Józef Baran (ur.1947) – poeta
Józef Baran
„Teatr mój widzę ogromny”
(wyznanie halabardnika)
ile to razy
wydaje się
że gramy kluczowe role
(w swoich, cudzych spektaklach)
gdzie
wchodzimy prawie w skórę Romea
Kleopatry
Ofelii
ach mój boże
co to było!
co to było!
jak się nam wyobrażało
majaczyło
rozdawało ukłony
na lewo i prawo
teatr widzieliśmy
ogromny
i wielkie powietrzne przestrzenie
a w uszach
dźwięczały
wyimaginowane oklaski
dopiero z latami
budzimy się zdumieni
że scenka tak mała
(czyżby z latami zmalała?)
rólka
mikroskopijna
z pospolitej opery mydlanej
zerżniętej
z innej opery mydlanej
nasza kwestia
ach jakaż kwestia
parę zdań
kto je usłyszał zauważył?
rozwiali się klakierzy
i wygwizdujący
a może ich nie było
dla kogo się tak staraliśmy
dla autora sztuczydła
podszepniętego przez duszka
minionej epoki
dla
reżysera
ze spalonego teatru cieni
sam spłonął ze wstydu
czy w ostatecznym rozrachunku
dla samego siebie
i dla tego
ostatniego widza naszej samotności:
wiernej halabardy
co wymknęła się po cichu z rąk
i osunęła z brzdękiem
na podłogę
Źródło: Miesięcznik Twórczość, 4/2024
Tomasz Różycki
Fizycy
Ech, fizycy, moi bohaterowie!
Zawsze trzeźwo, wśród obliczeń, nie wierzą
niczemu i nikomu, najmniej sobie.
To dzięki nim nie jesteśmy płazami.
Tak blisko rozwiązania zagadki,
które zawsze okazuje się zbiorem
kolejnych zagadek, tak jakby wszechświat
grał z nami w ciuciubabkę (kiedy patrzysz,
jestem tu, a kiedy nie patrzysz – wszędzie).
Fizycy! Tylko w was moja nadzieja,
że nie spoczniecie, że będziecie wiecznie
szukać wzoru, zasady ostatecznej.
I nigdy się nie mylicie (nawet jeśli
to metafora, to tylko poezja).
Źródło: miesięcznik Odra, nr 5/2024
Ponieważ jestem w górach, daję wiersz górski. Autor, Carl Hauptmann (1858-1921) to niemiecki prozaik i poeta, starszy brat noblisty Gerharta Hauptmanna.
Carl Hauptmann
Z cyklu: Wiersze o Karkonoszach
Zza gór jasnej otchłani
Zza gór jasnej otchłani poranek
wzlatuje na purpurowych skrzydłach.
Ogień mielerzy z zalesionych wzgórz
okrywa dymem świat ciemnych szczytów.
A tu w dolinie, tylko samotny szelest,
i wiatr brzmi w bezlistnych koronach,
wiatr poranka.
A ja, znów uwięziony w marzeniach,
budzę się rozmarzony z sennego pragnienia.
Otwieram szeroko oczy, nasłuchuję.
A dźwięki pienią się i rozpływają –
i dolinę wypełnia iskrzący blask,
i zwycięskie światło koi moją tęsknotę,
światło poranka.
Przełożyli Edward Białek i Natalia Południak
źródło: Miesięcznik Odra nr 7-8/2024
Ponieważ jestem w pięknym Kazimierzu Dolnym, wiersz o tym mieście. Dodajmy: wiersz w dużej mierze historyczny, bo Kazimierz teraz wygląda zupełnie inaczej...
Julian Przyboś
Notatka z Kazimierza
Tyle razy to miasteczko przemalowywali,
że już nie można poznać bez ramek.
Malarz czy kurz uliczny tak oczy tumani?
Ruinki, ruderki same...
Nie chcą tych ruder z oczu opętanych stracić.
Za nic!
Malują, malują dalej!
Pachnie im landszaft bez kanalizacji,
z okiem i nos przywykną.
Po miauczącym z głośnika rynku
z kocimi łbami
krowa kroczy, karmiąc plackami po kamieniu kamień...
Kamienie malownicze same...
O większy od Wielkiego Królu nasz i Panie,
Planie
Pięcioletni!
Przejdź miasteczkiem a Sobą wertepy uświetnij
i asfaltem przykryj błoto jezdni!
Nie pozwól mi uciekać, gdzie zadarłszy nosa
trzeć z oczu pyłu nie trza,
gdzie jest mi
wyżej i ciszej,
jakbym góry przeskoczył
i niebo podwyższył
i jak gdyby mnie jeszcze do Italii niosła
samolotna radość powietrza!
Oto idzie – wprost ze średniowiecza –
suchy dziadek o kijku: pobożnie pochwalił...
Nie odpowiem: na wieki... Przeszłość mnie nie zwiedzie:
„klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie...”
sztukowany baroczek, ruderki, usterki,
w nich jak z żartu dom Sarpu... a wokół –
nieuregulowana wylała szeroko.
Uff! Topię w Wiśle troskę o miasto Esterki,
jak król Kazimierz kanonika w worku.
Źródło: Julian Przyboś, Narzędzie ze światła, PIW, 1958
Ostatni weekend spędziłem w Lublinie, którym się zachwyciłem, to również miasto poezji, którą można znaleźć na budynkach:
Jest też punkt wymiany poezji:
z którego pochodzi dzisiejszy wiersz:
1 sierpnia – rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego
Anna Świrszczyńska
Krzyk spod ziemi
Kiedy się skończył nalot
ludzie przybiegli wołali
tu są pogrzebani żywcem
słychać jak krzyczą
na tę piwnicę
zawaliły się trzy piętra.
Ludzie kopali rękami
chcieli odkopać trzy piętra
szpadlami rękami
o pięciu palcach.
Kopali dzień i noc.
Rano był drugi nalot
zabił tych co kopali.
Już nikt nie słyszał
krzyku spod ziemi.
Źródło: Anna Świrszczyńska, Budowałam barykadę, Czytelnik 1974, lub: Jestem gotowa, PIW, 2022
Stanisław Barańczak
Spójrzmy prawdzie w oczy
Spójrzmy prawdzie w oczy: w nieobecne
oczy potrąconego przypadkowo
przechodnia z podniesionym kołnierzem; w stężałe
oczy wzniesione ku tablicy z odjazdami
dalekobieżnych pociągów; w krótkowzroczne
oczy wpatrzone z bliska w gazetowy petit;
w oczy pośpiesznie obmywane rankiem
z nieposłusznego snu, pośpiesznie ocierane
za dnia z łez nieposłusznych, pośpiesznie
zakrywane monetami, bo śmierć także jest
nieposłuszna, zbyt śpiesznie gna w ślepy zaułek
oczodołów; więc dajmy z siebie wszystko
na własność tym spojrzeniom, stańmy na wysokości
oczu, jak napis kredą na murze, odważmy się spojrzeć
prawdzie w te szare oczy, których z nas nie spuszcza,
które są wszędzie, wbite w chodnik pod stopami,
wlepione w afisz i utkwione w chmurach;
a choćby się pod nami nigdy nie ugięły
nogi, to jedno będzie nas umiało rzucić
na kolana.
Źródło: Stanisław Barańczak: Wiersze zebrane, a5, Kraków, 2006
Yi Sha (ur.1966) – poeta chiński
Yi Sha
Samotność syna
Półroczny synek
Po raz pierwszy zobaczył się w wysokim lustrze
I pomyślał, że to jest drugi chłopczyk
Człowieczek jego wzrostu
Stał naprzeciwko
I ten obraz sprawił mi radość, jakbym
Miał już dwóch synków bliźniaków –
Niebianka i brata Ziemianka.
Dwóch ludzików tańczyło
Z jednym „ojej, ojej”, a potem
Każdy wyciągnął rączkę
I pogłaskał drugiego. Przybili
Piąteczkę – jakby na znak „to umowa!”
Samotność mojego syna,
Samotność jedynaków tego świata
To po prostu samotność ludzkości
Przełożyła Małgorzata Religa
Źródło: Kamień w lustrze. Antologia literatury chińskiej XX i XXI wieku, PIW, 2020
Jacek Cygan (ur. 1950) – autor tekstów piosenek, poeta, prozaik.
Jacek Cygan
Mirza
Przez sen usłyszałem jedno krótkie szczeknięcie.
Tak szczekał Mirza, kiedy w nocy chciał wyjść.
— Mirza, już — odpowiedziałem jak zawsze
i przytuliłem twarz do poduszki.
Po co miałbym wstawać, skoro Mirza już od kilku lat nie żył.
I wtedy rozległo się drugie szczeknięcie.
Wstałem, założyłem szlafrok, stanąłem na szczycie schodów.
Mirza leżał na dole i machał ogonem.
— Mirza, co ty tu robisz, przecież ty nie żyjesz?
Przekrzywił głowę, jak zawsze, kiedy chciał coś zrozumieć.
— A co ty tu robisz, przecież ty żyjesz? — odpowiedział.
— Wstałem, bo mi się przyśniłeś — próbowałem się tłumaczyć.
— To ty mi się śnisz — odparł pies.
Źródło: Jacek Cygan, Owierzyświat, Czytelnik, 2024
Piotr Szewc (ur. 1961) – poeta, prozaik, eseista
Piotr Szewc
Światło w spichlerzu
Do bakelitowego gniazdka prowadził czarny
grubszy od palca kabel tylko nie dotykaj
ostrzegała babcia bo to prąd gdy przekręciłem
wyłącznik na powitanie pod sufitem żółtym
światłem rozbłysła zakurzona i upstrzona
przez muchy żarówka do dziur w podłodze
smyrgnęły myszy w sąsiekach zapachniała
pszenica jęczmień owies gospodarski porządek
i nieład dwa wiadra oparta o ścianę miotła
szufla i waga na której ważył mnie dziadek
połatane konopne worki gdy zaszła potrzeba
mieściły wszystko sieczkę dla koni ziemniaki
zboże Czołki całe a z nimi słońce nim wieczorem
pochylało się nad Granicznikiem by obmyć
ogorzałą twarz
2024
Źródło: Miesięcznik Twórczość, nr 6/2024
Janusz Stanisław Pasierb (1929-1993) – ksiądz katolicki, poeta, podróżnik, historyk sztuki.
Janusz Stanisław Pasierb
Ciało
na początku
na pewno nie jest więzieniem
jest wyraźnie zrobione na miarę
o podobnej harmonii duch
może zamarzyć tylko we śnie
robi wszystko czego można zażądać
bez wysiłku wyraża i bez trudu łączy
z ziemią wodą człowiekiem ogniem i powietrzem
ma na przemian lekkość piosenki i powagę hymnu
potem odczuwa inaczej że jest
a kiedy stygnie i zaczyna dzielić
głośniej niż zwykle
nawołuje słucha
tracąc pamięć nie może biedne zapomnieć
że bardzo dawno temu
ktoś własnoręcznie
brał zimną ociężałą glinę
i lepił ciepłymi dłońmi
12 V 1980
Źródło: Janusz Stanisław Pasierb, Wiersze zebrane I-IV, Bernardinum, 2021
Tadeusz Kubiak (1924-1979) – poeta, satyryk, autor utworów dla dzieci i słuchowisk radiowych.
Tadeusz Kubiak
Jak dmuchawiec
Trawa taka, że tylko na niej klęczeć,
każde źdźbło całować o świtaniu,
słuchać jak w niej rosną koniczyny i wiersze,
jak o zmierzchu wiersze świerszczami grają.
Trawa taka, że tylko twarz w nią wtulić –
zaglądać niżej korzeni koniczyn,
nie czując nawet, że przez płótno koszuli
oset cierniem żywe żebra liczy.
Trawa taka, że tylko leżeć w tej trawie,
patrzeć z bliska na dmuchawce wśród trawy.
I głęboko westchnąć, i sprawić,
by się rozwiać nad nią jak dmuchawiec.
Źródło: Tadeusz Kubiak: Poezje wybrane, LSW, Warszawa 1983
Czesław Miłosz
Piosenka o końcu świata
W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
Źródło: Czesław Miłosz, Ocalenie, 1945, przedruk w: Czesław Miłosz: Wiersze wszystkie, Znak 2021
Jan Polkowski (ur. 1953) – poeta, prozaik
Jan Polkowski
Rzeka
Jestem młodszy o ponad pół wieku
łowię patykiem ryby w młynówce.
Jednak zanadto się przechylam i po chwili chybocąc się
płynę i bulgocę jak wrzucona do wody pusta butelka.
Tę krótką podróż przerywa mama która krzycząc z przerażenia
wyciąga mnie na brzeg.
Budzę się później w domu i ostrożnie dotykam siebie.
Istnieję – znajduję kawałek wierzbowego łyka
przylepiony mocno do skóry.
Kim jestem czy kim się staję gdy go odlepiam?
Tym który tonie i który śpi? Tym który umiera i budzi się?
Tym który widzi i tym który rozpacza?
Leżę nowonarodzony w nakrochmalonej pościeli i dotykam
zamkniętej w suchym kawałku kory przeszłości i przyszłości.
Po raz pierwszy odkrywam urywany puls wewnętrznej
ciemności i czuję słodki smak
wszechświata.
Źródło: Jan Polkowski, Cantus, a5, 2009
Tomasz Łubieński, (1938-2024) – prozaik, dramaturg, eseista.
Bóg jest Boga nie ma
Więc Bóg jest Boga nie ma proszę następne pytanie
czy więcej wolno jeśli nie istnieje
jeden problem mniej złudzeń czy pretensji mniej
nigdy nikt Go nie widział ani też nie słyszał
przeszło dwa tysiąclecia chrześcijańskiej wiary
jedno jest pewne rzadko się uśmiecha
tylko po co wypuszcza na nas tyle zła
ale czasem przynajmniej miejmy tę nadzieję
pokazuje niebieski gest Kozakiewicza
faryzeuszom świętoszkom tartuffom
takim co się próbują zbytnio poufalić
modlić się politycznie do cesarskie władzy
złotego cielca czy innych bałwanów
stworzył jednak dla ludzi Jana Sebastiana
Leonardo Wiliama i Jana-Baptystę
Amadeusza Michała Anioła
oraz Fiodora Adama i Lwa
Dantego Alighieri co wrócił z zaświatów
plus jeszcze setki równych wyżej wymienionym
wśród nich naszego półkrwi Fryderyka
dla mnie to są dowody że Pan Bóg istnieje
mecenas sztuki sam Wielki Artysta
uwierzmy że wymyśli coś na tamtym świecie
w najgorszym razie wieczny odpoczynek
Źródło: Tomasz Łubieński: Ulica Mazowiecka, PIW, 2024