Jesienna aura nie zachęcała do spacerów, Uli jednak nie przeszkadzała. Lubiła sport, a skoro granie w piłkę nie wchodziło w grę - wtedy już na pewno mama by ją zabiła! - to zaspokajała swoją potrzebę ruchu długimi spacerami.
Rozejrzała się. Dopiero teraz dotarło do niej, że zrobiło się ciemno; spojrzała na zegarek, ten zaś w świetle latarni poinformował ją, że minęła dwudziesta.
"Dobra, pora do domu. Hm, gdzie ja w ogóle jestem?"
Jej wzrok padł na bramę z kutego żelaza oraz omszałe, dawno zrujnowane i porośnięte krzakami, ogrodzenie. Wyglądało na to, że doszła aż do starego cmentarza, daleko za wieś.
"Fajne miejsce, ale nie o tej porze. O tej porze lepszy jest dom, ciepła herbata i...."
- Hej, mała - zawołał niespodziewanie ktoś za nią.
Zatrzymała się mimowolnie i spojrzała w stronę, z której dochodził głos. Być może powinna uciec, nie interesując się, kto i czego od niej chciał.
Osobą, która się do niej odezwała, był nadspodziewanie wysoki młodzieniec w długim płaszczu, który wyszedł z cmentarza w towarzystwie trzech innych, równie wysokich podobnie ubranych. Ula otworzyła szeroko oczy, a jej serce zabiło mocniej.
"Sekta? Sataniści? Dobry Boże"
Nie wiedziała, co w nich tak ją wystraszyło wzrost, to że byli do siebie dziwnie podobni, czy też fakt, że jest już późno i ciemno. Była tu jedna, a ich czterech i gdyby tylko chcieli, mogliby z nią zrobić wszystko.
Podeszli bliżej a Ula uznała, że w pomarańczowym świetle latarni wyglądają bardzo blado i niezdrowo.
"Narkomani, jak Boga kocham, narkomani!"
Chciała rzucić się do ucieczki, lecz nogi odmawiały posłuszeństwa. Nie potrafiła się ruszyć, co przeraziło ją do tego stopnia, że nawet nie zadała sobie pytania czy sparaliżował ją strach, czy też coś zupełnie innego. Mogła tylko patrzeć, jak podeszli do niej, ani na chwilę nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Mamusia nie nauczyła, żeby nie wychodzić z domu samej po zmroku? - odezwał się jeden z nich, upiornie przekrzywiając głowę. - Byłaby wielka szkoda, gdyby takiej ładnej dziewczynce coś się stało.
Ula nie potrafiła się odezwać. Cała ta sytuacja nie prowadziła do niczego dobrego, zwłaszcza że kątem oka zauważyła coś dziwnego: co najmniej dwójka z nich miała przytroczone do pasków skórzane futerały o podłużnym kształcie, z których wystawały rękojeści...
"Słodki Jezu. Miecze? Prawdziwe? Przecież oni mnie zabiją! Pomocy!"
Wiedziała jednak, że nawet gdyby mogła krzyknąć, nikt by jej nie usłyszał nikt poza tą czwórką.
- Czysta, pachnąca krew... To jedna z tych z dobrego chowu - ocenił drugi, oglądając ją uważnie.
- Założę się, że dziewica - stwierdził trzeci.
Czwarty się nie odezwał. Zamiast tego wyciągnął rękę i odgarnął jej włosy z szyi.
- Z-zostaw! - pisnęła żałośnie, z marnym skutkiem usiłując się odsunąć.
- Sama, z dala od cywilizacji, po zmroku... Dobrowolnie pchasz się w nasze ręce.
Pierwszy z mężczyzn, który wciąż patrzył jej w oczy, uśmiechnął się z wyższością.
ZAMKNIJ OCZY
Ula nie wiedziała skąd w jej głowie pojawił się ten pomysł, lecz nie zamierzała zagłębiać się w rozważania nad jego sensem. Zamiast tego całą siłę woli włożyła w zaciśnięcie powiek... i poczuła, że jej nogi znów zaczęły działać. Chciała się rzucić do ucieczki, ale w którą stronę, skoro z przodu, z tyłu i po bokach stali czterej mężczyźni. Co robić?
ZAMKNIJ OCZY I ZATKAJ USZY, KRETYNKO
- Błagam, zostawcie mnie! - krzyknęła w desperacji, wciąż zaciskając powieki.
Podniosła ręce i przycisnęła je sobie do uszu, kuląc się jak dziecko.