Przyszedł czas na moje podsumowanie czytelnicze ubiegłego roku, i tak:
w roku 2023 przeczytałem 104 książki, opublikowałem 103 recenzje i 1 opinię.
W rozbiciu na formaty:
64 ebooków,
36 audiobooków,
13 papierowych.
Jeśli chodzi o tematykę, to przeczytałem:
35 kryminałów/thrillerów/sensacyjnych,
24 z literatury pięknej,
45 z tzw. non-fiction, w tym:
10 z historii,
9 biograficznych/autobiograficznych/wspomnieniowych,
Jeśli chodzi o książki najlepsze, to niewiele jest w tym zestawieniu nowości, często powracam do rzeczy już prawie klasycznych; wybrałem dwunastkę:
Z literatury pięknej:
dwie książki poetyckie: Iwaszkiewicz – Muzyka wieczorem i Piwkowska – Furtianie, z prozy: Redliński – Konopielka, Keegan – Drobiazgi takie jak te i Aubert – Zabierz mnie do domu.
Z kryminałów:
Camilleri – Gniazdo żmij, Mankell – Morderca bez twarzy i Connelly – Prawnik z Lincolna.
Z non-fiction:
Dawkins – Magia rzeczywistości, Sadura, Sierakowski – Społeczeństwo populistów, Overbeek – Maxima Culpa i de Waal – Małpa w każdym z nas.
Rozczarowań też było parę, ale może nie będę wymieniał...
W sumie niezły rok czytelniczy...
Czytam teraz biografię Jonasza Kofty, 'Jego portret', to był nie tylko tekściarz, ale i dobry poeta...
Jonasz Kofta
Zawsze warto
Gdy slogany powracają płytą zdartą
Fajerwerków piosenkowych pęka raca
Czas powiedzieć sobie:
To, co warto
W naszych czasach nie zawsze się opłaca
Biegną lata. Gdy z łysiną już wytartą
Dziwny niesmak się pojawia w typie kaca
Czas przypomnieć sobie
To, co warto
Dla higieny, chociaż w myślach, tam powracać
Zawsze warto
Schodzić czasem na manowce
Zawsze warto
Nigdy nie być zawodowcem
Zawsze warto wiedzieć, co za grzyb purchawka
I nie głupieć
Kiedy się rozlegną brawka
Zawsze warto
Zamiast głuszyć się idolem
Ptaków słuchać
Na wędrówce lasem, polem
Zawsze warto
Was obudzić, kiedy śpicie
Przeciw szujom
I kołtunom przeżyć życie
To najczęściej niewygodne bywa wielce
Trudniej trochę żyje się w powietrzu świeżym
Nim się zmieni na atrapę
Głowa, serce
Może jeszcze na czymkolwiek ci zależeć
Zawsze warto
Rzec durniowi, że jest durniem
Nawet gdy
Asekuruje się odgórnie
Zawsze warto
Czasem wiedzieć, co się myśli
I powiedzieć
To, nim wszyscy z sali wyszli
Zawsze warto
Żeby kiedyś nie mieć kaca
Zrobić coś
Co się być może
N i e o p ł a c a!
Źródło: Jonasz Kofta: Jej portret. Najpiękniejsze wiersze i piosenki, Prószyński Media, 2015
Dzisiaj wyjątkowo wcześniej ale i czas jest wyjątkowy. Życzę wszystkim radosnych, spokojnych, zdrowych Świąt i trochę czasu na lekturę!
Ernest Bryll
Psy drżały stojąc
Psy drżały stojąc przy nas, kiedyśmy czekali
Aż błyśnie gwiazda, niebo się zapali...
Niepewne były, ciche i zjeżone
Jak gdyby śmierć widziały...
Wreszcie światłość wstała
I oślepiła owce wystraszone
I nas swym zimnym palcem przeżegnała
Abyśmy wyruszyli z fantazyją całą
Gnając kierdel przed sobą – rzekę wyliniałą
Pełną szczekania, zbyrcenia, beczenia...
Więc stąpaliśmy, aż zadrżała ziemia
I dmuchając w ligawki krzepko a z nadzieją
Poszliśmy szukać za swoim Betlejem
Źródło: Ernest Bryll: W ciepłym wnętrzu kolędy, Zysk i s-ka, 2007
Kilka krótkich haiku-podobnych wierszy Krynickiego. Szczególnie bliski jest mi ten o fajansowym naczyniu...
Ryszard Krynicki
Issa
Danusi i Adamowi
Issa, o którym niedawno czytałem,
że choć cierpiał niedostatek i biedę
to szczęśliwie dożył starości,
mówi w jednym ze swoich
nieprzetłumaczalnych wierszy:
„Pnij się ślimaczku,
na górę Fudżi
ale powoli". Powoli.
Nie śpieszcie się słowa i serca.
Napis na fajansowym naczyniu
Jestem jak to naczynie: możesz mnie jedynie przyjąć,
nie próbuj jednak zmieniać
lub naprawiać.
Wysoko zaszedłeś
Wysoko zaszedłeś, mój ślimaczku,
na najwyższy liść czarnego bzu!
Ale pamiętaj: już koniec września.
(Berlin Zachodni, wrzesień 1979)
Lęk wysokości
Władza cierpi na lęk wysokości:
im wyżej się wspina,
tym bardziej boi się zejść na ziemię.
Podobno
Podobno w Biurze Politycznym
rządzą teraz sami liberałowie.
Brakuje im jeszcze silnej ręki
żeby ów liberalizm wprowadzić w życie.
Źródło: Ryszard Krynicki, Wiersze wybrane, a5, 2009
Andrzej Bursa
Funkcja Poezji
Poezja nie może być oderwana od życia
Poezja ma służyć życiu
Gospodyni domowa powinna:
wytrzeć kurze
wynieść śmieci
wymieść spod łóżka
wytrzepać dywan
nakarmić dziecko
pójść po zakupy
podlać kwiatki
napalić w piecu
przyrządzić obiad
wymyć rondle
wypłukać szklanki
wyprać pieluchy
zaszyć spodnie
przyszyć guzik
zacerować skarpetki
zapisać wydatki
i jeszcze
zrobić
tysiąceinnychrzeczyok –
tórychniemamypo –
jęcia
a potem lektura wielkich romantyków
i lu-lu…
Źródło: Edward Kolbus (red.): Kaskaderzy literatury, Wydawnictwo Łódzkie 1986
Wiersz z drugiej połowy lat 80. Autor, świetny poeta, jest teraz bardziej znany jako 'ojciec swojego syna' – znanego piosenkarza.
Jacek Podsiadło
SPOŁECZEŃSTWO
społeczeństwo wstaje codziennie między piątą a szóstą
wśród wrzasku miliona budzików
jeszcze się nie zdarzyło żeby społeczeństwo spóźniło się do pracy
to przytrafia się tylko czasem
niesubordynowanemu pracownikowi
albo wczorajszemu solenizantowi
kiedy ludzie pozwalają się ponieść emocjom i klną w autobusach
społeczeństwo popiera rząd
społeczeństwo nie dręczy zwierząt nie kastruje trzody chlewnej przez miażdżenie genitaliów
lub ukręcenie moszny nie szpikuje brojlerów chemikaliami hormonami
nie przetrzymuje żywych kaczek w temperaturze sześćdziesięciu stopni
dla uzyskania odpowiedniej barwy pierza nie dokonuje inseminacji krów
ani nie przebija ich nozdrzy żelaznymi kółkami nie karmi lisów
świeżym mięsem kotów nie topi szczeniąt nie dobija prądem okulałych koni
nie znakuje bydła rozpalonym żelazem ani nie przewozi go
tygodniami bez wody w pozbawionych okien wagonach
– społeczeństwo opłakuje swą ogromną część
wywiezioną jak bydło do koncentracyjnych obozów
społeczeństwo zapewnia pracę hodowcom i rzeźnikom
społeczeństwo nie zmusza żołnierzy pierwszego roku służby do czyszczenia cegłą
betonowej posadzki szaletu póki cegła nie zmniejszy się do rozmiarów kostki domina
nie każe im nosić w styczniu stalowych hełmów na owrzodzonych głowach
nie wali w ich gołe tyłki skórzanymi pasami gdy nie chcą
meldować się słowami obywatelu kapralu szeregowy Koniowalenko
posłusznie prosi o pozwolenie wyprania onuc i bielizny obywatela kaprala
społeczeństwo nie zmusza szeregowców do wycierania dupy listami
przysyłanymi z drugiego końca Polski przez dziewczyny które kochają
– społeczeństwo opowiada się przeciwko wojnie i oczekuje pomocy junaków
przy akcji żniwnej a czasami pozwala wzbudzić w sobie zdrową sensację
chłopcu odmawiającemu służby wojskowej
społeczeństwo lubi radiową audycję Piosenka nie zna granic
i nie połyka złotych pierścionków przed kontrolą celną
by potem z namaszczeniem wyławiać je z gówna
społeczeństwo lubi odmieńców i wypełnia sale kinowe
podczas projekcji filmów Herzoga i Polańskiego
społeczeństwo utrzymuje odmieńców i zapewnia im fachową opiekę
w klinikach psychiatrycznych
społeczeństwo pozwala odmieńcom drukować wiersze w swoich gazetach
społeczeństwo buduje dla odmieńców zakłady penitencjarne
by mogli być przywróceni społeczeństwu
społeczeństwo jest zdrowe pełne zapału do pracy
i nigdy się nie odmieni
czuwają nad nim budziki
87.11.15
Źródło: Jacek Podsiadło: Sprzeczna jaskrawość, PIW, 2019.
Czesław Miłosz
Spotkanie
Jechaliśmy przed świtem po zamarzłych polach,
Czerwone skrzydło wstawało, jeszcze noc.
I zając przebiegł nagle tuż przed nami,
A jeden z nas pokazał go ręką.
To było dawno. Dzisiaj już nie żyją
Ni zając, ani ten, co go wskazywał.
Miłości moja, gdzież są, dokąd idą
Błysk ręki, linia biegu, szelest grud –
Nie z żalu pytam, ale z zamyślenia.
Wilno, 1937
Źródło: Czesław Miłosz: Poezje wybrane, Wrocław, Ossolineum 2013
Zbigniew Dmitroca – poeta i tłumacz, autor książek dla dzieci
Zbigniew Dmitroca
Krasnostawska Rachela
Spotkałem ją tylko raz
Na konkursie poezji miłosnej
Miała coś w sobie
Z Racheli z Wesela
Mówiła poetycznie i mgliście
I potrzebowała uwagi
Wiersze pisała
Nie na miarę talentu
A była poetką z krwi i kości
Musiała pisać by żyć
A czym jest poezja
Która nie ocala
Narodów ani ludzi
Pewnej nocy
O czwartej nad ranem
Depresja kazała jej
Szukać ukojenia w rzece
Poezja jej nie
Ocaliła
Poezja to nie
Panaceum
29 kwietnia 2022
Źródło: Kwartalnik Akcent nr 4/2022
Tadeusz Różewicz
Widziałem Go
spał na ławce
z głowa złożoną
na plastykowej torbie
płaszcz na nim był purpurowy
podobny do starej wycieraczki
na głowie miał czapkę uszatkę
na dłoniach fioletowe rękawiczki
z których wychodził palec
wskazujący i ten drugi
(zapomniałem jak się nazywa)
zobaczyłem go w parku
między nagim drzewkiem
przywiązanym do palika
blaszaną puszkę po piwie
i podpaską zawieszoną
na krzaku dzikiej róży
ubrany w trzy swetry
czarny biały i zielony
(a wszystkie straciły kolor)
spał spokojnie jak dziecko
poczułem w sercu swoim
(nie pomyślałem lecz poczułem)
Że to jest Namiestnik
Jezusa na ziemi
A może sam Syn Człowieczy
chciałbym go dotknąć
i zapytać
czy ty jesteś Piotr?
ale ogarnęło mnie
wielkie onieśmielenie
i oniemiałem
twarz miał zanurzoną
w kłakach rudej brody
chciałem go obudzić
i spytać raz jeszcze
co to jest prawda
pochyliłem się nad nim
i poczułem zepsuty oddech
z jamy ustnej
a jednak coś mi mówiło
że to jest Syn Człowieczy
Otworzył oczy
i spojrzał na mnie
Zrozumiałem że wie wszystko
odchodziłem pomieszany
oddalałem się
uciekałem
w domu umyłem ręce
Źródło: Tadeusz Różewicz: Wybór poezji, Ossolineum, 2016
Dawno temu w szkole analizowaliśmy ten wiersz wieszcza i go nie rozumiałem, a teraz rozumiem aż za dobrze...
Adam Mickiewicz
***
Polały się łzy me czyste, rzęsiste
Na me dzieciństwo sielskie, anielskie,
Na moją młodość górną i durną,
Na mój wiek męski, wiek klęski;
Polały się łzy me czyste, rzęsiste...
Źródło: Adam Mickiewicz, Wybór poezji, Agora 2012
Krzysztof Karasek (ur. 1937 r.) – poeta, eseista oraz krytyk literacki.
Krzysztof Karasek
Ryszardowi, na drogę
Kwiatki wąchać od spodu,
Być nawozem natury,
Obserwować jak chmury
Wznoszą swój wzrok od wody.
Na łono Abrahama
Wraca dusza znękana,
Zapukała, zobacz
Czy ją wpuści Piotr-oracz?
Kwiatki, bratki stokrotki,
Dusze chrząszczów i trzmieli
To są moi anieli,
Strażnicy grobów, opłotków.
A potem tylko atomy
Naszym kosmicznym domem,
Szlaki powietrzne, doliny
Niewidzialnej krainy
– Jeruzalem Williama Blake'a –
Zielone łąki, przepaść Giewontu.
24.01.2007
Źródło: Krzysztof Karasek: Autostrady i konie, Czytelnik, 2008
Arturo Gutierrez Plaza (1962) – wenezuelski poeta i eseista.
Arturo Gutierrez Plaza
Rybka mojej córki
Akwarium o wymiarach:
50 cm w obwodzie
i 15 cm w średnicy
(mniej więcej pół litra mętnej wody)
do tego sprowadza się universum
Alfonsa (rybki mojej córki)
Jedzenie wrzucamy mu raz dziennie.
Otwiera pyszczek zwyczajnie jak ryby
jak mim który się uczy wypuszczać bąbelki
Patrzę na niego z litością,
z fałszywym współczuciem
i mówię do Gaby: „jaka śliczna rybka!”
W nocy, gdy wszyscy śpią,
wstaję i wchodzę do kuchni:
Alfonso bezsenny
wpatruje się we mnie
(nie tylko dlatego, że nie ma powiek)
badawczo ogromnymi oczyma
wklęsłymi jak akwarium w którym mieszka.
Pociesza mnie, użala się nade mną
i w roztargnieniu
zaczyna się kręcić w miejscu
raz po raz.
Zupełnie jak ja.
Źródło: Krystyna Rodowska: Cudze moje. Wiersze (wybór przekładów poezji z lat 1968–2020), Officyna, Łódź 2021
Wiersz profetyczny, za kilka lat autor miał trafić do łagru za wiersz o Stalinie...
Osip Mandelsztam
Leningrad
Powróciłem do miasta, gdziem tyle lat żył -
Znajomego do łez, do migdałków, do żył.
Skoroś wrócił - idź zaraz nad Newę i tam
Z lamp nadrzecznych szybkimi łykami pij tran.
Rozpoznawaj czym prędzej grudniowych dni mgły,
Gdzie złowroga czerń dziegciu i żółtka smak mdły.
Petersburgu, mam jeszcze ten adres gdzie ktoś,
Kto zmarł dawno, wciąż czeka i brzmi jego głos...
Przy kuchennych drzwiach czuwam i wali mnie w skroń
Dzwonek z mięsem wyrwany i nagły jak grom,
Czekam gości noc w noc, gryząc wargi do krwi
I kołysząc kajdany łańcuszków u drzwi.
Leningrad, grudzień 1930
Przełożył Stanisław Barańczak
Źródło: Stanisław Barańczak: Wybór wierszy i przekładów, PIW 1997
Mam wrażenie, że to wiersz bardzo na czasie...
Stanisław Barańczak
A tak niewiele brakowało
Adamowi Michnikowi
A tak niewiele brakowało: mogłem
po prostu wraz z innymi podnieść rękę,
po prostu wraz z innymi ją opuścić –
aby w tej samej chwili wrosła ciężkim
łokciem w zielone sukno prezydialnych stołów,
w skórę wyściełającą przepastne siedzenia
czarnych limuzyn, w polakierowane
pulpity mównic, w bankietową biel
obrusów;
mogłem podnieść rękę. Ale nie.
Nadmiar przekory? brak pokory? szczerze
mówiąc, jedynie moment zagapienia:
paniczny strach na myśl, że może wcale
nie będę mógł opuścić ręki, że
dłoń podniesioną przebije rzeźnicki
hak nieba, które ze smutną ironią
lubimy sobie wyobrażać jako
pusty sklep mięsny, gdzie tylko czasami
zjawia się towar w postaci
naszych zarżniętych dusz.
Źródło: Stanisław Barańczak: Wiersze zebrane, a5, Kraków, 2006
Karol Maliszewski
List do prawnuków
Zostawiam wam lutowe orkany
i śnieżyce majowe, żywe
kultury plastiku w jelitach,
mózgi podłączone do czegoś,
co jeszcze nie ma nazwy,
mitraistyczny kult kota
w social mediach (nawet
jak go nie masz,
musisz miauczeć jak inni), życie
bez prądu, ale za to na haju,
oczy świecące przy ogniskach
jak kiedyś (tylko że teraz
palonych na środku pokoju,
bo zimno), zostawiam wam
wielobarwne układy scalone
na ścianach muzeów oraz inne
objawy agonii powieszone przypadkiem
do góry nogami (na współczesną
sztukę można liczyć
w tym względzie), roje much
większych od zmodyfikowanej kapusty
podobnej do kalafiora, zostawiam wam
zakaz opowiadania bajek,
w których występuje mięso
przeznaczone do spożycia
(szczególnie wyklęta jest gadająca
kiełbasa), smutny naród po sąsiedzku
wiedziony przez szaleńców i tyranów,
zgromadzona przez nich broń
zapełni złomem pół kosmosu,
i prawdę pustą, wyssaną jak kość
ze szpiku – spróbujcie znaleźć
inne słowo na spotkanie
z tym, co się wydarza, zostawiam wam
poradzicie sobie.
18.02.2022
Źródło: Miesięcznik Twórczość, nr 7-8/2023