Tym razem odpoczniemy od Dolnego Śląska i tamtejszych miejsc, które uwielbiam. Jednak w tym roku ze względu na COVID-19 pierwsze wycieczki krajoznawcze rozpoczęliśmy w maju, gdy wreszcie można było wyjść na szlaki. A że najbliżej nam jest spod Warszawy w świętokrzyskie, tam zorganizowaliśmy sobie trzy jednodniowe eskapady. Dziś pierwsza wycieczka.
1 maja - Bodzentyn, Św. Katarzyna - Łysica - Skała Agaty - Św. Katarzyna
Można wejść na szlaki bez maseczek od 1 maja!!! Ta jakże istotna informacja spowodowała, że nie zastanawialiśmy się z małżonką Ulą i synkiem Pawełkiem, wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy 200 km na południe od Legionowa, gdzie mieszkamy. Zaplanowaliśmy, że na pierwszy raz obejrzymy ruiny w Bodzentynie, wejdziemy na Łysicę oraz popatrzymy w Zagnańsku na naszego herosa, dęba Bartka.
BODZENTYN
W tym niewielkim mieście położonym w Górach Świętokrzyskich u stóp Pasma Klonowskiego swoje kroki od razu skierowaliśmy do okazałych ruin zamku. Ten został wzniesiony w drugiej połowie XIV wieku przez biskupa Floriana pochodzącego z Mokrska, na pobliskim wzgórzu - skarpie tuż na rzeką Psarką. W czasach rozkwitu na zamku gościł nie kto inny jak król Władysław Jagiełło. Niestety po trzecim rozbiorze Polski zamek popadł w ruinę. W ostatnich latach, jak widać ze zdjęć, trwają prace, które zabezpieczają ruiny przed dalszym niszczeniem. Miejmy nadzieję, że i te ruiny podniosą się jak te na Szlaku Orlich Gniazd.
ŁYSICA - najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich
Jeszcze nie tak dawno ten szczyt mierzył 612 m n.p.m, jednak w 2018 roku po dokładnych pomiarach nieznacznie urósł... i mierzy 613,4 m n.p.m. Dokładnie chodzi o miejsce z krzyżem, idąc szlakiem od Świętej Katarzyny. Okazało się również, że inny wierzchołek - Skała Agaty mierzy minimalnie więcej! - 613,7 a dokładnie 36 centymetrów jest wyższa. Leży jednak poza Głównym Szlakiem Świętokrzyskim.
Nasza trójka zaopatrzona w książeczki Korony Gór Polskich rusza z parkingu obok klasztoru sióstr Bernardynek. Pogoda dopisuje, turyści również. Płacimy za bilety i wchodzimy do Puszczy Jodłowej na teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Czyste powietrze, budząca się po zimie przyroda, przyjemność z opuszczenia domu powoduje, że dziarsko maszerujemy. Byliśmy tutaj już 8 lat wcześniej. Pawełek był wtedy w nosidełku, ja po operacji kolana. Deszcz jednak wtedy nas zawrócił...
Na początku szlaku dwa ciekawe miejsca. Najpierw mijamy pomnik znakomitego polskiego pisarza Stefana Żeromskiego. On, nominowany czterokrotnie do Nagrody Nobla, jeden z najwybitniejszych naszych prozaików, publicystów i dramatopisarzy, wychował się Ciekotach, położonych niedaleko Nowej Słupi. Pomnik wykonany z piaskowca, na którym widnieje jego podobizna i zapisane są słowa: Puszcza jest niczyja. Nie moja ani twoja, ani nasza, Jeno Boża. Święta...
Dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej tuż przy szlaku znajdujemy źródło św. Franciszka i drewnianą kapliczkę pod jego wezwaniem. Z dna źródła wydobywają się gazy, które zawierają składniki, które według przekazów z pokolenia na pokolenie, łagodzą skutki zapalenia spojówek. Stąd patronem źródła j kapliczki został św. Franciszek opiekun oczów.
Oczywiście nie obeszło się bez zdjęć. Trzeba powtórzyć sesję. A więc cyk!
Idziemy żwawo dalej. Charakterystyczną cechą Gór Świętokrzyskich są słynne gołoborza - kamienne usypiska, a inaczej rumowiska skalne. Maszerujemy zdecydowanie wolniej i docieramy na szczyt, kolejny zaliczany do korony naszych polskich gór. Lekko zasapani, ale szczęśliwi idziemy dalej czerwonym szlakiem do Skały Agaty. Jednak ze szlaku nie schodzimy, by nie niszczyć przyrody. Zawracamy. Kierujemy się z powrotem do Świętej Katarzyny. W ostatniej chwili wskakujemy do auta, a za oknem rozpoczyna się istny armagedon. Burza z ulewą, która nie pozwala nam podjechać do Zagnańska i towarzyszy do samej stolicy.
Tym razem zabiorę Was w Karkonosze. Ruszymy na przeciw wodospadom, których piękno zachwyca od pierwszego spotkania. Kilka z nich znajduje się po stronie czeskiej. O nich napiszę w osobnym tekście.
Szklarka Poręba była miejscem wypoczynku moim i mojej rodziny trzy razy z rzędu. Właśnie z tej przepięknej miejscowości, mekki biegaczy i narciarstwa biegowego można śmiało zaplanować wycieczki do sporej części wodospadów. Zacznijmy więc wędrówkę!
Wodospad Kamieńczyka
Wodospad ten położony jest na wysokości 846 m n.p.m. Najprościej jest dojść do niego czerwonym szlakiem z centrum Szklarskiej Poręby. To 2,5km w jedną stronę z przewyższeniem niespełna 200 metrów. Można oczywiście podjechać na parking przy ulicy Adama Mickiewicza... ale rozumiecie... jesteśmy w górach, to sama przyjemność pomaszerować Głównym Szlakiem Sudeckim im. Mieczysława Orłowicza.
Wodospad położony jest na obszarze ochrony ścisłej Karkonoskiego Parku Narodowego, a wejście na teren ten jest objęty dodatkową opłatą. Trzeba pamiętać, że opłata ta obejmuje tylko wejście do wodospadu, a do parku obowiązuje kolejna opłata. Wróćmy pod wodospad. Kamieńczyk spada z wysokości ponad 27 metrów trzema kaskadami, lądując w Wąwozie Kamieńczyka. Wokół wodospadu ściany skalne sięgają nawet do 35 metrów wysokości, tworząc niepowtarzalnie piękny kanion. Gdy górskie potoki obfitują w wodę, szum nad wodospadem jest ogromny i zapiera dech w piersiach. Jedna uwaga! W sezonie trzeba stać w sporych kolejkach, by dzieło natury podziwiać.
Wodospad Szklarki
Do Wodospadu Szklarki można dojść z parkingu bezpośrednio położonego przy drodze krajowej nr 3. Wejście na teren parku znajduje się za straganami i rzeką Kamienną i obowiązuje tu opłata za wejście do Karkonoskiego Parku Narodowego. Proponuję wycieczkę z centrum Szklarskiej Poręby zielonym szlakiem do wodospadu, a powrót czarnym, na którym możemy zapoznać się z miejscami związanym z kulturą walońską. trasa liczy ok. 6,5km a przewyższenie na trasie 235 metrów.
Wodospad Szlarki położony jest na wysokości 520 m n.p.m., a jego wysokość to niespełna 13,5 metra. Wody wodospadu spadają szeroką kaskadą, tworząc charakterystyczny kocioł eworsyjny. Piękno wodospadu mogą podziwiać osoby niepełnosprawne, co jest dużą zaletą tego miejsca. Od parkingu dostaną się one be przeszkód do punktu widokowego usytuowanego naprzeciw dzieła natury. Położone obok Schronisko Kochanówka zapewni dodatkowo możliwość odpoczynku przy kawce i nie tylko ;).
Wodospad Podgórnej
To trzeci "polski" wodospad pod względem wysokości. Wody Wodospadu Pogórnej spadają z ponad 10-metrowego progu dwoma kaskadami, które tworzą wspomniany wcześniej kocioł eworsyjny. Po jednej i drugiej stronie wodospadu pięknem zachwycają urwiska skalne, których wysokość to około 15 metrów. Przesiecki wodospad przyciąga tłumy turystów, a zimową porą niemniejszą ilość fanów morsowania.
DO wodospadu dojdziemy krótki fragmentem szlaku zielonego z centrum Przesieki. To niespełna 600 metrów jedną stronę, przy minimalnym przewyższeniu.
Żeby zobaczyć ostatni wodospad udać się trzeba do Karpacza. Dziki Wodospad zobaczyłem, gdy wróciłem po 18-kilometrowej wycieczce na najwyższy szczyt Czech i Karkonoszy - Śnieżkę 1603 m n.p.m. (o tym w osobnej części).
Dziki Wodospad znajdziecie tuż przy żółtym szlaku w stronę Strzechy Akademickiej i dalej Śnieżki. Wodospad ten na rzece Łomnicy jest zaporą, która ma zmniejszać skalę powodzi, które nawiedzały te tereny na przestrzeni wieków. Od wielu lat jest popularnym miejscem spacerów wszystkich, którzy odwiedzają Karpacz.
To tak w skrócie o tych wodospadach, które miałem okazję zobaczyć. Zdjęcia ze starego aparatu niestety słabe, tylko te ostatnie jest już zrobione lepszym sprzętem.
Prócz ciekawych miejsc na mapie Polski zabiorę Was równie na ciekawe szlaki, które schodziłem nie raz, nie dwa. W góry zawsze wracam z narastającą ekscytacją. Tam mógłbym mieszkać. Tym razem pójdziemy sobie w Góry Stołowe. Nie będzie to jedynie wyjście, ale to już w innych częściach mojej opowieści. Dodam tylko, że jest to też fragment mojego przewodnika po Ziemi Kłodzkiej (zalegającego na twardym dysku). Może w ten sposób ktoś się zainteresuje?... Na potrzeby bloga tekst jest lekko zmodyfikowany, a opis dotyczy przebiegu szlaku przed zmianą.
Góry Stołowe - tytułem wstępu
Nie sposób na Ziemi Kłodzkiej pominąć Góry Stołowe. To tak, jakby być w Trójmieście i nie pójść na molo w Sopocie, to tak jakby w Zakopanem nie wjechać na Gubałówkę i nie pójść na Krupówki, albo w Puszczy Białowieskiej nie zobaczyć żubrów, a w Warszawie nie wjechać windą na najwyższe piętro Pałacu Kultury i Nauki.
Położone w Sudetach Środkowych na pograniczu polsko-czeskim, pasmo górskie charakteryzuje się nietypową budową geologiczną, wyróżniającą się magiczną rzeźbą. Pasmo rozciąga się od okolic Krzeszowa na północnym-zachodzie aż do zdrojowej Polanicy na południowym wschodzie. Stołowe? Od stołu? Zapytałby niejeden. Stołowe dlatego, że zbudowane z misternie ułożonych poziomo warstw skał osadowych – piaskowca, podzielonego przez margle i mułowce. Formacje skalne, które zachwycą niejednego turystę. Kto choć raz tu był i zobaczył magiczność Gór Stołowych, na pewno powrócił tu nie raz. Tak samo było ze mną. Zapraszam, gotowi? Ruszamy w Góry Stołowe!
Batorówek to część Szczytnej znajdująca się już w granicach Parku Narodowego Gór Stołowych, utworzonego 16 września 1993 roku. To tu rozpoczniemy pierwszą wycieczkę. Poznamy Skalne Grzyby. Niespiesznie ruszymy żółtym szlakiem, z parkingu, przechodząc przez Hutniczy Most. Na początku może jedynie zachwycić nas świerkowy las. Podążając w prawo maszerujemy wzdłuż Czerwonej Wody, potoku o zabarwieniu rdzawym, przepięknie wtapiającym się w otoczenie intensywnej zielonej roślinności. Jednak są lata, gdy Czerwonej Wody... brak. Susza powoduje, że w tym miejscu znajduje się tylko wyżłobione koryto, co na pewno martwi niejednego turystę. Tak było tutaj w 2018 roku.
Jednak już 400 metrów dalej na trasie zaczynają się formacje skalne. I każda wyobraźnia podpowiada co innego. Może to żaba, może kura? Kto wie? Trzeba po prostu to zobaczyć. A to duże skupisko piaskowcowych skałek, które ciągną się przez cały szlak. Wietrzejące skały w dużej mierze przybrały kształt grzybów stąd nazwa tego miejsca. Na trasie mamy jeszcze piękny punkt na Skalnych Wrotach oraz skałę przypominającą fotel bądź tron. Z resztą same nazwy mówią same za siebie: Adam i Ewa, Dwa Borowiki, Krucza Skała i sam w sobie grzyb Prawdziwek. Na pewno warto udać się na Pielgrzyma (nie ująłem tego fragmentu na mapie), jednak ten do 31 lipca jest niedostępny dla turystów. Uszanujmy to! Wszakże przyroda i jej ochrona jest bardzo ważna. Z tego miejsca roztacza się niesamowity widok na okolicę: Kotlinę Kłodzką i Broumowską, a także na Góry Kamienne, Złote i Bardzkie.
W drodze powrotnej Głównym Szlakiem Sudeckim im. Mariana Orłowicza, Praskim Trakcie, natrafimy na kamienne słupki. Służyły one kiedyś jako... drogowskazy, a nazwy na nim wyryte są w języku niemieckim: Nacht Carlsberg – Do Karłowa, Nacht Glatz – Do Kłodzka, Nacht Albendorf – Do Wambierzyc (szlak uległ modyfikacjom w 2019 roku!!!). Blisko skrzyżowania szlaków czerwonego i niebieskiego znajdziemy pomnik, na którym wyryto modlitwę do Matki Boskiej i datę 1865. Praski Trakt wieki temu był odnogą szlaku bursztynowego, a jego przedłużeniem była Machowska Droga, która prowadzi z Karłowa przez Ostrą Górę do Czech. Sam Praski Trakt był ważną drogą dla pocztowców. Świadczą o tym przydrożne kamienie milowe, które wskazywały odległości między miejscami, w których odpoczywano. Leśny dukt stracił na znaczeniu, gdy w XIX w. wybudowano przepiękną Szosę Stu Zakrętów. Nią też koniecznie trzeba przejechać!
Opuszczamy czerwony szlak, który zaprowadzi niestrudzonych turystów dalej do Wambierzyc. Niebieskim zakończymy pieszą wędrówkę przez Skalne Grzyby. Wycieczka w to jedno z najbardziej atrakcyjnych miejsc Narodowego Parku Gór Stołowych to typowa trasa dla całej rodziny. Najlepiej udać się tutaj w tygodniu. Wtedy na pewno na spokojnie można obcować z przyrodą, a dodatkowo będzie to frajda dla naszych pociech. Nie ma tu zbyt dużych przewyższeń, a spacer pośród magicznych formacji skalnych da dużo satysfakcji.
A tak my wyglądamy na Skalnych Grzybach :P
Gdy będziesz potrzebować planów turystycznych dot. Ziemi Kłodzkiej jak i Sudetów to z chęcią Ci je przygotuję Na weekend? Na tydzień? Na dwa? Nie ma problemu. Już niejedna osoba przekonała się i skorzystała z nich. Zapraszam, z chęcią przygotuję :).
Lubię poznawać naszą piękną Polskę. Dlatego też postanowiłem dzielić się wrażeniami i zdjęciami. Na pewno dużo będzie o Dolnym Śląsku, który znalazł w moim sercu wiele miejsca. Dlatego swoją podróż zaczynam od niewielkiej, górskiej miejscowości tuż przy samej granicy z Czechami. Zacznę od opowieści, której zawdzięczam to, że zakochałem się w tej części Polski. To co zobaczyłem w końcu lat 80. trwale zapisało się w mojej pamięci. A byłem wtedy nastolatkiem...
Krzeszów – szczególne miejsce na mapie Polski
Jak mówi słynne powiedzenie polskiego bajkopisarza, Stanisława Jachowicza: „Cudze chwalicie, swego nie znacie…”. Polska ma tyle wspaniałych miejsc, które warto odwiedzić, że na prawdę nie trzeba jechać bardzo daleko, by zobaczyć coś ciekawego. A szczególnie na Dolnym Śląsku!
Koniec lat 80. Po raz pierwszy wchodzę na teren, gdzie mieści się Opactwo Cystersów, Bazylika Mniejsza – Europejska Perła Baroku (do niej prowadziła wtedy lipowa aleja), Kościół św. Józefa, Mauzoleum Piastów-świdnicko-jaworskich i klasztor Sióstr Benedyktynek. Mam zaledwie naście lat i to co widzę, rzuca mnie na kolana. Nic piękniejszego w moim młodym życiu jeszcze nie widziałem. Z grupą chotomowskich ministrantów i księdzem Pawłem Kozakowskim, który sprawował nad nami pieczę i był wikariuszem parafii pw. Najświętszej Maryi w Chotomowie, meldujemy się u sióstr Benedyktynek, gdzie spędzimy dwa tygodnie wakacji...
Łyk geografii – gdzie leży Krzeszów?
Krzeszów zwany również Kamiennogórskim to miejscowość położona w malowniczej Kotlinie Krzeszowskiej w Sudetach Środkowych kilka kilometrów na południe od Kamiennej Góry. To nieduża miejscowość, położona nad rzeką Zadrną. Na przestrzeni ostatnich lat znacznie się rozbudowała, ale nie zatraciła swoich turystycznych walorów. Przez Krzeszów przebiega Główny Szlak Sudecki, jego szósty odcinek z Lubawki do Grzęd, wedle przewodnika Waldemara Brygiera, autora przewodników o Sudetach, przewodnika sudeckiego, pilota wycieczek a zarazem propagatora turystyki.
Trochę historii – o Piastach świdnicko-jaworskich
Pierwsze wzmianki o Krzeszowie ściśle wiążą się z dynastią Piastów Śląskich. Historia tego miejsca ma początek w 1242 roku. Wtedy to wdowa po Henryku Pobożnym, księżna Anna w darowiźnie funduje opactwo benedyktynom, którzy docierają do Krzeszowa z Czech. Jednak już 50. lat później Bolko I, książę świdnicko-jaworski, wnuk Henryka, przekazuje klasztor cystersom. Od tego momentu rozkwit tego miejsca nabiera prędkości, szybko rozwija się, będąc jednym z najważniejszych ośrodków kulturalnych nie tylko w okolicach, ale i po Świdnicę i Strzegom.
Wróćmy do Bolka I, który był założycielem linii Piastów świdnickich. Dokładna data urodzin nie jest znana. Zakłada się, że urodził się między 1252 a 1256 roku. Zmarł 9 listopada 1301 roku. Pochowano go w krypcie klasztoru krzeszowskiego. Związany z tym miejscem był Bolko II, najmłodszy syn Bolka I i Beatrycze, margrabianki z Brandenburgii. Urodzony prawdopodobnie w 1300 roku, tuż po śmierci swojego starszego brata o tym samym imieniu. Zarówno Bolka I jak i Bolka II sarkofagi stoją w Mauzoleum Piastów-świdnicko-jaworskich, który przylega do bazyliki mniejszej od wschodu. W ostatnich latach do tego miejsca wchodzi się wejściem między bazyliką, a Domem Pielgrzyma.
Sanktuarium krzeszowskie
Celem pielgrzymek w Krzeszowie jest wizerunek Matki Bożej Łaskawej, datowany na połowę XIII wieku. Namalowano go na desce o wymiarach 60 na 37 cm. Jak obraz znalazł się w Krzeszowie? Są różne wersje. Jedna mówi, że został podarowany zamieszkującym tu cystersom, przez samego fundatora klasztoru, Bolka I. Inna legenda głosi, że w czasach papieża Jana XXII, cudowny obraz został przeniesiony z dalekich Włoch, z miejscowości Rimini, przez anioły... Obraz Matki Bożej Łaskawej znajduje się ołtarzu głównym bazyliki, która została wybudowana w latach 1728-1735. Sam projektant Europejskiej Perły Baroku jest nieznany. Jednak trzeba stwierdzić, że została zbudowana z ogromnym rozmachem, a piękno zewnętrzne i wewnętrzne jest nie do opisania. To zabytek należący do najwyższej klasy. Barokowa krzeszowska perła to fenomen na skalę nie tylko Dolnego Śląska, nie tylko Polski, ale na skalę światową. Jak wspomniałem, po wejściu na teren sanktuarium do bazyliki prowadziła lipowa aleja, która nieco przysłaniała piękno fasady kościoła. W 2008 roku gałęzie zostały przycięte, a w obecnym czasie drzew już nie ma. Przy blisko 100-metrowej drodze do bazyliki zostały wycięte, dzięki temu można podziwiać w całej okazałości krzeszowską bazylikę. Nie sposób wymienić wszystkich wybitnych architektów, rzeźbiarzy czy malarzy, którzy przyczynili się do tego, co można zobaczyć na zewnątrz i we wnętrzu świątyni. Wiadomo, że opaci z Krzeszowa zatrudniali artystów z najwyższej półki. Prócz wspaniałej bazyliki warto zwiedzić cały kompleks. Po lewej stronie od głównej świątyni znajduje się Dom Pielgrzyma, do którego należy wejść, by zakupić bilet-cegiełkę na zwiedzanie sanktuarium. Tam tez można kupić pamiątki i inne dewocjonalia. Można też skorzystać z audio-przewodników. Jeszcze pod koniec lat 80. gdy odwiedziłem Krzeszów po raz pierwszy, Domu Pielgrzyma nie było. Pamiątki były sprzedawane w mauzoleum, gdzie pieczę na tym sprawowała siostra Józefa, jedna z Benedyktynek. Ona też była przewodnikiem po sanktuarium. Oprowadzała ona wycieczki, szczególnie niemieckich turystów, ponieważ zna perfekcyjnie język niemiecki. Wróćmy do Domu Opata gdzie jeszcze bardziej po lewej stronie od niego stoi kościół św. Józefa, który powstał w latach 1690-1696 na miejscu kościółka pw. św. Andrzeja. Od tego miejsca zalecałbym zwiedzanie. Boczne ołtarze kościoła przedstawiają cykl przedstawień Siedmiu Radości i Siedmiu Smutków św. Józefa. Malowidła z życia Jezusa Chrystusa układają w chronologiczne życie św. Rodziny. Te przepiękne ołtarze zostały namalowane przez Michaela Willmanna, wybitnego artystę śląskiego baroku.
Mauzoleum Piastów-świdnicko-jaworskich
Krzeszów i samo sanktuarium związane było z linią Piastów-świdnicko-jaworskich. Dlatego też w kryptach krzeszowskich pochowano Bolka I, jego wcześnie zmarłego syna Bolka, a później syna Bernarda I oraz Henryka I i Bolka II. W krypach prawdopodobnie spoczywa również Henryk II. Obecnie w mauzoleów możemy podziwiać dwa gotyckie sarkofagi – Bolka I i Bolka II. Warto wiedzieć, że nagrobki zostały częściowo uszkodzone przez najazd husycki w XV wieku. Na wprost sarkofagów znajdują się ołtarze pw. św. Wacława, z którym spokrewniony był Bolko I oraz pw. św. Jadwigi, która była prababką księcia Bolka I. W piastowskim mauzoleum znajdziemy rzeźby małżonek książęcych. Jest tu rzeźba ks. Beatrycze, żony Bolka I czy ks. Agnieszki, małżonki Bolka II. Na wprost od wejścia zobaczymy również nagrobek Władysława Zedlitza, który był joannitą oraz strażnikiem przybocznym cesarza Rudolfa II.
Kalwaria krzeszowska
Atrakcyjne położenie Krzeszowa, wśród pól i lasów, między niewysokimi łańcuchami górskimi, sprzyjały utworzeniu Drogi Krzyżowej. Krzeszowska kalwaria została zaprojektowana przez opata Rosę, który podróżował po Włoszech i tam narodziła się myśl wybudowania podobnej, jak w krajach na południu Europy. W Krzeszowie powstały 32 stacje Męki Pańskiej (składa się z dwóch części – Drogi Pojmania i Drogi Krzyża). Cała Droga Krzyżowa liczy sobie ponad 2 km. Jedną z piękniejszych stacji jest ta, położona przy mauzoleum, tuż przy schodkach prowadzących na cmentarz, gdzie pochowane są siostry Benedyktynki. Stacja nr XXVIII to grupa piaskowych rzeź przedstawiająca ukrzyżowanie Pana Jezusa. Zwieńczeniem Drogi Krzyżowej jest Gród Pański przylegający do mauzoleum w kaplicy pw. Marii Magdaleny. Wejście do niego znajduje się z lewej strony Grobu.
Klasztor Sióstr Benedyktynek
To tu spędziliśmy wakacje. Nasze pokoje wychodziły na piękne okolice, a z jednych z nich mogliśmy podziwiać najwyższy szczyt Sudetów – Śnieżkę. Oczywiście nie mogliśmy wejść na cały teren klasztoru, ale dzięki Matce Przełożonej – Ksieni pokazano nam przepiękną bibliotekę oraz ogrody klasztorne, gdzie pomagaliśmy siostrom w pracach porządkowych. Benedyktynki do Krzeszowa przybyły ze Lwowa w 1945 roku w wyniku uwarunkowań politycznych i zamieszkują klasztor do czasów obecnych. Jak głosi reguła św. Benedykta: „Wszystkich przychodzących do klasztoru gości należy przyjmować jak Chrystusa, gdyż on sam powie: „Gościem byłem i przyjęliście mnie” (Mt 25, 35)”, więc siostry zapraszają w swoje gościnne progi, zgodnie z wielowiekową tradycją benedyktyńską. Prócz pobytu w pomieszczeniach klasztornych przekształconych na pokoje gościnne, można uczestniczyć w liturgii w ich skromnej kapliczce. Dodam, że pod koniec lat 80. msze w niej były odprawiane po łacinie, więc dla nas, młodych ludzi, ministrantów zupełnie nie były one zrozumiałe, aczkolwiek śpiewy sióstr i podniosłość chwili były bardzo pięknymi momentami w naszym życiu.
Może zacznę od tego, i na pewno nie będę w tym oryginalny, że od najmłodszych lat towarzyszyła mi książka. Ale nie tylko ważną rolę w życiu dawał mi sport. Liczne pasje nie były po drodze z nudą, siedzeniem przed tv.
Mam na imię Michał. Łączę pasję czytania ze swoją pracą i sportem. Od ponad 23 lat pracuję w bibliotece na warszawskim Bemowie. Od blisko półtora roku spełniło się moje marzenie - prowadzić bibliotekę! Jest to nieduży Punkt Biblioteczny nr 142 w Galerii Handlowej przy ul. Powstańców Śląskich 126, a liczy już blisko 6000 woluminów. Nie muszę mówić, jaką radość sprawia mi ta praca. Nie nie!!! Nie czytam książek w pracy! :P Przeważnie robię to w drodze do niej i z powrotem. Wiecie zapewne, co to są korki i jazda autobusem i pociągiem. Czas na czytanie znacznie się wydłuża.
Od wielu lat związany jestem z lokalnym sportem. Najpierw trenowałem tenisa stołowego i piłkę nożną. Co do pierwszej: to dobre kilkanaście lat gry na poziomie dawnej 3 ligi - Sokół Serock, 5 ligi - Lotos Jabłonna i 4 ligi KS Ożarowianka Ożarów Mazowiecki. Piłka nożna zaś to gra w B-klasie w Lotosie. Tu jednak muszę na chwilę się zatrzymać. Groźna kontuzja spowodowała pół roku wyjęte z aktywności fizycznej. Przybrałem mocno na masie z 79 kg na... 129. Tak tak. To zaważyło na tym, że od 2006 roku choruję na cukrzycę insulinozależną. Nie poddałem się jednak i zacząłem od 2009 roku biegać. Mam na swoim koncie 400 biegowych startów, prowadzę też jako koordynator jedną z lokalizacji parkrun Polska - parkrun Jabłonna.
Moją pasją są góry. Każde wakacje staram się tam wybierać. Szczególnie bliska jest mi Ziemia Kłodzka i jej sudeckie pasma górskie. Choć staram bywać i w innych wszak rodzinnie staramy się zdobyć Koronę Polskich Gór. Sam napisałem przewodnik: Przewietrz się na Ziemi Kłodzkiej - subiektywny przewodnik po szlakach, ale leży w tzw. szufladzie czyli w plikach doc. :P Mam do tego tysiące zdjęć, lubię fotografować.
No i na koniec o książkach. Uwielbiam thrillery, sensacje, kryminały. Nie stronię od ciekawych biografii, sportu i książkach o tematyce górskiej. Ostatnio czytam często książki związane z historią polskich miast.
To tak tytułem wstępu do bloga. Pozdrawiam serdecznie :)
No właśnie. Czytamy wiele książek, piszemy recenzje. Czy jeszcze potrzebne są nam blogi? Co o tym sądzicie? Co w takim blogu powinno się jeszcze znaleźć, by zainteresował potencjalnego odbiorce portalu "Na Kanapie"? Macie jakieś pomysły?