu również nie trzeba już przedstawiać… uwielbiam to wykonanie, mimo, że to z płyty jest bardziej pełne. Tutaj natomiast czuć tę surowość i emocje, które nie zawsze uda się przemycić do studia nagraniowego.
To jeszcze raz wróćmy do Deep Purple i do czasu kiedy na gitarze obejmował stanowisko Steven J. Morse i jego niesamowite dźwięki.
Trzymając się tych delikatnych dźwięków, chciałbym ruszyć w innym kierunku. Tego zespołu, mam nadzieję nie trzeba nikomu przedstawiać.
Są takie dźwięki, które mimo upływu lat, dekad, ciągle brzmią wyśmienicie. Mało tego, nie spotkałem nigdy godnego zamiennika dla kolejnego zespołu – Slade. Tata wielokrotnie go wspomina podczas naszych rozmów zaraz obok AC/DC, czy Uriah Heep. Zatem czas na rok 1974.
i jeszcze jeden bardzo blisko. To już jest kult, 74’ , białe wdzianka, wysokie golfy. Zdecydowanie urodziłem się za późno.
Ogólnie jak patrzę na muzyczne tematy, to podświadomie bardziej jarają mnie te europejskie, a szczególnie brytyjska scena muzyczna, bo i Iron Maiden, Judas Priest, Motohead i cała rzesza innych wyłania się z tego środowiska. Ciekawe.
Ja to wszystko znam hehe, więc albo słyszałem za kajtka i podświadomie zakodowałem, albo ten numer wisiał w TV przez jeszcze dłuższy czas. Nie widzę innej możliwości. Ok, może jeszcze radio, które postanowiło odświeżyć temat. Mimo wszystko, choć to wielopokoleniowy zespół to trzeba przyznać, że dzisiaj nadal trzymają formę.
Dobrze, to tyle z dzisiejszego szwendania. Chodzi mi po głowie numer na zakończenie, bo zwykle w takich pętlach chciałbym żeby był on równie wyjątkowy jak pierwszy, a o ile to możliwe nawet lepszy. Podobno "Nieważne jak facet zaczyna, ważne jak kończy", zatem podejmuję rękawicę i żegnam się… Ritchie Blackmore na gitarze, nie mam dzisiaj większych potrzeb…
Dobranoc i dzień dobry w ten niedzielny poranek.
(05:07)