Kalendarzowy pierwszy dzień urlopu i już zaburzony rytm. „Muzyczne…” w poniedziałek? Kto by pomyślał. Tak wiem, że już wtorek ale to nocne przejście się nie liczy ;).
Na bank zdarzyło się Ci się kiedyś nucić jakiś numer nie wiedząc czym jest. Znajoma nutka, a jednak ciężka do zweryfikowania. Dzisiaj jest już mnóstwo narzędzi, które pomagają znaleźć tytuł i wykonawcę. Może to być archiwum radia o ile stamtąd popłynęła, albo te mechanizmy pozwalające na przyłożenie telefonu do głośnika i szybką weryfikację ze wszystkimi dostępnymi informacjami. Ale kiedyś nie było tak łatwo. Jak większość znanych mi miłośników grania, nagrywałem na kaseciaka audycje z radia, poszczególne numery podczas list przebojów, a później teledyski z MTV z niedzielnego Top 20. I tak właśnie budowałem własne zasoby muzyczne zespołów, które jeszcze nie dotarły w oficjalnych wydaniach do dworcowego stoiska w moim mieście (miałem wówczas może ze szesnaście lat).
Najgorsze w tym wszystkim, to nie uchwycić nazwy zespołu i tytułu numeru jakiejś nowości. Mogłem się wówczas domyślać, zgadywać ale w tym konkretnym przypadku nijak nie potrafiłem sobie poradzić. Nie było wówczas internetu, a ja miałem nagrany cały numer i ostatnią część wypowiedzi redaktora, który go puścił… zdążył powiedzieć (jak mi się wówczas wydawało) „hell the new age” i tyle. Numer ciężki, wolny, z głośnym wokalem, niskim ale wyrazistym. Melodyjny, solówkę przejęła lekka nutka ale i tak był jak walec względem naszych rodzimych zespołów, które wówczas nagrywałem. Mógłby niszczyć wszystko na swojej drodze. Był moim objawieniem, który otwierał mi oczy na cięższe brzmienia, a jednak wciąż daleki, bo nie potrafiłem go umiejscowić. Czułem się zagubiony. Z jednej strony dostałem potężną dawkę emocji, z drugiej ciągle nieodsłoniętą kurtynę. Wówczas się poddałem, ale nie wyrzuciłem kasety (mam ją do dzisiaj). Tak, obecnie wiem co to za numer, ale do kulminacyjnego objawienia minęło parę lat. Zaczynałem już wtedy przygodę z graniem, tworzyć zespoły. Wówczas pogrzebane dźwięki wypłynęły po raz kolejny i oniemiałem. Znowu poczułem się jako nastolatek, bo przecież… ja to znałem, słyszałem w dniach premiery. Szwedzki metal, patrzyłem na kumpla, który mi to puścił i prawie wyskoczyłem ze swoich ciężkich butów. Niesamowite.
Ok. Dość przeciągania. Kurtyna w górę.
i o to tyle zachodu? Hehe. Tak właśnie… ejjj czekaj, rytm pasuje do walca? RAZ, DWA, TRZY, RAZ, DWA, TRZY… ok nie do końca, ale można byłoby to przekłamać w krokach. Dałbym radę.
I co? Dobry numer. Jakieś trzy lata temu miałem podobną sytuację. Tak, dobrze liczę bo ze Szwagrem spotykamy się średnio raz w roku w jego ogrodzie. Widzimy się oczywiście częściej, ale na takie nocki nasze Żony nie patrzą z uwielbieniem. Zatem to swego rodzaju zawsze uroczystość i niejako czas by nadrobić wszelkie zaległe, męskie tematy. On fan Pink Floyd, ja Iron Maiden mimo to nie słuchamy swoich faworytów. Błądzimy gdzieś pomiędzy. I jakieś trzy lata temu zapodał mi nutkę, gdy wówczas często wyjeżdżał do pracy za granicą. Mówił, że tak rozpoczyna swój dzień. Szybkie śniadanie i ta nutka. Znałem ten numer ze słuchu, ale na drugi dzień o nim zapomniałem w całym zestawie tych jakie wówczas słuchaliśmy.
Jakiś rok później przypomniałem sobie tamten wieczór i bolesny ranek. Pytam o ten numer, On podaje mi wykonawcę więc szukam. Jeden numer, pudło, kolejny, pudło. Piszę jeszcze raz, nie dogadaliśmy się. Minął rok, nie potrafiąc dojść do porozumienia. Gdybym miał choć ułamek tekstu, ale nie miałem nic poza jego mglistym wyobrażeniem. Drugi rok, kolejne spotkanie, kolejna próba podciągnięcia tematu i znowu pudło. Wkurzyłem się, bo jak przy obecnej technice nie znaleźć numeru? Jak mógł nie pamiętać? I faktycznie, nie kojarzył, nie potrafi sobie zilustrować sytuacji, wydarzeń na obczyźnie. No nic. W tym roku znowu się spotkaliśmy i znowu zapytałem, baaa na drugi dzień napisałem prawie elaborat jak mógłby ten numer wyglądać. Że rozpoczyna się paroma dźwiękami i mówionym niskim wokalem. Potem rytm jak u Toma Jonesa tego od Sex bomb. Podesłał mi odpowiedź że to Tom Waits. OK. Przewaliłem prawie cały repertuar ale nieeeeee. Znowu nie.
Nic mi nie pasowało. Słyszałem ciągle ten numer w głowie, miałem go na końcu języka ale nie potrafiłem go nawet zanucić. 3 lata. Poszedłem w stronę Toma Jonesa, to było całkiem niedawno. Aż moja Żona z dziwnym spojrzeniem pytała mnie „a co Ty teraz słuchasz”. Stawałem się nerwowy bo czułem, że jestem blisko.
potem już wszystko mi się zlewało w głowie. Rozpoczynałem nucenie tym poszukiwanym, a nagle przechodziłem w refren z odsłuchiwanych.
Masakra tak się katować. Podobno wystarczy zostawić temat głowie i sam się rozwiąże. Tak, tak. Znam już te rozwiązania po latach. Nie, dziękuję, chciałbym już.
Odrzuciłem Youtuba i postanowiłem podejść do tematu inaczej. Zapodałem w wikipedii hasło Tom Jones bo najbardziej mi się kojarzył z rytmem i wcisnąłem szukaj. Bla, bla, bla… pojawiło się hasło soul, a wraz z nim czołowi wykonawcy. Przystanąłem i zacząłem przeglądać nazwiska. James Brown, Stevie Wonder, Diana Ross i między innymi On. Kiedy zobaczyłem to nazwisko wiedziałem, że to już koniec poszukiwań. Po odsłuchaniu, wysłałem link do Szwagra. Po chwili uzyskałem odpowiedź „a to ten numer przy którym rozpoczynałem dzień za granicą”. Opadły mi łapy, ale jednocześnie czułem się spełniony. Znalazłem i to się wówczas liczyło. Wygrałem. Wszystko się zgadza, niski recytowany wokal, rytm.
Czasem nie pomaga ta cała, dostępną technika, oczywiście może w wybranym momencie, ale przy specjalnych zadaniach staje się głucha i bezużyteczna. Rozładowując napięcie proponuję tego Pana (podczas poszukiwań przewaliłem tych nazwisk sporo).
a teraz ten bardzo dostojny Pan. Jak On się rusza.
a dalej to już lawina w stronę rock’n’rolla
i coraz głębiej
Niesamowite ikony muzyczne. Tyle, że ja na początku tego spotkania szukałem numeru Unleashed i jak widać nieźle poszedłem w bok. Ale to nic, bo zmierzam ku końcowi tej przygody. Zatoczyłbym w końcu koło jak zwykle to się odbywa. Z tej perspektywy to będzie mocne uderzenie. Dalekie od bluesowego grania, ale rytm ciągle się zgadza. Wszystko w punkt i choć nieco szybciej, jest również dobrze. Ostatni numer.
Dziękuję za uwagę,
Pozdrawiam - Michał