Karolina ucieka przed swoją przeszłością.
Pytanie brzmi czy przed przeszłością da się uciec?
Hmmm to trudne pytanie, ale wg mnie nie da się na dłuższą metę uciekać. Trzeba stanąć i stawić jej czoła.
Mam dla Was fragment książki, w którym przeszłość dogoniła Karolinę.
W pewnej chwili poczuła na skórze lodowate ukłucie. Rozejrzała się i momentalnie zachwiała. Na drugim końcu sali, przy stole, ujrzała Sebastiana. Tym razem dzieląca ich odległość nie była taka duża i dziewczyna mogła mu się przyjrzeć uważniej. Poza zapuszczeniem brody jego twarz się nie zmieniła. Te same czarne, krótko ostrzyżone włosy i błyszczące, zielone oczy głęboko osadzone pod gęstymi brwiami. Siedział sam przy szklance whisky. Miał wyraźnie zaciśniętą szczękę. Ubrany w szary garnitur i czarną koszulę przewiercał ją oskarżycielskim spojrzeniem i nie musiał wcale nic mówić, żeby wiedziała, że spędził obok nich cały wieczór i widział oświadczyny Marcina. Pluła sobie w brodę, że wcześniej go nie zauważyła ani nawet podświadomie nie wyczuła jego obecności. Pomyślała, że to zapewne sprawa zaręczyn. Tak się zaangażowała w kolację, że całkowicie zapomniała o otaczającym ją świecie i możliwym towarzystwie nieprzyjaciela. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, to Karolina właśnie wiłaby się po podłodze, łapiąc ostatni wdech. Z trudem przełknęła ślinę i z zamglonym wzrokiem czym prędzej skierowała się do wyjścia. Czuła, że słabnie i lada moment straci równowagę.