(01:07)
Dobry wieczór i dzień dobry.
"Późno już otwiera się noc
Sen podchodzi do drzwi na palcach jak kot"
Pozwolę sobie tak zaintonować...
Muzycznie niewiele się u mnie zmieniło w ostatnim czasie. Podświadomie żyję już czerwcowym festiwalem w Gdańsku, więc najbliższe miesiące pewnie będą odcinaniem kuponów. Już od dłuższego czasu wisi rozpiska zespołów i ceny biletów na poszczególne dni.
Cztery dni muzycznej uczty, ale zdecydowałem się, że zabiorę Żonę na wspólny wyjazd drugiego dnia gdzie będzie grał Bruce Dickinson (Iron Maiden) z solowym projektem, którego dźwięki użyłem podczas budowania weselnej płyty paręnaście lat temu. Nie pytajcie ile dokładnie, bo mogę się dzisiaj pomylić, a nie chcemy żebym pojechał sam. Tu podrzucę numer z nadciągającej płyty Diskinsona. Hmmmm. Jeszcze mnie nie kupił...
Bruce Dickinson – Rain On The Graves (Official Video)
Płyta ma premierę w marcu. Na bank kupię w wersji winylowej i wtedy będę mógł szerzej wypowiedzieć się o materiale.
W zbliżonym czasie pojawi się również album Judas Priest, skutecznie uszczuplając mój portfel. Najnowszy numer z nadchodzącej płyty wydaje się o wiele delikatniejszy od poprzednich.
Hmmm, i znowu. Nie znając pełnej koncepcji albumu, trudno wypowiedzieć się o pojedynczym utworze. Jak będzie wyglądał na płycie? A może będzie idealnym oddechem dla poprzedzających go szybkich rytmów. Dlatego nie powinno się rozpatrywać numeru jako numeru. Powinno się mieć świadomość o jego miejscu w szeregu na płycie. Rozumieć dlaczego jest trzeci, a nie pierwszy czy ósmy. Zespół tworząc album nie układa go alfabetycznie a względem emocji. Jak koncerty. Amen
Dziewięć dni temu pojawił się numer Blaze'a Bayley'go. Tak, to ten gość, który na dwie płyty zastąpił Dickinsona w Iron Maiden. Lubię te płyty, bo są inne. W sumie to każda kolejna IM jest inna względem poprzedniej. Ale tutaj zmienił się wokal i to czuć nie będąc wybitnym znawcą muzycznych dźwięków. Jest mniej wariacji wokalnych a mimo to... coś tam jest, co urzeka.
albo to
a tak sobie radził ten Pan w formacji Iron Maiden
To teraz największa niespodzianka tego tygodnia. Zespół Slayer już dawno zakończył swoją działalność, ale Kerry King (gitarzysta) nie odwiesił instrumentu na kołek i brnie dalej. Zebrał kilku wariatów i rozpoczął nowy etap. To tyle, śledząc internetowe wpisy, bo gotowy numer wpadł całkiem niedawno i nie zdążyłem go przesłuchać z należytą uwagą. Zatem proszę bardzo, posłuchajmy.
I co? I nico. Brzmi jak brzmieć powinno, selektywne gitarowe szorowanie. Bardziej wyraźne i poukładane.
Ok, już kończymy. Jeszcze chwila. Na czerwcowym Mysticu w piątek pojawi się Accept i Megadeth. To dwa zespoły, które chciałbym zobaczyć. Niestety, już bez Małżonki:
Accept
i Megadeth
To tyle na dzisiaj, nie przewidziałem niespodzianek, choć... może starym zwyczajem zapętlimy to szwendanie. Pomysł brzmi całkiem spoko więc znowu czas na Turbo, jeszcze bardziej melancholijnie.
Tym akcentem życzę miłego, sobotniego poranka, popołudnia itd.
(02:57)