Kiedyś, kilka lat temu, poszukiwałam do jakiejś szkolnej uroczystości wierszy, których tematem byłaby wieś. Wertowałam internety i natrafiłam na ten. Pamiętam, że kiedy go przeczytałam, byłam porażona i przerażona pięknem tego tekstu. Pamiętam do dziś to bardzo silne uczucie. Najbardziej rytmem, melodyjnością. Zawsze najmocniej ulegałam tej poezji, z którą można płynąć, nie potykając się o słowa, a zagłębiając się w ich sens. Tak wg mnie pisze Krzysztof Kamil Baczyński, na przykład. Albo Józef Czechowicz. I Tadeusz Nowak właśnie.
To było jak magia, bo natychmiast wiedziałam, do którego z moich uczniów ten wiersz będzie pasował. Człowiek dostał tekst, ćwiczyliśmy, a gdy przyszła pora, wyrecytował rzecz aktorsko.
A ja jeszcze tego samego dnia zamówiłam sobie tomik.
Tadeusz Nowak Psalm polny
Piszę psalm w polu Przekwitają zboża
i pachnie trawą skoszoną przed jutrznią
Kropla po kropli ścieka rosa z noża
Ukrzyżowany podparty jest włócznią
Tylko pies w niebo zapatrzony z budy
na pewno słyszy inny świat i szczeka
choć przez to ciało jako wiatyk chudy
prócz paru kostek nie widać człowieka
Tylko te pióra sypiące się z siana
na wodę ledwie z brzegu opierzoną
świadczą że wieś się przed kimś aż do rana
modliła pacierz osłaniając bronią
Jedynie głupek któremu się marzy
odpust i w mircie Magdalena święta
tuli jak dawniej łeb do końskiej twarzy
szepcząc o biedo moja niepojęta
Piszę psalm w polu Schnie na polu siano
I konie wodę stojąc w rzece piją
Już teraz we wsi nikogo nie zranią
Głupek i psalm mój zasłania się lilią