To jest w ogóle ciekawa sprawa. Mówi się, że dziecko czytających rodziców ma dużą szansę też być czytające. Twój przykład - póki co, choć może jeszcze się to zmienić - pokazuje inaczej. U mnie w domu rodzinnym czytał tylko wujek, z którym nie byłam jakoś blisko, więc jego wpływ żaden, zaś jedyne co w kwestii czytania zrobiła dla mnie mama, to zaprowadziła mnie do biblioteki, gdy miałam 6 lat. A jednak wsiąkłam.
Ale powiem Ci jeszcze, że córka mojej koleżanki wciągnęła się w czytanie na początku liceum, teraz jest w 3 klasie i czyta nie tylko lektury. Także kto wie, może dla Twojego syna po prostu nie nadszedł jeszcze ten książkowy moment.