Dobry wieczór i dzień dobry (00:33)
Dzisiaj, tzn. jeszcze w piątek spotkała mnie miła sytuacja. Tak na szybko, syn mojego kolegi z pracy rozpoczął przygodę z gitarą. Dogadaliśmy się na spotkanie, żeby umocnić młodego w samodzielnej nauce. Różnica pomiędzy lekcją z ekranu a tą "face to face" jest ogromna. Pogadaliśmy, pograliśmy na tyle, na ile się na tym etapie dało i w sumie super. Chłopaczek ma 11 lat. Szybko łapie i przede wszystkim chce. Sam szuka dźwięków, ogólnie materiał do szlifowania. Moje porady dotyczyły głównie techniki, sposobie uderzeń, palcowania niezbędnych chwytów. Wyciągnąłem swoje gitary i mieliśmy niemal full zestaw. Klasyczną chłopaczka, moją akustyczną a na deser podłączyłem do sprzętu elektryka. Myślę, że spotkanie troszkę podlało kiełkujące ziarenko. Ach, też zaczynałem w podobnym wieku swoją przygodę z gitarą i na szczęście również miałem zaangażowanego sąsiada. Podrzucałem mu swoją ruską gitarę do strojenia, co w sumie graniczyło z cudem. Takie się jednak zdarzały i pozwoliły mi przebrnąć przez trudne początki zanim rodzice kupili mi bardziej kompatybilną z uchem i palcami.
Dzisiaj, mój niegdyś cierpliwy sąsiad pogrywa sobie i jeździ z koncertami. Nie jest to metal jak kiedyś, ale trafił do bardzo konkretnego środowiska.
I można? a pewnie że można, wszystko można. Nie odpuszczać i brnąć z uporem. Jak dzisiaj sobie przypomnę, że jako nastolatek dygałem pieszo około pięciu kilometrów do miejskiego domu kultury z gitarą elektryczną na plecach i 15 kilogramowym wzmacniaczem w ręku co sobotę na 8-mą rano? Stukam się w głowę. Po co? Miałem w domu swój pokój, ale nie. Ja chciałem poczuć ten klimat sali prób i choć nie miałem zespołu, chciałem odkręcić gitarę na cały regulator i poczuć brzmienie. Tylko to, albo aż tyle. Stąd uwielbiam numery, kiedy są nagrywane w salach prób, bo to właśnie tam rodzi się magia dźwięków.
Kilka lat temu? Nie wiem dokładnie kiedy, ale dostałem poniższy numer. Może od kogoś stąd, nie pamiętam, przepraszam. Nie zmienia to faktu, że te dźwięki coś mi przypominają i trzymam go ciągle pod ręką bo wiem, że w końcu skojarzę i na pewnym poziomie będę spał spokojniej. To pewnie będzie jakieś drobne porównanie, tempo, barwa czy to vibrato. Póki co szukam w głowie i wiem, że rozwiązanie przyjdzie... Z czasem.
Dotarcie do kolejnego numeru trochę mi zajęło. Chciałem go przywołać bo kiedyś dostałem go od mojej Siostry z prośbą o ocenę. Cóż, przewaliłem trzy lata wspólnej konwersacji i jest, oczywiście, że jest. U mnie nic nie ginie hehe. Świetny klimat studyjny.
Zrobiło się bardzo magicznie po ostatnich numerach, ale to właśnie studio, sala prób czyni tę chwilę niesamowitym spotkaniem. Pamiętam jak grając w zespole, po jednym z koncertów zaprosiliśmy stałą grupkę ludków, którzy przychodzili na nasz lokalny występ. Zaprosiliśmy ich na próbę. Przestrzeń o wiele mniejsza niż podczas koncertu, można było wnosić swoje alko więc żyć nie umierać. Miło wspominam tamto spotkanie, pogadaliśmy, set zagrany parę razy. Wspólna zabawa.
Aaaa, znowu podesłany numer. To tak nawiązując do dobrej zabawy. Scena, jako umiejscowienie podestu względem publiczności, rodem z Metallici, czyli po środku. Gdzie zabawa? Na ten numer trafiłem zaraz po tym wysłanym przez znajomego. Obłęd. Ten jeździ na rowerze, scena się kręci a muzycy chodzą stojąc w miejscu jak klawiszowiec z Rammstein. Szok.
Niesamowita lekkość. Nie wiem jak takiej rangi wykonawcy, ale faktycznie. Z czasem, można Cię wybudzić w środku nocy i na zawołanie polecisz z kilkuminutowym numerem bez zająknięcia. Ospały, lekko pijany, co nie działa już przy odurzeniu odbierającym władzę mięśniową. Tu już nic nie da się ukryć.
Ok jeszcze jeden numer. Bardzo go lubię bo są brodaci Panowie. Jest słuszny rytm i miło się słucha jak i ogląda. Znowu prywatne miejsce, choć pewnie mogłoby posłużyć za nie małą scenę. Przed Wami Panowie, którzy swego czasu postanowili ukryć swoje lica za długimi brodami.
To ja chciałbym jeszcze jeden. Taki bardziej wyrazisty, ale już tekstowo, bo muzycznie to już jest dobrze. Numer trafił do mnie znikąd i leży. Ciężko go jakkolwiek rozpatrywać i zaraz sami się o tym przekonacie. Jest apelem? Nie wiem. To numer kolejnego z brodaczy z niezłym głosem i piosenką, która brzmi bardzo dobrze. Lecimy.
Też tak skończę. Brodę mam, gram na gitarze, a i śpiewać co nieco potrafię. Ale to jeszcze, choć czara goryczy wylewa się z każdym dniem.
Tyle moi drodzy, nie pozostaje mi nic innego jak się pożegnać i iść do łóżka. W kuchni na blacie leżą dwie upieczone chałki z żurawiną. Byłem już dwa razy sprawdzić czy okna są dobrze zabezpieczone przed możliwymi wiatrami. Nie było alertu? Ja wolę jednak sprawdzić ;). A i pewnie jakaś szklanka została do pomycia. Skąd ten nóż taki leżący samopas? Straszne rzeczy ;)
Definitywnie, dobranoc i dzień dobry tym, którzy są już daleko od piątkowego wieczoru. (03:28)