Trzeci dzień zaczął nam się zdecydowanie bardzo raniutko. Mogliśmy złapać coś rano do zjedzenia, ale dla mnie godzina 6:00 to zdecydowanie za wcześnie. Wiedziałem jednak, że czeka nas śniadanie na promie z Tallina do Helsinek. Powiem szczerze, że byłem bardzo podekscytowany tą wycieczką i nie mogłem się doczekać startu wyprawy przez Zatokę Fińską. Wszak przede mną kolejny kraj i kolejna stolica, w której jeszcze nie byłem. Czułem dreszczyk emocji, bo taką jednostką nigdy w życiu nie płynąłem, nie mówiąc, ze samolotem też jeszcze nie leciałem...
Do środka ciągle wjeżdżały samochody osobowe, autokary, tiry, nie spodziewałem się, że może zmieścić się tam tyle tego,
W oczekiwaniu na wejście słuchaliśmy naszej przewodniczki, przechadzaliśmy się po terminalu, no i wypatrzyłem takie oto cudeńko.
Prom do Helsinek płynął ponad dwie i pół godziny. Czasami jego prędkość wynosiła 40 km/h czego w ogóle nie odczuwało się na pokładzie. Śniadanie było wyborne, a śledź po atlantycku zrobił furorę. Nie mogłem się powstrzymać przed dokładką. Smakował wyśmienicie i nie można za nic porównywać do tych śledzi, które znamy z naszych sklepów. Po śniadaniu każdy z nas wybrał sposób na zagospodarowanie czasu. Ja oddałem się lekturze książki Krzyk ciszy Jolanty Bartoś.
Nie sposób opisać panoramy Tallina, który oddalał się z każdą minutą, tak samo było, gdy powoli zbliżaliśmy się do Helsinek.
Chcielibyście mieszkać na takiej wysepce?
W Helsinkach mieliśmy czas wolny. Wykorzystaliśmy go na spacer po mieście. Przechadzaliśmy się uliczkami portu oraz targowiska, zwiedziliśmy plac Senacki z górującą nad miastem katedrą luterańską. Na mnie wrażenie zrobiły strome schody, ulubiony punkt spotkań mieszkańców w Sylwestra.
Co jeszcze? Na pewno cieszyłem się, że mogłem stanąć przed progiem Biblioteki Narodowej w Finlandii. Przejść obok trasy parkrunu w Helsinkach ;), zobaczyć Stadion Olimpijski, który był areną Igrzysk w 1952 roku. Stanąć przy pomniku wielkiego fińskiego biegacza Paavo Nurmiego. Był też bardzo ciekawy Kościół w Skale, lody w miejscowej cukierni i najdroższe piwko, jakie piłem do tej pory za 9,50 Euro...
Powiem szczerze, że cały dzień był pełen atrakcji, ale już czekając na prom powrotny do Tallinna, byliśmy bardzo zmęczeni. Nie wchodziliśmy już na pokład zewnętrzny, tylko przesiedzieliśmy najpierw na jedzonku, a potem w sali, gdzie mogliśmy posłuchać muzyki na żywo.
Koniecznie zobaczcie resztę fotek z drugiego dnia wyprawy :)
Więcej fotek znajdziecie na Facebooku TUTAJ
Link do strony facebookowej biura podróży TUTAJ