Leśmian jest moim ukochanym poetą, rytm jego wierszy, obrazy, fantastyka, słowotwórstwo wprawiają mnie w oszołomienie. Wiersz na czasie...
Bolesław Leśmian
Niewidzialni
Niewidzialnych istot tłumy sąsiadują z nami wszędzie.
I kto kogo ujrzy pierwej? I kto komu duchem będzie?
Błąkają się między nami i po nocy i o świcie –
I nie wiedzą, że to właśnie jest wzajemność i współżycie.
Oni o nas, a my o nich nic nie wiemy – tylko tyle,
Że bywają nagłe zmierzchy i przychodzą pewne chwile...
A łódź moja trwa u brzegu – ponad rzeki głęboczyzną –
I ta woda, co śni siebie – jest jej grobem i ojczyzną.
I ktoś bardzo wieloraki łodzią chwieje i kołysze –
A stwierdziłem wokół zieleń i stwierdziłem wokół ciszę...
A to oni łódź trącają, upojeni snem i trwogą –
I odpłynąć chcą koniecznie, lecz nie mogą, bo nie mogą...
Sił im starczy do majaczeń w mgle, co w śmierć się sączy błędna,
Ale brak im dzielnej mocy, co do wioseł jest niezbędna...
A ja pragnę, by łódź drgnęła, gdy się tłumnie zbliżą do niej,
I by dłoń ich nieostrożna pozostała w mojej dłoni...
Źródło: Bolesław Leśmian, Z tamtej strony ciszy, Biuro Literackie, 2016
Tomasz Gluziński (ur. 1924 we Lwowie, zm. 1986 w Zakopanem) – poeta, żołnierz AK, trener narciarski. Ja też ostatnio mam problemy ze snem...
Tomasz Gluziński
JUTRO
ostatnio sypiam krótko
coraz krócej a właściwie
opuszczam powieki i na trzy
cztery godziny tracę
przytomność po prostu
umieram
by znowu otworzyć
oczy na białe wzgórza po
których wędrują cienie chmur
i grupa zawsze tych samych
postaci
pobyt w tym sztafażu
przedłuża się z dnia na dzień
i za każdym razem udaje się nam
dobrnąć dalej niż poprzednio
ostatnio śpię krótko
coraz krócej i jutro
najdalej pojutrze
nie zdołam zamknąć
oczu
nie zdążę umrzeć
ani na sekundę
Źródło: Tomasz Gluziński, Przebieg wydarzeń, Wyd.Literackie, 1976
Nic nie słychać ostatnio o Bronisławie Maju, w ogóle nie wznawia się jego wierszy, a przecież to znakomity poeta, ten październikowy wiersz wziąłem z książki Miłosza. Magia chwili...
Bronisław Maj
***
Liść, jeden z ostatnich, oderwał się od gałęzi klonu:
wiruje w przezroczystym powietrzu października, spada
na stertę innych, nieruchomieje, gaśnie. Nikt
nie podziwiał jego porywającej walki z wiatrem,
nie śledził jego lotu, nikt nie odróżni go teraz
leżącego wśród liści, nikt nie zobaczył
tego, co ja, nikt. Jestem
sam.
Źródło: Czesław Miłosz: Wypisy z ksiąg użytecznych, Znak 1994
Tomik tegorocznego laureata nagrody Nike nabyłem zaraz po ogłoszeniu nagrody, ale nie ukrywam, że ta poezja to nie moja bajka. Tak jak Czesław Miłosz w poezji preferuję prostotę, razi mnie skomplikowanie, niejasność, niespodziewane skojarzenia (vide 'Wypisy z ksiąg użytecznych'). Wybrałem jeden wiersz w miarę jasny, tylko ten tytuł...
Jerzy Jarniewicz
Głaszczki o kształcie toporków
Stał oparty o mur przy wejściu do Biedronki i choć liczył
drobne, byłby aniołem, gdyby nie jedno: z nosa ciekła mu
śluzowata strużka, ledwo widoczna, ale ją widziałem.
Podszedłbym, nos mu przetarł, w kieszeni miałem
chusteczkę. Był jednak jasny dzień, ruchliwe popołudnie,
przechodzień za przechodniem.
Źródło: Jerzy Jarniewicz, Mondo Cane, Biuro Literackie 2021
Adam Ziemianin (ur. 1948) – dziennikarz, poeta i autor tekstów piosenek.
Ten wiersz bardzo mi pasuje do pewnych relacji...
Adam Ziemianin
ROZMOWA NA NIBY
niby widzę go niby poznaję
niby się nie zmienił
lecz czas zrobił swoje
niby się witamy niby się cieszy
nawet z twarzy mu patrzy
zatroskany człowiek
niby dobrze mu
samochód żona dzieci
najmłodsze w przedszkolu
mnie też niby rozumie
i mówi to głośno
więc żegnamy się serdecznie
jak gdyby nigdy nic
Źródło: Adam Ziemianin, Nasz słony rachunek, Czytelnik 1980
David Herbert Lawrence (1985-1930) oprócz skandalizujących powieści pisał też ciekawe wiersze. Ten pochodzi z tomu przekładów Czesława Miłosza. A wy jak jecie jabłko?
David Herbert Lawrence
Mistyk
Wszelkie doznanie zmysłowe jest dla nich mistyczne, kiedy mowa o samym doznaniu.
Więc jabłko będzie mistyczne, kiedy smakuję w nim lato i śniegi, i dzikie falowanie ziemi, i upór słońca.
Na pewno te wszystkie rzeczy znajduję w dobrym jabłku, choć niektóre jabłka, wodniste i kwaśne mają smak wody, a inne, gorzkawo-słodkie, maja za wiele słońca jak woda laguny zanadto rozgrzana.
Kiedy mówię, że smakuję to wszystko w jabłku, nazywają mnie mistykiem, to znaczy kłamcą.
Jedyny sposób jedzenia jabłka
to pożreć je jak wieprz
i nie czuć nic,
to jest realne.
Ale ja, kiedy jem jabłko, chcę mieć obudzone wszystkie zmysły. Pożerać je jak wieprz to karmić nieżywych.
Przekład: Czesław Miłosz
Źródło: Czesław Miłosz: Mowa wiązana, Pojezierze 1986
Wiersz na przywitanie jesieni. Warto go przeczytać na głos aby poczuć rytm i piękno trzynastozgłoskowca...
Jan Lechoń
Czerwone wino
Bardzo wcześnie jest jesień. Coraz wcześniej słońce
Za jezioro z ołowiu w drżące spada trzciny.
Dzień jest po to, by sennie płynęły godziny,
A wieczór, by oglądać gwiazdy spadające.
Renoir chyba w sadzie pomalował śliwy,
Tak ich skórka zielona, a brzegiem liliowa,
I wszystko tu coś znaczy, tylko brak nam słowa.
Ach! jak tu odpowiedzieć, czy jestem szczęśliwy?
Jak nurek schodzi w mroki tajemniczych głębin,
Gdzie się przepych koralu bogato rozpina,
Tak ja wypijam wzrokiem czerwoność jarzębin
Lub próbuję wargami czerwonego wina.
Źródło: Jan Lechoń, Lutnia po Bekwarku, Londyn 1942
Tomasz Chudak – ur. 1978, specjalista ds. adopcji technologii IT, nauczyciel akademicki. Od lat pisze 'do szuflady'. Ten wiersz to część jego debiutu czasopiśmienniczego.
Tomasz Chudak
Wewnętrzne dziecko
Siedź cichutko
postaraj się nie oddychać przez chwilę
to długo nie potrwa
zaraz sobie pójdą
Połóż się, wiem, że jest ciemno
boisz się, rozumiem
znowu idą, cicho, cichutko kochanie
ani mru-mru
Nudno tu, no nie mogłem zabrać zabawek,
nie było czasu na spakowane rzeczy,
ja też nic nie mam, tylko ciebie
moje serduszko
Wskakuj, pokołyszemy się razem
tak jak lubisz, przytulę cię mocno
i nie pozwolę, żeby coś złego
nam się stało
Jesteś bezpieczne
Źródło: Kwartalnik 'Akcent', nr 3/2022
Trwając w zachwycie nad poezją Świrszczyńskiej wybieram wiersz z książki, który mnie najbardziej poruszył.
Anna Świrszczyńska
Jutro będą mnie krajać
Przyszła i stanęła przy mnie.
Powiedziałam: Jestem gotowa.
Leżę w klinice chirurgicznej w Krakowie,
jutro
będą mnie krajać.
Jest we mnie wiele siły. Mogę żyć,
mogę biegać, tańczyć i śpiewać.
To wszystko jest we mnie, ale jeśli trzeba,
odejdę.
Dzisiaj
robię rachunek z życia.
Byłam grzesznicą,
biłam głową o ziemię,
prosiłam o przebaczenie
ziemię i niebo.
Byłam piękna i szpetna,
mądra i głupia,
bardzo szczęśliwa i bardzo nieszczęśliwa,
często miałam skrzydła
i pływałam w powietrzu.
Zdeptałam tysiąc ścieżek w słońcu i w śniegu,
tańczyłam z przyjacielem pod gwiazdami.
Widziałam miłość
w wielu oczach człowieczych.
Zajadałam z zachwytem
swoją kromkę szczęścia.
Teraz leżę w klinice chirurgicznej w Krakowie,
ona stoi przy mnie.
Jutro
będą mnie krajać.
Za oknem majowe drzewa piękne jak życie,
a we mnie jest pokora, lęk i spokój.
Źródło: Anna Świrszczyńska: Jestem gotowa, PIW, 2018
Na początek roku szkolnego wiersz wrocławskiego autora sławiący panie i panów od polskiego (pozdrawiam @LetMeRead!). We wstępie do książki prof. Miodek pisze, że odczytał ten utwór kilkudziesięciu pokoleniom studentów polonistyki by ich podnieść na duchu.
Andrzej Waligórski
List w sprawie polonistów
Polonista to nie zawód, lecz hobby,
Polonistą być – nie życzę nikomu.
Polonista po godzinach nie dorobi,
Choćby zabrał robotę do domu.
Polonista nie wędruje po mieszkaniach,
Nie odzywa się wchodząc ze dworu:
– Bardzo ładnie rozbieram zdania,
Czy jest jakieś stare zdanie do rozbioru?
Choćby szukał racji i pretekstów
I tak zawsze pozostanie na uboczu
Mniej się ceni analizę tekstu
Od banalnej analizy moczu...
Cera blada, na portkach łaty,
Rozmaite braki w kondycji,
Oświeceniem nie oświecisz sobie chaty,
Pozytywizm nie poprawi twej pozycji.
Poloniście sterczą chude żebra
Jak sztachety mizernego płotu,
Gdy się jeden raz u Zuzi rozebrał,
To się składał z orzeczenia i z podmiotu.
A jak inny zleciał kiedyś z ławki,
Bo był gapa wyjątkowa i niezguła,
To zostały zeń cztery przydawki,
Dwa zaimki i partykuła...
Polonista, niepoprawny romantyk,
Nie największym się cieszy mirem,
Ale ja mu – laury i akanty,
Ale ja mu – kadzidło i mirrę!
Ale ja go całuję w ramię,
Ale ja go podziwiam i cenię,
A ty przed nim na kolana, chamie,
Cały w złocie i w volkswagenie!
Bo jeżeli jesteś i ja jestem,
To dlatego, że stojący na warcie
Polonista znużonym gestem
Kartki książek wertował uparcie
Za kajzera i za Hitlera,
I za cara, i za innych carów paru,
I dlatego właśnie nie umiera
Coś ważnego, co nazywa się Naród.
Więc zamieszczam na końcu listu
Ja, satyryk, błazen i ladaco,
Zdanie proste: – Kocham polonistów!
Rozwinięcie zdania:
– ...bo jest za co!
Źródło: Andrzej Waligórski: Wieczór autorski, Publicat 2016
Ponieważ jestem w górach, więc daję wiersz o górach, kiedyś pięknie śpiewany...
Jerzy Harasymowicz
W górach
W górach jest wszystko co kocham
Wszystkie wiersze są w bukach
Zawsze kiedy tam wracam
Biorą mnie klony za wnuka
Zawsze kiedy tam wracam
Siedzę na ławce z księżycem
I szumią brzóz kropidła
Dalekie miasta są niczem
Ja się tam urodziłem w piśmie
Ja wszystko górom zapisałem czarnym
Ja jeden znam tylko Synaj
na lasce jałowca wsparty
I czerwień kalin jak cyrylica pisze
I na trombitach jesieni głosi bór
Że jedna jest tylko mądrość
Dzieło zdjęte z gór
W ostatnich miesiącach w naszych periodykach literackich można znaleźć sporo ciekawych wierszy poetów ukraińskich, ten jest jednym z nich
Hałyna Petrosaniak
Wiara
Chuda
jak chart
śmieszna
w swojej niesamowitości
i zarazem straszna
Jedni ją poważają
To nieślubna córka
prawdy
mówią
Drudzy jej nienawidzą
To kochanka kłamstwa
mówią
Nie sposób
jej posiąść
Poślubić – tym bardziej
Sypia z obydwojgiem
raz z faktem
raz z fikcją
Porzuca cię
znienacka
(najczęściej kiedy nic
tego nie zapowiada)
Chcesz
biegnij w ślad za nią
Nie chcesz
radź sobie
bez niej.
z ukraińskiego przełożyła Paulina Ciucka.
Źródło: Miesięcznik `Twórczość' nr 6/2022
Dzisiaj coś lekkiego. Ten wiersz to już klasyka, co najmniej dwie zwrotki weszły do mowy potocznej, a które koteczku?
Tadeusz Boy-Żeleński
Stefania
Powieść psychologiczna z kajetu pensjonarki
Kto poznał panią Stefanią,
Ten wolał od innych pań ją.
Coś w niej już takiego było,
Że popatrzyć na nią miło.
Oczy miała jak bławatki
I na sobie ładne szmatki.
Chociaż to rzecz dosyć trudna,
Zawsze była bardzo schludna.
Aż mówił każdy przechodzień:
«Ta się musi kąpać co dzień».
Choć męża miała filistra,
W innych rzeczach była bystra.
Jeździła aż do Abacji
Po temat do konwersacji.
Prócz tego natura szczodra
Dała jej b. ładne biodra.
Raz ją poznał jeden malarz,
Który często pijał alasz.
Jak ją zobaczył na fiksie,
Zaraz w niej zakochał w mig się.
Miała w uszach wielki topaz
I była wycięta po pas.
Przedtem widział różne panie,
Ale zawsze bardzo tanie,
I do swego interesu
Miały dosyć podłe dessous.
Strasznie się zapalił do niej,
Wszędzie za Stefanią goni.
Miał kolorową koszulę
I przemawiał bardzo czule,
Żeby dała mu natchnienie,
Ale ona mówi, że nie.
Że umi kochać bez granic,
Ale to tyż było na nic.
Potem jej mówił na raucie:
«Dałbym życie, żebym miał cię».
Jak zobaczył, że nie sposób,
Poszedł znów do tamtych osób.
Ale już zaraz za bramą
Mówił, że to nie to samo.
Takiej dostał dziwnej manii,
Że chciał tylko od Stefanii.
Bo to zawsze jest najgłupsze,
Kiedy się kto przy czym uprze.
Mówili mu przyjaciele:
«Czemu jesteś takie cielę,
Z kobietami trzeba twardo,
A nie cackać się z pulardą.»
Więc jej zaczął szarpać suknie,
A ta jak na niego fuknie.
Wtedy całkiem stracił humor
I upijał się na umor.
Potem do Stefanii lubej
List napisał dosyć gruby,
Że to będzie znakomicie,
Jak sobie odbierze życie.
A ona myślała chytrze:
«To by było nie najbrzydsze.»
Lecz jak przyszło co do czego,
Jakoś nic nie było z tego.
Potem znowu za lat kilka
Przyszła na nią taka chwilka.
I myślała, czy to warto
Było być taką upartą.
Lecz tymczasem mu wychłódło,
Bo już była stare pudło.
Tak to ludzie trwonią lata,
Że nie są jak brat dla brata.
Z tym największy jest ambaras,
Żeby dwoje chciało naraz.
Źródło: Tadeusz Boy-Żeleński, Słówka: zbiór wierszy i piosenek, Lwów 1913; Wolne Lektury 2011
Ponieważ w ostatnim wierszu z bloga @LetMeRead wspomniano utwór w którym poeta cierpi za miliony, uznałem że warto przypomnieć ten jakże typowy wiersz Bursy:
Andrzej Bursa
Poeta
Poeta cierpi za miliony
od 10 do 13.20
O 11.10 uwiera go pęcherz
wychodzi
rozpina rozporek
Wraca chrząka
i apiat'
cierpi za miliony
Źródło: Edward Kolbus (red.): Kaskaderzy literatury, Wydawnictwo Łódzkie 1986
Kolejny głos w dyskusji o tym, czym jest poezja...
Julian Kornhauser
Traktat poetycki
Wiele dałbym za to, żeby
ten wiersz był pudełkiem
zapałek, odkrytą lampką
na biurku, kwitkiem z pralni.
To marzenie czyni mnie
poetą.
Źródło: Julian Kornhauser: Stan wyjątkowy, PIW, 1978