Avatar @biegajacy_bibliotekarz

Biegający Bibliotekarz

@biegajacy_bibliotekarz
123 obserwujących. 123 obserwowanych.
Kanapowicz od 14 lat. Ostatnio tutaj około 5 godzin temu.
biegajacy_bibliotekarz
Napisz wiadomość
Obserwuj
123 obserwujących.
123 obserwowanych.
Kanapowicz od 14 lat. Ostatnio tutaj około 5 godzin temu.

Blog

wtorek, 29 czerwca 2021

Biegusiem. Cz. 2

Co to jest parkrun? 

Parkrun to cykliczny bieg na dystansie 5km. Rozgrywany jest na niemal wszystkich kontynentach. W Polsce amatorzy biegania mogą spróbować swoich sił w 79 lokalizacjach (otwierane są następne). W każdą sobotę punktualnie o 9.00 można wziąć udział w biegu na 5km. W biegu bezpłatnym, bo jedynym „kosztem” jakie ponosi uczestnik to… rejestracja w systemie i wydruk indywidualnego kodu uczestnika, który należy wziąć na bieg.

 

Tu możesz się zarejestrować! - KLIKNIJ

Historia biegów parkrun sięga 13 października 2004 roku. Wtedy to w Londynie w Bushy Park, drugim pod względem wielkości spośród królewskich parków położonym w południowo-zachodniej części miasta, odbył się pierwszy bieg parkrun. Pobiegło w nim… 13 osób. 

W Polsce mamy już blisko 80 lokalizacji, nowe (po pandemii) co sobota się otwierają, myślę, że przez następny rok będzie już 100!

Mapa biegów w Polsce.

Co ja mam z tym wspólnego? Biegi parkrun wciągnęły mnie bez reszty. Najpierw samo bieganie. Postanowiłem zaliczać lokalizacje w Polsce. Na początku szło mi dosyć nieźle do momentu... gdy postanowiliśmy z grupką biegaczy stworzyć parkrun w Powiecie Legionowskim. Padło na Jabłonnę i park przy zabytkowym Zespole Parkowo-Pałacowym. Po sprawach organizacyjnych z Polską Akademią Nauk, dzięki wsparciu naszych miejscowych władz Urzędu w Jabłonnie ruszyliśmy 27 sierpnia 2016 r. 

Wróćmy do mnie. Jeśli chcecie przeanalizować moje starty wystarczy kliknąć TUTAJ.

Na swoim koncie mam zaliczone 124 biegi parkrun. Najwiecej w Jabłonnie, bo 46 razy. Często biegałem również w Warszawie w takich lokalizacjach jak: Warszawa-Praga, Warszawa-Bródno, Warszawa-Żoliborz, Pole Mokotowskie czy Warszawa-Ursynów. Ale 4 starty zaliczyłem w parkrun Park Zdrojowy w Kudowie-Zdroju! W sumie wystartowałem w 27 lokalizacjach w Polsce i w jednej zagranicznej w Hasenheide w Berlinie.

Mój nalepszy czas jest z Krakowa - 23:01. Najlepsze miejsce to 3 w parkrun Augustów i parkrun Skórzec. W tym roku chciałbym odwiedzić lokalizacje: w Żarach i parkrun Ekomarina w Mrągowie. A teraz, przebywając w Szczytnej, w sobotę znów przemierzę 5 km w Kudowie-Zdroju na zakończeniu urlopu w tych okolicach.

Parkrun Gdynia

 

Parkrun Kraków

Parkrun Warszawa-Praga

Tagi:
#parkrun#bieganie
niedziela, 20 czerwca 2021

Biegusiem. Cz. 1

Dzień dobry :)

@Mackowy napisał pod moim wywiadem dotyczącym Sudetów. Atlasu Turystycznego, że: "Świetny wywiad, ale mało o bieganiu :)". Postanowiłem więc stworzyć osobną część na blogu poświęconą bieganiu, a tak naprawdę człapaniu, tupaniu, jak zwał tak zwał, ale bieganie było przed pandemią teraz jest powolny, wręcz żółwi powrót do ruszania się na powietrzu,

Dlaczego zacząłem biegać? O małego czułem zew rywalizacji sportowej. Od małego grałem w tenisa stołowego i w piłkę nożną. W pierwszej dyscyplinie grałem w trzech klubach Sokole Serock (III liga), Lotosie Jabłonna (V liga) i Ożarowiance II Ożarów Mazowiecki (IV liga, ale treningu z II ligą). W piłkę nożną zaś rywalizowałem na poziomie B-klasy na pozycji napastnika, strzelając 54 bramki w 93 spotkaniach, zaliczając też sporo asyst w tych meczach, a dokładnie 23. Jest taki filmik na youtobie. Kto chce zobaczyć?

Wróćmy jednak do biegania. Zacząłem biegać za namową sąsiada. Miałem sporą nadwagę, bo niestety poważna kontuzja na boisku unieruchomiła mnie na pół roku. Wtedy nie było takich zabiegów artroskopii jak teraz, albo w Polsce wykonywano je jeszcze bardzo prymintywnie - skalpel i jazda. Dlatego też moje kolano to istne pole do popisu dla ówczesnych ortopedów. Do piłki już nie wróciłem, ale zachorowałem na cukrzycę. Paradoksalnie dzięki niej schudłem. Po trzech latach chorowania od maja 2009 roku postawiłem na bieganie. Do tej pory przebiegłem ponad 10000km (w 2012 roku przeszedłem dwie operacje kolana, co zatrzymało mnie w bieganiu na okres ok. 8 miesięcy). Pandemia mnie zatrzymała, ale wracam. A dokładniej wróciłem. Pierwszym moim biegiem była Legionowska Dycha. Właśnie w piątek odbyła się 12. edycja tej imprezy, w której wziąłem udział po raz jedenasty. Tak w ogóle to wystartowałem już w ponad 400 różnych biegach w całej Polsce w tym jeden w Berlinie - parkrun Hasenheide. Piątkowy bieg był 403. 

12. Legionowska Dycha

Zapisanie się na bieg rozgrywany pod moim domem był czystym spontanem, decyzją, która była zupełnie nieprzemyślana. Przecież ja nie biegam praktycznie w ogóle od lutego zeszłego roku, gdy 22.02.2020 roku w swoje urodziny zaliczyłem parkrun Park Zdrojowy w Kudowie-Zdroju. Oczywiście były sporadyczne wyjścia na jakiś rozruch, ale nie można tego nazwać trenowaniem. Tak było też przez Legionowską Dychą. Dwa wyjścia na 5km to wszystko na co mnie było stać! A tu dwa razy dłuższy dystans. Temperatura blisko 30 stopni, dobrze, że start o 20.00. Namówiłem wychowaczynię mojego Pawełka na start. Pani Kasia jeszcze nie biegła na 10km więc oboje mielismy motywację ukończenia rywalizacji. Nie liczył się czas, a właśnie ukończenie, pokonanie własnych słabości. Nam się do udało dzięki kolejnej osobie, Ewie, która biegnąc razem z nami, motywowała nas do równego tupania stopami o asfalt. 

Wyniki 12. Legionowskiej Dychy

 

Powyżej medal, mój pierwszy w kolekcji ponad 200. I ten ostatni piątkowy.

To tylko fragment mojej medalowej ściany.

Satysfakcja ukończenia biegu była ogromna. Nie wiem, czy nie większa niż 12 lat temu, gdy pierwszą edycję Legionowskiej Dychy pokonałem w 57:40. Nie wiem, czy nie większa, gdy pobiłem życiówkę na dyszkę - 47:09. Z czego się tak cieszę? Z 1:13:39 - wynik netto z zegarka, brutto 1:14:21. Teraz wyjazd na wakacje i znów zaliczę parkrun w Kudowie-Zdroju. Więcej o parkrunie napiszę Wam za tydzień, bo to osobna historia warta przekazania Wam. 

 

Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz

 

 

Tagi:
#bieganie#sport#rekreacja#LegionowskaDycha
czwartek, 27 maja 2021

Co nowego w bemowskiej bibliotece. Cz. 1

Jak wiecie, jestem bibliotekarzem. Od blisko 25 lat. To praca, która pochłania mnie bez reszty. To pasja, której wypalenie zawodowe mnie nie grozi. To sens życia, to czytanie książek, to praca z czytelnikiem i poznawanie jego zainteresowań, tego co lubi czytać. Zastanawiam się, czy nie powinienem dzielić się z Wami swoim codziennym życiem biblioteki. Tym co robimy dla Czytelników, co planujemy, co możemy zrobić, by... żyło nam się wspólnie lepiej.

W dobie pandemii nie jest łatwo. Ale uważam, że od marca ubiegłego roku sprostaliśmy zadaniu. Nie dość, że praktycznie byliśmy jedną z niewielu, jak nie jedyną instytucją kultury, która tylko krótki okres była nieczynna dla użytkowników, to wprowadziliśmy szereg udogodnień, by nasi Czytelnicy wiedzieli, że pamiętamy o nich.

Pisałem już o video-zapisie, gdzie każdy może zapisać się do naszej biblioteki, nie wychodząc z domu. Dzięki takiemu zapisowi może korzystać z e-platformy, na której znajdzie e-booki, e-audiobooki i e-prasę.

Teraz jest czas, gdy dzięki naszej Promocji zaczynamy realizację Budżetu Obywatelskiego. Dla Was kupowane są książki, organizowane warsztaty i inne atrakcje. Dla każdego coś miłego. Musicie tylko zajrzeć na nasze strony:

https://bibliotekabemowo.pl/

oraz na naszą stronę facebookową

https://www.facebook.com/BibliotekaBemowo

Będę Was informował o działaniach, które są przygotowywane dla Czytelników.

Ostatnio bez wychodzenia z domu można zobaczyć nasze skromne progi :)

Street View
Tagi:
#biblioteka#bemowo#warszawa
piątek, 16 kwietnia 2021

Podróżując po Polsce. Cz. 14

Pewnie już nie pamiętacie, jak opisywałem wycieczkę w Góry Świętokrzyskie z zeszłego roku z 1 maja. Dla przypomnienia kliknijcie TUTAJ. Na końcu napisałem, że dalszy ciąg nastąpi. Zbliża się maj, warto poszukać inspiracji, bo raczej na majówkę nie wyjedziemy dłużej niż dzień. Oto kolejny przykład jednodniowej wycieczki w rejony Gór Świętokrzyskich.


Materiały biblioteczne zawsze przydatne - fot, Michał Machnacki

Zaczęliśmy dosyć nietypowo. Dlaczego?

Wiele lat mieszkałem w gminie Jabłonna (mazowieckie). Odkryliśmy na mapie Polski inną Jabłonnę i postanowiliśmy po drodze zatrzymać się w tej miejscowości. Okazuje się, że moja Jabłonna z przepięknym Zespołem Pałacowo-Parkowym, a przypomnę, że to wieś, w porównaniu ze świętokrzyską Jabłonną to metropolia.


Świętokrzyska Jabłonna liczy niespełna 400 mieszkańców - fot. Michał Machnacki

Oczywiście puściliśmy naszą sweet-focię (ja, Ula i Pawełek) z pozdrowieniami z Jabłonny na facebooka, co spowodowało konsternację, bo w Jabłonnie bywamy, przejeżdżamy, praktycznie codziennie. A tu obie Jabłonny dzieli 178/190 km w zależności, którą trasą się pojedzie.


wujek google

Z Jabłonny do Nietuliska Wielkiego to tylko kilka minut jazdy. Po 9,8 km znaleźliśmy się w dosyć interesującym miejscu. Nietulisko Wielkie to niewielka wieś położona w powiecie ostrowieckim, w gminie Kunów. Co spowodowało, że tam zajechaliśmy? Czym się zainteresowaliśmy?

W tej miejscowości chcieliśmy zobaczyć ruiny z XIX wieku. Ale nie był to żaden zamek, a walcownia profili drobnych i blach grubych. Zakład ten działał prężnie w latach 1834-1846. Trudno sobie wyobrazić, że w tym miejscu znajdowały się zabudowania fabryczne, osiedle mieszkaniowe, stajnia, magazyny czy budynki dyrekcji.
Z resztą popatrzcie.

fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Kolejnym miejsce na trasie naszej wycieczki był Święty Krzyż czyli Łysa Góra, albo dawniej Łysiec bądź Święty Łysiec. Na szczyt położony na wysokości 594 m n.p.m. zaczęliśmy wspinać się szlakiem niebieskim z Nowej Słupi, a w końcowym fragmencie czerwonym - Głównym Szlakiem Świętokrzyskim. Przewyższenie na długości ponad 2 km wyniosło 265 metrów.

Urzekł nas las, który nie jest wycinany, a każde powalone drzewo próchnieje, tworząc niesamowitą Puszczę Jodłową. Niestety w tym przypadku Buk Jagiełły przegrał walkę o przetrwanie z otaczającą naturą. - "Po nim przyjdzie nowe pokolenie, równie silnych i potężnych drzew. Choć na pierwszy rzut oka martwy, to dopiero teraz stanie się tyglem życia dla tysięcy organizmów" - można było przeczytać smutną informację w letni czas 2019 r. na facebookowej stronie Świętokrzyskiego Parku Narodowego.



Za nim dotarliśmy do klasztoru Misjonarzy Oblatów M.N. postanowiliśmy zostawić szlak przy Grocie Matki Boskiej i iść za kierunkowskazem do cmentarza jeńców radzieckich, którzy zostali uwiezieni w obozie zagłady przez Niemców. Niewielka polanka, zadbana, znajduje się niedaleko szczytu. Zastanawialiśmy się, czy ktoś tu zagląda, żałowaliśmy, że nie mieliśmy choćby znicza, by zapalić na bezimiennych mogiłach. Zamordowano tutaj około 8000 ludzi.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Wróciliśmy na szlak, by po kilku minutach być w miejscu docelowym.


fot. Michał Machnacki


Postanowiliśmy zejść do krypty w kaplicy Oleśnickich. Tam można zobaczyć zmumifikowane ciało, które podobno należało do księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Podobno, bo badania naukowe wykluczyło to ponad 40 lat temu. Paweł nie był jednak zadowolony z naszego pomysły, by takie "rzeczy" oglądać... Prócz tego ciała, można też zobaczyć zwłoki powstańca styczniowego z 1863 r. W sumie ciekawa lekcja historii.


"I co ja robię tu" - fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Po podziemnych atrakcjach poszliśmy zobaczyć atrakcje naturalne, jakim są pozostałości wału kulturalnego przedchrześcijańskiego oraz sławne gołoborza (dodatkowo płatna atrakcja...). Rumowisko skalne nam się bardzo podobało, a prowadziło tam specjalne zejście. Mieliśmy ogromne szczęście, bo dzień później miejsce to nie było dostępne dla zwykłych szaraczków, jak my. Pan Prezydent kontynuował swoją kampanię wyborczą na wspomnianym tarasie nad gołoborzami.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Zeszliśmy tą samą drogą do Nowej Słupi. Troszkę było pochmurnie. Obawialiśmy się, że znów złapie nas nawałnica, i że znów nie zobaczymy naszego staruszka. Zaryzykowaliśmy przejazd do miejscowości Zagnańsk, w którym dąb rośnie od dobrych kilkuset lat. To już nasze drugie wspólne spotkanie w tym jakże przepięknym miejscu. Dęba pamiętam jeszcze z podstawówki, kiedy to widziałem go po raz pierwszy.



To był naprawdę wspaniały wypad. Jeden dzień, a tyle atrakcji. Polecam taki wypad w dobie pandemii. Plusem było to, że nie trzeba było chodzić w maseczkach, ale na szlakach w lesie nie jest to wymagane.

Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu na Facebooku. Daję link do całej galerii - TUTAJ.
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz. Z góry bardzo dziękuję.

Tagi:
#turystyka#goryswietokrzyskie#swietykryz#dabbartek
sobota, 27 marca 2021

Podróżując po Polsce. Cz. 13

W zeszłe ferie tuż przez pierwszym zamknięciem "czego popadnie", zdążyliśmy wybrać się na odpoczynek w góry. Nie będzie to żadna nowość... ponownie byliśmy w naszych ukochanych Sudetach, na Ziemi Kłodzkiej, w Szczytnej. Jak zwykle nudy nie było. Na jedną z wycieczek obraliśmy niedalekie Wambierzyce. - Tylko nie do Wampirzyc! - nie mógł pogodzić się z celem wycieczki nasz Pawełek. Ciągle z tego się śmiejemy, że piękne miejsce pielgrzymkowe kojarzy mu się z wampirami!

Przed schodami do świątyni wambierzyckiej - fot. Michał Machnacki

Trochę historii tego miejsca

Wambierzyce to niewielka miejscowość położona u stóp Gór Stołowych. Można tu dotrzeć kilkoma szlakami w tym Głównym Szlakiem Sudeckim, ale najlepiej przyjechać tu samochodem, wracając sobie ze Szczelińca Wielkiego przez Radków Szosą Stu Zakrętów. Śląska Jerozolima. Tak mówi się na to interesujące miejsce jakim są Wambierzyce. To tu ponad 800 lat temu Janowi z pobliskiego Ratna, objawiła się Maryja z Jezusem na rękach. Dzięki tej wizji na lipowym drzewie zawieszono figurkę, do której zaczęli przychodzić wierzący i modlić się. Gdy niewidomy Jan, który modlił się pod drzewem, potknął się u uderzył swoim ciałem o lipę, cudownie ozdrowiał i zobaczył zawieszoną figurkę Matki Boskiej. Od tego czasu poprzez wieki coraz więcej osób odwiedzało to miejsce, na którym w 1715 roku rozpoczęto budowę świątyni. Tak głoszą legendy.

Za nim weszliśmy do środka, podziwialiśmy schody. Jest ich 57. w trzech ciągach. 33. położone pośrodku symbolizuje wiek Jezusa Chrystusa. 15. schodków na pierwszym tarasem symbolizuje życie Matki Boskiej przed jej macierzyństwem, a 9. liczbę chórów anielskich. Wejście do tego miejsca warto oglądać po zmroku, ponieważ iluminacja świetlna potęguje piękno tego miejsca. W środku w stylu barokowym zobaczymy malowidła czy rzeźby, a na pewno nie umknie wzroku przepiękna ambona wykonana przez Karola Sebastiana Flackera oraz główny ołtarz z cudowną figurką.


Po wyjściu uchwyciłem moją rodzinkę w stronę kalwarii, na którą zamierzaliśmy się udać.


fot. Michał Machnacki

Zimą można dostrzec kapliczki na wzgórzu, latem widać tylko schody. Dodam tylko, że zima była, jak widać, łagodna. Śniegu za wiele na wyjeździe nie zobaczyliśmy.

Kapliczki robią wrażenie, ale chyba najbardziej zaciekawiły nas postawione dzwony na części wzgórza. Zastanawialiśmy się, co one tu robią. Jest ich cztery, a na nich można znaleźć napisy w języku niemieckim. Podobno ważą w sumie 8 ton, a jakiś czas temu stały w centrum miejscowości, a na polecenie księdza, zostały przeniesione na wzgórze.

Dzwony na wzgórzu - fot. Michał Machnacki

Dzwony dzwonami, ale dech w piersi zapierały widoki. Stamtąd roztacza się majestatyczny widok na najwyższy szczyt Gór Stołowych, Szczeliniec Wielki - 919 m n.p.m.

Wambierzyce i majestatyczny Szczeliniec Wielki - fot. Michał Machnacki

Warto kilka słów poświęcić drodze krzyżowej i kapliczkom. Sama droga krzyżowa w tym miejscu powstała już w 1732 roku, na wzór jerozolimski, stąd właśnie nazwa Śląskiej Jerozolimy. Spacer w tym miejscu pozwoli na wyciszenie, ale też na poznanie historii niego niezwykłego miejsca.


W Wambierzycach warto też zwrócić uwagę na dwie Bramy, przez które wjeżdża się do centrum miejscowości. Są to bramy o nazwach – Gihon i Jerozolimska. Ciekawą bramą jest jeszcze Brama w dolinie Jozofata. W tej niewielkiej wsi znajduje się również Skansen Dawnych Zaprzęgów oraz MiniZOO. Podobno ogromne wrażenie robi szopka bożonarodzeniowa, ale tą atrakcję zostawiliśmy sobie na kolejny raz.


Jedna z bram - fot. Michał Machnacki


Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu na Facebooku. Daję link do całej galerii - TUTAJ.
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam - Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
Gdzie zjeść? Nie ma innej opcji - Pierogarnia od Pokoleń w centrum Szczytnej.

Z góry bardzo dziękuję za polubienia moich fanpagów.

Tagi:
#ziemiaklodzka#turystyka#wambierzyce
niedziela, 21 marca 2021

Podróżując po Polsce. Cz. 12

Jeszcze dwa tygodnie temu (dokładnie 6 marca), byliśmy na Ziemi Kłodzkiej. Zamieściłem jedną relację z blisko 24-kilometrowej wycieczki, a teraz przyszedł czas, by podzielić się z Wami tym, co jeszcze udało nam się zobaczyć. I to nie tylko na Niesamowitej Ziemi Kłodzkiej, ale i Dolnym Śląsku.

Zawsze chcieliśmy zobaczyć Zamek Książ. Oglądaliśmy kilka filmów na temat zamku, m.in. jednym z nich były Kwatery Hitlera. Jednak zawsze coś stawało na drodze. Albo nie było czasu, bo inne atrakcje były w pobliżu, albo w drodze powrotnej na niziny nie starczało sił.

Tym razem jednak postanowiliśmy, że nadszedł ten czas. Od razu nastawiliśmy się na zobaczenie zamku z zewnątrz i spacer do ruin starego Książa. To był plan, który udało się nam zrealizować choć... no właśnie, do tej pory mam ciarki na plecach... Dlaczego? O tym wkrótce się dowiecie.

Za nim ruszyliśmy ze Szczytnej do Książa pogoda zrobiła się iście zimowa. Sypnęło porządnie śniegiem i w ogóle zastanawialiśmy się, czy bezpiecznie dojedziemy do celu. Koło 10.45 rano przestało sypać, więc decyzja była jedna! - Ruszamy!!!


Zaczęło się przejaśniać nad szczytniańskim zamkiem Leśna Skała - fot. Michał Machnacki


Na nizinach mało śniegu, więc Paweł ma radochę - fot. Michał Machnacki

Ze Szczytnej mieliśmy do pokonania około 70 km, więc po godzinie z minutami dotarliśmy pod okazały zamek, który robi ogromne wrażenie. Od razu jednak ruszyliśmy na szlak, by nie tracić cennego czasu.

A trasa prowadziła tak ---> KLIKNIJ TUTAJ - Dystans - 4,7 km (nie licząc łażenia po ruinach i w okolicach zamku na koniec) - wzrost wysokości 319 m.

Warto wiedzieć, że wchodząc na czerwony szlak wkraczamy na utworzony tu Książański Park Narodowy, w którym można spotkać blisko 200 gatunków roślin. 30 z nich jest pod ścisłą ochroną! Wiadomo, że zimą ciężko je wszystkie wypatrzeć, ale brak zielonej roślinności rekompensuje krajobraz przełomy przepływającej tędy rzeki Pełcznicy i potoku Szczawnika. Do tego w pierwszej części szlaku napotkamy okazałego cisa Bolka.


Cis Bolko - jego wiek szacuje się nawet na 600 lat - fot, Michał Machnacki

Od okazałego drzewa zaczyna się niesamowicie piękny krajobraz, który zachwycił nas dogłębnie. Pełcznica płynąca w głębokim wąwozie, ciągły widok na zamek, który gdzieś wysoko górował nad otoczeniem, działały na wyobraźnię. A szlak zwie się Ścieżką Hochbergów, którzy mieszkali tu w Książu aż do wysiedlenia w 1940 roku.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Bajkowa scenaria na szlaku - fot. Michał Machnacki

Wiedzieliśmy, że do ruin będzie się trzeba wspiąć. Szlak był śliski, prowadzący ostro w górę, czasem na wąskiej ścieżce leżały powalone drzewa. Spojrzenie w dół zapierało dech w piersiach, ale też obawy, by się nie poślizgnąć.


Czasem trzeba było i tak - fot. Michał Machnacki

Wreszcie osiągnęliśmy cel wycieczki, czyli ruiny starego Książa. Nie będę Wam przynudzać o jego historii. Warto przeczytać o tym miejscu w Internecie, bo działo się tutaj wiele ciekawych rzeczy. Spójrzcie zresztą na kilka zdjęć z tego niesamowitego miejsca.



Po wizycie na "salonach" ruszyliśmy dalej tzn. tak, by zatoczyć pętlę i dojść do zamku. Trasa prowadziła zielonym szlakiem i dała mi się porządnie we znaki ze względu na... przepaście, które towarzyszyły mi po lewej stronie wąskiej ścieżki. Oczywiście przypomniał o sobie lęk wysokości i miałem nie lada pietra, bojąc się nie tylko o siebie jak i o moją Ulę i Pawełka. Oni nic z tego sobie nie robili, czasem nawet pod nosem uśmiechali się. Ja jednak chciałem jak najszybciej dotrzeć do celu, choć jak zobaczycie poniższe zdjęcia to pośpiech nie był wskazany.


Chwila wytchnienia na tarasie widokowym - fot. Urszula Machnacka


Barierki stały w newralgicznych miejscach, ale to nie znaczy, że przed nimi, bądź za czułem się bezpiecznie - fot. Michał Machnacki


Nie wzruszeni... - fot. Michał Machnacki

Na prawdę cieszyłem się, że dotarliśmy pod zamek bez dodatkowych przygód. Po drodze przed samym wyjściem na parking rododendrony w białej szacie bardzo nam się spodobały.


fot. Michał Machnacki

I jeszcze Ula w jesienno-zimowej szacie.


fot. Michał Machnacki

Weszliśmy jeszcze do budynku gdzie mieścił się sklepik z gadżetami i kasy biletowe. W sklepiku obowiązkowy zakup magnesów na lodówkę, pająka na sznurku (to dziwne pamiątki naszej pociechy :P). Ja zainteresowałem się książkami, w których były książki z serii Atlas Turystyczny. Dolny Śląsk z Wydawnictwa SBM (tak, tak wkrótce staną tam Sudety z tej serii) oraz Sekrety Wałbrzycha i Wrocławia z Wydawnictwa Księży Młyn. Nie omieszkałem zakupić przewodnika w pigułce po zabytkach Książa.

Na to wychodzi, że wrócimy tutaj, ponieważ musimy zwiedzić obowiązkowo podziemia i sam zamek, którego widzieliśmy z dziedzińca. Warto tu zajrzeć!!!


fot. Michał Machnacki

Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu na Facebooku. Daję link do całej galerii - TUTAJ.
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam - Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
Gdzie zjeść? Nie ma innej opcji - Pierogarnia od Pokoleń w centrum Szczytnej.

Z góry bardzo dziękuję za polubienia moich fanpagów.

Tagi:
#dolnyslask#turystyka#ksiaz#zamek
piątek, 19 marca 2021

Debiut, na który czekałem bardzo długo

Kochani,
dziś podejrzałem w hurtowni książek Platon, że ukazała się w zapowiedziach pewna pozycja :)



Czasami trzeba się pochwalić, więc i ja to czynię. Jestem współautorem tego przewodnika i cieszę się, że wreszcie mogłem na papier przelać swoje pasje turystyczne i zamiłowanie to tego terenu.

Premiera w Platonie 7 kwietnia!!! Więcej o książce wkrótce na @Biegający Bibliotekarz na fanpage facebookowym!

Miłej lektury :)
Tagi:
#sudety#debiutliteracki#turystyka#przewodnik
piątek, 5 marca 2021

Podróżując po Polsce. Cz. 11

Pisząc relacje z wycieczek po Polsce przeważnie siedzę w zaciszu domu w Legionowie i wspominam swoje rodzinne wyprawy. Dziś jednak jestem w południowo-zachodniej części kraju, a nie w centrum. Dodatkowo miałem okazję kończyć pracę nad pewnym projektem książkowym. O czym wkrótce Was poinformuję. A teraz zapraszam na 24 km wycieczkę w Góry Stołowe!


Szczeliniec Wielki - fot. Michał Machnacki

Ruszamy nietypowo razem z Marcinem z Golf&Spa Szczytna z Lisiej Przełęczy w okolicach Narożnika i Białych Skał. Muszę o tych dwóch miejscach wspomnieć, ponieważ warto je zobaczyć. Pewnie na temat tych miejsc wrzucę niebawem relację.
Do Karłowa dochodzimy asfaltową drogą. Parę lat temu prowadziły tędy szlaki, ale zostały przeniesione na zbocze Ptaka (835 m n.p.m.). Może i dobrze, bo latem ruch turystyczny na Szosie Stu Zakrętów, jak na Marszałkowskiej w stolicy. Teraz cisza i pusto. Jeszcze nie miałem takiej sytuacji, by na karłowskich" Krupówkach nie było żywego ducha! Od Karłowa przez Trasę Turystyczną im. Franciszka Pabla, pierwszego przewodnika turystycznego w Sudetach, wiedzie szlak oznaczony kwadracikiem z zielonym paskiem. Jest to bardzo interesująca Ścieżka Rzeźby Skalnej w Górach Stołowych. Warto zaplanować sobie wycieczkę tym szlakiem - Tutaj opis.


Ścieżka Rzeźby Skalnej - fot. Michał Machnacki

Pustki pod wejściem na Szczeliniec Wielki 919 m n.p.m.

Wejście na Szczeliniec z lewej, zejście obok - fot. Michał Machnacki

My od tego miejsca idziemy niebieskim szlakiem w lewo wokół Szczelińców. Okrążamy je, bo chcemy dotrzeć do Pasterki i z drugiej strony zobaczyć najwyższy szczyt Gór Stołowych należący do Korony Gór Polski. Trzeba uważać, bo jest ślisko. Udeptany śnieg jest zbity i zmrożony. W ciągu dnia dodatnia temperatura rozpuszcza górną warstwę, tworząc naturalne lodowisko. W Pasterce na oblodzonym asfalcie raz łapie powietrze rękoma Marcin, raz ja. Duży wpływ na tą sytuację ma pewien obelisk-pomnik. Zresztą zobaczcie.


Kotom... - powinno być - mieszkańcy :P - fot. Michał Machnacki


Dochodzimy do schroniska w Pasterce, by stanąć do zdjęcia przed pewna płytą... nagrobkową.


Serce pozostawione w Pasterce - fot. samowyzwalacz

Dalej maszerujemy żółtym szlakiem. Słońce mocno przygrzewa, skutki zobaczę wieczorem, gdy spojrzę w lustro. Na początku marca nie byłem tak nigdy opalony na twarzy. Znajdujemy kolejne miejsca rzeźby skalnej i powoli kierujemy się na Skalne Grzyby, które ja rodzinnie odwiedzam każdego roku. To piękne miejsce i zdecydowanie mniej ludzi niż na Szczelińcu i Błędnych Skałach. Dodatkowo na trasie znajdujemy pewne słupki, które kiedyś wskazywały drogę mieszkańcom tych terenów. Jak widać byli to Niemcy.


fot. Michał Machnacki

Najbardziej cieszą oko skałki. To góry zrodzone z morza. Polecam do obejrzenia pewien film o Narodowym Parku Gór Stołowych, który pokaże Wam piękno tych magicznych gór. Obejrzyjcie
. Dlatego też w uwagą patrzę na nie, bo w tym miejscu jestem pierwszy raz.
Zaczynam odczuwać dyskomfort w prawej kostce. Buty specjalnie na górskie wyprawy zakupiłem jakiś czas temu. Rozchodziłem w warunkach zimowych w mieście. A tu niespodziewanie czuję ból i nie wiem, czy to wina buta, czy dzień wcześniej nie przykręciłem lekko kostki. Ból towarzyszy mi już przez całe Skalne Grzyby. Te w zimowej szacie (choć nie w każdym miejscu leży śnieg), wyglądają przepięknie, tempo marszu spada i z tego powodu, że chcemy mieć przy każdej skałce foto. Szczególnie ważny jest odpoczynek w fotelu pradziada.


Chwilę się posiedziało... ale zimno w tyłek - fot, Michał Machnacki

Następnie czekają nas spektakularne Skalne Wrota. Bardzo ciekawa formacja skalna to idealne miejsce do fotografowania, szczególnie, gdy nie ma tutaj ludzi, którzy chcą mieć w tym miejscu pamiątkowe zdjęcie. Ja wrzucę zdjęcie z lata, moje rodzinne.


fot. samowyzwalacz

Na Skalnych Grzybach ścieżki oblodzone. Turyści ubili śnieg i jest lód na szlaku. Czasem muszę schodzić na bok, omijać główną ścieżkę, bo... raczki zostały w domu w Legionowie. Pała z przygotowania do wyjazdu! W zeszłym roku o tej samej porze w ogóle na tym szlaku nie było śladu zimy,
Dochodzimy do Czerwonego Potoku. Zawsze o nim wspominam, bo ostatnie lata z powodu suszy był wyschnięty. Teraz rdzawa woda wypełniła koryto, dodając kolorytu na szlaku.


Czerwony Potok - fot, Michał Machnacki

Wiem, że od Batorówka nie pójdziemy już dalej szlakiem. Noga przy każdym kroku daje znać o sobie. Postanawiamy zejść do Szczytnej asfaltową drogą przez Batorów. W pewnym momencie jednak decyduję, że dalej nie dam rady i dzwonię do mojej Uli, by podjechała te kilka kilometrów i zabrała nas z trasy. Jeszcze przejdziemy kilkaset metrów, zobaczymy Golf&Spa Szczytna i po 23,60 km zakończymy i tak bardzo udaną wyprawę.


Golfowa Wioska z odległości 3 km z drogi z Batorowa - fot, Michał Machnacki

Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu na Facebooku. Daję link do całej galerii - TUTAJ.
Zapraszam do polubienia mojego fanpage - Biegający Bibliotekarz i Niesamowita Ziemia Kłodzka.
Gdybyście chcieli odpoczywać w tych pięknych okolicach polecam - Golf&Spa Szczytna Golfowa Wioska.
Gdzie zjeść? Nie ma innej opcji - Pierogarnia od Pokoleń w centrum Szczytnej.

Z góry bardzo dziękuję za polubienia moich fanpagów.

Tagi:
#gorystolowe#golfowawioska#turystyka#szczytna#dolnyslask
sobota, 20 lutego 2021

Podróżując po Polsce. Cz. 10

Dawno nie podróżowaliśmy. Tym razem ruszymy na najwyższy szczyt Ziemi Kłodzkiej. Śnieżnik - 1426 m n.p.m., bo o nim mowa, to dosyć często odwiedzany szczyt graniczny, czy to latem czy zimą. Byłem tam dwa razy. Raz w czerwcu szedłem z Kletna obok Jaskini Niedźwiedziej, raz 20.02.2020 z Międzygórza. Zgadnijcie kiedy była ładniejsza pogoda? Na Śnieżniku latem zastała nas gęsta mgła, żadnych widoków, mokro i chłodno jak na porę roku, która powinna przynieść upał. Zimą panował lekki mróz, a i widoki zapierały dech w piersiach. Dodatkowo byłem spragniony śniegu, którego tak na prawdę ostatnimi czasy było jak na lekarstwo (nie licząc ostatnich tygodni).

Trasa na Śnieżnik - 6,4 km - 715 metrów przewyższenia

Tym raz ruszyłem z Międzygórza razem z przyjaciółką Anią z Kłodzka i Marcinem, szefem Golf&Spa Szczytna. Od samego rana panowała wspaniała pogoda, drogi były przejezdne więc szybko dotarliśmy ze Szczytnej do Kłodzka, a potem do Międzygórza. Międzygórze to niewielka miejscowość położona w w Sudetach Wschodnich w dolinie potoku Wilczki i Bogoryi, umiejętnie wkomponowanej w zbocze Śnieżnika. Słynie z jednej z największych atrakcji Niesamowitej Ziemi Kłodzkiej, Wodospadu Wilczki. Warto zatrzymać się w centrum miejscowości i zobaczyć te przyrodnicze arcydzieło.


Wodospad Wilczki latem - fot. Michał Machnacki

My jednak tym razem podjeżdżamy autem do Międzygórza Górnego, by stamtąd ruszyć na szlak. Do pokonania w jedną stronę około 6,5 km, wzniosłości ponad 700 m. Na początku na trasie niewielka warstwa śniegu, ale z każdą krokiem wyżej śniegu powolutku zaczęło przybywać.

Bajkowy początek nad Wilczką - fot. Michał Machnacki

Gdzieniegdzie widać było, że turyści byli tutaj, bo na szlaku można było spotkać postać charakterystyczną dla tej pory roku. Dawno niewidziany przeze mnie bałwan przypomniał zimy, które na Mazowszu często trzymały długo w okowach mrozu i zaspach śniegu.


fot. Michał Machnacki

W tym miejscu warto wspomnieć, że my z Marcinem po raz pierwszy wchodziliśmy tutaj zimą, Ania to... weteranka, bo wchodziła tutaj, bądź wjeżdżała rowerem wiele razy, o czym świadczą pieczątki w jej książeczce wbijane w schronisku. Nie wspomniałem jeszcze, a powinienem na początku, że na szlak ruszyliśmy Głównym Szlakiem Sudeckim im. Mieczysława Orłowicza. Jego początek (bądź koniec) zaczyna się w Świeradowie-Zdroju, a koniec (bądź początek) w Prudniku. To tylko około 443 km trasy! Niejedna osoba ma to za sobą i wiele pozytywnych wspomnień. Mnie się marzy jak i wycieczka wokół Ziemi Kłodzkiej! Ale to marzenia na dalszą przyszłość, wróćmy pod Śnieżnik, na który maszerujemy. Po dwóch kilometrach pokrywa śnieżna daje znać o sobie, a ścieżka coraz mnie wydeptana. Za to słońce odbijające się w śniegu, dobra widoczność daje wiele satysfakcji. Trawersujemy szczyt Średniaka 1210 m n.p.m. Mijamy malownicze skałki, przy których zatrzymujemy się na chwilę.


Dalej również bajecznie - fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Po około 5 km zostaje nam tylko ostre, kilkudziesięciometrowe podejście do Schroniska pod Śnieżnikiem, który wyłania się zza majestatycznie drzew ubranych w zimową szatę.


W okolicy Schroniska pod Śnieżnikiem - fot. Michał Machnacki

Jeszcze jest bezwietrznie, słonecznie więc mijamy schronisko (zielony szlak), by od razu znaleźć się na szczycie Śnieżnika. I tutaj bajkowe krajobrazy, chociaż Jaskółcze Skały przykryte białą pierzynką. Zapadam się do połowy ud, podobno nie ma tragedii, czasem śnieg jest do pasa i trzeba poważnie torować, by dostać się na wypłaszczenie na szczycie...


Po minięciu schroniska - fot. Michał Machnacki

A na nim lekki wiatr, który podszczypuje policzki i nosy. I niespodzianka - pusto!!! Szczyt jest tylko dla nas. Trwa to krótką chwilę, ale cieszy nas, że możemy pstryknąć kilka fotek w różne strony nie czekając aż ktoś przejdzie. Stoimy na najwyższym punkcie Ziemi Kłodzkiej. Było warto. Widoki przepiękne. Widzimy Ścieżkę w chmurach po stronie czeskiej (polecamy dla całych rodzin, to niesamowite miejsce!!!), czy wieżę na Trójmorskim Wierchu, na którą chcemy wybrać się w przyszłości.


Mroźno! - fot. Michał Machnacki


Daleko na horyzoncie Stezka v oblacích w Dolní Morava - fot. Michał Machnacki

Czas wracać do schroniska na grzańca i... morsowanie. Ania postanawia zanurzyć się w wodzie obok schroniska. Podziwiamy jej pasję, ale nie jesteśmy przygotowani, by zadebiutować w roli morsa. Po przerwie ruszamy w drogę powrotną. Tym razem kierujemy się czerwonym szlakiem na Przełęcz Śnieżnicką. Za przełęczą schodzimy leśnymi drogami po za szlakiem do miejsca startu, a nasze rozmowy o górach nie mają końca.

P.S. Wszystkie znaki na niebie wskazują, że za 6 dni podążymy na Ziemię Kłodzką!!! :)

Tagi:
#ziemiaklodzka#snieznik#turystyka
wtorek, 26 stycznia 2021

Video-zapis? Nowocześnie na Bemowie

Pandemia, koronawirus, COViD-19. Te słowa najczęściej wymienialiśmy w ostatnim roku. Ograniczenia, obostrzenia, zamykanie, otwieranie i tak w koło Macieju. Jak w takich warunkach funkcjonowała/funkcjonuje biblioteka na warszawskim Bemowie?

Jednym z wielu pomysłów jest tzw. video-zapis. Nie trzeba już przychodzić do jednej z placówek, należącej do Biblioteki Publicznej w Dzielnicy Bemowo m.st. Warszawy, żeby móc zapisać się do niej. Pewnie w tym momencie padnie pytanie - po co zapisywać się zdalnie, jak po książkę i tak trzeba przyjść? I tu dochodzimy do sedna. Biblioteka wyszła naprzeciw oczekiwaniom czytelników i postawiła na e-(możliwości). Mamy więc bogaty zbiór e-booków, e-audiobooków, e-prasy. A wszystko to bez wychodzenia z domu. Co to oznacza? Możesz być czytelnikiem naszej biblioteki, w ogóle do niej nie przychodząc (nie przyjeżdżając)!!!

Katalog e-booków - kliknij

Katalog e-audiobooków - kliknij

Katalog e-audiobooków dla dzieci i młodzieży - kliknij

Katalog e-prasy - kliknij

Najpierw jednak trzeba zdalnie się zarejestrować (zapisać) do bemowskiej biblioteki.

Video-zapis - kliknij

Następnie trzeba wprowadzić swoje dane do formularza zamieszczonego w powyższym linku i koniecznie zapoznać się z regulaminem. Na podany numer telefonu otrzymasz wiadomość tekstową SMS o treści TOKEN. Po tym, jak wprowadzić prawidłowy numer TOKENA, otrzymasz informację o oczekiwaniu na połączenie Google Duo tj. połączenie wideo z następujących numerów: 509 533 069 lub 797 525 306. Nasi bibliotekarze oddzwonią do zainteresowanej osoby w przeciągu trzech dni roboczych. Spowodowane jest to dużym zainteresowaniem, więc prosimy o cierpliwość w oczekiwaniu. Ważne jest też to, żeby mieć zainstalowanego Google Duo. Jeśli nie masz, przyjmij zaproszenie od bibliotekarza. Podczas bardzo sympatycznej video-rozmowie bądź przygotowany, mając pod ręką dowód osobisty, który trzeba pokazać do kamery. Bibliotekarz spisze imię i nazwisko oraz numer pesel potrzebny do zapisu. Następnie, po wpisaniu danych do systemu bibliotecznego Mateusz, każdy z rejestrujących otrzyma wiadomość tekstową SMS z danymi do zalogowania się na swoje konto biblioteczne. Po zalogowaniu można już od razu korzystać z e-platformy.

Miłego czytania i słuchania.


Punkt Biblioteczny nr 143 - to tutaj bibliotekarze zapisują Was zdalnie



Tagi:
#biblioteka#bemowo#video-zapis#e-biblioteka#e-booki#e-audiobooki#e-prasa
niedziela, 24 stycznia 2021

Podróżując po Polsce. Cz. 9

Dawno nic nie pisałem, więc nadszedł czas, by zabrać Was w kolejną wycieczkę po przepięknej Polsce. Tym razem będą to Góry Bystrzyckie i końcowy fragment Gór Stołowych. Miejscem startu i mety? Nasze najwspanialsze miejsce na odpoczynek - Golf&Spa Szczytna czyli Golfowa Wioska u podnóża Gór Stołowych.

Tym razem celem wędrówki był jeden ze szczytów Gór Bystrzyckich Wolarz (852 m n.p.m.). Z pola golfowego szczyt Wolarza zasłania Szczytnik i zamek wybudowany na jego zboczu. Widać tylko wystające pasmo lasu na szczycie nad zamkiem zwanym Leśną Skałą.

Latem wygląda to tak:


Szczytnik, zamek Leśna Skała, a za nimi masyw Wolarza - fot. Michał Machnacki

A zimą tak:


Szczytnik, zamek Leśna Skała, a za nimi masyw Wolarza - fot. Agnieszka Lemańska

To była jedna z najdłuższych wycieczek w tej okolicy. Licznik pokazał ponad 28 km! Cała trasa wyglądała tak:

Trasa wycieczki pokazuje 25,3 km ale w terenie i z Golfowej Wioski wyszło nam 28,2 km. Ruszacie z nami? Koniecznie!

Tym razem na zwiedzanie okolicy ruszam z Marcinem, właścicielem Golfowej Wioski. Postanowiliśmy wejść na Wolarz i zwiedzić najbliższą okolicę. A jest tutaj wiele ciekawych rzeczy do zobaczenia. Wstajemy raniutko, by po 7.00 rano ruszyć wzdłuż krajowej "8". Chcemy szybko dotrzeć do szlaku dlatego obieramy przeciwległy kierunek od centrum Szczytnej, do której trafimy wkrótce czarnym szlakiem. W samym mieście osobiście mnie zauroczyło miejsce aktywności sportowej dla dzieci i młodzieży. Znakomite boiska, place zabaw, siłownie, pumptrack, wspinaczka, ścieżka rowerowa, a także plac wykorzystywany do wyścigów samochodów zdalnie sterowanych. Takiego miejsca mogą się poszczycić inne większe miasta w naszym kraju. Czyż nie jest to piękne? Kompleks sportowy, ogólnodostępny z widokiem na Obniżenie Dusznickie?



To pierwsza część trasy. Szybko przemieszczamy się przez centrum Szczytnej. Mijamy figurkę św. Nepomucena, (druga znajduje się na Szczytniku), by za chwilę znaleźć się w okolicy stacji kolejowej. Stamtąd asfaltową drogą cały czas po górę kierujemy się do Bobrowników. Za chwilę czeka nas podejście, które każdemu da się we znaki.


Podejście pod Wolarz... kopie... fot. Marcin Lemański

Po prawej stronie podejścia można zaobserwować gołoborze, tak charakterystyczne dla Gór Świętokrzyskich.

Na zboczu Wolarza - fot. Michał Machnacki

Po bardzo mocnym podejściu zdobywamy Wolarz. To najwyższy punkt naszej wycieczki. Z góry nie ma jakiś niesamowitych widoków, ale Marcin szybko dostrzega swoją Golfową Wioskę.


Zapraszamy do Golf&Spa Szczytna - mówi Marcin! - fot. Michał Machnacki

Na Wolarzu nie przebywamy długo. łyk wody, kawy, kanapka i stawiamy kolejne kroki, mając a cel Kamienną Górę (nie myl z miastem na Dolnym Śląsku, bo stąd to sporo kilometrów). Przed nami Fort Wilhelma, który powstał w latach 1790-1795.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Za chwilę dojdziemy do Kamiennej Góry i tarasu widokowego skąd rozpościera się niesamowity widok na Polanicę-Zdrój. Tam właśnie zmierzamy. Powoli schodzimy dół. Mijamy dworzec PKP, by za chwilę znaleźć się centrum przepięknego kurortu, jakim jest Polanica-Zdrój. Stąd zaplanujesz każdą wycieczkę w Góry Stołowe czy Bystrzyckie.


Polanica-Zdrój - fot. Michał Machnacki

Czeka nas zasłużony odpoczynek. Chmielowy, półlitrowy nektar bogów, zwany potocznie piwem, zaspokaja nasze pragnienie po przejściu ponad 20 kilometrów. W Restauracji Pod Kasztanami delektujemy się chmielowym płynem. Pozostaje już nam końcówka wędrówki. Znów trzeba iść pod górę, ale zaczynają się skałki, które wieńczą południowy kraniec Gór Stołowych.


Okolice Polanicy-Zdrój i Szczytnej - fot. Marcin Lemański


Trzeba przyznać, jesteśmy już zmęczeni. Ostatni fragment to... mrówkowe pole, czyli las gdzie kopce mrówek wtapiają się w krajobraz tego miejsca. I jest jedna wielka mrówka, z którą warto zapozować do zdjęcia!!!


Mrówczany szlak - fot. Michał Machnacki


Autor tekstu z mrówką - fot. Marcin Lemański

Pozostaje nam już końcówka szlaku. Mijamy Ślepowron i znów znajdujemy się przy krajowej "8". Stąd już tylko kilkaset metrów, by usiąść na 19. dołku Golf&Spa Szczytna i odpoczywać po pięknej wycieczce. Ponad 800 metrów przewyższenia, ponad 28 km marszu. Warto poznawać piękno Niesamowitej Ziemi Kłodzkiej.

Zapraszam do polubienia fanpage na Facebooku:

Niesamowita Ziemia Kłodzka

i

Golf&Spa Szczytna

a więcej zdjęć z tej wycieczki znajdziecie TUTAJ.


Tagi:
#polanica-zdroj#szczytna#golfowawioska#gorystolowe#gorybystrzyckie#wolarz
sobota, 28 listopada 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 8

W kolejną podróż zabiorę Was w Góry Złote. Naszym celem będzie zbocze Cierniaka - 792 m n.p.m. To będzie niedługa wędrówka z ciekawymi atrakcjami.

Radochów - Cierniak - Jaskinia Radochowska - Radochów

https://mapa-turystyczna.pl/route/ux7z#50.35414/16.84350/14

Różnica wysokości: 183 m ↑, 191 m ↓.
Długość trasy: szlakami ok. 4 km plus poza szlakiem 1,5 km asfaltową drogą z widokiem na Cierniaka.

W górach szukamy spokoju, miejsc, gdzie innych turystów na szlaku będzie zdecydowanie mniej... lub w ogóle. Dlatego też warto czasem poszukać miejsc na mapie, gdzie będzie można odkryć coś nowego, a przy okazji odpocząć od zatłoczonych szlaków. Dlatego też polecam poniższą trasę w okolicach Radochowa. - Zaatakujemy Cierniaka (792m n.p.m.)! - postanowiła moja żona, Urszula. Dlaczego Cierniaka? Ponieważ nasi znajomi mają tak na nazwisko. Ot taki zbieg okoliczności. Z niewielkiej miejscowości Radochów, spod kościoła Parafii św. Mikołaja ruszamy kilkadziesiąt metrów, by dotrzeć do niebieskiego szlaku.


Na terenie kościoła - fot. Michał Machnacki


Nasz jeden z celów - Cierniak - fot. Michał Machnacki

Ten przeprowadza nas przez Białą Lądecką i kieruje w stronę lasu i masywu Cierniaka. Podejście jest dosyć ostre, ale wkrótce przed wędrującymi zaczną się kamienne schody. Jest ich ponad 200. Na nich wyryto nazwy fundatorów. Można ufundować kolejny schodek!

Biała Lądecka - fot. Michał Machnacki


Ostro na początku - fot. Michał Machnacki


Kamienne schodki do kaplicy, można ufundować swój - fot. Michał Machnacki

Za chwilę, z lekką zadyszką, znajdujemy się na wzgórzu z kapliczką ku czci Najświętszej Maryi Panny. Z nią wiąże się pewien cud. Radochowski sołtys, Antoni Wachsmann, zachorował na ospę, przy czym zaczął tracić wzrok. Żaden lekarz nie był w stanie mu pomóc. Ów sołtys postanowił złożyć śluby Najświętszej Panience. Postanowił gdy wydobrzeje, postawić kapliczkę w okolicach szczytu Cierniaka. Modlitwy zostały wysłuchane. Warto też dodać, że od połowy XIX. w okolicach tego miejsca zamieszkują pustelnicy. Po zakończeniu działań II wojny światowej pustelnia opustoszała. W nieodległej przeszłości do pustelni zawitał kolejny człowiek, pragnący uciec od doczesnych uciech dnia codziennego, pustelnik Elizeusz. Dba on o kaplicę, bije codzienne w dzwon. Nie ma prądu, wodę pobiera ze źródła. Nie przeszkadzaliśmy Elizeuszowi w kontemplacji, mijamy drogę krzyżową i ruszamy dalej do kolejnej atrakcji turystycznej, jaką jest Jaskinia Radochowska.

W pobliżu szczytu - fot. Michał Machnacki


I od drugiej strony - fot. Michał Machnacki

Przed jaskinią znajdujemy właściwy drogowskaz, który jednoznacznie pokazuje gdzie znajdziemy kolejną atrakcję turystyczną.


Cenna informacja!!! ;) - fot. Michał Machnacki

W pobliżu jaskini zaczął się ruch turystyczny. Chętnych do odwiedzenia jaskini sporo, trzeba czekać w kolejce. Na początku zakładamy czepki i kaski z czołówkami i udajemy się w głąb drugiej co do wielkości jaskini Sudetów, po Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie. Odkryto ją w XVIII w. wewnątrz Bzowca (697 m n.p.m.). Sama trasa jaskini to 300 metrów zwiedzania, choć sama jaskinia ma przynajmniej dwukrotnie większą powierzchnię. Uwaga! Kto ma lęki klaustrofobiczne, nie polecamy! Na początku trzeba zejść w dół i w pozycji na kolanach, bądź kuckach przecisnąć się przez wąski korytarz. Dla wielu jest to spora atrakcja, która nie wiąże się tutaj z żadnym niebezpieczeństwem.


Jaskinia Radochowska - fot. Michał Machnacki


Jaskinia Radochowska - fot. Michał Machnacki


Jaskinia Radochowska - fot. Michał Machnacki


Jaskinia Radochowska - fot. Michał Machnacki

Po wyjściu z jaskini kierujemy się tym razem żółtym szlakiem. Po drodze można zajść do miejscowej Winiarni Radochowskiej, w której prócz zagranicznych marek, można zakupić również wina z Dolnego Śląska. Wycieczkę kończymy 1,2 km drogą asfaltową w kierunku Radochowa, mijając po drodze kapliczki i... wóz konny na jednym z miejscowych podwórek.


fot. fotowyzwalacz


Cierniak, a przed nim domek w górach - fot. Michał Machnacki


Brakuje tylko konika i woźnicy - fot. Michał Machnacki

Krótka, ale piękna wycieczka. Takie lubimy. Odpoczywamy wtedy od wszystkiego, podziwiając naturę.
Tagi:
#goryzlote#jaskiniaradochowska#turystyka#gory
wtorek, 24 listopada 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 7

Z nizin, ze szlaków powstańczych, przeniesiemy się na południowo-zachodni kraniec Polski. A jak południowe tereny naszego wspaniałego, pod względem turystycznym, kraju, to nie może być inaczej. Jedziemy w Sudety, a dokładniej w Karkonosze. Tam wejdziemy na najwyższy szczyt tego pasma, a zarazem na najwyższą górę Czech, zaliczaną do Korony Europy, Śnieżkę.

Korona Gór Polski

Zanim o wędrówce, kilka słów o projekcie "Korona Gór Polski" Jakiś czas temu, a dokładniej w 1997 roku ustanowiono projekt mający na celu zdobycie 28 najwyższych szczytów w poszczególnych pasmach górskich naszego kraju. Nie będę rozpisywać się o zasadach jak przystąpić do klubu, co trzeba spełnić, żeby zaliczenie szczytów zostało potwierdzone. Wszystko można przeczytać na stronie temu poświęconej, do której podaję link:

https://kgp.info.pl/

Dodam tylko, że do tej pory mam na swoim koncie 11 szczytów z korony, a dzielnie asystują mi moi najbliżsi. Żona Ula i syn Pawełek. Na Śnieżce jeszcze nie byli...

Śnieżka - 1603 m n.p.m.


Wszystkie zdjęcia w teście - Michał Machnacki


Królowa Karkonoszy. Szczyt, na którym przez większość część roku jest bardzo wietrznie, zimno i mgliście. Ciężko jest trafić tam z idealną pogodą. Do tej pory trzykrotnie mogłem podziwiać widoki ze szczytu i za każdym razem miałem w miarę dobrą pogodę. Raz było bardzo słonecznie, raz w sierpniu sypał śnieg, a ostatnie wyjście w tym roku w czerwcu była chyba optymalna pogoda. O tej wyprawie Wam napiszę.

Jestem w Szczytnej w miejscowości położonej u podnóża Gór Stołowych. Pada propozycja od Marcina, właściciela Golf&Spa Szczytna, gdzie mieszkamy, czy nie wyskoczyć do Karpacza i ruszyć na Śnieżkę. Nie trzeba mi powtarzać dwa razy. Jutro ruszamy, bo zapowiada się pogoda bez deszczu, a to dla mnie warunek, by ruszyć w góry (mam operowane dwa kolana, kilka razy moje kostki znajdowały się w białym, grubym gipsie!).

Podróż przez fragment Czech mija nam szybko. Jesteśmy w dobrych humorach, by zdobyć szczyt i cieszyć się widokami. Oczywiście proponuję trasę, a Marcin stwierdza, że moje plany zawsze są w 100% trafione, więc i tym razem będzie ok. Link do trasy poniżej z mapy turystycznej i zapis trasy z GPS-u z aplikacji Garmin.

https://mapa-turystyczna.pl/route/ugqq#50.76075/15.72247/14

https://connect.garmin.com/modern/activity/5132498507

Start rozpoczynamy z ul. Olimpijskiej na płatnym parkingu. Warto mieć przy sobie kartę, bo tak najszybciej opłacimy bilet w parkomacie. 20 zł będzie kosztować ta przyjemność. Może opłacić również za tę przyjemność aplikacją mobilną. Za chwilę uiścicie też opłatę za wstęp do Karkonoskiego Parku Narodowego i warto bilet trzymać przy sobie, bo zdarzają się kontrole. 8 zł - normalny, 4 zł - ulgowy. Po tych wszystkich czynnościach powoli ruszamy na szlak.


Powoli wcale tak nie jest. Pierwszy fragment czerwonego szlaku w stronę Schroniska PTTK nad Łomniczką pokonujemy w iście ekspresowym tempie. Mijamy sporo innych turystów, choć tego dnia jak na okolicę Śnieżki pusto i dzięki temu zdecydowanie przyjemniej. Jeszcze trwa rok szkolny i jego ostatni tydzień... zdalnego nauczania.

Po lewej stronie szlaku szumi Łomniczka, my widzimy już szczyt i jego bardzo charakterystyczną kopułę ze "spodkami" czyli stacją meteorologiczną, która stanęła tutaj i rozpoczęła działalność 1 stycznia 1975 roku. Oczywiście wcześniej mieściły się tu inne budynki, ale to już inna historia. Mijamy Kaskady Łomniczki, przechodząc przez mostek. Kilka lat wcześniej, idąc w odwrotnym kierunku, o mały włos nie przewróciłem się w tym miejscu, gdy poślizgnąłem się na mokrym głazie.




Następnie docieramy do symbolicznego cmentarza Ofiar Gór, który znajduje się w górnej części Kotła Łomniczki, na wysokości około 1300 m n.p.m. Upamiętnia on osoby, które zginęły w górach, lub zasłużyły się do rozwoju turystyki na karkonoskich szlakach.




Jeszcze moment i jesteśmy pod Schroniskiem Dom Śląskim. Śnieżkę mamy na wyciągnięcie ręki. Szybka kanapka, ciepła kawka z termosu i czeka nas ostatni etap przed wejściem na szczyt. Po 2 godzinach i niespełna 6 minutach jesteśmy przy Kaplicy św. Wawrzyńca, która została wybudowana w XVII wieku! Pamiątkowe sweet focie i ruszamy dalej.







Czeka na nas fragment Grzbietu Karkonoszy, a następnie powoli schodzimy w dół przez Schroniska Strzecha Akademicka i Samotnia. Zbliżając się do tego drugiego schroniska, podziwiamy przepięknie kotły polodowcowe i Mały Staw. NA stokach widać jeszcze gdzieniegdzie śnieg. Zbiornik wodny robi wrażenie na tle gór. Można bez końca napawać się widokami. Dodam, że z góry również roztaczają się niesamowite widoki, czego dowodem jedna fotka.









Musimy iść dalej, bo czas nagli. Niebieskim szlakiem schodzimy do Polany 1067 m n.p.m, a dalej zielonym do Karpacza. Tam skręcamy w prawo i po niespełna 100 metrach żółtym szlakiem docieramy praktycznie do końca naszej wyprawy, do Dzikiego Wodospadu. GPS zatrzymuje się na 18,05 km. Jesteśmy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni. Tego dnia sprzyjała nam aura i nie zawiodła nas kondycja. Czas na powrót w gościnne progi Golfowej Wioski (polecam na rodzinny wyjazd!!!) i zimne, czeskie piwo.





Na Śnieżkę prowadzi wiele dróg. I z polskiej strony i czeskiej. Ja nie zalecam zejścia czarnym szlakiem. Jeżeli jednak lubicie długie wyprawy, polecam zaliczenie szlaku ze Szklarskiej Poręby na Śnieżkę i zejście do Karpacza przez Kocioł Łomniczki. Jeśli potrzebujecie dodatkowych szczegółów polecam swoją osobę :).


Tagi:
#koronagorpolski#kgp#karkonosze#turystyka
niedziela, 15 listopada 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 6

Kilka dni temu zaprezentowałem Wam swoje bliskie tereny, czyli marsz Turystycznym Szlakiem Patriotycznym Polski Walczącej. Wtedy maszerowałem szlakiem czarnym, dziś natomiast relacja z fragmentu szlaku czerwonego i zielonego.

https://nakanapie.pl/biegajacy_bibliotekarz/blog/podrozujac-po-polsce-cz-5


Tym razem wycieczka nie będzie długa, ale na pewno zachęci do odwiedzenia miejsc, które poniżej opiszę.

Piękna pogoda! 12 stopni ciepła, w miarę słonecznie, prawie bezwietrznie. Wiedzieliśmy od razu, że musimy spożytkować ten stan. Po śniadaniu do samochodu i po kilkunastu minutach zameldowaliśmy się w Serocku. Zaplanowaliśmy tutaj przejście fragmentem szlaku czerwonego, ale nie chronologicznie, tylko wedle własnej, zaplanowanej trasy, by połączyć szlak patriotyczny z urokami turystycznymi miasta. A więc ruszamy.

Zaparkowaliśmy... naprzeciwko biblioteki w Serocku, więc nadarzyła się okazja, by wzbogacić galerię na fanpage Biegającego Bibliotekarza o kolejną fotkę na tle bibliotek w naszym kraju. Co do miejsca parkingowego znaleźliśmy je blisko serockiego rynku oraz w miejscu, w którym przechodzi szlak czerwony.


fot. Urszula Machnacka


Serock to najpiękniejsze miasto Powiatu Legionowskiego, jak i zapewne w czołówce województwa. Miasto jest jednym z najstarszych na Mazowszu. Wzmiankowany jest już 1065 roku w tzw. falsyfikacie mogileńskim. W tym bardzo starym dokumencie zapisano, iż klasztor benedyktynów w Mogilnie musi otrzymać 1/9 dochodów z mazowieckich grodów książęcych, w tym Serocka, oraz połowę opłat cła z komory celnej na Bugu. Gród, który ówcześnie nazywa się Serock, wtedy znany był jako Syrozch. Nazwa przez wieki ewoluowała. Syroczecz, Seroczec, Szyroczec. "Szyroki" czyli szeroki, tak można tłumaczyć nazwę, która odnosiła się do koryta, które tworzyły dwie rzeki spotykające się w tym miejscu. Jest tu wszystko, czego turysta może zapragnąć. Piękne widoki na obie rzeki, których wody za chwilę znajdą się w Jeziorze Zegrzyńskim, sztucznie utworzonym w 1963 roku. To też raj dla wędkarzy, amatorów sportów wodnych, miłośników morsowania, czy biegania.


fot. Michał Machnacki


My zaś wędrujemy, zaliczając kolejne punkty szlaku czerwonego. Zaczynamy w rynku, ale kierujemy się w stronę Kościoła Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, który jest najstarszym zabytkiem w naszym powiecie, wybudowanym między 1524 a 1530 rokiem. Kościół jest murowany w stylu późnogotyckim. Nie wchodzimy do środka, trwa msza święta. Z okolic kościoła rozpościerają się przepiękne widoki na Narew i Bug, teraz szczególnie widoczne, po opadnięciu liści z drzew.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Kierujemy się w stronę rynku. Znam dobrze te miejsca, ponieważ rokrocznie odbywają się tu biegi z okazji Święta Niepodległości czy patrona miasta św. Wojciecha. Na rynku na budynku ratusza znajdujemy tabliczkę poświęconą pamięci poległych i pomordowanych mieszkańców Serocka podczas wojny bolszewickiej w 1920 roku. Sam ratusz został wzniesiony w latach 1994-1997 w miejscu historycznym. W tym miejscu działo się wiele, niestety część wydarzeń była tragiczna dla mieszkańców. To stąd hitlerowcy wywozili miejscową ludność na roboty do Niemiec, czy Żydów do gett i obozów pracy. Odbywały się również radosne wydarzenia, takie jak parady wojskowe i wiece patriotyczne. Współcześnie na rynku zawsze znajduje się meta biegów organizowanych przez miasto.


fot. Michał Machnacki


Mijamy budynek dawnej synagogi, którą zniszczyli hitlerowcy w 1940 roku, tworząc w tym miejscu obóz przejściowy i karny. Następnie przy ulicy Pułtuskiej, kiedyś drogi prowadzącej do Pułtuska i dalej na Mazury, przystajemy przy Domu Towarowym "Wodnik". Tutaj mieściła się przed wojną kamienica, która 6 września 1939 roku została zbombardowana przez Niemców. W budynku przebywało w tym momencie wielu mieszkańców. Podano, że w budynku, po uderzeniu bomby, zginęło od 50 do 72 osób.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Idziemy dalej ulicą Pułtuską w kierunku cmentarza parafialnego, ale przed nim zatrzymujemy się przed bramą budynku, gdzie kiedyś mieściła się kamienica Konrada Bocka, lekarza, oficera rezerwy i człowieka, który walczyć z okupantem. Właściciel nie zdecydował się na współpracę z hitlerowcami i został wywieziony do Pawiaka, gdzie został rozstrzelany. Wchodzimy na moment na cmentarz. Następnego punktu nie zobaczymy, ponieważ miejsce to znajduje się na terenie prywatnym. Piękna działka z niesamowitym wąwozem kryje miejsce egzekucji mieszkańców Serocka. Szkoda, że nie można się już tam dostać. Kiedyś serocczanie w miejscu egzekucji spotykali się, by uczcić pamięć zamordowanych.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Schodząc do ulicy Rybaki szlak prowadzi w prawo w kierunku Ludwisina. My skręcamy w lewo, by za chwilę znaleźć się w miejscu, w którym przebywał i tworzył Pablo Picasso. Hiszpański malarz przebywał w tym miejscu w 1948 roku przez krótką chwilę, ale w zaciszu Narwi namalował jeden ze swoich obrazów.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Podążamy nad Narwią, dochodząc do miejskiej plaży. Z bulwaru widzimy kościół z innej perspektywy. Za chwilę podchodzimy ostrym podejściem pod serocki rynek. Wracamy do auta, by podjechać jeszcze w kilka miejsc na czerwonym szlaku, ale oddalonych od siebie znacznie.

fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Zmierzamy do Wierzbicy, podziwiając po lewej stronie miejscowy stadion, na którym... miałem przyjemność grać i... strzelać bramki! Ba! Przez jakiś reprezentowałem barwy Sokoła Serock, grając w III lidze tenisa stołowego. Wspominam te czasy bardzo mile. Dlaczego ważnym miejscem jest stadion? Może dokładniej wały napoleońskie, na których została wybudowana trybuna dla kibiców futbolu. Za chwilę znajdujemy się w Wierzbicy, skąd początek bierze czerwony szlak. To tutaj znajdował się majątek generała Kazimierza Małachowskiego i gdzie stoi kapliczka z 1863 roku.


fot. Michał Machnacki


Z Wierzbicy udajemy się do Woli Kiełpińskiej. Tam odwiedzamy miejscowy cmentarz, który leży (tak nam się wydaje), już w Jachrance. Na nim szukamy mogił, które opisane są w przewodniku po szlakach patriotycznych. Udaje się nam odwiedzić grób Zygmunta Szaniawskiego, ojca sławnego pisarza Jerzego, mogiłę żołnierzy Wojska Polskiego 5 Brygady Inżynieryjno-Saperskiej, poległych w 1939 roku, a także grób rodzinny Aleksandra Kity, który został stracony przez Urząd Bezpieczeństwa w 1952 roku.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Za chwilę przekroczymy próg kolejnej świątyni na szlaku. I tu ogromne zdziwienie. W kościele parafialnym pw. św. Antoniego z Padwy jest ciemno, kościół otwarty, a w nim pusto. Nic ani ławek, ani obrazów, nic po prostu. Okazuje się, że w XIX-wiecznym kościele trwa remont.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Ostatnimi dwoma punktami będą punkty 10 i 8... szlaku zielonego. W drodze powrotnej do Legionowa zatrzymujemy się w Skrzeszewie przy przydrożnym krzyżu z 1922 roku, a w Olszewnicy Starej na chwilę zadumy stajemy pod Pomnikiem Odzyskania Niepodległości.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

A że zbieramy punkty na specjalne odznaki turysty w naszym powiecie to obecnie mamy zaliczone szlaki na terenie miasta Legionowo oraz 22 punkty na trasach powiatowych. Za tydzień zbierzemy potrzebne punkty do Złotej Odznaki. Najwyższy stopień, czyli złotą Odznakę otrzymują turyści mający na koncie zwiedzenie w okresie nie dłuższym niż trzy lata 14 miejsc pamięci w Legionowie oraz 35 na terenie pozostałych gmin powiatu legionowskiego. My wszystko zaczęliśmy w maju, choć ja sam szlaki poznałem już na początku stworzenia. Teraz tylko dokumentujemy rodzinnie.

Więcej zdjęć na moim fanpage:

https://www.facebook.com/profile.php?id=1040174079&sk=photos_albums&lst=1040174079%3A1040174079%3A1605458439




Tagi:
#serock#wolakielpinska#wierzbica#olszewnicastara#skrzeszew#turystyka#powiatlegionowski
wtorek, 10 listopada 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 5

Trochę Was zaskoczę. Dzisiejsza wycieczka będzie... długa, bo 21-kilometrowa. Za to będę od swojego domu nie więcej niż 5 km w linii prostej. Co można zobaczyć w Powiecie Legionowskim tuż przy granicy z Warszawą? Zapraszam na spacer Turystycznym Szlakiem Patriotycznym Polski Walczącej.

Długość trasy wynosi ponad 60 km. Początek szlaku znajduje się tuż przy stacji PKP Legionowo Przystanek, koniec w Kobiałce przy pętli autobusowej. Wedle przewodnika wydanego przez Powiat Legionowski szlak ten podzielony jest na cztery części - A, B, C i D. Pierwszy, oznaczony literką "A" liczy blisko 17,5 km. Z dojściem do szlaku z mojego garmina wyszło mi dzisiaj 21 km!

Czarny szlak charakteryzuje się sporą ilością miejsc związanych z historią tego terenu (miejscami pamięci), ale też urozmaicony jest pod względem krajoznawczym. Ruszajmy więc w teren!

ODCINEK A - Legionowo Przystanek - Jabłonna

To chyba najmniej ciekawa część szlaku. Za nim dojdę do centrum Chotomowa położonego w gminie Jabłonna, muszę przejść ponad 3,3 km. Po starcie przy stacji PKP, do której można dojechać Kolejami Mazowieckimi oraz autobusem 723 z Warszawy (pętla na Żeraniu), ruszam wzdłuż ulicy Kolejowej po północnej stronie torów. Na granicy Legionowa i Chotomowa znajduje się pierwszy punkt, bardzo ważny dla rozwoju Powstania Warszawskiego. To tutaj, na trasie kolejowej w dniach 1-3 sierpnia 1944 roku, bohaterscy mieszkańcy, żołnierze AK, zaminowali okolice torów. Ten czyn spowodował wykolejenie niemieckiego pociągu wojskowego. Dwa dni po tym wydarzeniu, 3 sierpnia, od strony Nowego Dworu Mazowieckiego nadjechał kolejny pociąg, tym razem opancerzony, z dwoma kompaniami piechoty. W walkach zginął m.in. Stefan Krasiński, który został patronem szkoły podstawowej w Chotomowie, do której miałem zaszczyt chodzić. Jak brakuje w tym miejscu prócz standardowej tabliczki jakiego monumentu!


fot. Michał Machnacki


fot, Michał Machnacki


Nowym ciągiem pieszo-rowerowym dochodzę do wiaduktu w Chotomowie. Muszę przejść na drugą stronę torów. Walki w sierpniu 1944 roku toczyły się właśnie w tych okolicach. Teraz pociągi Pendolino czy KM mną dalej aż nad morze lub Mazury. Z wiaduktu widać Dom Dziecka w Chotomowie. W nim Irena Stanisława Sendlerowa ukrywała żydowskie dzieci, które były wywożone z warszawskiego getta. Stało się to dzięki wielkiej odwadze matki przełożonej Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Matyldy Gettner, która starała się przechowywać wyrwane z getta niewinne dzieci. Niestety nie zrobiłem zdjęcia z wiaduktu, a szlak omija to miejsce pamięci!


fot, Michał Machnacki


Po drugiej stronie torów wąskim przejściem, ulicą Uroczą docieram do ulicy Piusa XI, a następnie do Partyzantów, by za chwilę znaleźć się na chotomowskiej nekropolii. Tutaj leży część mojej rodziny... rodzice, dziadkowie, pradziadkowie i... coraz więcej znajomych... Prócz nich podchodzę do mogiły Wincentego Rapczyńskiego, uczestnika walk podczas Powstania Styczniowego. Dalej staję w zadumie przy pomniku Stefana Krasińskiego oraz czterech mieszkańców Chotomowa, którzy zostali bestialsko zamordowani na Górach Chotomowskich. Tam niedługo dotrę...


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Za nim jednak znajdę się w Lasach Chotomowskich, mijam kościół parafialny, w którym przystąpiłem do komunii i został mi udzielony sakrament bierzmowania... Kościół ten został pobudowany w latach 1725 roku. Drewnianą budowlę zastąpił kościół murowany, którego budowę zakończono w 1863 roku. Trzeba dodać, że parafię w Chotomowie erygowano w 20 lipca 1387 roku! Idąc ulicą Partyzantów, dochodzę do Pomnika Bohaterów Walk o Niepodległość Polski 1939-1945, charakteryzujący się sporą figurą orła w koronie.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Skręcam w ulicę Piękną, niedaleko, 350 metrów stąd mieszkałem ponad 25 lat!, ale skręcam w Żeligowskiego, która to ulica doprowadzi mnie do granicy Lasów Chotomowskich, w który spędzę dobrych kilkadziesiąt minut marszu. Na Górach Chotomowskich mijam obelisk poświęcony wspomnianym mieszkańcom Chotomowa i żołnierzom AK, którzy niedaleko tego miejsca zostali zamordowani przez hitlerowców 26 lutego 1943 roku.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Cisza, jesienne zachmurzone niebo, kolorowe liście zachęcają do marszu. Kolejnym punktem tuż przy drodze krajowej nr 630 z Jabłonny do Nowego Dworu Mazowieckiego, jest obelisk upamiętniający pomordowanych w latach 1939-1945.



fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Uważnie przechodzę na drugą stronę ruchliwej ulicy. Tutaj znajduje się rezerwat Jabłonna ze starym drzewostanem, często powalonym na trasie szlaku.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Żegnam się z "moimi" ukochanymi Lasami Chotomowskimi i wkraczam do Jabłonny. Tam kieruję się do miejscowego cmentarza. Za nim tam dotrę odpoczynek i obiad. Zupka pomidorowa przygotowana przez żonę Urszulę smakuje wyśmienicie. A wszystko to na posesji... kolegi, z którym mam przyjemność biegać. Na jabłonowskim cmentarzu odwiedzam mogiły polskich żołnierzy, którzy zginęli we wrześniu 1939 roku.



Powoli kieruję się w stronę wałów wiślanych. Docieram w to miejsce, jednak królowej polskich rzek nie widać. Skutecznie zasłaniają ją krzaki i zarośla Obszaru Natura 2000 Doliny Środkowej Wisły. Tutaj znajdują się pozostałości umocnień niemieckich z II wojny światowej. Pośród wału znajduje się stanowisko karabinu maszynowego na planie koła.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Za chwilę znajduję się na terenie Zespołu pałacowo-parkowego w Jabłonnie. To tutaj, wraz ze sporą grupą osób zaangażowanych, prowadzę inicjatywę biegową parkrun Jabłonna. Dziś jednak mijam pałac z lewej strony, by za chwilę znaleźć się... w miejscu akcji drugiej części Stulecia Winnych ;). Budynek, w którym mieści się hotel, był w trakcie filmu wykorzystany jako... hotel, w którym przebywała Łucja Koszykowska, nieślubna córka Władzi i Stanisława Winnych.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

To już prawie koniec wyprawy. Czuję mocno w nogach kilometraż. Brak kondycji wychodzi!!! Po chwili podchodzę na dziedziniec kościoła parafialnego, znajdującego się w centrum Jabłonny, a przechodząc na drugą stronę ulicy Modlińskiej, pod Urzędem Gminy Jabłonna. To tutaj znajdował się zajazd, który pobudowano w 1834 roku. Karczma z zajazdem, kuźnia. Właśnie to mieściło się w ówczesnym budynku urzędu, odrestaurowanego w 2008 roku.

Przy urzędzie robię pamiątkową fotografię pomnika ku czci Żołnierzy Armii Krajowej, a na budynku fotografuję tablicę upamiętniającą pobyt w jabłonowskim pałacu gen. Władysława Sikorskiego w czasie wojny w 1920 roku. W tym roku na Wawelu stanęliśmy rodzinnie przy sarkofagu generała.

Za nim znajdę się pod Domem Ogrodnika w Jabłonnie, pozostaną mi już tylko dwa miejsca pamięci. Jednym z nich jest Pomnik poległych żołnierzy Wojska Polskiego i mieszkańców Jabłonny, który został wzniesiony w 1982 roku, a drugim pomnik wdzięczności za pontyfikat Jana Pawła II i dzieło "Solidarności". Po lewej stronie znajduje się też historyczny budynek Poczty Polskiej z XIX wieku.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Zapraszam wszystkich chętnych do odwiedzenia patriotycznych szlaków Powiatu Legionowskiego. To tylko część szlaku czarnego, a mamy jeszcze dwa powiatowe - zielony i czerwony, oraz trzy miejskie, króciutki żółty, niebieski i zielony.

Zapis trasy -https://connect.garmin.com/modern/activity/5800849824
Zdjęcia na Facebooku pełna galeria -https://www.facebook.com/profile.php?id=1040174079&sk=media_set&set=a.10220592305251160&type=3
Tagi:
#powiatlegionowski#turystyka#szlakipatriotyczne#legionowo#chotomow#jablonna

Archiwum

2024

2023

© 2007 - 2024 nakanapie.pl