Odwróciłam się i spojrzałam na dwóch zaspanych z potarganym owłosieniem, stojących przy wyspie człowieka i kota. Widok powalał, ale ze śmiechu.
– I co, czekacie obaj na michę? – Oparłam ręce na biodrach, starając się zachować powagę.
– Ja tak – odezwał się Black i spojrzał w dół na Noble’a z pytaniem. – A ty jak, przyjacielu? Głodny?
Mój kot, bo to nadal był mój kot, nie wydał żadnego dźwięku, tylko podszedł do mnie swoim znanym, cwaniackim krokiem i otarł mi się o nogę.
– On oczywiście nie omieszka czegoś przegryźć – stwierdziłam. Poszłam do lodówki i wyjęłam z niej puszkę karmy dla kotów, czyli jego ulubionego kurczaka w galaretce. Kiedy szłam do jego miski, dopiero wtedy dopiero wydał głos zadowolenia i grzecznie poczekał, aż mu nałożę. Potem przysiadł i zabrał się za pałaszowanie.
– A teraz ty. – Spojrzałam na Blacka i wyjęłam z szafki dużą metalową michę. Postawiłam ją przed nim na wyspie kuchennej i patrzyłam na jego reakcję. Przyglądając się naczyniu, zamrugał dwukrotnie, potem zerknął na Noble’a, który jadł tuż obok na podłodze i na koniec spojrzał na mnie. Nie mogłam się powstrzymać i dławiąc się ze śmiechu, włożyłam do pustej miski sałatę, którą co prawda już miałam przygotowaną w innej misce, ale nagle pomyślałam sobie, że chciałam zobaczyć minę Blacka, kiedy postawię mu przed nosem wielką metalową michę, tak jak kotu. Mina chłopaka była bezcenna.