Kiedyś już było próbowane coś podobnego, ale matka ma krótkie firanki, a jedyne długie podwiązała w jakieś fikuśne coś i się nie da. :) Pozdro, Lorek! :)
Też mieliśmy takiego. Wielki i agresywny do obcych ludzi kudłacz, a jak zagrzmiało, zamieniał się w malutkiego, trzęsącego się szczeniaczka i usiłował nam włazić pod (!) kolana, co przy jego rozmiarze różnie się kończyło (np upadkiem z krzesła). :D