Jarosław Mikołajewski
starość
na początku była galeria
handlowa
w wielkim lustrze zobaczyłem
wyblakły liść
szedł mi naprzeciw miał
w oczach półoddech
gasnącego słońca
potem w sklepie ze sprzętem
sprzedawca odpysknął
bardzo niecierpliwie
a przecież sprzęt był
dla mojej starej mamy która
przeżyła powstanie
i straciła w nim ojca
która nie jest jeszcze bursztynem
ani mchem tysiącletnim tylko
żywą i często bezsenną istotą
później ekspedientka
spoza białej lady odburknęła
na pytanie gdzie są drzwi
do pałacu
i patrzyła na mnie jak na
przezroczystość
wreszcie chłopak w metrze ustąpił
mi miejsca
pamiętam dzień kiedy ktoś
powiedział
jesteś stary
myślałem że były to
słowa na wyrost a to była
odroczona prawda
tak
jestem odbiciem
które błąka się nocą
pod nieobecność spłowiałego liścia
a jeszcze niedawno
szeptałem coraz to inne imiona
które odpowiadały mi
moim imieniem
był to chór barwny
i obiecujący
Źródło: Jarosław Mikołajewski, Głupie łzy, Wydawnictwo Literackie, 2019