Czasem nachodzi mnie chwila refleksji i próbuję analizować co skłoniło mnie do podążania akurat tą konkretną ścieżką muzyczną. Doskonale wiem jaki jest jej finał, ale nie o to chodzi. Mój trzynastoletni Syn podrzuca mi co rusz jakieś tytuły i przyznaję się w myślach, że nie wiem o czym do mnie mówi. Staram się wówczas uchwycić jakiś rytm, harmonię by na końcu zahaczyć o tekst. Często nijak mi się to składa i choć wówczas zaciskam usta, to pamiętam, że ja też kiedyś szukałem. Odbijałem się od różnorakich gatunków muzycznych, popadałem w chwilowe uwielbienia, a potem zapominałem. Sprzedawałem kasety, wymieniałem na inne i tak to trwało. Tak się rodziło nowe, szybsze i przede wszystkim cięższe brzmienie.
Być ojcem z muzyczną pasją to nie takie proste zadanie jak się okazuje. Mam o tyle szczęście, że moi rodzice wychowali się na Led Zeppelin, Deep Purple, Slade, Uriah Heep, AC/DC czy Jimim Hendrixie, choć jak już wspomniałem i dla nich w okresie mojego poznawania momentami mocno odbiegałem od klimatu. Nigdy nie usłyszałem słowa typu „czego Ty słuchasz?”, nigdy nie padły słowa typu „wyłącz to, tego nie da się wytrzymać”. Mieszkaliśmy wtedy w jednym pokoju więc albo wykazywali się mega zrozumieniem, albo byli bardzo otwarci. Dzisiaj doceniam, że może i nieświadomie, ale pozwalali mi doświadczać. Chciałbym i próbuję być taki sam dla Syna.
Do puenty Michale. Otóż, posiedzę dzisiejszej nocy przy muzyce, która ukształtowała mnie i moją wrażliwość na dźwięki oraz wyczucie smaku.
Na początku był chaos. To już wiemy ale i w mojej głowie jak i pewnie każdego dorastającego nastolatka również. OMD, KOTO to chyba najczęstsze nazwy zespołów jakie się wówczas pojawiały. Potem nastąpiła pierwsza fascynacja i na piedestał wkroczył szwedzki zespół…
i ich sztandarowy
Potem dużo słuchałem Radia, nagrywałem z niego koncerty polskich zespołów oraz zasypiałem z zarejestrowanym materiałem. Moim numer jeden stały wówczas IRA i Hey (to okolice 1993 roku).
(wspomnienia wracają)
i Panowie
Wówczas przewalałem mnóstwo Polskich wykonawców od rocka po punka. Sedes, Defekt mózgu, Proletaryat, Big Cyc ale wszystko to znowu ucichło ustępując miejsca nowemu odkryciu. W tym czasie Tato kupił telewizję satelitarną i wystawił za oknem biały talerz wzbudzając przy okazji szacunek sąsiadów, przez co również otworzył mi drogę ku MTV i się zaczęło.
A jeszcze jeden ważny element. W klasie 7 zaczynałem uczyć się grać na gitarze. Natchniony teledyskami chciałem być jak on. Narysowałem na kartce ognisko, odpowiednio wyciąłem, ustawiłem przed fotelem i puszczając w tle muzykę wziąłem gitarę jak do karaoke. Nie śpiewałem, ale… czułem się wówczas wyjątkowo.
Ale wracając do myśli. Top 20 był moim obowiązkowym programem. Po niedługim czasie zacząłem nosić czerwoną chustę na czole, a w pasie wiązałem się flanelową koszulą. Kiwałem się na boki bo przecież tak robił mój idol. To na tym etapie pierwszy raz zacząłem analizować każdego muzyka. Jego rolę w zespole i umiejętności.
(aż mnie ciary przeszły)
To były ostatnie lata podstawówki, zahaczając o wyjazdy kolonijne, dyskoteki z Eltonem Johnem, Savage i kolejne milowe odkrycie. Na pierwszy strzał przyszedł numer…
zwariowałem, przepadłem, byłem rządny rozpierduchy… potem doszedł ten i chyba to był moment kiedy zostało wszystko przesądzone.
Gdy słuchałem tego numeru, kolegów którzy doskonale wtórowali krzycząc „Master” nie potrafiłem pojąć skąd wiedzą w którym momencie. Tyle dźwięków, tyle emocji.
Pamiętam jak dziś numer Bravo gdzie w jednym z artykułów było stylizowanie wyglądu czterech postaci ubranych względem słuchanej muzyki. Pokazałem Mamie, że chciałbym wyglądać, ubierać się jak fan ciężkiego metalu, długie włosy, czarna koszulka, ciemne spodnie i skórzane buty. Spojrzała na piętro niżej czyli krótkie włosy, chustę, jeans i w ten sposób delikatnie dała mi znać, że jeszcze nie teraz. Do końca podstawówki dwa razy próbowałem zapuszczać włosy. Niestety czasy i rodzice nie pozwolili mi wówczas na ten ruch.
W tamtym czasie poznałem Accept, Kreator i wiele innych zespołów ale na żadnym nie potrafiłem się skupić dłużej niż na tych dwóch. Nirvana i Metallica była wówczas moim top 1. Przeleciał też gdzieś obok Xentrix, który dopiero po latach zgłębiłem poznając jego całą dyskografię.
pierwsze płyty są o wiele szybsze i ostrzejsze, ale wówczas, na dyskotekach udawało się przemycić tylko ten jeden.
A potem przyszła szkoła średnia, wróciła fascynacja polskim rockiem a z nim pierwsza poważna miłość. Ballady, kino i… pierwszy własny zespół. Na muzycznym topie miałem Van Halen, Queensryche a i tak graliśmy coś w deseń Ramones i The Clash. Doskonale pamiętam jak dymałem z buta około 3 kilometrów z gitarą wczesnym rankiem by dostąpić tego uczucia. Sala prób, hałas i muzyka. Niesamowite.
Queensryche
Van Halen
Wówczas też stawiałem pierwsze kroki sięgając do nieco mroczniejszych odmian metalu, a moje włosy, rosły bez przeciwwskazań. I pewnego dnia podczas przerwy w szkolnych zajęć przyszedł pobieżnie znany jegomość niby pogadać. Przed kolejną lekcją byłem już członkiem nowego zespołu. Szybka decyzja, lata kłód pod nogami i w 2006 grałem między innymi na tej scenie.
(ja ten po lewej)
Ewidentnie na styl zespołu wpłynął Motorhead, swego czasu na klubowych koncertach nazywano nas polską jego odmianą. Trochę duma, trochę niedościgniony ideał rock'n'rollowego grania. Niemniej jednak bardzo dobrze wspominam czas aktywnej sceny.
a dalej to już raczej stabilnie. Heavy metal czym bardziej klasyczny, tym lepiej. Lubię kopać. Im głębiej, tym większe doznania. Na koniec tej podróży zestawię wyniki takiego kopania.
1974 (tutaj zwróćcie uwagę na drugi głos – basisty)
i spotkanie po latach i ten sam basista jako…
finał z moim ulubionym wokalistą mr Brucem Dickinsonem… ale to już wiecie. Tak nie wspomniałem słowem o Iron Maiden, ale to nic. Pewne etapy wymagają osobnych odsłon.
Tyle na dzisiaj,
Biję brawo tym, którzy przebrnęli i podzielili ten czas ze mną,
Świetny tekst, przebrnęłam bez trudu. Ja też nigdy nie usłyszałam pytania: "czego ty słuchasz". Natomiast czasami mówili mi "posłuchaj tego, może ci się spodoba". Tak samo postępowałam z moją córką i zawsze słuchałam jej fascynacji muzycznych, a jednocześnie pokazując jej inne rejony muzyki.