Ostatnie dwa weekendy spędziłem na przeglądaniu samochodowego pendrive’a. Oooo nie bez powodu. Mam na nim swoje ulubione punkty, które słucham od lat, tyle, że kiedyś przerzucałem płyty z cd na mp3 na szybko. Dzisiaj technologia pozwala to wszystko skompletować by na wyświetlaczu auta pojawiała się okładka płyty, tytuł albumu i oczywiście utwór w należytej kolejności. Postanowiłem naprawić wszelkie niedoskonałości, zaopatrzyłem się w odpowiedni program i przystąpiłem do działania. Każdy zespół krok po kroczku dopasowywałem względem tytułu, okładki i roku wydania. Skończyłem i choć zmienioną wersję mam ciągle na komputerze, to boję się, że jednak coś skopałem. Muszę zaktualizować pendrive’a i wszystko stanie się jasne. Zajęło mi to dwa weekendy, a miałem tylko kilka zespołów w pełnych, bogatych dyskografiach. Swoją drogą przeraża mnie wizja kolejnych zmagań, patrząc na stos płyt, które chciałbym dołączyć.
Ale do brzegu. Nasłuchałem się sporo. Ponad siedemdziesiąt albumów i choć większość znam na pamięć, to miło było wykonać zadanie specjalne. Tak, jestem dumny choć rezultat moich zmagań ocenię w niedzielę, gdy zaktualizuję dane. Gdybym miał teraz sito i odrzucił to co już przerabialiśmy na dotychczasowym szwendaniu, nie znajdzie się zbyt wiele nowości.
Auto mamy we dwójkę, ja i moja Żona, więc jakaś podzielność muzyczna też powinna być. Zacznę od numeru, który Ona uwielbia, a ja niegdyś nawet nauczyłem się go grać na gitarze, by zaimponować hehe. Uwierzcie, że opadła Jej szczęka kiedy puszczając głośno ten numer wyciągnąłem akustyka i zacząłem grać dźwięk w dźwięk. Patent działa od lat hehehehehe
I faktycznie, jeden album Ed Sheerana leci w kółko jak przejmuję auto. Jak do tego podchodzę? Nie mam uprzedzeń, rozumiem fascynacje konkretnymi dźwiękami. Cieszę się, że moja Żona ma również nutki, które ją uskrzydlają. To bardzo ważne. Mieć przy czym się zatracić, odlecieć czy nawet rozryczeć. Muzyka oczyszcza.
Cholera, olać tego pendrive’a… mam myśl. Polećmy z nutkami o miłości. Hehehe a jak i zobaczymy co z tego wyjdzie. Najwyżej skasuję. Uwaga leci.
Na pierwszą projekcję filmu „Bohemian Rhapsody” zaprosiłem Mamę do kina. Potem zgadaliśmy się z kumplem na jego domowej „wielkogabarytowej” projekcji z wersji płytowej, a później jeszcze raz z Żoną w zaciszu domowym. I za każdym razem wymiękłem przy tym numerze.
Ale nie od filmu zrodziło się moje uznanie dla tego artysty. Sukcesywnie zabieram moich członków rodziny na występy projektu pod nazwą Queen Symfonicznie. Zacząłem znowu od Mamy, rok później moja Żona (wszystkie ryczą hehe). Przyszedł czas na młodsze pokolenie i aż jestem ciekawy reakcji starszego syna. A oto mały skrót co go czeka. Jeśli spotkaliście się z nazwą zespołu, polecam!
I jeszcze jeden numer z czasów złych, z dala od publiczności i konkretnego nagłośnienia.
Tak, już czuję, że odbiegłem od tematu, ale cóż. To muzyczne szwendanie. Nie zawsze do końca wiadomo gdzie droga poprowadzi. Dzisiejszy temat jak widać kształtuje się na bieżąco więc brnijmy. To poklatkowe granie przypominało mi o kolejnych naszych skarbach.
Uwaga to będzie petarda… Polacy dają radę, a przynajmniej muzycznie!!!
i oryginał dla niewtajemniczonych
Ale z tą ekipą odbyły już grubsze nagrania.
Iron Maiden
Judas Priest (brawo dla perkusisty za wstęp)
Matko już 03:38 więc zatoczmy koło i kończę to szwendanie z numerem Queen w wykonaniu naszych muzyków.
Kładę się,
Pozdrawiam
M