Dobry wieczór :)
Jak Wam minął weekend? Była jakaś aktywność fizyczna?
Od ostatniego wpisu wychodziłem na bieganie (tj. od 24 października) 5 razy. Za każdym z nich walczyłem ze swoimi słabościami, ale mogę śmiało stwierdzić, że założone cele realizowałem. Przeważnie były to krótkie dystanse pięciokilometrowe, raz przetupałem 6 kilometrów.
W minioną sobotę postanowiliśmy z grupką osób, która koordynuje ze mną parkrun Jabłonna, ruszyć do innej lokalizacji parkrun. (U nas teren pałacowo-parkowy został zamknięty na ten weekend, więc parkrun był odwołany). Padło na Łowicz. Tam w Parku Miejskim po raz dziewiąty odbyło się parkrunowe spotkanie. Park późnojesienną porą prezentował się super, fajne, równe alejki, do tego ważny pomnik w centralnym jego części, poświęcony ofiarom faszyzmu. Mnie, jako bibliotekarzowi od razu wpadła w oko biblioteczka plenerowa, ot takie zboczenie zawodowe . Jeszcze o trasie - spora jej część wałem z widokiem na Bzurę.
Zapisałem się też na Białołęcki Bieg Wolności w Warszawie na... 13 kilometrów. Ten już za miesiąc!!!
Dziś miałem ogromny zaszczyt być gospodarzem spotkania autorskiego @nieznany. :), na którym poznaliśmy wszystko to, co dotyczy książki pt. Dotyka... Poderwać gęsią skórkę do lotu.
Tak na gorąco kilka słów.
Dwie godziny minęły jak mgnienie oka, bo autor nieznany. nie pozwolił się nudzić swoim fanom i czytelnikom. Wiele dowiedzieliśmy się o lekturze, ale też o warsztacie pisarskim. To była urzekająca lekcja literatury.
fot. Michał Machnacki
fot. @ale.babka
Miło też było poznać kogoś z nakanapie.pl Dziękuję za miłe spotkanie @ale.babka i prezent :)
Weekend spędziłem aktywnie. Tak jak chciałem. Za nim jeszcze przyszła sobota i niedziela, to w piątek wykorzystałem poranek na grzybobranie. Rozruszałem nogi, zrobiłem kilka dobrych kilometrów i prawie 3/4 koszyka podgrzybków i opieniek nazbierałem. Zasuszyłem te pierwsze, a z drugich ugotowałem przepyszną zupę opieńkową :)
Sobota.
Jak wiecie w każdą sobotę nie tylko w naszym kraju, ale w w ponad 20 krajach na świecie, odbywają się aktywne spotkania parkrun. Jedną z 85 lokalizacji w Polsce mam okazję prowadzić, ale czasem zdarza się, że wezmę sam udział. I tak się stało w minioną sobotę. Pogoda nienajgorsza, lekka mżawka, ciepło, prawie bezwietrznie. No i w takich warunkach przyszło mi powrócić na biegowe ścieżki.
parkrun Jabłonna - 260 edycja
Ilość uczestników - 49. Moja pozycja - 40, czas 37:28. Czas tragiczny zważywszy, że taki dystans pokonałem wiele razy poniżej 24 minut, życiówkę mam 22:36, a rekord parkrunowy 23:01 z Krakowa. To jednak stare czasy. Teraz, gdy uda mi się zejść poniżej 30 minut będę bardzo zadowolony.
Pierwszy kilometr...
Faralto, już bez kurtki przeciwdeszczowej
Ufff... jeszcze 5 metrów i meta (fotki Martyna, Olgierd i Sebastian Warowiccy)
Niedziela.
Kolejny dzień z pogodą, którą uwielbiam (oczywiście w takiej biegać). 14 stopni ciepła, lekka mżawka i lekki wiaterek. Za nim wyszedłem na legionowskie ulice to postanowiłem spełnić się kulinarnie. Zabrakło chleba. No to upiekłem :) Na fotce chleb z gara, ale to nie wszystko, bo w formie upiekłem jeszcze chleb orkiszowy z pestkami dyni.
Po obiedzie (makaron nadziewany szpinakiem i kurczakiem), przyszedł czas na sjestę i czytanie lektury. Po 2,5 godzinach od posiłku ruszyłem na trening. O wiele łatwiej niż w sobotę pokonywałem kolejne kilometry. Tylko raz musiałem na chwilę przejść do marszu. A czas w porównaniu z wczorajszym lepszy o prawie 5 minut! Oczywiście nie jest on najważniejszy, ale motywuje do walki z samym sobą.
Fajnie, że każdy kilometr pokonywałem w podobnym czasie, tylko czwarte okrążenie troszkę osłabłem, by na piątym nadrobić straty.
A poniżej ciekawa tabelka. Moje wszystkie biegowe kilometry odkąd biegam. Oczywiście w tym okresie były dwie operacje kolana, szpital, pandemia... Tych wybieganych kilometrów zapewne byłoby o kilka tysięcy więcej.
Dzisiaj jest | 23.10.2022 |
Data utworzenia dzienników | 14.05.2009 |
Przebiegnięty dystans od utworzenia dzienników | 11558.8 km |
Czas na zmiany. Przede wszystkim chciałbym powrócić do biegania. Kolega Marek przygotował mi nową karykaturę, więc jest okazja, by zacząć od wizerunku :P. Wyszczuplił mnie za bardzo, więc...
wrzucam fotkę i od soboty próbuję wrócić do czego, co przez 10 lat sprawiało mi wiele radości. Trzymajcie kciuki, żeby się udało. Plan jest trudny, bo chciałbym 3 razy w tygodniu wyjść na bieganie. Zacząć od krótkich dystansów, tzw. piątek. Po miesiącu chcę wydłużyć dystans do 7,5 km a potem do 10. Przepracować sumiennie okres jesienno-zimowy i wiosną wrócić na trasy biegowe. Marzę, by znów pobiec Półmaraton Warszawski!
Chcielibyście poznać @nieznany. , autora takich książek jak Dotyka... Poderwać gęsią skórkę do lotu? W takim razie serdecznie zapraszam na osiedle Przyjaźń do Wypożyczalni nr 38 na warszawskim Bemowie. Będzie niesamowita okazja, by poznać nieznanego :) no i zakupić książkę z autografem!!!
Więcej szczegółów w linku.
Sobota. Dzień przed powrotem na nizinną "depresję"... Co dobre, miłe, dające ogromną frajdę, satysfakcję, pełnię szczęścia, mija, choć nie do końca bezpowrotnie. Przecież zawsze mamy zdjęcia, mamy wspomnienia, możemy też zapisać to, co było. I tak jest ze mną. Humor gdzieś ulatuje, trzeba wizualizować widoki, no i marzyć o kolejnej wyprawie, na którą trzeba czekać wiele miesięcy. Pozostaje więc pisanie. Minął właśnie tydzień od przyjazdu ze Szczytnej. Mimo że miałem jeszcze urlop, to wiele obowiązków domowych dopiero dzisiaj pozwoliło mi na chwilę wspomnień przelanych na "papier". A więc ruszajcie ze mną na trasę!!!
Jeśli sobota, to parkrun. Jeżeli sobota na Ziemi Kłodzkiej to nie może być inaczej jak parkrun Park Zdrojowy, Kudowa-Zdrój. Oczywiście nie mogło być inaczej, na trasę w mojej ukochanej lokalizacji ruszam z Marcinem z Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
Sama trasa parkruna w Kudowie-Zdroju jest jedną z piękniejszych w Polsce. Oczywiście to moja obiektywna ocena, ponieważ do tej pory miałem możliwość odwiedzić 33 lokalizacje na 85 (dwie w tym momencie zamknięte z różnych przyczyn i w których akurat byłem). Piękny Park Zdrojowy z częścią nazwaną Parkiem Muzycznym, gdzie można "pograć" na instrumentach, to tylko ułamek tego, co mogą zobaczyć nie tylko parkrunowi turyści. Jest nowa tężnia, Staw Zdrojowy - wreszcie napełniony wodą, możliwość spróbowania wód zdrojowych i może 300 metrów do granicy z Czechami. Do tego wspaniały zespół wolontariuszy na czele z Agatą Stachów, koordynatorem parkrun w tym miejscu. Mogę tylko podziękować, że na Ziemi Kłodzkiej jest tak wspaniałe miejsce, na cosobotnią aktywność fizyczną, jakim jest pokonanie 5 km, czy to biegiem, czy marszem. Dodatkowo spotkałem znajomego w Warszawy, który robi często zdjęcia na parkrunach i imprezach biegowych. Pozdrawiam Citos von Grodno. Żeby było ciekawej przy przedbiegowej odprawie okazało się, że jest prócz mnie jeszcze jeden przedstawiciel z Legionowa! Przemek Woźniak minął pierwszy linię mety, biega też w naszej lokalizacji w Jabłonnie.
Tym razem Marcin znów okazał się lepszy ode mnie. Brawo! No i poprawił się od ubiegłej soboty o prawie półtorej minuty (24:54 - 33:29), ja też nie próżnowałem i z 35:23 udało mi się urwać 21 sekund - 35:02.
Parkrun ukończony, czas ruszyć na trasę.
Trudno było rozstać się z tym miejscem, ale trzeba było ruszać dalej w trasę. Tydzień wcześniej po parkrunie ruszyliśmy do Szczytnej, aby pokonać ponad 25 km. Nie udało się, nasz marsz zakończyliśmy w Dusznikach-Zdroju. Dlatego też postanowiliśmy zacząć wędrówkę w miejscu, gdzie poprzednim razem zakończyliśmy wędrowanie. Do Dusznik-Zdroju przywiozła nas Ula, życząc owocnego wędrowania.
Pierwsze kroki i jesteśmy w okolicy rynku
Rynek dusznicki
Nasza trasa prowadziła praktycznie przez główną część miasta. Rynek i prawie cały park zdrojowy. Następnie zaczęliśmy mozolnie wspinać się żółtym szlakiem w stronę Schroniska pod Muflonem. To bardzo klimatyczne schronisko bardzo mi się spodobało, lubię tu odpocząć i z punktu widokowego delektować się widokiem na Góry Stołowe i Szczeliniec. Nie mówiąc nic, że napić się złocistego trunku ;)
Takie stworki na drodze do schroniska
Chwila ku pokrzepieniu serc :P
Po kilkunastominutowym odpoczynku (tak naprawdę nie byliśmy zmęczeni, a schronisko od razu po pierwszym podejściu ruszyliśmy dalej. Szlak najpierw prowadził najpierw przez sporo wycięty las (wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr) i jeszcze częściowo niewycięty, piękny fragment lasów w Górach Bystrzyckich.
Oby szyszkowycinacze zostawili ten las w spokoju!!!
Swój marsz dalej kontynuowaliśmy żółtym szlakiem aż do samej Szczytnej. Czasami trasa szlaku potrafiła zaskakiwać, jak i samo jej oznaczenie. Kiedyś szedłem już tym szlakiem, w przeciwnym kierunku, i takich "oznaczeń nie widziałem. Widać miejscowa inicjatywa, by nikt nie plątał się w okolicy posesji.
W sumie można i tak!
Jakiś spektakularnych widoków nie było, lecz na trasie mogliśmy obserwować licznych przedstawicieli fauny i flory.
Na słodkie jeszcze nie wyglądały
I konika można było spotkać
I kanię zerwać na pyszne śniadanko
A i takie "bestie" biegły na nas... Dobrze, że pastuch ich zatrzymał :P
Przed dojściem do Bobrownik części Szczytnej znaleźliśmy nieopodal szlaku miejsce, które na mapie opisano w następujący sposób: zasypany szyb i hałda uranowa (KOPALNIA URANU) . Postanowiliśmy zejść ze szlaku w to miejsce.
Niestety wśród zarośli i drzew, usypanych fałd ziemi nie dostrzegliśmy wiele, co mogłoby wskazywać, że znajdował się tutaj promieniotwórczy pierwiastek. Jakiś metalowy słupek, choć w niniejszym filmiku z youtuba pani zobaczyła coś więcej niż my, proszę popatrzcie
To ta kępa drzew, gdzie kryją się pozostałości
Następnie wróciliśmy na szlak, który w dół doprowadził nas do stacji kolejowej w Szczytnej, a następnie do centrum miasta. Mogliśmy podejść już tylko do Golfowej Wioski, ale zdecydowaliśmy się poszukać pewnego kamienia na Drodze Hugona.
Stacja kolejowa z końca XIX wieku
Dlatego też udaliśmy się czarnym szlakiem na wspomnianą drogę. Kamień, którego szukaliśmy, miał mieć (ma) wyryty krzyż wskazujący granice z datą 1574 r. Niestety była tu spora wycinka drzew (wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr) i część położona przy drodze była przykryta przed ułożone pocięte drzewa. Udało nam się jednak znaleźć inne ze znakami granicznymi.
Ciekawe czy te znaki są tak stare jak ten, którego nie znaleźliśmy
Kamienie te znajdują się na wspomnianej Drodze Hugona. Droga zaś prowadzi do Borowiny, gdzie za moment znaleźliśmy się w Golfowej Wiosce. I to była ostatnia wycieczka w górach w tym roku....
Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu na Facebooku. Daję link do całej galerii - TUTAJ.
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam - Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
I od wyjazdu jestem na Instagramie, gdzie również serdecznie Was zapraszam. https://www.instagram.com/biegajacy_bibliotekarz/
Niestety. Czas wyjazdu do Szczytnej na Dolny Śląsk minął jak mrugnięcie okiem. Dni uciekały szybko jeden za drugim, jednak każdego dnia moja rodzinka coś zwiedzała, gdzie chodziła, coś zdobywała. Pozostały wspomnienia, zdjęcie na pulpicie komputera, no i masa fotek, a do tego czasem jakiś tekst.
Tego dnia pogoda nie dopisywała, ale niewielkie okno pogodowe po obiedzie. Zasnute niebo niskimi, deszczowymi chmurami, nie napawało optymizmem.
Widok na Szczytną z Golfowej Wioski
Jednak gdy przestało kapać z nieba, postanowiliśmy wraz z Marcinem ruszyć na pobliski szlak i "zdobyć" Orlik. Na jego szczycie znajduje się punkt widokowy położony na wysokości 576 m n.p.m. Najpierw jednak musieliśmy przejść fragmentem krajowej, ruchliwej "8", by wejść na zielony szlak na Drogę Hugona.
Droga Hugona łącząca Borowinę z Batorówkiem
Po chwili po obu stronach duktu można zobaczyć pierwsze skałki charakterystyczne dla Gór Stołowych. Może nie takie jak na Szczelińcu, Błędnych Skałach czy Skalnych Grzybach, ale trzeba tutaj dodać, że Szczytna i jej okolice to południowy kraniec Gór Stołowych.
Południowy kraniec Gór Stołowych
Przy Brzytwie (587 m n.p.m.) szlak czarny odbija na Wambierzyce, a my maszerujemy niebieskim, by jego odnogą dotrzeć na wspomnianego Orlika. Na trasie pojawiają się coraz ciekawsze formacje skalne, które cieszą oczy i umysł. Muszę wspomnieć, że jeszcze na mapie, którą kupowałem do tworzonego przeze mnie Punktu Bibliotecznego nr 142, tej odnogi jeszcze nie było. Niedawno postanowiono pokazać turystom ten niedługi, 500-metrowy fragment z cudami natury.
Niestety z punktu widokowego nie wiele jest widać, dodatkowo pogoda nie pozwoliła na to. Dodatkowo trzeba tu bardzo uważać, bo nie ma żadnych barierek. Dlatego też nie odważyłem się wejść tam, gdzie Marcin.
Za to w drodze powrotnej mogliśmy napawać się jeszcze takimi cudami natury.
Koźlarz
Szlak, którym wracaliśmy był kwintesencją tego, co lubię w górach. Cisza, brak turystów i magiczne miejsce. A więc patrzcie!!!
A może tutaj jest przejście na inną czasoprzestrzeń?
Podobno to miejsca po starym kamieniołomie, ale jeszcze nie zweryfikowałem info
???
Krok nieuwagi i... lepiej nie myśleć
Natura zaskakuje
A nam pozostało wyjść ze szlaku znów do szosy i przy niej dojść do Golfowej Wioski
Polecam na wypoczynek w ciszy, spokoju u wspaniałych gospodarzy, Agnieszki i Marcina
Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu na Facebooku. Daję link do całej galerii - TUTAJ.
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam - Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
I od wyjazdu jestem na Instagramie, gdzie również serdecznie Was zapraszam. https://www.instagram.com/biegajacy_bibliotekarz/
W sobotę nie mogłem odpuścić sobie biegania w przepięknej Kudowie-Zdroju. Jak bieganie to parkrun, a dokładnie parkrun Park Zdrojowy, Kudowa-Zdrój. W tej lokalizacji ma 156 startów biegłem już 5 razy. Teraz po raz szósty wziąłem udział w tej ulubionej przeze mnie lokalizacji. Był ze mną Marcin z Golfowej Wioski, więc praktycznie razem przetruchtaliśmy trasę 5 km. Marcin był szybszy - 34:54, ja - 35:23.
Trasa parkruna wiedzie przez Park Zdrojowy, a jego start znajduje się w Parku Muzycznym. Serdecznie polecam spacer w tym miejscu i uczestnictwo w cosobotniej aktywności!
Na zdjęciu - koordynator parkruna w Kudowie-Zdroju - Agata Stachów, fot. Dariusz Stachów.
To nie koniec aktywności na ten dzień! To był wstęp do tego, by z Kudowy ruszyć do Szczytnej. Tak miała wyglądać nasza trasa, w dużej mierze Głównym Szlakiem Sudeckim:
Oczywiście ruszyliśmy żwawo, choć wiedzieliśmy, że mamy już "piątkę" w nogach. Wiedzieliśmy także, że czeka nas dodatkowo oprócz kilometrażu blisko 950 metrów przewyższenia!
Park Zdrojowy, Park Muzyczny, to tu jest meta parkuna w Kudowie-Zdroju.
Najpierw przeszliśmy przez centrum budzącej się do życia, porannej Kudowy. Skręciliśmy w ulicę Słoneczną, gdzie minęliśmy Willę Dunajec, w której w 1999 roku mieszkaliśmy wraz z Lotosem Jabłonna, gdy trenowałem piłkę nożną. Na moment sentymenty wróciły... Od razu nasza droga pięła się lekko w górę.
Jeszcze asfalt, lekko pod górę
Pierwszy fragment nie był szczególny, bo sporo było asfaltem. Dopiero po 3 km opuściliśmy drogę, by przejść na polny dukt między zabudowaniami. To napawało optymizmem, jednak po 100 metrach:
...czekała na nas drewniana zagroda. Dobrze, że część desek była ruchoma, bo trzeba byłoby skakać górą. Nie spodziewałem się, że na Głównym Szlaku Sudeckim czekają na turystów takie niespodzianki. Moje zdziwienie było jeszcze większe, gdy...
...zobaczyliśmy furtkę, która wyglądała na zamkniętą. Gdy podeszliśmy do niej, okazało się, że da się ją otworzyć. Ufff. Chwilę dalej jakby znakującym trasę zabrakło farby, bo w żadnym miejscu nie było znaków, że musimy skręcić w prawo. Tylko odczyt z mapy pozwolił obrać kierunek, jak się potem okazało, słuszny.
Może nie była to trasa z widokami, ale czasem warto było się bardziej porozglądać.
Jesień powoli nieśmiało wkracza na tereny górskie.
Dziewięćsił.
Przed Przełęczą Lewińską przeszliśmy pod wiaduktem kolejowym, datowanym na rok 1904. Warto wybrać się na wycieczkę pociągiem relacji Kudowa-Zdrój - Kłodzko, ponieważ i widoki powalają, a i stare wiadukty robią wrażenie.
Staropolanka najlepsza woda na górskie wycieczki.
Potem zaczął się mój mały kryzys. Trasa wiodła pod górę, a mnie zaczęło brakować sił. Wiedziałem, że będzie mi trudno dojść do Szczytnej, ale na razie ratowałem się izo i wodą. Dałem sobie dawkę coca-coli, bo poziom cukru również był niski. Popijając, mogliśmy podziwiać z daleka Orlicę, najwyższy szczyt Gór Orlickich, który to już mam zdobyty, i który widzę z okna Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
Daleko, daleko na horyzoncie Orlica.
Siły jakby wróciły, a czekał nas szczyt Grodziec (Grodczyn) 803 m n.p.m. Od Kudowy było już ponad 400 przewyższenia. Gdy już osiągnęliśmy wierzchołek trochę się ucieszyłem, bo do Dusznik mieliśmy już schodzić. Jakże się myliłem!!! Oczywiście pomyliłem trasę, bo nasi "Szyszkowycinacze" pozbawili życia kilka drzew. Na pewno na jednym z nich był znak czerwony, pokazujący, że należy odbić w lewo. Gdy się zorientowaliśmy, zeszliśmy sporo w dół leśnym duktem... Pozostało nam powrócić w górę i znaleźć miejsce odbicia. Udało się, ale dostało się porządnie temu, kto ściął TO drzewo.
Na trasie musieliśmy w pewnym momencie bardzo uważać, bo zejście było bardzo strome. To też spowolniło nasz marsz. Jednak czasami coś ciekawego udało nam się zobaczyć.
Nie wiem, co to za budowla, ale wkrótce się dowiem
Ciekawe miejsce na oznaczenie szlaku. A z ławeczki widok na Góry Stołowe.
Odejście szlaku na Gomole z ruinami zamku. Warto zejść z GSS i zobaczyć to miejsce.
W każdej miejscowości, w polach, przy drogach najczęściej spotykaliśmy stare kapliczki, które wtapiają się w miejscowy krajobraz.
NA horyzoncie pokazały się czarne chmury, a mnie dopadł kolejny kryzys. Wtedy to uznaliśmy, że schodzimy do Dusznik-Zdroju i w tym miejscu zakończymy naszą wycieczkę. Przeszliśmy w sumie 17,7 km plus 5 km biegania. Niezły wynik. A resztę trasy pokonamy w najbliższą sobotę.
Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu na Facebooku. Daję link do całej galerii - TUTAJ.
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam - Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
Skalne Grzyby. Część Gór Stołowych jest nam bardzo dobrze znana, bo zawsze staramy się odwiedzić nasz jeden z najbardziej ulubionych szlaków. Skalne baszty, bramy, grzybki bądź formy, których nazwy możemy sobie wizualizować. Dla jednych będzie to małpa, żółw, bądź inny zwierzak. To zależy od wyobraźni. W tych miejscach bywaliśmy zarówno latem, jak i zimą, choć lutową porą śniegu prawie nie było.
Na pewno tym razem byliśmy porażeni połamanymi drzewami na szlaku. Musiał tu przejść spory wiatr, gdyż drzewa były łamane jak zapałki.
Dla porównania zdjęcia zimą 2020 ---> Skalne Grzyby zimową porą
i latem 2019 ---> Skalne Grzyby latem
Powyżej zdjęcie drogi w stronę Skalnych Grzybów z 2019 r.
Powyżej zdjęcie z mniej więcej tego samego miejsca z sierpnia 2022 r.
Formacje skalne budzą podziw. Czy starci, czy dzieci mają tutaj niesamowitą frajdę z maszerowania. Może brak tu skalnych labiryntów jak na Błędnych Skałach czy Szczelińcu, ale miejsce to jest o wiele spokojniejsze i mniej zatłoczone.
2022
2020 zima
2019
2018
2013
A teraz kilka zdjęć, które pokażą Wam piękno Skalnych Grzybów. Piękno, które nas urzeka każdego razu, gdy odwiedzamy te okolice.
Zdjęcia nie oddają piękna krajobrazu. Polecam oczywiście wszystkie nasze zdjęcia z tego terenu.
Jeślibyście chcieli dowiedzieć się coś więcej o tej okolicy polecam stronę Narodowego Parku Gór Stołowych Szlak edukacyjny
A na deser powinniście obejrzeć niedługi film o powstaniu Gór Stołowych
Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu na Facebooku. Daję link do całej galerii - TUTAJ.
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam - Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
Ostatnio czytałem powieść pt. Kryptonim "Młot Tora". Tajemnica Riese. Zapewne dzięki tej książce, jak i w sumie planom na ten wyjazd mieliśmy obrany cel - jeden z obiektów związanych właśnie z programem Riese. W ogóle w tych okolicach poprowadzono Szlak Martyrologii, oznaczony kolorem czarnym. Jego przebieg zaczyna się w Jugowicach, a trasę poprowadzono przez większość obiektów związanych z nazistowską działalnością na tym terenie. Można zwiedzić Sztolnie Walimskie, kompleks militarny "Rzeczka" czy właśnie Podziemne Miasto Osówka. A jest przecież arcyciekawy Włodarz, do którego pewnie wybierzemy się za jakiś czas, gdy odwiedzimy Ziemię Kłodzką i okolice.
Góry Sowie kryją wiele tajemnic. Te tereny ciągle nawiedzane są przez łowców skarbów, szukających Złotego Pociągu. Czy taki istnieje? Czy gdzieś w okolicach Wałbrzycha i Gór Sowich znajduje się ogromny skarb, pozostawiony przez uciekających przez Rosjanami, niemieckimi wojskami? Jak powiedział przewodnik, interpretacji i hipotez jest tyle, ile osób, które tym się bardzo interesują. Nasza godzina pod ziemią, nie dość, że pozwoliła odpocząć od ponad 30-stopniowego upału, to jeszcze była to niesamowita lekcja historii.
Bilety przystępnej cenie, bo 30 zł od osoby dorosłej, 24 zł ulgowy dla uczniów, ale i dla mnie, jako osoby niepełnosprawnej. Bezpłatny parking i toaleta, restauracja oraz sklepik z pamiątkami, gdzie na półce dojrzałem "swoje" Sudety. Atlas Turystyczny. Cena jednak powaliła - 38 zł. Założyliśmy foliowe woreczki na głowy, obowiązkowe kaski i ruszyliśmy do kompleksu. Kaski oczywiście się przydały, bo nie jedna osoba przywaliła w belki podtrzymujące konstrukcje!
Dzięki przewodnikowi, który opowiadał o ofiarach tego miejsca, pojechaliśmy jeszcze na Cmentarz ofiar Faszyzmu w Kolcach, gdzie na niewielkim terenie, zajmującym powierzchnię 0,216 ha, w 25 grobach zbiorowych oraz kilku indywidualnych pochowano ok. 2 tys. osób.
Trochę było problemów ze znalezieniem tego miejsca. Okazało się, że musieliśmy przejść przez tory kolejowe. Dziękujemy miejscowemu za udzielenie informacji.
Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu na Facebooku. Daję link do całej galerii - TUTAJ.
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam - Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
Miałem uzupełniać po kolei zdobywania, ale dziś uznałem, że do poprzednich zawsze mogę wrócić, a na bieżąco najlepiej się pisze.
Dziś ruszyliśmy z Golf&Spa Szczytna we czwórkę, bo dołączył do nas Marcin, właściciel Golfowej Wioski, dla którego był to szósty szczyt z Korony Gór Polski.
Zdecydowaliśmy na wariant... czeski! To znaczy na szczyt ruszyliśmy z parkingu położonego za naszą południową granicą, za miastem zwanym Zlaté Hory. Z polskiej strony podejście jest mocniejsze, a my musimy zbierać siły na Śnieżnik i Rudawiec, które zakończą koronę w moich ukochanych Sudetach. O szlaku na ten szczyt pisałem w Sudety. Atlas Turystyczny właśnie od strony polskiej, my jednak wybraliśmy wariant oszczędny, ale wcale nie taki łatwy. Dlaczego? 33 stopnie w cieniu, a cienia było jak na lekarstwo. Mimo że przeszliśmy niewielką odległość z Petrovy Boudy, to porządnie upociliśmy się w drodze na szczyt. Było warto. Piękne widoki, zimne czeskie piwo, cóż można chcieć więcej w wakacje.
Start!
Pod wieżą widokową. Oczywiście polecam znakomitą wodę, którą piję od wielu lat :) Staropolanka to najlepsza woda!
Piwko też smakowało, tylko pan sprzedający jakoś był mało miły :P
W upale, jednak uśmiechy dopisywały.
Więcej zdjęć - Biskupia Kopa
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam - Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
Wykaz szczytów
Tęskniłem za Górami Stołowymi. Czekałem na ten wyjazd, odliczając dni. Wreszcie ruszyliśmy w blisko 500-kilometrową podróż na Dolny Śląsk, na ukochaną Ziemię Kłodzką. Jak wiecie mamy swoje miejsce na ziemi, gdzie wracamy rokrocznie lub czasem dwa razy w roku. Tym miejscem jest Golf&Spa Szczytna.
W zeszłym roku w Górach Stołowych planowano otworzyć zejście do pewnej atrakcji, którą jest Skalna Czaszka. Byliśmy tam oczywiście w zeszłym roku, ale niestety zejście po metalowych schodach nie było jeszcze ukończone. Byliśmy rozczarowani. W zeszłym roku udało mi się zrobić część tatuażu dotyczącego Gór Stołowych.
Od lewej Małpolud na Szczelińcu, Golf&Spa Szczytna i właśnie Skalna Czaszka. Marzyłem, żeby odwiedzić to miejsce i dziś mi się to udało.
Trasa:
Trasa w Parku Narodowym Gór Stołowych
Podejście pod Narożnik jest ostre, ale krótkie więc szybko znaleźliśmy się na szczycie zwanym Narożnikiem (849 m n.p.m.). Stamtąd rozpościera się widok na najwyższy szczyt Gór Stołowych, Szczeliniec (919 m n.p.m.), Mały Szczeliniec niedostępny dla turystów, Skalniak - (915 m n.p.m.) również niedostępny dla turystów oraz na Łężyce i Obniżenie Dusznickie i jeśli dobrze dojrzałem, Orlicę (1084 m n.p.m.) i Góry Bystrzyckie. Wspominam Narożnik, bo w okolicy szczytu wydarzyła się wielka tragedia, a było to 17 sierpnia 1997 r., czyli 25 lat temu. Wtedy to para studentów Anna i Robert wyruszyli z Dusznik-Zdroju do Karłowa na obóz. Niestety nie dotarli tam, a 10 dni później ich ciała zostały odnalezione w okolicy szczytu.
Następnie niebieskim szlakiem, spokojnym tempem wraz z Marcinem, właścicielem Golfowej Wioski, pomaszerowaliśmy do naszego kulminacyjnego punktu wycieczki, jakim była Skalna Czaszka. Marcin był tu zimą, my musieliśmy poczekać troszkę dłużej. Co się odwlecze to nie uciecze. Dotarliśmy do schodków i zeszliśmy przed jej oblicze, gdzie spotkały się... dwie czaszki.
Nie mogliśmy tu spędzić wiele czasu, ponieważ chętnych na wspólne foto z formacją skalną przybywało z każdą minutą. Ruszyliśmy dalej na Białe Skały, które są mniej odwiedzane niż inne atrakcje Gór Stołowych.
Pozostał nam już tylko Fort Karola, o którym warto poczytać. Po forcie, który był wybudowany pod koniec XVIII w., pozostało niewiele. Jednak dla miłośników wędrówek miejsce to może być romantycznym spacerem na zachody słońca. Ja stanąłem tutaj po raz drugi. Tym razem ze względu na książkę Pisarz Marek Boszko Rudnicki Szpony diabła, której to akcja rozgrywa się m.in. w tym miejscu, jak i w Górach Stołowych.
GPS podał prawie 10 km, z Mapy Turystycznej wychodzi mniej, ale weźmy pod uwagę, że czasami zawracamy na moment, robimy fotki itp, więc nam wyszła prawie dyszka.
Podam jeszcze jeden tytuł książki, który warto przeczytać. To Wenus umiera autorstwa Aleksandra Sowy, w której to przewija się wątek zamordowanych na Narożniku. To świetny kryminał, którego recenzję polecam.
Oczywiście polecam znakomitą wodę, którą piję od wielu lat :) Staropolanka to najlepsza woda!
Więcej zdjęć z wycieczki znajdziecie na moim fanpage:
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam - Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
Nie było nas tydzień w domu i kotek jakby trochę urósł. Nie przestał jednak rozrabiać. Zaczepia świnkę Halinkę, a tak dokładniej to łapką wygarnia jej szpinak czy inne zieloności i... bawi się tym, jak zabawką. Kotek był już na szczepieniu, także jedno popołudnie był spokojny jak mysz pod miotłą :D Mamy plan, by wziąć kotka podobnego wiekiem, żeby miał towarzystwo...
A i duże kwiatki doniczkowe musiałem wynieść na balkon, bo kuweta była niewystarczająca, wolał chodzić do doniczki. Eh... Kuweta już prawie jest przy drzwiach, myślę, że może już od następnego tygodnia będzie już chodzić tylko na dwór.
Kochani,
nie mógłbym Was nie zaprosić! Wiem, że będzie to trudne, bo z różnych miejsc na kanapie daleko, ale spróbuję...
https://www.facebook.com/events/1237399020134084
Maciek ma ponad dwa miesiące i jest z nami od wczorajszego wieczoru.