Avatar @MichalL

@MichalL

Bibliotekarz
64 obserwujących. 48 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 18 godzin temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
64 obserwujących.
48 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 18 godzin temu.
niedziela, 18 sierpnia 2024

Muzyczne szwendanie – cz. 92 (przyszłość muzyki)

Dobry wieczór (23:45)

 

Moja muzyczna sobota w tym tygodniu zyskała bardziej wyraźny odsłuch względem tego, praktykowanego w sąsiedzkim środowisku. Mamy gości z Krakowa, mojego rodzinnego miasta i dzisiaj (tj. w sobotę) trafił się nam koncert na miejskiej starówce. Lokalny zespół Czarne Kwiaty, z którym niegdyś dzieliłem scenę podczas wspólnego koncertu z moim zespołem oraz gdyński Mitra. Poszliśmy zatem na południowe pole, by przy okazji doświadczyć muzycznego uniesienia. Poniżej Czarne Kwiaty sprzed 3 lat, ale set i kondycja są jak najbardziej aktualne. 

 

 

dalej Mitra, wcześniej nie znałem, choć obecny wokalista jest z Tczewa. Nie znam człowieka, ale ja to z tych miejscowych dinozaurów, więc z czasem przestałem śledzić co dzieje się w okolicy. Jak teraz sprawdzam to i oni, z poprzednim gardłowym sięgali do klasyków.

 

 

I w takim tonie chciałbym rozpocząć to szwendanie. Ja rozumiem coverowanie, czyli branie przez zespół na warsztat numer dobrze znany, bądź darzony jakimś wewnętrznym uwielbieniem. Kiedy grałem ze swoim zespołem i też podczas nagrywania dorzucaliśmy do krążka jakiś numer Motorhead, a kilka innych aranżowaliśmy podczas koncertów. Wszystko się zgadza, pojedyncze strzały jako hołd, to rozumiem. Teraz wrzucę przerywnik w postaci numeru, który nie wymaga komentarza.

 

 

Do sedna. Czym jest klasyka dla muzyki? Ktoś może powiedzieć Deep Purple jest klasyką, Led Zeppelin, Black Sabbath. Takich zespołów można przytoczyć jeszcze całą masę w mgnieniu oka. Wiele z nich z racji wieku zeszło już ze sceny, ciut młodsi się reaktywują, ale to wszystko, bo takie mam wrażenie, to sztuczne podtrzymywanie życia( nie ich)! Dlaczego? Skończyła się kasa? Nie sądzę, a odpowiedź jest jedna - pasja. Świetnie jeśli robią to zespoły, które wypracowały sobie pozycję w świecie muzyki. "Nie ich" wyróżniłem nie bez powodu. To przejaw odpowiedzialności.

 

Gdybym coś robił wyśmienicie, ale czując że mój wiek z czasem ogranicza moje możliwości szukałbym godnego następcy. Byłbym spokojny widząc kolejnych fachowców, którzy dodatkowo ulepszają moje metody. Wówczas mógłbym ze spokojem przekazać pałeczkę czując że zasiane ziarno przyniosło efekty, a moja praca nie umrze. Dlaczego zatem mamy zespoły ze stażem niemal pół wieku na scenie? Może nie ma godnych, innowacyjnych zespołów? Może nie ma już czego przeskakiwać, a zostało wzajemne podtrzymywanie tego co dotychczas zostało wypracowane, przez granie coverów czy idąc krok dalej tworząc oficjalne coverbandy. 

 

Byłem na takim koncercie, ukraiński zespół SCREAM INC. grający set zespołu Metallica z czasów płyty S&M. Brzmią niemal 1:1, do tego orkiestra no bajka. Ale to przecież nie Metallica, choć przez samych "ojców" poklepani po ramieniu z uznaniem za dobrą robotę. 

 

 

W ostatnim czasie dostałem informację, że będzie ACDC w Gdańsku w Filharmonii Bałtyckiej. Taaaa ACDC, przecież nie planują najnowszej trasy po Europie, ale po szybkim researchu okazał się taki twór.

 

 

Kilka miesięcy temu szwagier pojechał na koncert na drugi koniec Polski, bo uwielbia Pink Floyd, ale oni również podczas tego wieczoru byli daleko od naszego kraju a zaszczytne miejsce przejął zespół Brit Floyd.

 

 

Trochę mnie to wszystko niepokoi, bo numery w odsłuchu do złudzenia przypominają oryginały. Mało tego, ludki na scenie kopiują nawet gesty muzyków i tu już nie rozumiem idei. W każdym razie i na naszym podwórku, tu na pomorzu mamy taki jeden zespół - Zeppelinians. Ciekawe jaki zespół coverują.

 

 

Czym dalej grzebię, jestem coraz bardziej przerażony. Na kolejnego pacjenta trafiłem w przelocie już jakiś czas temu. Dzisiaj pasuje idealnie do tej podróży. Swoją drogą jeden z bardziej adekwatnych dźwiękowo zespołów, tym razem w hołdzie Van Halen.

 

 

W większości to zespoły, które mają wystarczająco odwagi lub desperacji by zająć się jakimś materiałem tak, żeby go nie spartolić. W jakimś tam stopniu podtrzymują pamięć docelowego zespołu o ile on faktycznie wygasł. Odważne, to już mówiłem. Dlaczego desperacja? Bo może ludki nie potrafią wymodzić coś swojego, nie potrafią wykreować swojego stylu, bądź po prostu, zebrało się ich kilku i co? Zagrajmy cover, potem kolejny itd.

Przerosło mnie to zadanie i już nie chcę sprawdzać dalej. Więc zapytam. Czy coverband jest obciachem? Dowodem, że nie ma się pomysłu na siebie? Czy może dobrym gestem, mającym na celu podtrzymanie pamięci wygasłego zespołu?

 

Na koniec tego rozważania podrzucę jeszcze jeden zespół. W swoim czasie byłem nim oczarowany. Grali jak kiedyś, brzmieli jak bogowie i wszystkie detale sprowadzały się do jednego porównania - styl Led Zeppelin. To ciekawe, bo przy tym jakże podobnym stylu nie wyciągnęli rąk do źródła. Nie skalali go. Zachłysnęli się, nabrali w płuca niczym nurek przed zejściem pod wodę. Efekt? Piorunujący.

 

 

Boję się stwierdzić, że wszystko co dobre dla muzyki już było. Że trudno dzisiaj szukać ponadczasowych następców. Że została już tylko pamięć i jej podtrzymywanie w postaci coverów na koncertach młodszych zespołów jak i kolejnych coverbandów.  

 

A jeszcze jeden, zupełnie zapominałem. Mendes ewidentnie czyha na posadę Bruce'a Dickinsona, ale ten ma przecież tyle energii, że jeszcze długo, długo zanim zejdzie ze sceny. Może to też sposób. Stwórz zespół, graj covery a być może kiedyś macierzysty zespół zaprosi cię w szeregi.

 

 

Z tymi niepokojącymi zagwozdkami żegnam się i dziękuję za uwagę.

 

Dobranoc (03:41)

× 11
Komentarze

Archiwum

© 2007 - 2024 nakanapie.pl