Ten wiersz noblistki opowiadał o XX wieku, ale i w XXI jest całkiem aktualny...
Wisława Szymborska
Nienawiść
Spójrzcie, jaka wciąż sprawna,
Jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej – skoczyć, dopaść
Nie jest jak inne uczucia.
Starsza i młodsza od nich równocześnie.
Sama rodzi przyczyny,
które ją budzą do życia.
Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym.
Bezsenność nie odbiera jej sił, ale dodaje.
Religia nie religia –
byle przyklęknąć na starcie.
Ojczyzna nie ojczyzna –
byle się zerwać do biegu.
Niezła i sprawiedliwość na początek.
Potem już pędzi sama.
Nienawiść. Nienawiść.
Twarz jej wykrzywia grymas
ekstazy miłosnej.
Ach, te inne uczucia –
cherlawe i ślamazarne.
Od kiedy to braterstwo
może liczyć na tłumy?
Współczucie czy kiedykolwiek
pierwsze dobiło do mety?
Zwątpienie ilu chętnych porywa za sobą?
Porywa tylko ona, która swoje wie.
Zdolna, pojętna, bardzo pracowita.
Czy trzeba mówić ile ułożyła pieśni.
Ile stronic historii ponumerowała.
Ile dywanów z ludzi porozpościerała
na ilu placach, stadionach.
Nie okłamujmy się:
potrafi tworzyć piękno.
Wspaniałe są jej łuny czarną nocą.
Świetne kłęby wybuchów o różanym świcie.
Trudno odmówić patosu ruinom
i rubasznego humoru
krzepko sterczącej nad nimi kolumnie.
Jest mistrzynią kontrastu
między łoskotem a ciszą,
między czerwoną krwią a białym śniegiem.
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi
motyw schludnego oprawcy
nad splugawioną ofiarą.
Do nowych zadań w każdej chwili gotowa.
Jeżeli musi poczekać, poczeka.
Mówią, że ślepa. Ślepa?
Ma bystre oczy snajpera
i śmiało patrzy w przyszłość
- ona jedna.
Źródło: Wisława Szymborska, Koniec i początek, Znak, 1993
Trudno mi określić stosunek do tego wiersza, jest w nim jakaś głęboka prawda, ale są i momenty irytujące...
Grzegorz Jędrek
Polska 22
Polsko, Twoje reklamy naśladują te amerykańskie,
więc moje wiersze naśladują amerykańskich poetów.
Co robisz swoim wiejskim chłopcom, Polsko?
Zostawiasz ich pod kościołem, żeby bali się wejść w swoich brudnych butach.
Każesz sypać dziewczynkom kwiaty, niedługo zabraknie ci kwiatów na procesje, Polsko!
Niedługo na całym świecie nie będzie jednego kwiatu, który będziemy mogli zerwać dla Ciebie!
Nie czas żałować róż, kiedy Twoje lasy są pełne uchodźców.
Nasze podręczniki mówiły, że Twoje lasy są pełne dzielnych bartników,
ale to już się skończyło. Teraz Twoje lasy należą do myśliwych, ich mieszkania w blokach
pełne są poroży martwych zwierząt. Czy wiedziałaś o tym Polsko?
Twoje sny są amerykańsko-angielskie, Polsko. Twoje meble są chińskie i szwedzkie,
Twoje poetki krzyczą na manifestacjach o swoim smutku, Polsko!
To te same dziewczyny, którym nie żałowałaś kwiatów.
Teraz one nie żałują Ci swoich przekleństw z miłości,
teraz my nie żałujemy Ci swoich pieniędzy na psychologów.
Nikt z nas nie buntuje się przeciw Tobie, Polsko.
My już wiemy, że to nie my jesteśmy Polską, że nie my weszliśmy do tych kościołów,
że to nie nasze są Twoje uniwersytety, nie do nas należą Twoje instytucje,
Twoje granty i dofinansowania, Twoi dilerzy, Twoje nocne kluby i plebanie, Polsko.
Twoje pomniki papieży, Twoje jezusowe figury w szczerym polu i samoloty zderzone z ziemią:
wszystko to Twoje, Polsko. Za to umarliśmy, za to nasi dziadkowie zostali nagrodzeni
w turniejach kosiarzy, nasi ojcowie za to wołali o młodzieży z partią i o młodzieży przeciw partii.
Polsko, moje serce jest pełne Twoich rozkoszy, gdy chodzę Twoimi wschodnioeuropejskimi ulicami.
Moje serce razem z Tobą płacze, gdy wyzywają Twoje nowe dzieci od brudasów, ciapatych i banderowców.
Polsko, moja głowa jest pełna!
Moją głowę wypełniają święte nauki.
Moje urządzenia ślą mi Twoje amerykańsko-polskie powiadomienia.
Jestem pewien, że żaden z Twoich żołnierzy nie ma koszmarów w nocy, Polsko.
Jestem przekonany, że Twoje Marsze Równości i Twoje procesje i Twoje manifestacje
śpiewają Ci z miłości, dla Ciebie palą te chińskie opony, wysypują zboże, dla ciebie wznoszą pięści z różańcem w ręku.
Jesteś najsłodszym z niezelżywych więzień, Polsko, Twoje są SKR-y, Twoje są dworki, Twoje osiedla z wielkiej płyty,
Twoje hale produkcyjne i centra logistyczne, Twoje sklepy wielkopowierzchniowe,
Twoje są zatłoczone autobusy w różowe i w słotne poranki, nocne zmiany i wódka pita podczas wyładunku pomidorów.
Twoje są sloty w biurowcach, widziałem w nich Twoje święte obrazki, Polsko.
Moje serce będzie zawsze Twoje, dlaczego tak trudno Cię kochać?
Wszystko mi oddałaś i ja Tobie oddałem już wszystko.
Twoje uświęcone krwią, kapitalistyczne marzenie wypełnia wszystkie moje sny, Polsko.
A teraz siądźmy na balkonie,
Spójrzmy na Twoje samoloty, odlatujące z Twoich, lokalnych lotnisk,
na Twoje gwiazdy zaranne, na satelity, które świecą dla Ciebie,
na uśpione strzałkami Twojej straży zwierzęta, na buldożery, które ryją w Tobie
pierścienie obwodnic, na Twoje przepięknie ustrojone broszki stadionów,
których stalowe igły wbijają się prosto w Twoje ciało, Polsko.
Oto Twoje dzieło. Oto dzieło Twoich dzieci.
Oto Twoje zmarszczki nowego budownictwa,
porastające pory wąwozów. Oto moje dziedzictwo, Polsko.
Oto wszystko, dla czego żyjemy, w czym żyjemy, oto krew naszych przodków,
oto ciało z ciała. Dlaczego odwracasz swoją piękną twarz, Polsko,
od swoich jasnych jak kłosy zbóż i ciemnych jak czarnoziem dzieci, Polsko?
Źródło: Kwartalnik 'Akcent', nr 2/2022
A może coś o miłości...
Halina Poświatowska
* * *
jestem dla ciebie czuła
jak dla pszczół
cierpki zapach kwiatu
jestem dla ciebie dobra
jak dla zmęczonych skrzydeł ptaka
rozchwiana gałąź
złoto
opadam na twe powieki
uśmiechem
odpędzam myśli — kąśliwe osy
to noc
dała mi ciebie
ogromna noc
w której gubiłam rozrzucone po płótnie włosy
jesteś
jak księżyc wyraźny
świecisz
na moim chłodnym niebie
modlę się do ciebie
jaka to religia
w której czci się usta
wygiętego boga przedświtów
ach religia
wspaniali bluźniercy
jesteśmy sobie
zamkniętym czworokątnym światem
Źródło: Halina Poświatowska: Wszystkie wiersze, Wyd. Literackie 2000
Wiersz z okazji końca roku szkolnego dedykowany @LetMeRead i jej uczniom
Tomasz Różycki
Żadnych wierszyków
A najgorsza ze wszystkich jest poezja,
nikt jej nie lubi, a czytanie wierszy
to prawdziwy koszmar i nie wiesz nigdy,
co właściwie poeta miał na myśli.
Zamiast napisać to, co miał na myśli,
tak długo wymyśla, żeby napisać
w końcu absolutnie wszystko, z wyjątkiem
tego, co na myśli ma rzeczywiście
i z chytrą miną gryzmoli te swoje
Listy do Kamyka, Hamleta, Kota
w pustym mieszkaniu, do Ludożerców
albo do Biednej Mowy, ale nie chce
nic po ludzku do Ludzi, jak ty czy ja,
którzy kontakt z wierszem miewają w złych snach.
Źródło: Miesięcznik 'Odra', 2/2022
Jedni robią niemowlętom zdjęcia, inni piszą o nich wiersze...
Julia Hartwig
Co wyczytać można z twarzy dziecka
Najpierw panowało na niej takie zamieszanie
Jak w bezładnie zbieranym bukiecie
(Buzia małej – bukiecik kwiatów).
Najpierw panował na niej chaos i nieporządek
Połączonych rysów obojga rodziców:
Śmiała się natura lepiąc buzię
z dwu dorosłych twarzy.
Potem buzia porządkowała się,
Jak rozjaśnia się niebo po burzy,
I z mgiełek grymasu poczęła wyłaniać się
Nowa bielutka twarz małej
(Twarz małej – biały bratek).
I poczęły biegać po niej uśmiechy
Nieuchwytne jak błyski słońca w lusterku.
I choć wszyscy dokoła brali je sobie na własność,
Uśmiechy te dla nikogo jeszcze nie były przeznaczone.
Źródło: Julia Hartwig, Pożegnania, Czytelnik 1956
Mam wrażenie, że słowo 'cnota' może być w tym wierszu zastąpione słowem: prawda, przyzwoitość, honor, sumienie, itd. Coraz więcej takich określeń, które wydają się stare, niemodne, niepotrzebne... Ciągle mam nadzieję, że nie znikną bezpowrotnie...
Zbigniew Herbert
Pan Cogito o cnocie
1
Nic dziwnego
że nie jest oblubienicą
prawdziwych mężczyzn
generałów
atletów władzy
despotów
przez wieki idzie za nimi
ta płaczliwa stara panna
w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia
napomina
wyciąga z lamusa
portret Sokratesa
krzyżyk ulepiony z chleba
stare słowa
– a wokół huczy wspaniałe życie
rumiane jak rzeźnia o poranku
prawie ją można pochować
w srebrnej szkatułce
niewinnych pamiątek
jest coraz mniejsza
jak włos w gardle
jak brzęczenie w uchu
2
mój Boże
żeby ona była trochę młodsza
trochę ładniejsza
szła z duchem czasu
kołysała się w biodrach
w takt modnej muzyki
może wówczas pokochaliby ją
prawdziwi mężczyźni
generałowie atleci władzy despoci
żeby zadbała o siebie
wyglądała po ludzku
jak Liz Taylor
albo Bogini Zwycięstwa
ale od niej wionie
zapach naftaliny
sznuruje usta
powtarza wielkie – Nie
nieznośna w swoim uporze
śmieszna jak strach na wróble
jak sen anarchisty
jak żywoty świętych
Źródło: Zbigniew Herbert: Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze, Paryż 1983
Te trzy tak różne wiersze tworzą spójną całość, najbliższy jest mi środkowy, a dla was?
Zbigniew Dmitroca
Wydawało się że historia
należy już do historii
bo wojna się nikomu nie opłaca
I na naszych oczach
ziści się marzenie poety
i wszyscy będą braćmi
Ale dobroć ze swojej natury
nie jest ofensywna
nawet jeśli niechętnie
nadstawia drugi policzek
Dlatego
choć ludzi dobrej woli jest więcej
mapy polityczne
rzadko wyznaczają pacyfiści
I wszystko wskazuje na to
że przedwcześnie ogłoszony
koniec historii
nastąpi dopiero
razem z końcem świata
24–25 lutego 2022
* * *
Chciałem przed nią uciec
wyłączając radio i telewizor
pójść w pola i do lasu
żeby nic nie widzieć i nie słyszeć
nie wiedzieć
ale o czymkolwiek pomyślałem
wszędzie szła ze mną
nie dawała się zagłuszyć
muzyką ani rozmową
wyzierała ze zdań
czytanych dla zabicia bezsilności
sadźmy przyjacielu róże
powtarzałem bez wiary i nadziei
sadźmy przyjacielu róże
gdy oni pod gradem pocisków
grali w chowanego ze śmiercią
2 marca 2022
Otwórz oczy i patrz,
Patrz do utraty tchu,
Co z ukraińskich miast
Robi zbir dzień po dniu.
Otwórz uszy i słysz
Wycie syren, huk bomb,
Rakiet złowieszczy wizg,
Głos jerychońskich trąb.
Otwórz oczy i widź
Dzieci i matek łzy,
Co tak samo chcą żyć
Jak ty, jak ty, jak ty.
Otwórz serce i czuj
Dzieci i matek strach,
O ich życie się bój
W tych i późniejszych dniach.
Otwórz serce na wskroś,
Choć ból zwija je w pięść,
Otwórz serce i bądź
Gotów pomoc im nieść.
Otwórz serce i drzwi,
Gdy gość w dom, to Bóg w dom.
Niech twoim gościom się śni
Droga ku dobrym dniom.
7 marca 2022
Źródło: Kwartalnik 'Wyspa', nr 1/2022
Wrocławska poetka pisze o nas tu i teraz:
Urszula Kozioł
Z przeinaczeń
Piszę grochem o ścianę nie czytają
piszę głosem wołającego na puszczy nie słuchają
piszę palcem na wodzie nawet nie spojrzą
nie otwierają ust nie mrugną okiem
zakutani w te swoje kable jak kneble
w sznurki troki wtyczki do uszu do
podnoszenia brwi do breloczka tabletu smartfona
patrząc nie widzą słuchając nie słyszą
oprzyrządowani od stóp do głów że mucha nie siada
przywarci do swych migających palców
do szklistych bezosobowych ekranów
guzików
klawiszy
wykonują dyktowane im polecenia
włącz
wyłącz
przełącz
ATTENTION
ten guzik przywraca do życia
z tamtym drugim umierasz
zalani radio-falą od
człowieczają się moszczą plac namiastce człowieka
sztucznej inteligencji
a niektórzy już mają wykute na blachę
jak być jak stać się wycywilizowanym do połysku
robotem
17 II 2017
Źródło: Urszula Kozioł: Znikopis, Wydawnictwo Literackie, 2019
Wasyl Stus (1938-1985), jeden z najwybitniejszych ukraińskich poetów XX wieku, dysydent, wieloletni więzień polityczny. Zostawił po sobie obszerny dorobek literacki oraz wiele tomów akt śledczych i sądowych sporządzonych przez sowiecki aparat bezpieczeństwa. Jego wiersze aż do przełomu lat 80. i 90. funkcjonowały w ZSRR wyłącznie poza cenzurą. Zmarł w obozie pracy na Uralu po kilkudniowej głodówce.
– Dosyć już krwi – przemówił kat,
a nóż, wbity pod żebra, wciąż tkwił w moich plecach.
Pomyślałem, krzywiąc się z bólu:
co, jeśli w swej dobroci jeszcze
postanowi mnie leczyć?
przełożył Marcin Gaczkowski
Źródło: Miesięcznik 'Pismo', 4/2022
Iwaszkiewicz im był starszy, tym pisał lepsze wiersze, ten jest moim ulubionym z arcydzielnego tomiku wydanego gdy miał 83 lata.
Ptaki w wierzbach się zgęściły
otrząsają liście z ros
siadły w rzędzie nastroszone
sójka kukułka i kos
Pod wierzbami wodą pachnie
gniją liście gnije kwiat
ale leżeć mi niestrasznie
bo ja jestem liściom brat
Bo ja jestem ptakom bratek
Wierzbom synek iwom swat
siedzą w rzędzie na gałęzi
matka babka siostra brat
Źródło: Jarosław Iwaszkiewicz: Mapa pogody, Czytelnik 1977
O wojnie pisze poetka chorwacka:
Tihana Gambiraža
Wojenna piosenka
Nigdy nie pisałam o wojnie
góra wers, drzemiący w tkance jak komórka rakowa
bałam się, że jeśli zacznę, rozrośnie się, rozszerzy, zostanie tematem
a dla mnie wojna nigdy nie była tematem
chciałam się urodzić gdzieś daleko
gdzie co trzeci człowiek nie splamił rąk, nie stracił syna, córki, domu
szósty rok życia spędzić
w krzykliwym dmuchanym basenie
przed domem rodzinnym, majtając nogami,
największym lękiem napawałby mnie labrador sąsiada
a nie dziecinne obliczenia, czy drzwi schronu wytrzymają
i nie przebije się przez nie granat
może zakochałabym się w jakimś Hansie albo Michelu
a nie w Tomie, który grał ze mną w karty i był wyższy o głowę
i starszy co najmniej o jedną klasę
jedno jest wspólne dla mojego i jej świata
i Hans, i Michel, i Toma uważają nas za głupie smarkule
i oszukują w karty
a my bardzo wcześnie uczymy się że
najważniejsze jest łechtanie męskiego ego
nawet jeśli więksi i starsi
chłopcy są z natury głupsi
ale to wiersz o wojnie, a nie o moich pierwszych miłościach
kiedy piszesz o miłości, zawsze kończysz jako głupia gówniara
nawet jeśli masz trzydziestkę oraz poważną robotę w bluzce i garsonce
nikt nie traktuje cię poważnie
zwłaszcza chłopcy z celownikiem, którzy wczoraj zaczęli się golić
babcia przybija deski do okna, jest sprytniejsza od dziadka
potem jemy obiad, czekając na syrenę
gdybym urodziła się w Dakocie
może trenowałabym do maratonu
ale nigdy nie nauczyłabym się biegać tak szybko
jak wtedy, gdy bomba spadła tuż obok naszego mieszkania
a matka upuściła łyżkę do zupy
pobiegliśmy kolejny raz uniknąć śmierci
może dziadek zabierałby mnie na łowienie ryb w przerębli
zamiast wracać o lasce taki rozeźlony i cięty
nie twierdziłby że nie obchodzą go syreny
dopóki świst obok jego ucha nie spadł do morza
od wtedy siedział z nami
aż wyrzucili go ze schronu z powodu imienia
nikt nie wierzył że jest Chorwatem
uratowała go sprzątaczka ze szpitala
w ostatniej chwili powiedziała: „Wpuśćcie go, oszaleliście,
znam go całe życie, wszyscy jego są nasi”
i tak dziadek dwukrotnie uniknął pewnej śmierci
a niedługo potem skończyła się wojna
Tłumaczenie: Aleksandra Wojtaszek
Źródło: Miesięcznik 'Odra', nr 3/2022.
Utwór zapomnianego mocno poety, który pisał dobre rzeczy. Tu opowiada o jednym z moich ukochanych malarzy
Stanisław Grochowiak
Brueghel (II)
Ten plan jest widziany z poddasza. Przez cierniowe ogrody
Gałązek i drzew wielkich. Na śnieg patrzę i wodę,
Przyprószoną zaledwie. A zaś w głębi chmura
Wiatr pochwyciła, zamknęła w swym wnętrzu.
Ja — Malarz — już nie żyję. Zziębnięty jak blacha
Toczona po śniegu, duszę dałem Bogu.
Jest teraz mała, luta,
Podobna do klucza,
Na którym niekiedy Bóg zimę wyśwista.
Ja — Malarz — już nie żyję. A jednak oczyma
Moimi patrzycie na śnieg i na wodę,
Przyprószoną zaledwie. I to ja ustawiam
Wysokie słupy światła nad mrokiem lodowisk.
Biegnie pies z uchem postrzępionym w bójce. Gawron
Kroczy kłaniając się śniegom to w lewo, to w prawo.
Człowiek wór niesie. Dzieci do sanek przywiązane.
A z kominów — aż do mnie — wznosi się woń jadła.
Ja — Malarz — już nie żyję. Ale przecie widzę
Te trzy stare kobiety, idące od boru
Jak dzwon od kościoła. Zaplątane w szleje
Chrust wloką po śniegu, a w ich ciemnych twarzach
Mróz pozapalał biegające iskry.
Zimo — Majestacie,
Śmierci — pusty dźwięku.
Źródło: Stanisław Grochowiak: Wiersze wybrane, Czytelnik 1978
Jeden z moich ulubionych wierszy noblisty
Czesław Miłosz
Co było wielkie
Aleksandrowi i Oli Watom
Co było wielkie, małym się wydało.
Królestwa bladły jak miedź zaśnieżona.
Co poraziło, więcej nie poraża.
Niebiańskie ziemie toczą się i świecą.
Na brzegu rzeki, rozciągnięty w trawie,
Jak dawno, dawno, puszczam łódki z kory.
Montgeron, 1959
Źródło: Czesław Miłosz: Poezje wybrane, Ossolineum, 2013
Jeden z niewielu dobrych wierszy o obecnej wojnie
Ołeksandr Irwaneć
Kultura poza polityką
Poemat z trzech części
***
Posłuchaj wania z riazania!
A zatańcz dla mnie kamaryńską!
Albo choć zagraj koncert fortepianowy czajkowskiego
I niech jakaś netrebka niepotrzebka
Zaśpiewa ci zza oceanu
Jasne nie trzeba generalizować
Nie trzeba negować rosyjskiej kultury
Nie trzeba stygmatyzować
Nie trzeba mierzyć wszystkiego jednym arszynem
(Arszyn nawiasem mówiąc – to 72 cm
Mniej więcej pół rosyjskiego żołnierzyka
Takich połówek dużo wala się teraz po polach mojej Ukrainy)
Pani prezydentka pen ameryka
Wzywa nas do porozumienia
Wzywa by całkiem nie przekreślać
Rosyjskiej kultury
Ale ja w Kijowie na Podolu
Odważam się z nią nie zgodzić
Bo w niebie nad Dnieprem
Często pracuje OPL
Niech bóg ich chroni
Bo nasi artylerzyści
Mogą któregoś razu
Nie zestrzelić wszystkich
I bomba z rosyjskiego samolotu
Lub pocisk manewrujący
Dalej sami rozumiecie
Do schronu jeszcze trzeba dojść
Dlatego przy huku wybuchów
Twierdzę z miasta Kijowa
Najpiękniejszego miasta na ziemi
Że trzeba najokrutniejszej obstrukcji
Bo w rosyjskiej kulturze
Wszędzie rozsiadł się putin
***
Putin siedzi w puszkinie
W tołstoju i w dostojewskim
Z gogola ukradkiem wyziera
Jakkolwiek jest mi przykro
Jest w turgieniwie w tiutczewie
W błoku i w jesieninie
Putin jest w cichym donie
I jest w zaoranym ugorze
Putin jest w majakowskim
W pasternaku i achmatowej
Jest w wasylu tiorkinie
I jest w gwardii młodej
Jest putin w prilepinie i bykowie
W kibirowie jest i w kabanowie
We wszystkich tych linorach goralikach
Których słuchaliśmy łatwowiernie
Na arsenałach i na forach
***
Putin płynnie wpływa na scenę
W baletowej spódniczce odette-odile
W wózku po schodach odeskich
Z płaczem toczy się niemowlę-putin
Leci żurawiem skrzydlaty putin
Z canneńską palmową gałązką w dziobie
Pierwszy człowiek w kosmosie – to putin
Podejmuje brawurową ucieczkę na Zachód
Słynny baletowy tancerz putin
I w swej posiadłości w stanie vermont
Brodaty putin ostro krytykuje łysego putina
A jeszcze bardziej putina wąsatego
Pani prezydentko pen ameryka
Niech pani chociaż na niego potrąbi
Kiedy będzie pani przejeżdżała obok
16.03.2022
Przełożył Bohdan Zadura
Źródło: Miesięcznik 'Odra', 4/2022
Ryszard Krynicki
Łagodnie i bezszelestnie
Janowi Lebensteinowi
Obawiamy się za wcześnie: nieuleczalnych chorób,
trzęsienia ziemi, nagłej podróży,
spóźnionych telegramów – i wzroku, wbitego
w nasz kark
a to wszystko przychodzi w swoim czasie,
bez większego pośpiechu – i bez opóźnienia,
dokładnie wtedy, kiedy wybija jego godzina,
niekoniecznie od razu w swej ostatecznej postaci,
łagodnie i bezszelestnie, bez zostawiania śladów w sypkim
pejzażu
jak godzina odjazdu pociągu
albo pójścia do kina.
Źródło: Ryszard Krynicki: Wiersze wybrane, a5 2009