Znacie twórczość Marceliny Baranowskiej? Uwielbiam jej książki
To jedna z niewielu autorek, które czytam w ciemno. Kilkanaście dni temu była premiera ,,Alana". Zaraz potem ogłasza, że napisała nową książkę. Coś zupełnie innego, choć nadal jest romansem. Ucieszyłam się jak dziecko
Równie szybko zgasła maja radość
Marcelina bowiem postanowiła publikować tą historię w kawałkach na wattpadzie. Dla mnie to tragedia, bo wciąż muszę czekać, żeby dowiedzieć się co dalej.... Zastanawiam się czy ten sposób publikacji jest dobry czy zły, nie mnie to jednak oceniać. Fakt jest taki, że to kolejna cudowna historia Marceliny
Mam nadzieję, że doczeka się klasycznego wydania w papierze.
Obejmuję się dłońmi, chcę zaczerpnąć mocniej powietrza, ale zaczynam kaszleć. Ból temu towarzyszący jest straszny. Wydaje mi się jakby moje płuca były wyrywane z piersi. Między atakiem kaszlu, słyszę charakterystyczne kliknięcie. Światło. Mam je na całe trzy godziny, przynajmniej tak mi mówi, ale jak jest naprawdę? Nie wiem, nie mam zegarka. Nie umiem określić, ile czasu mija. Nie jestem w stanie określić, czy jest dzień, czy noc. Jaki mamy miesiąc? Jaką porę roku? Tego też, nie wiem. Tak naprawdę, niewiele wiem. Nie wiem, kim jestem. Jak długo tu jestem. Jedyne co mi wiadomo, to to, że jestem tutaj, bo on tego chce.
Podnoszę się powoli i zastanawiam się nad tym, czy coś zjeść. Jednak, kiedy przypominam sobie, że zostały mi tylko sucharki, odpuszczam. Gardło też mnie boli, przy każdym przełykaniu śliny, czuję jakbym jadła żyletki.
Wyciągam dłoń i włączam światło, żarówka cicho buczy nad moją głową. Na wodę muszę jeszcze poczekać. To jego plan. Wszystko, co od niego dostaje, jest ściśle określone przez czas. Nic nie jest na stałe. Wodę mam jedynie przez kwadrans. Nie nadaje się do picia. Raz to zrobiłam i przysięgałam sobie, że nigdy już nie popełnię tego błędu. Ból brzucha był straszny i nie chcę przechodzić tego ponownie.
Jest moim największym koszmarem, bólem, strachem i skazaniem, ale trzeba mu przyznać, że zaplanował wszystko perfekcyjnie. Jestem od niego całkowicie zależna. Jak on to mówi?
Należę do niego.
Jeżeli się stawiam odwleka swoją obecność, zostawiając mnie bez jedzenia, picia, światła i wody. Bez niego nie funkcjonuje, nie przyznaje mu się do tego, ale jestem tego boleśnie świadoma. Tym bardziej teraz. Od kilku dni mam gorączkę, ból w płucach i gardle. To, co zrobił mi na ostatniej wizycie też nie pomogło. Podejrzewam, że mam złamane żebro, ale może mi się tylko wydaje? Co ja tam wiem, sprał mnie tak, że przez kilka godzin nie miałam siły doczołgać się do materaca, na którym sypiam. Leżałam na zimnej ziemi tak długo, że całe moje ciało skostniało. Wychodząc rzucił mi tylko woreczek z lekami. Osiem tabletek. Tylko tyle. Oczywiście nie w opakowaniu, bo mogłabym sobie coś zrobić, ostrym blistrem.
Zostały mi dwie tabletki, a nie wiem, kiedy znowu się pojawi. Wracam na materac i otulam się czymś co kiedyś było kocem, teraz przypomina ser szwajcarski (...)
Otulam się szczelniej, aby chodź odrobinę rozgrzać moje ciało. Czuję, jak przechodzi mnie dreszcz. Przymykam oczy, może sen mi pomoże.