👉"Szczęście ma smak szarlotki" to słodko-gorzki romans obyczajowy, rozgrywający się w polskich realiach. Historia jest pisana jako forma pamiętnika. Obejmuje półroczny okres czasu, do trzydziestych urodzin głównej bohaterki Miry.
👉Mira jest nauczycielką, ale także mamą, która samotnie opiekuje się córką, po tym jak nie mogła dojść do porozumienia z narzeczonym, który zajmuje się czasami dziewczynką.
👉Mira zdając sobie sprawę, że niewiele zostało jej do 30-stki, postanawia w swoim życiu coś zmienić, dlatego tworzy listę rzeczy do zrobienia. W jej realizacji pomaga jej przyjaciółka. Na kursie cukierniczym Mira nawiązuje relację z Filipem, który ma być jej ostatnim punktem na liście, jednak spiski byłego narzeczonego mogą pokrzyżować jej plany.
👉Książka jest krótka, czyta się ją lekko, swobodnie i szybko. Akcja toczy się bardzo szybko, wkrada się tutaj także odrobina chaosu, który mi nie do końca pozwolił wkręcić się w tę historię.
👉Bohaterowie wydają mi się płytcy, choć sama postać Miry robi wrażenie, ale i ona czasami zachowuje się nie adekwatnie do sytuacji. Autorka sporo namieszała w historii, poruszyła kilka trudnych tematów oraz dodała trochę intrygi i manipulacji.
👉Bardzo podobał mi się motyw listy rzeczy do zrobienia przed trzydziestką, aż sama żałuję, że takiej nie zrobiłam😂
👉Zakończenie książki mnie zaskoczyło i sugeruje, że historia będzie kontynuowana.
👉Książka jest debiutem autorki i w mojej ocenie jest on całkiem udany, choć ubolewam nad tym, ze niektóre wątki nie zostały bardziej rozwinięte i wszytko dzieje się jak na mój gust za szybko. Książka ma potencjał i na pewno może się podobać.