Z Internetów:
"Umberto Eco, który posiadał 50 000 książek, powiedział o domowych bibliotekach:
Głupotą jest myśleć, że trzeba czytać wszystkie kupowane książki, ponieważ głupotą jest krytykować tych, którzy kupują więcej książek, niż kiedykolwiek będą w stanie przeczytać. To tak jakby powiedzieć, że przed zakupem nowych należy użyć wszystkich sztućców lub szklanek lub śrubokrętów lub wiertarek. Są takie rzeczy w życiu, których trzeba mieć zawsze mnóstwo zapasów, nawet jeśli użyjemy tylko małej części. Jeśli np. książki uważamy za lekarstwo, rozumiemy, że dobrze jest mieć ich wiele w swoim domu, a nie tylko kilka: kiedy chcesz poczuć się lepiej, to idziesz do “domowej apteczki” i wybierasz książkę. Nie przypadkową ale odpowiednią na ten moment. Dlatego zawsze warto mieć wybór stosowanego preparatu. Poza tym kto kupuje tylko jedną książkę, przeczyta tylko tę, a potem się jej pozbywa. Po prostu działa według logiki konsumenta, który uważa książkę za produkt. Ci, którzy książki kochają wiedzą, że książka nie jest towarem."
Czy to prawdziwa wypowiedz Umberto Eco? Nie mam pojęcia, choć próbowałem, bez powodzenia, znaleźć jakikolwiek, inny ślad w odmętach Internetu. Mimo wszystko, brzmi bardzo mądrze i swoją drogą psuje mój plan. Zszedłem z początkiem roku z zalegającymi książkami poniżej setki. Baaa, dzisiaj jest ich już dziewięćdziesiąt.
Trochę wstrzymałem zakupy, ale też znowu mocno zawęziłem kategorię wybierania kolejnych tytułów pod względem zakupów. To zdecydowanie zależy od psychiki. To można porównać do działania aplikacji w telefonie, działających w tle. Ktoś świetnie funkcjonuje wiedząc, że na półkach zalega mu pięćset, dwa tysiące pozycji i wszystko jest ok. Z czasem te dane będą przetworzone, zna ich wartość i orientacyjnie potrafi określić kolejność.
No cóż, mój umysł jest niższego rzędu i ostatnio wybrałem cztery pozycje Grahama Mastertona, bo tyle brakowało mi żeby objętościowo zamknąć półkę na tzw. "od deski do deski". I mam. Masterton wg wydawnictwa Replika potem Rebis i koniec półki. Tuż za miedzą wydawnictwo Albatros. To nic, że jeszcze czekają kolejne książki od Rebis i ta granica przesunie się łamiąc ten układ. Póki co, jest dobrze. Później, będę kombinował.
Mam też coś takiego, że jak uzbiera się z czasem jakaś sterta książek z określonego gatunku, to czuję wewnętrzną presję by ją zredukować. Zwykle odbywa się to naturalnie i co jakiś czas podbieram zalegające tytuły. Na początku roku postanowiłem ruszyć z militarnym akcentem i wziąłem pierwszą. Potem drugą, trzecią, czwartą. Wykipiało. Czas coś było zmienić. Padło na książkę M*A*S*H* a potem znowu w bardziej realistycznym temacie. Potem Masterton by zapełnić półkę. Nie kieruję się żadnym głębszym schematem. Lubię stanąć przy książkach i patrzeć. Planować i cieszyć się chwilą z nadciągającej przygody.
To niesamowite, że leżąc na kanapie i patrząc na regały z książkami można się relaksować. Często zerkam, dużo pamiętam. Wiem gdzie szukać konkretnego tytułu i nawet czy książka była wysunięta przez kogoś ciekawskiego podczas mojej nieobecności.
Choroba? A jakże. Zatracam się więc wg powyższego cytatu w mojej "domowej apteczce". Leczę swoje niedoskonałości, lęki i uciekam przed codziennością.