Bal? Mogłem go odpuścić, ale wiedząc, że kobieta już ma sukienkę, nie miałem serca. Postanowiłem, że przecierpię te dwie, trzy godziny i wrócimy do domu.
Wiedziałem, że widok jej w sukience będzie zaskoczeniem. Jednak to, co zastałem w mieszkaniu, nie mogło się równać z żadnymi moimi fantazjami.
Całe pomieszczenie przestało dla mnie istnieć, liczy się tylko ona, otulona w czerń. (...) Material okala jej ciało, podkreśla każdy atut figury.
Kurwa... Jak ja mam sie skupić na czymkolwiek, kiedy ona tak wygląda. Włosy upieła, teraz patrzę na jej twarz w pełnej okazałości. Wygląda jak bogini.
Nie czuję już zmęczenia chcę z nią wyjść u swego boku, chwalić się, że należy do mnie.
Stoimy tak, wpatrując się w siebie. Powietrze jest jak naelektryzowane, coś się zmienia. Napięcie jest namacalne.
Czy pożądałem jej wcześniej?
Oczywiście.
Więc nie mam pojęcia, co teraz powiedzieć. To chodzący ideał. Mój ideał.
Jak przez mgłę dociera do mnie moje imię, które pada z ust Idy,
- Co to za kwiaty - pyta, ale nie rusza się z miejsca.
- Yyy. - Elokwencja na najwyższym poziomie. Nie ma co. - To dla ciebie.
- Dla mnie - dziwi się i zmniejsza dzielący nas dystans.
Podaję jej bukiet, który nagle wydaje mi się karykaturalny. Zbyt jaskrawy, zbyt banalny i nie pasujący do kobiety, której go wręczam Przecież jeszcze chwilę temu wydawał mi się wspaniały. Jak mogłem się tak pomylić?
Ida przyjmuje kwiaty, po czym wtula w nie twarz. Zamiera na chwilę, zatopiona w ich słodkim zapachu.
Proszę Boga, aby przywrócił mi funkcje myślowe. Wiem, że zachowuje się jak nastolatek przed balem maturalnym. Ciężko zrobić na mnie wrażenie, przeżyłem w życiu za dużo, aby byle co mnie zachwyciło. Jednak Ida...
- Pierwszy raz dostałam taki prezent.
Jej słowa wywołują we mnie szok. Gdy otrząsam się po jej słowach, ona jest już w kuchni.
- Czekaj, co powiedziałaś? - Nie wiem, co jest bardziej abstrakcyjne: to, że w wieczorowej kreacji szuka czegoś po szałkach czy że pierwszy raz dostała wiązankę.
-Nigdy wcześniej nie dostałam takiego bukietu.
Moją uwagę przyciąga jeszcze jedna rzecz, a w zasadzie dwie: czarne, wysokie sandałki na blacie wyspy.
- Co one tu robią?
- Ściągałam z nich metki i je t tu zostawiłam. Dziękuję za podarunek, to bardzo miły gest.
Podchodzi bliżej, staje na palcach i delikatnie mnie całuje. Serce mi przyspiesza. W głowie rodzi się szalony pomysł...
-Chodź, pomogę ci.
Zgarniam buty, ciągnę Idę za rękę w stronę salonu. Opada na drewniany stolik kawowy, a ja zajmuję miejsce na fotelu. Poprawiam się tak, aby nie dostrzegła wybrzuszenia w moich spodniach. Odkładam buty i sięgam po jej stopę. (...) Zakładam jej szpilki na stopy. Przy drugiej zwalniam tempo, zapinając cienki pasek przy kostce, niby przypadkiem muskam jej skórę, co powoduje, że wyrywa się jej ciche westchnienie.
Kiedy ma już ubrane sandałki, pochylam się i zsuwam material sukni w dół. Podnoszę się i podaję jej dłoń
- Spóźnimy się - mówi lekko zachrypniętym głosem.
- Pozwól mi się nacieszyć tym widokiem - mruczę.