Chciałam pociągnąć jakoś temat, może ponownie liczyłam, że otworzy się i wyzna, co czuje. Ale jego ton dał mi do zrozumienia, że męczę go tymi podtekstami. Odpuściłam. Zabrałam się za pracę, siadając przy biurku i przeglądając kartony z dostawą. Na szczęście było tak, jak mówił Iljan połowa roboty za mną. Miałam zamiar zrobić do szóstej najwięcej, jak się da. Zaczęłam nawlekać kolejną bransoletkę, gdy Kruk w końcu wyłonił się z kuchni, po czym wziął krzesło i przysiadł się. Uważnie patrzył, co robię, jak szybko, z gracją nawlekam kamienie na czerwoną żyłkę i zaciskam, robiąc supełki.
- A więc? Miałeś mi nieco opowiedzieć o swojej diabelnej naturze.
- A co tu opowiadać? Oni są źli, wysysają z ludzi energię, kochankowie dla nich zabijają, a idioci zwani wyznawcami kąpią się w krwi.
- A te demony... one też to robią?
-Nie, a może tak? Szczerze, nie wiem. Ja nie potrzebuję takich atrakcji. Z tego, co się orientuję, oni tylko i wyłącznie wysysają z ludzi energię życiową. Jedno spojrzenie wystarczy, aby pozbawić cię życia.
- Też tak możesz?
Nie odpowiedział, więc zapewne tak. Wolał mnie nie uświadamiać. Milczenie jednak przekonało mnie, że nic nie różni się od innych.
- Ale masz rodziców, miałeś siostrę. Ona była...
- Człowiekiem. Jej dusza nie była związana ze mną. Urodziłem się, a nie wylęgłem jak inni, podobni do Alison. Ktoś nade mną czuwał, dając ostatnią szansę.
- Ciężko mi to ogarnąć.