- Słucham cię, kochana… - zaczęła, jednak błyskawicznie zamilkła słysząc pociąganie nosem oraz szloch przerywany co jakiś czas głośną czkawką. – Ami, co się stało? – spytała z trwogą, obserwując kątem oka, jak twarz jej ukochanego również spoważniała.
- O… O-ono wy-wybuchło – wydusiła w końcu Ami, ciągle łkając
- Boże drogi, co wybuchło? – Anna aż wstała, a w tym czasie Wojtek zrobił wielkie oczy.
- Ro-robiłam… hik… tak jak… hik… napisali… - zawodziła Amanda z trudem formułując słowa.
- Ami, opanuj się i powiedz co się stało…
- N-nie powi… hik… buchnąć. Dlaczego… hik… buchło.
- Na rany Chrystusa, dziewczyno opanuj się i powiedz mi co wybuchło? Jesteś cała? Nic ci nie jest? Dzwoniłaś do ojca? A gdzie babcia Weronika?
- Po… pojechała na… hik… zakupy. To miała być… hik… niespodzianka.
- Amando, skup się – Anna nie kryła strachu w głosie, ledwo nad sobą panując, gdy wraz z Wojtkiem opuszczali kawiarnię i pędem skierowali się w stronę rynku. – Co wybuchło?
- Cia-ciasto… - wyłkała w końcu Ami…..
Kiedy tylko Amanda otworzyła im drzwi zrozumieli jak bardzo byli naiwni. Długie włosy, tym razem pofarbowane na jasny blond z różowymi końcówkami były oblepione zastygłym ciastem. Podobnie zresztą ubranie w strefie, której nie ochronił wypłowiały zielony fartuszek kuchenny. Makijaż zupełnie się rozmazał tworząc kilka czarnych strużek na policzkach, a pod nosem zastygł jej zielony fragment gluta.
Kuchnia wyglądała jeszcze gorzej. Ciemno brązowe kleksy lepkiej ciastowej masy oblepiały wszystkie ściany, szafki, podłogę, a nawet sufit. Wyglądało to tak, jakby ktoś włożył laskę dynamitu do wnętrza ciasta i ją detonował. Sam piekarnik prezentował się tragicznie, oblepiony wewnątrz przypaloną masą, zaś w otwartych drzwiczkach stała duża blacha do ciasta, w której znajdowały się skrawki bliżej nieokreślonego czegoś.
- Jak? – wysapał Wojtek rozglądając się po pobojowisku.
- To nie moja wina. – Tłumaczyła się Amanda, mnąc krawędź fartucha. – Robiłam tak jak było w przepisie, ale ono nagle napuchło, więc otworzyłam piekarnik, aby wbić w ciasto szpikulec. Myślałam, że wtedy spuszczę z niego powietrze, a ono po prostu wybuchło.