(00:59)
Dobry wieczór i dzień dobry.
Sobota była udanym dniem. Odwołali mi w robocie piątkową nockę, więc po odespaniu czwartkowej, świętowałem weekend. Genialnie się złożyło bo na sobotę mieliśmy zaplanowany wyjazd do Starogardu Gdańskiego na kiermasz płyt winylowych, więc można było odpowiednio wcześniej wyjechać a nie czekać aż jaśnie pan odeśpi ostatnią zmianę. Pojechaliśmy, znaleźliśmy punkt i zaczęło się wertowanie muzycznych albumów. Śledząc zapowiedzi tego wydarzenia, że wystawcy z całej Polski, przybywajcie tłumnie, liczyłem na większy rozmach, ale cóż, trzech wystawców to może taka reguła. Nigdy nie dotarłem na podobne wydarzenia w trójmieście, więc nie miałem porównania i tak naprawdę trudno mi ocenić, czy to dużo.
W każdym razie, nieco zbity z tropu, podszedłem do pudeł, które były odpowiednio opisane więc nie miałem problemów z odnalezieniem swoich ulubionych gatunków muzycznych. Z jednej strony dobrze, że wyszło tak jak wyszło, bo nie lubię ścisku, w którym momentalnie się blokuję. Czekałem grzecznie w „kolejce” jeśli ktoś wertował płyty w moim upatrzonym pudle i zajmowałem miejsce obok jednocześnie przeglądając tytuły ze swojego i zerkając w bok czy już mogę zająć jego miejsce. Ludzi, około dziesiątki człowieków ;) czynnie szukających. Na początku pisałem my, więc moja Żona po jakimś czasie zostawiła mnie już samego ruszając na swój własny podbój starogardzkiej galerii.
Szukałem przede wszystkim płyt, których nie można kupić w Internecie i co? Guzik. Na przykład taka Pantera. Były dwie płyty, ale jedna z tych nowszych, druga znowu już też jako reedycja ze zmienioną okładką, a ja chciałbym…
Nie było! Fakt, od kilku lat szukam tej płyty, więc trochę rozumiem. Ogólnie bałem się znajdę tyle, że będę bardziej martwił się o budżet niż to czy w ogóle coś znajdę. Były płyty Iron Maiden, ale przecież mam już wszystkie studyjne, ACDC, a nawet ACCEPT choć nie „Metal Heart” czy „Restless and Wild”…
Całkowicie nie uświadczyłem takich zespołów jak Manowar, Running Wild, ale znowu Metallica, Scorpions, Bon Jovi, od wyboru do koloru. Nie wiem jak z formatami CD bo tych nie mam nawet jak w domu odtworzyć, więc takie pudła z automatu pomijałem. Z wynyli, tych mniej znanych, znalazłem płytę Xentrix którą już mam i kilka płyt zespołu Unleashed, bez których spokojnie mogę się obejść. Chciałbym za to pierwszą i drugą, ewentualnie trzecią płytę Chrome Division…
Ooo Matko, ile ja chciałbym mieć i by taki sprzedawca nagle wytrząsnął je z rękawa i powiedział, proszę, bo tu mam taką promocję hehehe. Nic, życie. Będę dalej szukał swoich tytułów i taki ogólnodostępny kiermasz to chyba nie tędy droga. Najwidoczniej muszę kopać głębiej.
Kiedyś, nie przypuszczałem, że przygoda z winylami ulubionych zespołów jest tak usiana cierniami. W moim mniemaniu wszystko powinno być dostępne od ręki. Skoro płyta została wydana, to tylko wznawiać jej nakład i interes kręci się dalej. Niestety i coraz częściej odbijam się od ściany.
Aaaaa znalazłem płyty Van Halen, ale te które można kupić w necie ale taki album „Balance”?
czy chociażby „For Unlawful Carnal Knowledge” zwany w skrócie (sami złóżcie literki)…
Ogólnie spoko wydarzenia, mimo, że nic nie znalazłem. Nie znalazłem nic z polskiego metalu, no dobra, miałem w rękach płytę TSA, a nawet KATa znamienity koncert wszechczasów. To wszystko jednak można dostać w necie za niższą cenę. Usilnie szukałem płyty polskiego zespołu PROLETARYAT. Pewnie nie znacie, miałem kiedyś na kacecie zaraz obok zespołów IRA, Hej i Róże Europy, choć muzycznie oddzielała ich przepaść…
Ps. Próbuję wybrać najlepszy numer z płyty „Czarne szeregi” ale kierując się w każdym kierunku mam świadomość, że to będzie tylko ułamek tego czego moglibyście doświadczyć słuchając całości zatem polecam przeklinać kolejne numery na tle poniższego albumu.
To w sumie tyle, odszedłem od stoiska z pełnym portfelem i sporym niedosytem. Musiałem usiąść, więc zaległem na pobliskiej ławce obok Żony i obserwowałem ludzi przeglądających te same pudła. To niesamowite, bo w duchu cieszyłem się jak ktoś wyciągał swój może wymarzony album i podawał go sprzedawcy. A ludzie? Różni, moim faworytem był pan około 50-tki, w sandałach, niebieskich spodniach Levisa i czerwonej koszulce. Blond włoski, ale urzekł mnie jego zapał z jakim przeglądał i wyciągał płyty by je poddać analizie pod względem defektów. Wyciągał Led Zeppelin, Depp Purple. Byłem pod wrażeniem. Drugi, to pan w kaszkiecie niczym Brian Johnson z ACDC i w sumie taką miał koszulkę rodem z płyty „Back in black” więc wszystko się zgadzało…
Ten drugi nie był sam. Może przyszedł z synem lub córką, bo ci łazili we dwójkę, choć to chłopak częściej wołał go o poradę. Młodzieniec, jak młodzieniec. Trampki, spodnie jeansowe i katana z szerokim cwachlarzem naszywek metalowych zespołów. Miał koszulkę Iron Maiden, więc mimo woli, zacząłem go obserwować. Ruchy, sposób mówienia i na końcu kurtka stanowiąca zwierciadło pewnie ulubionych zespołów. Głupie sznurówki, byłoby wszystko ok, gdyby zostawił je luźno, niezawiązane a tak, uszy majtały mu powodując zamieszanie, niby luźno a jednak związane. I lata sobie takie ucho z uchem.
Kurtka była dla mnie mega rozkminą, bo dość długo trwało zanim obejrzałem człowieka z każdej strony. Na plecach znowu Iron Maiden jako największy obraz, ale mnie interesowało to co ukrywało się pomiędzy. Nie znalazłem Judas Priest choć to największym rykoszetem pada po Ironach, a raczej przed nimi. Nie było Black Sabbath i to zupełnie zbiło mnie z tropu. Pewnych schematów nie da się uniknąć i tyle. Nikt z tym nie walczy no chyba, że ma nie wiem, jakąś wyjątkowe uprzedzenie. To przecież niemożliwe. W każdym razie była naszywka Motorhead, Queen a zaraz obok zespółu Korn i System of a down. Tu już wyraźnie poczułem zgrzyt między zębami. Znowu zauważyłem napis Pantera i Burzum oraz Mayhem. Cóż, może chłopak ciągle szuka swego miejsca i nie jest taką konserwą jak ja.
Młody chłopak, może niewiele ponad dwadzieścia lat. Włosy wygolone z zostawionym szerokim pasmem dłuższych, związanymi w delikatny kucyk. Lekka bródka skupiająca swoje owłosienie na czubku brody, którą dość często szarpał podczas rozmów z koleżanką. Znowu ta, mega szczupła, jeansowe spodenki lekko poza tyłek, a spod nich czarne, poszarpane rajstopy. Blondynka. Różowa koszulka bez żadnych emblematów. Miała jakąś torebkę i oczywiście buty ale nie zarejestrowałem detali. Jako Kobieta, wąskie biodra, delikatnie wyróżniające się piersi. W sumie pasowali do siebie. Ach jak ja uwielbiam obserwować ludzi.
I cytując klasyka, co robię? Wychodzę. Wróciliśmy do Tczewa bo u nas na bulwarze przy tym słynnym moście, który stał się molem, odbywały się jakieś uroczystości. Food trucki, dmuchane zjeżdżalnie, wystawy, mała scena z występami odważnymi dziećmi i ta większa gdzie miała wystąpić Wiki Gabor a później Michał Szpak. Impreza jak nic, więc wróciliśmy do domu zanim wszystko się na dobre rozkręciło.
Ps. Jeszcze jedno! Chłopak od naszywek. Na samej górze kurtki, na plecach, tuż nad wielkim ekranem (tak to się fachowo nazywa) Ironów miał naszywkę polskiego zespołu Hunter. Znam, bo kiedyś graliśmy koncert na wspólnej scenie, basista spoko koleś. To będzie dobry numer. Ooo i to ten którego szukałem, tańce Jelonka z basistą, ale się złożyło. Genialnie. Oj to będzie nutka na moją niedzielę, idealna na porę obiadową.
i jeszcze jeden…
I tym akcentem, zakończymy dzisiejsze szwendanie.
Dobranoc i oczywiście dzień dobry w ten niedzielne poranek.
(04:27)