Na czym to ja skończyłem, albo w którym miejscu trasy się znalazłem?
Zapis trasy - 36, 42 km - 1400 metrów przewyższenia
Już wiem! Jestem na Grzbiecie Karkonoszy przy formacji skalnej zwanej Słonecznikiem. Dlaczego granitowa formacja tak została nazwana? Z niemieckiego Słonecznik to Mittagsstein, w tłumaczeniu na nasz język to Kamień południowy, Kamień Południa. Mieszkańcy okolic, patrząc na daleko oddalone skałki wiedzieli, że gdy słońce znajdzie się nam nimi, będzie to południe. Choć nazwa bardziej kojarzy się nam z żółto-czarnym krążkiem i pysznymi pestkami. Wróćmy zdecydowanie na szlak, bo za chwilę zacznie się poezja dla duszy, szok dla oczy, a dech w piersiach dla wielu, w tym i mnie, zostanie przytkany. O czy mowa? O Kotle Dużego i Małego Stawu. Dla mnie to kultowe miejsce. I tutaj muszę koniecznie dodać, że udało mi się podczas tej wycieczki zobaczyć wszystko z góry, a potem zejść z grzbietu do Samotni i zobaczyć to z dołu. Bajka!
Niestety Kotła Dużego Stawu nie mogłem tego objąć jednym kadrem, nad czym bardzo ubolewam. Jednak chwilę później Kocioł Małego Stawu udało mi się uchwycić razem z dwoma schroniskami Strzechą Akademicką i Samotnią, na tle Królowej Karkonoszy, Śnieżki 1603 m n.p.m.
Nie chcę tu wrzucić wielu zdjęć, ale na samym końcu znajdziecie link do galerii, gdzie będziecie mogli zobaczyć piękno tego miejsca z różnych perspektyw.
Wyprzedzają mnie rodziny z dziećmi, bo ja muszę tu trochę postać, pokontemplować, upoić się tym widokiem, tak aby utrwalić go jak najdłużej w pamięci. Wszystko dlatego, że jeżeli zdrowie pozwoli, to dopiero za dwa lata będę mógł podziwiać to miejsce, ponieważ atak na przejście całego Grzbietu Karkonoszy od Przełęczy Okraj do Polany Jakuszyckiej. Wiem, że muszę ruszać, choć z każdym krokiem czuję tęsknotę do tego miejsca. Jeszcze się odwracam, ale i przede mną piękny widok. Królowa Śnieżka uśmiecha się do mnie, zachęca, ale tą niewątpliwie ogromną przyjemność wejścia podczas minionych wakacji, zostawiam sobie na wejście z moją Ulą i Pawełkiem. Chwilę wspominam moje zeszłoroczne wejście z Marcinem, właścicielem Golf SPA Szczytna, gdy przez Kocioł Łomniczki zdobyliśmy szczyt w 2 godziny i 5 minut! O tym pisałem ----> Wyprawa na Śnieżkę.
A Śnieżka wyglądała w sierpniu tak!
Patrzę jeszcze chwilę na najwyższy szczyt Karkonoszy i ruszam z grzbietu w dół niebieskim szlakiem Do Samotni przez Strzechę Akademicką. ten fragment szlaku zasługuje na szczególną uwagę. Z resztą gdy zejdziecie do jednego z najbardziej klimatycznego i położonego w niesamowitym miejscu schroniska Samotnia, położonego na Małym Stawem, zobaczycie o czym mówię. A teraz przerwa! Ale nie na pisanie tylko na kilkunastominutowy odpoczynek... Wchodzę do schroniska, kupuję magnez oraz piwko. Trzeba podnieść sobie cukier. Siadam i cieszę się widokiem. To niesamowite miejsce. Każdy kto bywa w Karkonoszach musi to miejsce zobaczyć. Ja cieszę się jak dziecko.
Za chwilkę pod schroniskiem...
Jak widzicie, 23 i pół kilometra za mną i 7 godzin marszu. W tymi miejscu nie wiedziałem, że do końca maszerowania jeszcze około 13 km. Myślałem, że góra dyszka. Byłem trochę zmęczony, dobrze, że zawsze mam przy sobie mapę, która bardzo mi się przydała, o czym później. A jeśli mapa to? Szeroki wybór w Bibliotece Publicznej Dzielnicy Bemowo m.st. Warszawy w Punkcie Bibliotecznym nr 142, który mam zaszczyt prowadzić. Wypożyczasz na trasę laminowany egzemplarz i nie boisz się, że zniszczysz.
Piwko wypite, kilka łyków wpaniałej wody Staropolanki, poziom cukru 162, więc ciut insuliny podaję, by po bananie i piwie nie skoczył wyżej i żegnam się z Samotnią. Ruszam tuż obok stawu i kotła, który jest niewątpliwie piękny.
Schodzę w dół niebieskim szlakiem przez Polanę do miejsca, gdzie dochodzi czarny szlak z Borowic. Dobra pogoda kończy się, zaczyna się chmurzyć, a w lesie robi się ciemnawo, mało przyjemnie. Tu turystów już nie ma, a przez ostatnie 13 kilometrów spotkam już tylko zaledwie kilka osób. Szlak najpierw prowadzi przez niesamowicie piękny las, aż do momentu gdy kamienistym środkiem zejścia... płynie woda. Zdjęcie tego nie oddaje, bo zrobiłem tylko jedno, a potem schowałem sprzęt, bo bałem się go uszkodzić w razie wywrotki.
Jak się potem okaże będzie to ostatnie zdjęcie tego dnia. Po przejściu trochę niebezpiecznego miejsca, bo strumyk płynął sobie środeczkiem przez co najmniej 200 metrów, zaczęło padać i to naprawdę intensywnie. Jeszcze kilka słów o tym miejscu. Obok płynie właściwy strumyk zwany Jodłówką, taką nazwę znalazłem na mapach turystycznych, ale właśnie środkiem szlaku prowadzi jego krótka odnoga... No cóż.
Jestem już zmęczony, bo w dwóch miejscach moja głowa już nie zawsze kontroluje szlaku. Raz pan w Borowicach krzyczy przy dźwiękach swojej kosiarki, że szlak skręca w prawo i że idę w złym kierunku. Ano faktycznie, ale w tym miejscu to szlak nie był idealnie zaznaczony. Dochodzę do szlaku żółtego, który poprowadzi mnie do Przesieki i miejsca, gdzie zatoczę pętlę. Znów oznaczenie nie jest idealne, ale trafiam na właściwy dukt leśny, gdzie mijam dwójkę turystów, tatę z dzieckiem. - Tam też pada? - pyta starszy. Mówię - niestety tak. Pozdrawiamy się i idziemy w przeciwnych kierunkach, zapewne nigdy już się nie spotkając. Tak to już jest na szlakach. Często miła rozmowa będzie tą ostatnią między zainteresowanymi. Przekraczam mostek na Myi, dopływie Podgórnej. Niedaleko warto zobaczyć Kaskady Myi. O tym w osobnym wpisie. Wiem, że to końcówka, słyszę Podgórną i przechodząc przez kolejny mostek, skręcam tam, gdzie... nie prowadzi szlak. Choć mi się wydaje, że idę dobrze. Po przejściu może 200 metrów mam wrażenie, że coś nie tak. Postanawiam się cofnąć, bo mam wrażenie, że nie poszedłem tak, jak prowadzi szlak. Spojrzałem na mapę, puknąłem nią się w głowę i znów wkroczyłem na właściwe tory. Doszedłem do miejsca, gdzie schodzi się do Wodospadu Podgórnej, słyszałem jego moc, ale nie miałem już siły zejść te 150 metrów. Zresztą dwukrotnie go zobaczyłem podczas wyjazdu do Przesieki, o czym wspomnę wkrótce. Została końcówka. Z żółtego szlaku widać Dom Nad Doliną, więc kolejny raz kontaktuję się z Ulą, proszę ją o kawkę i po 10 i pół godzinie melduję się na mecie.
Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu na Facebooku. Daję link do całej galerii - TUTAJ.
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam szczególnie - Dom Nad Doliną
Z góry bardzo dziękuję za polubienia moich fanpagów.