W kwietniu ruszył konkurs na limeryk o Wisławie Szymborskiej zorganizowany przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną im. Witolda Gombrowicza w Kielcach.
Postanowiłem spróbować. Przecież to nic nie kosztuje. Na konkurs napłynęło ponad 600 zgłoszeń. Niestety nie znalazłem się wśród laureatów.
Zamieszczam pierwszy z nich.
W pięknym kórnickim mieście,
Urodziło się pewne niewieście,
Zna ją Polska cała,
Ciągle pisała, pisała,
Limeryków chyba ze dwieście?
dot. Pinterest
Niezwykle mi miło zaprosić na kolejne spotkanie autorskie do Wypożyczalni nr 38 w Warszawie na osiedlu Przyjaźń. Tym razem nietypowo, bo w sobotę 2 grudnia będzie o 15.00. gościem autorka debiutu Pochłonięte, pani Martyna Bielska. Więcej szczegółów w wydarzeniu
https://www.facebook.com/events/1766029257231569
a poniżej recenzja książki:
Demony mrocznej przeszłości Białegostoku wracają, by upomnieć się o tych, o których nikt nie chce pamiętać...
Listopadowe dni nie nastrajają optymizmem. Ja w tym czasie myślę już o pierwszych wyjazdach. I tak się składa, że... majówka już zaplanowana.
Gdzie?
Na Ziemi Kłodzkiej!!! W tym roku nie było mi dane odwiedzić Dolnego Śląska i Szczytnej...
I tym razem muszę od razu powiedzieć, że to nie mój flesz. Choć szukaliśmy tego miejsca intensywnie. Aż nasz przyjaciel z Golf Spa Szczytna sam wyszedł na poszukiwania. I znalazł. Muszę wrócić w to miejsce niedaleko Szczytnej, by zobaczyć znak graniczny z XVI wieku.
Piorun już podrósł, ale nadal "męczy" Maciusia. Tutaj jednak po kilkunastominutowej walce o wszystko koty zarządziły wypoczynek na kanapie.
Czwartek bez spotkania autorskiego dniem straconym!!!
Taka okazja nadarzyła się, mimo że u mnie w pracy chwila oddechu przed jeszcze trzema spotkaniami, które odbędą się w tym roku. Mogłem wybrać w inne miejsce na mapie Warszawy, by uczestniczyć w bardzo interesującym spotkaniu autorskim z Jakubem Bielikowskim, przy okazji premiery pt. Czynownik. Opowieści.
Wieczór autorski odbył się w bardzo ciekawym miejscu, jakim jest Kawiarnia - Księgarnia Radio Telewizja na warszawskim Muranowie przy ulicy Andersa 29. Bardzo klimatyczne miejsce, gdzie prócz masy książek można napić się przepysznych herbat (spory wybór) jak i aromatycznej kawki na różne sposoby. Jest i miejsce na piętrze na takie wieczory, jak ten. Salka, w której przyszło nam się spotkać, nieduża, ale przytulna, gdzie książki również były wyeksponowane. A to cieszy oko Biegającego Bibliotekarza. Dodam jeszcze, że można tu kupić fajne pamiątki związane ze stolicą — pocztówki, torby itp. a nawet kubki z czasów PRL-u. Jeden na koniec zademonstruję.
Wróćmy jednak do meritum wieczoru, czyli do spotkania i autora Jakuba Bielikowskiego.
Spotkanie prowadziła niezwykle ciekawie i inspirująco Eliza Więcław (dla mnie na przyszłość nauka, jak wzbogacić jeszcze spotkania, które ja prowadzę). Mogliśmy dowiedzieć się, jak powstały opowiadania do nowej książki pt. Czynownik. Opowieści. Oczywiście padło pytanie skierowane do uczestników spotkania, co to jest czynownik? Mnie kojarzyło się, oczywiście żartobliwie, z nową formą deklinacji w języku polskim, jednak chodziło zupełnie o co innego, a dokładniej kogoś innego.
Czas spędzony na spotkaniu minął w zwrotnym tempie. Oczywiście nie mogło zabraknąć podpisów i dedykacji w książkach i rozmów w kuluarach. Zachęcam do zakupu książki i od razu uprzedzę, nie jest to druga część powieści o Andrzeju Zaleskim, a opowiadania, które akcja ma miejsce nie tylko w Warszawie, ale też na pograniczu rosyjsko-pruskim, odległym o 5 godzin drogi statkiem, Płocku, czy też w pewnym teatrze ogródkowym. Dużo tutaj historii czasów naszego kraju pod zaborem rosyjskim, Warszawy z tamtych lat, ale jak najbardziej Zaleski musi rozwikłać na pierwszy rzut oka sprawy, które wydają się nierozwiązalne. Są też elementy fantastyczne, a jakże!
A gdy chcecie poznać powieść Awans, to musicie się spieszyć, bo ostatnie sztuki na rynku.
No i obiecane kubeczki...
Dzień dobry :)
Czy są tu fani kryminałów? Zapewne tak i spieszę od razu z informacją od Pana Krzysztofa Kladera.
Czy ktoś chciałby zrecenzować książkę?
Tutaj moja recenzja, proszę zobaczyć:
https://nakanapie.pl/recenzje/stala-sie-pionkiem-w-grze-szalenca-szepty-ciemnych-wod
Zainteresowanych proszę o informację w wiadomości prywatnej.
Miłego dnia!
Tak, tak to już we środę 22 listopada o godzinie 17.00.
Będziemy tego dnia gościć pana Krzysztofa Koziołka, autora kryminałów, kryminałów retro i powieści sensacyjnych.
Więcej informacji w poniższym linku.
https://www.facebook.com/events/7708521799174771
W miniony czwartek w Wypożyczalni nr 38 Biblioteki Publicznej na warszawskim Bemowie odbyło się trzynaste spotkanie autorskie w tym roku. Gościem wieczoru był Konrad Makarewicz, autor dwóch powieści — Najmroczniejsza jesień i Głęboko pod powierzchnią.
Podczas ponad półtoragodzinnego spotkania pan Konrad opowiedział, jak powstały jego obie książki, szczególnie ta druga, której spora część powstała podczas pobytu w Ukrainie, państwie, w którym trwa od ponad dwóch lat wojna. Autor, przebywając na terytorium, gdzie w każdej chwili mógł być światkiem nalotów lotniczych, stworzył powieść, która zbiera pochlebne recenzje. Powieść obyczajowa z wątkami psychologicznymi nie jest najłatwiejsza w odbiorze, ale dla czytelników jest ona, bardzo zrozumiała.
Niezmiernie milo mi zaprosić na kolejne spotkanie autorskie w Wypożyczalni nr 38 przy ulicy Konarskiego 6 w Bibliotece Publicznej w Dzielnicy Bemowo m.st. Warszawy. Gościem wieczoru będzie Konrad Makarewicz. Więcej o spotkaniu poniżej w linku.
https://www.facebook.com/events/1368592017100571
A w linkach poniżej dwie recenzje książek pana Konrada:
i druga. O tej książce będziemy rozmawiać m.in. na spotkaniu :)
https://nakanapie.pl/recenzje/w-skomplikowanym-zwiazku-gleboko-pod-powierzchnia
Pierwszy raz odważyłem się, wrzucam...
Podlega krytyce!
------------------------------------------------------------------
Tęsknię
Za szumem potoków,
Poranną rosą,
Mgłą.
Tęsknię
Za ciszą poranka,
Leśnymi ścieżkami,
Górą.
Tęsknię
Za wilgotną skałą,
Nierównością terenu,
Szlakiem.
Tęsknię
Za Sudetami,
Za górami,
Bo… są!
----------------------------------------------------------------
To już ostatnia część z wycieczki objazdowej po krajach nadbałtyckich. Zapewne część z Was miała możliwość odwiedzić Wilno. Z samego rana pożegnaliśmy Tallinn, stolicę Estonii i udaliśmy się w blisko 700-kilometrową podróż do miasta, które zapisało się piękną historią dla Polski i Rzeczypospolitej, a obecnie jest stolicą Litwy.
Logistyka na całodniową podróż była bardzo ważna. Co robić tyle godzin? Głupie pytanie, bo odpowiedź może być tylko jedna!!! Czytać, czytać i jeszcze raz czytać... A gdy wiemy, że w Wilnie upał i ponad 30 stopni ciepła to przygotować odpowiednie ubranie na wierzch. Zanim dojechaliśmy do celu, to czekała nas bardzo przyjemna chwila na zamoczenie nóżek w Zatoce Ryskiej Morza Bałtyckiego.
Chłodzenie od zewnątrz i od wewnątrz ;)
Następnie bardzo ważnym punktem na trasie przyjazdu było miejsce Bitwy pod Kircholmem, czyli obecne Salaspils na Łotwie. Jak wiadomo z historii w 1605 roku polsko-litewskie oddziały pod dowództwem hetmana Jana Karola Chodkiewicza rozbiły w pył liczniejszą armię szwedzką w wojnie o Inflanty. Wtedy te tereny leżały w naszych granicach!
A jeśli zapytacie, co przeczytałem w drodze z Tallinna do Wilna? Dokończyłem Krzyk ciszy Jolanty Bartoś i Czerwońca Jacka Piekiełka.
Na wieczór udaliśmy się na obiadokolację do restauracji Bernelių Užeiga (warto sobie zapisać) gdzie mogliśmy skosztować wielu regionalnych potraw. Jedzenia było tyle, że nie byliśmy w stanie spróbować wszystkiego, a na deser w ogóle nie spojrzeliśmy... Była przystawka z wędlinami, kieliszek lokalnego samogonu, barszczyk czerwony z suszonymi grzybami i ziemniakami, był bigos, kiszka ziemniaczana, placki ziemniaczane, kotlety ziemniaczane, kiełbaska swojska i kartacze... Oczywiście po pierwszym dniu, gdy miałem problem z sensorami, zaczął się problem z pompą i insuliną. Pompa nie chciała współpracować ze mną zupełnie i był lekki stresik, bo przecież jeszcze dobę miałem spędzić poza granicami kraju. Udało się jednak po godzinie uruchomić wszystko, jak należy i mogliśmy iść na zasłużony sen.
Ranek przywitał nas upałem, a przecież kończyła się druga dekada sierpnia. To była moja druga wizyta w Wilnie, więc wszystkie atrakcje znów zaliczyłem, tylko tym razem w przyspieszonym tempie. Do Wilna warto przyjechać na 3-4 dni, by nasycić się wszystkim. Tu niestety za krótko, ale taki był program wycieczki, którą polecam serdecznie z PBPO. Pani Magda, przewodnik, przez 6 dni pokazała nam piękno nadbałtyckich krajów i warto wybrać się z tym biurem!!!
Wróćmy jeszcze do atrakcji Wilna. Na początek niesamowity, barokowy kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu.
Tradycyjnie cmentarz na Rossie, który jest bardzo ważnym miejscem.
No i perełka OStra Brama gdzie kilka lat wcześniej przed obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej mogłem czytać Pismo święte. Tym razem nie weszliśmy tam, ponieważ trwała msza. Jedynie mogliśmy zrobić pamiątkowe zdjęcia przed.
Była też Cerkiew Świętego Ducha.
Nie mogło zabraknąć na trasie Bazyliki archikatedralnej św. Stanisława Biskupa i św. Władysława.
Nie sposób wymienić wszystkich miejsc, zajrzyjcie po prostu na zdjęcia. Trasa wycieczki prowadziła śladami Adama Mickiewicza czy Juliusza Słowackiego. Warto, naprawdę warto wybrać się do tych miejsc. Polecam serdecznie.
I to były ostatnie chwile na litewskiej ziemi. Późnym popołudniem zameldowaliśmy się w Białymstoku, skąd ruszyliśmy do Piasutna na kolejne 8 dni urlopu nad jezioro. Żeby było ciekawiej, miesiąc później znów znalazłem się w Białymstoku, ale to już zupełnie inna historia :)
Więcej fotek znajdziecie na Facebooku TUTAJ
Link do strony facebookowej biura podróży TUTAJ
Park Kępa Potocka przywołuje u mnie wiele ciepłych wspomnień. To tu w latach szkolnych osiągnąłem niezły wynik w Warszawskiej Olimpiadzie Młodzieży i w biegach przełajowych na blisko 150 uczestników w swojej grupie biegowej zająłem 7 lokatę, co było sporym osiągnięciem, zważywszy, że nie biegałem jakoś dodatkowo, tylko w ramach w-f i ewentualnie za piłką. Potem w parku utworzono parkrun Warszawa-Żoliborz, gdzie kilka razy udało mi się pobiec plus w różnych innych biegach organizowanych w tym miejscu.
Wczoraj wziąłem udział po raz pierwszy w 16. Żoliborskim Biegu im. rtm Witolda Pileckiego. Od dawna chciałem upamiętnić Wielkiego Człowieka i pobiec w tym biegu, jednak zawsze coś stawało mi na przeszkodzie. Dlatego bardzo emocjonowałem się startem, nie tylko z tego powodu, ale też dlatego, że wiedziałem, że na jakiś konkretny wynik nie mogę teraz liczyć. Liczy się uczestnictwo i ukończenie — myślałem przed startem.
Zanim jednak ruszyłem na trasę pięciokilometrowego biegu, podszedł do mnie pewien człowiek i co?... okazało się, że wydarzenie w Parku Kępa Potocka będzie miało dwóch... Kanapowiczów! @Johnson - dziękuję, że podszedłeś do mnie :) Dzięki temu mogłem poznać kolejną osobę z nakanapie.pl w realu.
Sam bieg odbył się jak dla mnie w idealnej temperaturze. Trochę wiało, było około 14 stopni. Nie liczyłem na jakiś czas, ale ostatnio, biegając 5 km, notowałem czasu powyżej 35 minut. A tu niespodzianka i 33:30! Było tylko trochę zawirowań z medalami dla każdego uczestnika, ale ostatecznie zaginiona paczka dotarła do parku.
Bartkowi dziękuję również za wspólny start i do zobaczenia na kolejnych biegach!
Po emocjonującym dniu na promie i w stolicy Finlandii, Helsinkach, mogliśmy chwilkę dłużej pospać! :P No oczywiście nie za długo, bo czekał na nas Tallinn i zwiedzanie stolicy Estonii.
Zwiedzanie zaczęliśmy w miejscu zmagań olimpijskich w 1980 roku. To mnie bardzo ucieszyło, ponieważ moim marzeniem jest obejrzeć takie wydarzenie na żywo. Niestety na razie tylko udało mi się być w miejscach, gdzie igrzyska się odbywały. I to właśnie dzień wcześniej w Helsinkach i tutaj, w Tallinnie. Dlaczego tutaj? W 1980 roku Igrzyska Olimpijskie odbyły się w Moskwie, a teren Estonii należał jeszcze do Związku Radzieckiego. I właśnie tutaj w dzielnicy Pirita na wodach Zatoki Tallińskiej odbyły się konkurencje żeglarskie. Niestety Polacy nie zdobyli w tych konkurencjach żadnych medali.
Oryginalne trybuny
Zobaczyliśmy w tej okolicy jeszcze ruiny Klasztoru Piryta. Za bramą widać było ruiny kościoła i klasztoru zgromadzenia Brygidek. Jak się okazuje, był to największy budynek klasztorny w całych Inflantach. Trwają tam teraz remonty...
Następnie przeszliśmy do barokowego Pałacu Kadriorg, gdzie zachwycił mnie park i ogród w stylu angielskim i francuskim. W tym pałacu bywał car Mikołaj I oraz dwie caryce Katarzyna i Elżbieta. Nie wchodziliśmy do środka, ponieważ w planie było zwiedzanie domu Piotra I, gdzie znajduje się jego muzeum. Zobaczyliśmy również zmianę warty pod pałacem prezydenckim.
Oczywiście nie mogło zabraknąć Starego Miasta, które bardzo nam się podobało. Jedynie tłok (jakiś duży prom przypłynął z Helsinek), trochę przeszkadzał i jak koniec sierpnia dosyć wysoka temperatura. Spacer uliczkami był naprawdę interesujący i warto poświęcić tutaj zdecydowanie więcej czasu na zwiedzanie. Na pewno wrażenie zrobił sobór Aleksandra Newskiego, niestety w środku nie można było robić zdjęć.
Na pewno warte zauważenia był fakt, że Estończycy są przeciwni wojnie w Ukrainie, czego wyraz dają pod ambasadą agresora.
To tylko kilka zdań o stolicy Estonii i kilka fotek. Więcej zdjęć w linkach. Serdecznie zapraszam do obejrzenia.
Więcej fotek znajdziecie na Facebooku TUTAJ
Link do strony facebookowej biura podróży TUTAJ
ROZDANIE.
Zapraszam Was na kolejne rozdanie. Tym razem 2 egz. Nie naszej godziny Ewelina Dobosz - strona autorska z Wydawnictwo Novae Res trafią w ręce tych osób, które napiszą pod niniejszym postem (maksymalnie do 200 słów), gdzie można spotkać idealną miłość? Może nad jeziorem? A może w górach albo w centrum miasta? A może jest miejsce, gdzie chcielibyście taką miłość spotkać? Tablica jest Wasza, a rozdanie trwa do niedzieli do 23:59 (8 października). Mile widziane polubienie mojego fanpage Biegający bibliotekarz oraz autorki Ewelina Dobosz - strona autorska i Wydawnictwo Novae Res