Dobry wieczór,
Ten tydzień był straszny, pierwsze zmiany w pracy i od czwartej „duże oczy”. Tak na szóstą, ale po nockach poprzedzających ten tydzień nie tak łatwo jest się przestawić. Szczególnie pierwsza noc kiedy zwykle budzę się co dwie godziny myśląc, że to już. Niestety, często czekam z utęsknieniem na budzik, choć w ostatnim czasie olewam go i wstaję. Zwykle o czwartej. Cicho, żeby nie zbudzić nikogo. Naoliwiłem wszystkie klamki, zawiasy… dzisiaj wieczorem wszedłem do łazienki, machnąłem za sobą drzwi a one łiiiiiiiii. Żona spojrzała się na mnie widząc mój grymas na twarzy i szybko rozładowała napięcie… „nie dzisiaj”. Tak, jutro je ogarnę. To jakaś plaga. Z drugiej strony niesamowite, ile trzeba włożyć przygotowań by buszować po domu w nocy (tak jak lubię) nie zakłócając spokoju reszcie domowników. Taaa spokoju, po prostu nie drażnić i nie skupiać na sobie uwagi.
Ale wracając do czwartej. Dzisiaj jak podrzucił mi FB, w moim mieście odbył się koncert. Chciałem iść widząc jego zapowiedzi, nie spojrzałem na datę, a może nie przyswoiłem. Teraz już nie ważne. Innym razem. Tak, pewnie się w końcu uda. To kolejny na którym watro być choć raz.
SDM
To też znaczący etap w moim życiu. Jeszcze zanim rozpuszczałem włosy na scenie i szorowałem na gitarze elektrycznej. Gitara akustyczna ma swoją moc i w odpowiednim akompaniamencie robi cuda z Kobietami. Tak. Facet z gitarą itd. Niesamowite. Taki książę z instrumentem zamiast białego rumaka.
Jeszcze jeden?
To był ciężki numer do zagrania, ale ogarnąłem. Nigdy nie sądziłem, że taka muzyka może być zbudowana na tak trudnych i szybkich zmianach kolejnych gitarowych. Dało się, a efekt. Uuuuu. Rekompensował wszystkie bóle.
Ale teraz inaczej…
Ten numer nie potrzebuje komentarza i takiego nie będzie.
Na studiach odkryłem tego Pana – Roberta Kasprzyckiego i przepadłem…
To swoją drogą była podróż, która odcisnęła na mnie na tyle mocne piętno, że wiele lat później w jednym z ważniejszych wydarzeń w moim życiu, dałem upust i rozsiałem dalej. Do dzisiaj uważam, że jak ktoś potrafi grać takie numery na „pudle”, zagra wszystko. Potem już tylko kwestia prędkości i wytrzymałości.
I jeszcze inaczej
Ten gitarzysta, Maciej Kortas swego czasu pomagał mi nastroić moją pierwszą „ruską” gitarę kupioną z miejskiego rynku, gdzie oprócz warzyw, kwiatów, można było wyrwać takie cuda. Później też jako pierwszy mnie wytatuował, ale to już inna historia.
To jeszcze jedna Grażynka…
Pamiętam też jedne wakacje. Miałem już rodzinę, jeździliśmy naszą czwórką…
Wtedy na czasie była ta piosenka
ale wówczas i teraz nie wiem czy dobrze pamiętam, bo słuchaliśmy te płytę na okrągło i gdy tak jechaliśmy po kilku godzinach już wszyscy znali ją na pamięć i dopiero wtedy zaczęła się zabawa.
ale jeszcze jeden Pan. Fakt, że to moja Siostra odkryła przede mną ten kierunek. Zwykle to jako ten starszy podrzucałem drogowskazy, a tu nagle trach! Tyle, że zupełnie przypadkiem, znowu to Brat zasłużył się zupełnie przypadkiem w bliskim spotkaniu w Gdyni, taaaaaak to ja, jakieś 7 lat temu, jeszcze ponad 20 kilo nadwagi i broda dopiero co raczkująca.
Znacie tego Pana? To wróćmy do jednego numeru, który już dzisiaj poleciał, albo nieeee… za chwilę. Jeszcze męskie granie… Oto proszę. Marek Dyjak gościnnie.
i ten wspomniany – MEGA warty uwagi, głos, nuta, ach…
Mistrzostwo, z Jandą byłaby to totalna rozpierducha…
Ale kiedyś trafiłem na numer, który nawet śmiało udostępniłem na swojej tablicy FB. No cóż, nie spotkał się z dużym zrozumieniem wśród moich znajomych. Nikt, uwierzcie nikt nie polubił postu z tym numerem. Mimo to, urzekł mnie. Słucham go teraz i uważam, że to mistrzostwo. Może czegoś nie słyszę, albo za dużo. Jeśli coś, sprowadźcie mnie na ziemię.
Już widzę, że dzisiaj za dużo używam słowa „mistrzostwo”… przepraszam, postaram się być bardziej powściągliwy, ale ta muzyka. Dobra wyprostuj się, popraw krawat, koszula Ci wystaje hehehehehe
Dobra to powoli wracamy, zapętlamy choć trochę kosmicznie.
I finał, nie będzie SDM, choć mógłbym wysypać tu multum numerów, które kiedyś grałem. Chciałem połączyć w tym wieczorze czasy studiów, pierwszych fascynacji poezją śpiewaną z chyba najbardziej dojrzałą decyzją życiową.
Tak to było, parę dni temu minęła 14-ta rocznica ale wtedy to był odpowiedni moment, by uzewnętrznić poezję… Kiedyś nawet na FB wrzuciłem ten numer i... cóż, żadnej reakcji. Nikt, widocznie nikt nie usłyszał wtedy tego co ja.
i to tyle na dziś…
A pewnie, jak za każdym razem rano mógłbym dosypać do tej puli jeszcze kilka numerów, tyle, że nie byłoby to już takie spontaniczne. Cóż, coś za coś.
Kładę się,
Dobranoc, choć za raz dzień dobry.
a jednak zapętliło się... dzisiaj bym nie zasnął w innym układzie...