Tym razem odpoczniemy od Dolnego Śląska i tamtejszych miejsc, które uwielbiam. Jednak w tym roku ze względu na COVID-19 pierwsze wycieczki krajoznawcze rozpoczęliśmy w maju, gdy wreszcie można było wyjść na szlaki. A że najbliżej nam jest spod Warszawy w świętokrzyskie, tam zorganizowaliśmy sobie trzy jednodniowe eskapady. Dziś pierwsza wycieczka.
1 maja - Bodzentyn, Św. Katarzyna - Łysica - Skała Agaty - Św. Katarzyna
Można wejść na szlaki bez maseczek od 1 maja!!! Ta jakże istotna informacja spowodowała, że nie zastanawialiśmy się z małżonką Ulą i synkiem Pawełkiem, wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy 200 km na południe od Legionowa, gdzie mieszkamy. Zaplanowaliśmy, że na pierwszy raz obejrzymy ruiny w Bodzentynie, wejdziemy na Łysicę oraz popatrzymy w Zagnańsku na naszego herosa, dęba Bartka.
BODZENTYN
W tym niewielkim mieście położonym w Górach Świętokrzyskich u stóp Pasma Klonowskiego swoje kroki od razu skierowaliśmy do okazałych ruin zamku. Ten został wzniesiony w drugiej połowie XIV wieku przez biskupa Floriana pochodzącego z Mokrska, na pobliskim wzgórzu - skarpie tuż na rzeką Psarką. W czasach rozkwitu na zamku gościł nie kto inny jak król Władysław Jagiełło. Niestety po trzecim rozbiorze Polski zamek popadł w ruinę. W ostatnich latach, jak widać ze zdjęć, trwają prace, które zabezpieczają ruiny przed dalszym niszczeniem. Miejmy nadzieję, że i te ruiny podniosą się jak te na Szlaku Orlich Gniazd.
ŁYSICA - najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich
Jeszcze nie tak dawno ten szczyt mierzył 612 m n.p.m, jednak w 2018 roku po dokładnych pomiarach nieznacznie urósł... i mierzy 613,4 m n.p.m. Dokładnie chodzi o miejsce z krzyżem, idąc szlakiem od Świętej Katarzyny. Okazało się również, że inny wierzchołek - Skała Agaty mierzy minimalnie więcej! - 613,7 a dokładnie 36 centymetrów jest wyższa. Leży jednak poza Głównym Szlakiem Świętokrzyskim.
Nasza trójka zaopatrzona w książeczki Korony Gór Polskich rusza z parkingu obok klasztoru sióstr Bernardynek. Pogoda dopisuje, turyści również. Płacimy za bilety i wchodzimy do Puszczy Jodłowej na teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Czyste powietrze, budząca się po zimie przyroda, przyjemność z opuszczenia domu powoduje, że dziarsko maszerujemy. Byliśmy tutaj już 8 lat wcześniej. Pawełek był wtedy w nosidełku, ja po operacji kolana. Deszcz jednak wtedy nas zawrócił...
Na początku szlaku dwa ciekawe miejsca. Najpierw mijamy pomnik znakomitego polskiego pisarza Stefana Żeromskiego. On, nominowany czterokrotnie do Nagrody Nobla, jeden z najwybitniejszych naszych prozaików, publicystów i dramatopisarzy, wychował się Ciekotach, położonych niedaleko Nowej Słupi. Pomnik wykonany z piaskowca, na którym widnieje jego podobizna i zapisane są słowa: Puszcza jest niczyja. Nie moja ani twoja, ani nasza, Jeno Boża. Święta...
Dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej tuż przy szlaku znajdujemy źródło św. Franciszka i drewnianą kapliczkę pod jego wezwaniem. Z dna źródła wydobywają się gazy, które zawierają składniki, które według przekazów z pokolenia na pokolenie, łagodzą skutki zapalenia spojówek. Stąd patronem źródła j kapliczki został św. Franciszek opiekun oczów.
Oczywiście nie obeszło się bez zdjęć. Trzeba powtórzyć sesję. A więc cyk!
Idziemy żwawo dalej. Charakterystyczną cechą Gór Świętokrzyskich są słynne gołoborza - kamienne usypiska, a inaczej rumowiska skalne. Maszerujemy zdecydowanie wolniej i docieramy na szczyt, kolejny zaliczany do korony naszych polskich gór. Lekko zasapani, ale szczęśliwi idziemy dalej czerwonym szlakiem do Skały Agaty. Jednak ze szlaku nie schodzimy, by nie niszczyć przyrody. Zawracamy. Kierujemy się z powrotem do Świętej Katarzyny. W ostatniej chwili wskakujemy do auta, a za oknem rozpoczyna się istny armagedon. Burza z ulewą, która nie pozwala nam podjechać do Zagnańska i towarzyszy do samej stolicy.
Jeszcze nie, ale jest w planach. Dużo mamy do zobaczenia w tym rejonie. Sporo też zobaczyliśmy, o czym w dwóch kolejnych częściach o tym regionie. Mnie kusi Główny Szlak Świętokrzyski ponad 105 km marszu, ale czekam aż mój synek będzie miał 15-16 lat. 9 lato to za mało, żebym mu dał w kość :P
Do zamku dojechałam samochodem. Kiedy łaziłam po tych górach moja córka miała 12 lat, a były młodsze dzieci. Myśmy to podzielili na etapy i w niektórych miejscach był dzień przerwy.