Na nasze nieszczęście, Ethel nie dostosowała się do wymogu, zapominając zaaplikować wcześniej perfum. Wiele razy powtarzałem jej jak istotne były wdrożone zasady, w obawie, że pewnego dnia popełni poważny błąd. I oto nadszedł dzień, w którym bramy piekieł ponownie się dla mnie otworzyły. Gdyby wiedziała, w jakim niebezpieczeństwie się znalazła, z pewnością pilnowałaby obowiązku nakładania perfum. Śmiało mogę stwierdzić, że wzięłaby w nich kąpiel, żeby tylko się uchronić przede mną i moim mrocznym sekretem.
Uderzył we mnie intensywny i słodki zapach krwi. Czułem wyraźnie, jak tętnica Ethel pulsowała, a w głowie słyszałem kilka szeptów na raz, które powtarzały, abym wypił jej posokę. Głosy niosło echo, które sprawiało mi okropny dyskomfort (...)
Zakryłem dłonią usta i nos, po czym prędko wybiegłem na zaplecze, zamykając za sobą drzwi ze wszystkie spusty, ażeby Ethel nie podkusiło za mną biec. Gdyby weszła do środka, z pewnością bym ją skrzywdził, gdyż przestałem kontrolować instynkty. Szalałem niczym wygłodniały zwierz, próbując stłumić krzyk pełen bólu i cierpienia. Dawno nie czułem się tak podle. Usiadłem pod drzwiami, zanurzając twarz w dłoniach (...)
-Walterze? Jesteś tam? Wybacz, że podejmuję decyzje sama, lecz musiałam zamknąć na moment sklep. Martwię się o ciebie. Wszystko w porządku? (...)
Jak miałem jej powiedzieć, kim jestem naprawdę? Nie miałem śmiałości i bałem się, że odstraszę ją od siebie na dobre. Byłem przeklętym potworem, potępieńcem, który nie pasował do społeczeństwa, a w dodatku nie był istotą ludzką. Tacy jak ja są tępieni przez bogobojnych Anglików i mówiąc o tępieniu mam na myśli różne praktyki związane z torturami i zabijaniem.
- Do diabla! - warknąłem, zrzuciwszy szereg butelek z półki, które uderzyły z impetem o podłogę, roztrzaskując się na setki drobnych kawałków. Nagle silna woń alkoholu i kwiatów uderzyła w moje nozdrza. Uspokoiłem się, ale zauważyłem, że z dłoni sączyła mi się krew. Na górze trzymałem apteczkę i mógłbym opatrzyć rozcięcie, ale w moim przypadku za kilkanaście sekund rana się zabliźni, całkowicie znikając.
Uspokoiłem się dopiero po kilkunastu minutach, żądza krwi ucichła razem ze mną. Nie chciałem dłużej zostawiać Ethel samej. Zapewne nie rozumiała mego zachowania i oczekiwała wyjaśnień. Postanowiłem więc wyjść z zaplecza, lecz wcześniej wolałem się upewnić, że użyła pachnidła. Dlatego wciąż rozmawialiśmy przez zabarykadowane drzwi.
- Ethel?
- Tak, Walterze?
- Użyłaś perfum, które poleciłem?
- Tak. Przepraszam, że zapomniałam o nich wcześniej. Zaspałam do pracy i obawiałam się konsekwencji. Wybiegłam z mieszkania, zupełnie jakby się paliło.
Rozumiałem jej rozterkę, ale nie mogłem pozwolić, żeby sytuacja się powtórzyła. Mogłaby w ten sposób poznać mój największy sekret, a przy okazji wydać mnie policji. Byłem przecież niebezpiecznym i niechcianym w społeczeństwie krwiopijcą, a ściślej rzecz ujmując, wlokłem żywot w postaci wampira.