Jeszcze dwa tygodnie temu (dokładnie 6 marca), byliśmy na Ziemi Kłodzkiej. Zamieściłem jedną relację z blisko 24-kilometrowej wycieczki, a teraz przyszedł czas, by podzielić się z Wami tym, co jeszcze udało nam się zobaczyć. I to nie tylko na Niesamowitej Ziemi Kłodzkiej, ale i Dolnym Śląsku.
Zawsze chcieliśmy zobaczyć Zamek Książ. Oglądaliśmy kilka filmów na temat zamku, m.in. jednym z nich były Kwatery Hitlera. Jednak zawsze coś stawało na drodze. Albo nie było czasu, bo inne atrakcje były w pobliżu, albo w drodze powrotnej na niziny nie starczało sił.
Tym razem jednak postanowiliśmy, że nadszedł ten czas. Od razu nastawiliśmy się na zobaczenie zamku z zewnątrz i spacer do ruin starego Książa. To był plan, który udało się nam zrealizować choć... no właśnie, do tej pory mam ciarki na plecach... Dlaczego? O tym wkrótce się dowiecie.
Za nim ruszyliśmy ze Szczytnej do Książa pogoda zrobiła się iście zimowa. Sypnęło porządnie śniegiem i w ogóle zastanawialiśmy się, czy bezpiecznie dojedziemy do celu. Koło 10.45 rano przestało sypać, więc decyzja była jedna! - Ruszamy!!!
Ze Szczytnej mieliśmy do pokonania około 70 km, więc po godzinie z minutami dotarliśmy pod okazały zamek, który robi ogromne wrażenie. Od razu jednak ruszyliśmy na szlak, by nie tracić cennego czasu.
A trasa prowadziła tak ---> KLIKNIJ TUTAJ - Dystans - 4,7 km (nie licząc łażenia po ruinach i w okolicach zamku na koniec) - wzrost wysokości 319 m.
Warto wiedzieć, że wchodząc na czerwony szlak wkraczamy na utworzony tu Książański Park Narodowy, w którym można spotkać blisko 200 gatunków roślin. 30 z nich jest pod ścisłą ochroną! Wiadomo, że zimą ciężko je wszystkie wypatrzeć, ale brak zielonej roślinności rekompensuje krajobraz przełomy przepływającej tędy rzeki Pełcznicy i potoku Szczawnika. Do tego w pierwszej części szlaku napotkamy okazałego cisa Bolka.
Od okazałego drzewa zaczyna się niesamowicie piękny krajobraz, który zachwycił nas dogłębnie. Pełcznica płynąca w głębokim wąwozie, ciągły widok na zamek, który gdzieś wysoko górował nad otoczeniem, działały na wyobraźnię. A szlak zwie się Ścieżką Hochbergów, którzy mieszkali tu w Książu aż do wysiedlenia w 1940 roku.
Wiedzieliśmy, że do ruin będzie się trzeba wspiąć. Szlak był śliski, prowadzący ostro w górę, czasem na wąskiej ścieżce leżały powalone drzewa. Spojrzenie w dół zapierało dech w piersiach, ale też obawy, by się nie poślizgnąć.
Wreszcie osiągnęliśmy cel wycieczki, czyli ruiny starego Książa. Nie będę Wam przynudzać o jego historii. Warto przeczytać o tym miejscu w Internecie, bo działo się tutaj wiele ciekawych rzeczy. Spójrzcie zresztą na kilka zdjęć z tego niesamowitego miejsca.
Po wizycie na "salonach" ruszyliśmy dalej tzn. tak, by zatoczyć pętlę i dojść do zamku. Trasa prowadziła zielonym szlakiem i dała mi się porządnie we znaki ze względu na... przepaście, które towarzyszyły mi po lewej stronie wąskiej ścieżki. Oczywiście przypomniał o sobie lęk wysokości i miałem nie lada pietra, bojąc się nie tylko o siebie jak i o moją Ulę i Pawełka. Oni nic z tego sobie nie robili, czasem nawet pod nosem uśmiechali się. Ja jednak chciałem jak najszybciej dotrzeć do celu, choć jak zobaczycie poniższe zdjęcia to pośpiech nie był wskazany.
Na prawdę cieszyłem się, że dotarliśmy pod zamek bez dodatkowych przygód. Po drodze przed samym wyjściem na parking rododendrony w białej szacie bardzo nam się spodobały.
I jeszcze Ula w jesienno-zimowej szacie.
Weszliśmy jeszcze do budynku gdzie mieścił się sklepik z gadżetami i kasy biletowe. W sklepiku obowiązkowy zakup magnesów na lodówkę, pająka na sznurku (to dziwne pamiątki naszej pociechy :P). Ja zainteresowałem się książkami, w których były książki z serii Atlas Turystyczny. Dolny Śląsk z Wydawnictwa SBM (tak, tak wkrótce staną tam Sudety z tej serii) oraz Sekrety Wałbrzycha i Wrocławia z Wydawnictwa Księży Młyn. Nie omieszkałem zakupić przewodnika w pigułce po zabytkach Książa.
Na to wychodzi, że wrócimy tutaj, ponieważ musimy zwiedzić obowiązkowo podziemia i sam zamek, którego widzieliśmy z dziedzińca. Warto tu zajrzeć!!!