− Po co przyjechałaś? – powtórzyłem pytanie sprzed kilku minut. Dziewczyna zmarszczyła brwi i przez chwilę milczała.
− Tęskniłam za tobą – oznajmiła, po czym opuściła wzrok, jakby wstydziła się pokazu uczuć.
Jeśli wcześniej byłem skonsternowany jej słowami, to teraz nie potrafiłem odnaleźć się w obecnej sytuacji. Biłem się z myślami – te nakazywały zakończenie tej relacji. Najpewniej tak byłoby dla mnie najlepiej. Mogłem ją uciąć, gdy wciąż był na to czas i nie zaangażowaliśmysię do tego stopnia, że sama myśl o rozstaniu rozszarpałaby duszę. Ale z drugiej strony kłuło mnie w sercu, ledwo o tym pomyślałem.
− Nie chcę dłużej się z tobą kłócić – kontynuowała, kiedy wciąż milczałem, nie wiedząc, jaką decyzję podjąć. – Nie popisałam się, jednak bardzo mi ciebie brakuje. Czy mogę spędzić z tobą spokojny wieczór? – zapytała, lekko wzruszając ramionami, jakby tym gestem usiłowała pokazać, że jej zwierzenia wcale nie kosztowały jej więcej, niż pokazywała. Żeby oddać Chelsea sprawiedliwość, musiałem przyznać, że mi zaimponowała. Nigdy nie mówiła tak otwarcie o swoich emocjach, wręcz unikała tego tematu. – Powiesz coś wreszcie czy w ten sposób dajesz mi znać, że mam się wypchać i zostawić cię w spokoju? – Przy ostatnich słowach głos jej zadrżał, a spojrzenie utknęło w podłodze. − Ja też za tobą tęskniłem. – W dwóch krokach znalazłem się przy niej i wreszcie zacisnąłem ramiona wokół jej ciała. Schowałem twarz w jej włosy, upajając się znajomym zapachem, ich miękkością, delikatnością. Kobieta przylgnęła do mnie (...) objęła mnie w pasie, a twarz oparła bokiem o mój tors na wysokości serca. Nie wiedziałem, ile tak trwaliśmy – po prostu czerpałem radość i siłę z jej bliskości, jednocześnie odganiając od siebie myśli, że nie powinienem ulegać. Tylko co miałem zrobić, że na samą myśl, iż więcej nie przytulę Chelsea do siebie, moje serce zatrzymywało się, a oddech więzł mi w gardle?