„Trzepot skrzydeł motyla w Ohio może spowodować burzę piaskową w Teksasie”, mówią ludzie przyciszonym, pełnym konsternacji głosem i nazywają to efektem motyla – teorią chaosu! Jak szczęśliwi muszą być ci, co widzą jedynie piękne motylki i straszliwe, ekscytujące burze? Ci niepoprawni romantycy, ślepi na subtelne więzi pomiędzy wszystkim, co żywe i nieożywione; tym, co było, jest i będzie. Wreszcie ci, którzy widzą chaos w absolutnym porządku świata. Bo czy burza wywołana przez motyla nie jest właśnie dowodem na porządek absolutny? Na to, że wszystko, absolutnie wszystko, co nas otacza, jest ze sobą związane i oddziałuje na siebie jak jeden wielki organizm? Jak pajęcza sieć… albo łapacz snów, który tego niepojętego porządku może być symbolem.
Nie przekonuję Was? Nie muszę. Dowody tego można znaleźć na każdym kroku. W przełomowych momentach historii, wielkich kataklizmach, małych ludzkich dramatach, szarej codzienności, a nawet w czymś tak trywialnym jak książka. Na przykład zbiór opowiadań, który nie jest tak do końca przypadkowym zbiorem. Zupełnie jak ten, który trzymacie w rękach. Może nawet z winy jakiegoś motyla…?